sobota, września 23, 2023
...na 375-tą rocznicę bitwy pod Piławcami - 23-25 IX 1648 r.
Lubimy pławić się sukcesami! Lubimy widzieć naszych karmazynowych antenatów, co to inne narody bijali, na Krym chodzili, szabli na karakach wrogów Rzeczypospolitej nie szczędząc. Dopiero, co pisałem o wiedeńskiej victoryi. Ale wrzesień skrywa wiele tragicznych rocznic i skojarzeń. I nie chodzi mi tym razem o rok 1939. Chcę cofnąć się znowu do wojennego roku 1648, którego poprzedzały "...rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia". [1] No i rozpętała się na Dzikich Polach najkrwawsza z kozackich rebelii, ba! najstraszliwsza z wojen domowych: powstanie Bohdana Chmielnickiego.
Uderzenia była straszliwe: bitwy nad Żółtymi Wodami (29 kwietnia do16 maja), pod Korsuniem (26 maja), a na koniec pod Piławcami (23-25 września). Jakby mało było tego: 20 maja w Mereczu zakończył życie JKM Władysław IV Waza (1632-1648). Straszny to był czas dla Rzeczypospolitej, kiedy takie razy musiała przyjmować. A i nieszczęście dopiero przed nią były.
Raczej nikt nie wspomni i o pamiętnym kiedyś wojsk tejże Rzeczypospolitej pogromieniu. Bo i po co? O Cecorze nikt nie wspomina, nikt nie duma nad losem poległego tam hetmana. Zapytajcie kogo tam chcecie. A Piławce? Ale skoro tak hucznie czcimy klęski narodowe tej miary, co 1 sierpnia 1944 r., to i pora wrócić do tego, co rozegrało się między 23 a 25 września 1648 r.
Nie, nie będzie rozpisywania się jak Chmielnicki znów udowodnił, że kolejne pokolenie Ostrogskich i Koniecpolskich, to nie mężowie godni nazwisk i pamięci swoich przodków. Nawet teraz trudno przełykać gorzką ironię słów: "Już minęły te czasy, kiedy nas siodłali Lachy. [...] Teper się ich
nie boimy. Doznaliśmy my pod Piławcami: nie oni to Lachowie, co przedtem
bywali i bijali Turki, Moskwę, Tatary, Niemce. Nie Zamojscy,
Żółkiewscy, Chodkiewiczowie, Chmieleccy, Koniecpolscy; ale Tchórzowscy,
Zajączkowscy, detynie w żelazu poubierane. Pomerli od strachu, skoro nas
ujrzeli [...]". [2] Zobaczmy jaki ślad w poezji staropolskiej zostawiła ta batalia.
Oto, co napisał Wespazjan Kochowski (1633-1700) w wierszu: "Dawna kanneńska rozproszeniem wojska pod Piławcami odnowiona r. 1648".
Nie łaj, nie fukaj, który chcesz ojczyzny,
By w niepamięć szły mniej uczciwe blizny!
Nie klniej, nie złorzecz! Jako chwalne dzieła,
Tak trzeba, hańba by pamiętną była!...
Jako do wieku Polska tu osiadła,
Na nię takowa obelga nie padła:
Umierać raczej poczciwie woleli
Polacy, niżby z placu zbiegać mieli!
Wspomnieć Chojnicką, wspomnieć bukowinę,
Rzadką niesławy w kronikach nowinę:
Choć nieprzyjaciel otrzymał zwycięstwo,
Krwią je swą płacił przez Polaków męstwo...
Na nim nie droga ode złota gaza,
Leć do rzemienia tylko a żelaza,
Na panu serdak z prostej tkany wełny,
Suchar a woda - bańkiet mu zupełny.
W ciągnieniu się nań nie poskarży chłopek,
Na podwodę mu nie wzięto świerzopek,
W stacyjej sierot nędznych nie ciemięży,
Na sumieniu mu ludzki płacz nie cięży.
Za wami zasię skwierk ubogich bieży,
Pełniście zdzierstwa, pełniście grabieży!...
Bo pocoście wy do obozu przyszli?
snadź dla bankietów, biesiad, dobrej myśli!
Poranek gnuśny, a wieczór pijany:
Także to kozak będzie zwojowany?
Szańców nie sypią, nie ćwiczą piechoty,
W pole na monstrę nie wynida roty.
To kunszt - harcować pod wieczór wesoły
I Chmielnickiego wojować za stoły!
Ospałe staże, rzadko kiedy rady,
Leć i te raptem, bo długie obiady
Wszystek czas wezmą: gorące pasztety
I genueńskie, od kanarów wety!
Potem, w okropne jak naleją czary
Mocnych cekubów, pstrykniem na Tatary,
Lub tej od wina śmiałość nawykaniem,
Iże Kozaków kańczugami wytniem!... [3]
Jest na tym blogu drobny ślad o Autorze tego wiersza. Tak, to odcinek 3 cyklu "Staropolskie strofy". I tak, jak wtedy sięgnąłem po kanoniczne nieomalże dzieło prof. Ignacego Chrzanowskiego. [2] Oczywiście zachowałem składnię i ortografię z 1930 r. Niczego dla potrzeb tego pisania nie poprawiałem. Tak, na czerwono pojawiało się pod słowami, jakie nie dziwiły naszych przedziadów, aliści w XXI w. rażą i za błędy językowe są brane.
Zwracam tylko uwagę, że Kochowski porównał rok 1648 do 216 p.n.e., kiedy Hannibal rozgromił rzymskie legiony pod Kannami. A to przecież najstraszliwsza w historii Rzymu klęska. Aha, prof. I. Chrzanowski przy swoim wiersza cytowaniu dopisał: w skróceniu.
[1] Sienkiewicz H., Ogniem i mieczem, tom 1, PIW, Warszawa 1972, s. 3
[2]
[3] Chrzanowski I., Historja literatury niepodległej Polski (965-1795), Warszawa 1930, s.352, s. 355-356
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.