poniedziałek, listopada 06, 2023
Spotkanie z Pegazem - 205 - Wisława Szymborska "Listy umarłych"
Ech, ten listopad. Czas wspominania tych, którzy nas zostawili. Umarli. Poszli sobie do swoich trumien, do swoich urn, legli w mogiłach i tyle nas mają... Dawno wyschły łzy, którymi ich opłakiwaliśmy. Zostały nam wspomnienia i kilka (-naście) rocznic, które z nim wiążemy. I z sobą. Bo kim byśmy byli bez nich? W wielu procentach jesteśmy skutkiem ich bycia. I nie chodzi o badania DNA, które można zlecić np. MyHeritage. Wiele z tego kim jesteśmy, jak czujemy, reagujemy, odbieramy świat, to przecież ONI, ten tłum, który był, odcisnął swe piętno na nas, a potem zostaliśmy sami.
Ech, ten listopad. Zmusza do myślenia nad przemijaniem, nad starością która nas dopada, nad dorastaniem na naszych oczach kolejnych pokoleń. Na jak wiele czasu zostaniemy tu, mimo że nas już tu nie będzie? Na to nie mamy wpływu. O to należało się zatroszczyć, kiedy byliśmy rześcy, młodzi, sprawni intelektualnie i fizycznie. O ile przegapiliśmy ten czas, to już po nas. Nie zaskarbimy sobie wdzięczności następców. Zostaną w nich jakieś podarte strzępy, puzzle, których za cholerę nie będą umieli ułożyć.
Ech, ten listopad. Nawet wiersze trzeba znajdować stosowne do pory i kroczyć z głową w chmurach w stanie zadumy. Jakoś nie przystoi rechot i krotochwila. Dlatego też dziś wiersz Wisławy Szymborskiej (1923-2012) "Listy umarłych". Nie jakiś poetycki elaborat. Na tyle długi, aby nie zmęczyć, ale też, aby otworzyć nam oczy, że to t e n czas rozmowy z czasem minionym dokonanym.
Czytamy listy umarłych jak bezradni bogowie,
ale jednak bogowie, bo znamy późniejsze daty.
Wiemy, które pieniądze nie zostały oddane.
Za kogo prędko za mąż powychodziły wdowy.
Biedni umarli, zaślepieni umarli,
oszukiwani, omylni, niezgrabnie zapobiegliwi.
Widzimy miny i znaki robione za ich plecami.
Łowimy uchem szelest dartych testamentów.
Siedzą przed nami śmieszni jak na bułkach z masłem
albo rzucają się w pogon za zwianymi z głów kapeluszami.
Ich zły gust, Napoleon, para i elektryczność,
ich zabójcze kuracje na uleczalne choroby,
niemądra apokalipsa według św. Jana,
fałszywy raj według Jana Jakuba…
Obserwujemy w milczeniu ich pionki na szachownicy,
tyle że przesunięte o trzy pola dalej.
Wszystko,, co przewidzieli, wypadło zupełnie inaczej
albo trochę inaczej, czyli także zupełnie inaczej.
Najgorliwsi wpatrują się nam ufnie w oczy,
bo wyszło im z rachunku, że ujrzą w nich doskonałość. [1]
ale jednak bogowie, bo znamy późniejsze daty.
Wiemy, które pieniądze nie zostały oddane.
Za kogo prędko za mąż powychodziły wdowy.
Biedni umarli, zaślepieni umarli,
oszukiwani, omylni, niezgrabnie zapobiegliwi.
Widzimy miny i znaki robione za ich plecami.
Łowimy uchem szelest dartych testamentów.
Siedzą przed nami śmieszni jak na bułkach z masłem
albo rzucają się w pogon za zwianymi z głów kapeluszami.
Ich zły gust, Napoleon, para i elektryczność,
ich zabójcze kuracje na uleczalne choroby,
niemądra apokalipsa według św. Jana,
fałszywy raj według Jana Jakuba…
Obserwujemy w milczeniu ich pionki na szachownicy,
tyle że przesunięte o trzy pola dalej.
Wszystko,, co przewidzieli, wypadło zupełnie inaczej
albo trochę inaczej, czyli także zupełnie inaczej.
Najgorliwsi wpatrują się nam ufnie w oczy,
bo wyszło im z rachunku, że ujrzą w nich doskonałość. [1]
Ech, ten listopad taki ponury...
[1] Szymborska W., Wiersze wszystkie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2023, s. 323
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.