piątek, maja 26, 2023

Przeczytania - 472 - "Dziennik Maryli. Życie i śmierć w getcie warszawskim" (Prószyński i S-ka, Państwowe Muzeum na Majdanku)

"Wsłuchani jesteśmy w te coraz bardziej potęgujące się odgłosy walki i strach paraliżuje nas wszystkich, przestajemy być ludźmi, zamieniając się w drgające kłębki nerwów, gotowych oszaleć – pisała ukrywająca się w bunkrze młoda Żydówka, Maryla, kilka dni po wybuchu powstania w getcie warszawskim.
Jej dziennik to unikatowe świadectwo Shoah, które zostało odnalezione w 1950 r. Autorka opisuje w nim – z perspektywy ofiary i zarazem świadka tych dramatycznych wydarzeń – życie i śmierć zamkniętych za murami getta żydowskich dzieci, kobiet i mężczyzn. Relacjonuje przebieg krwawo przez Niemców tłumionego powstania" - takie zachęcenie znajdziemy na okładce książki i na portalu Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Na LXXX rocznicę wybuchu i klęski powstania w getcie warszawskim (19 IV - 16 V 1943 r.) dostajemy do rąk książkę wyjątkową: zapiski nie ustalonej Autorki. Wyjątkowością jest też to, że w wydanie tej ważnej książki partycypowało Państwowe Muzeum na Majdanku, stąd przedmowę napisał jego dyrektor, doktor Tomasz Kranz. Duże uznanie dla pana doktora Dariusza Lebionki, który zajął się redakcją naukową opracowania i pani Zuzanny Schnepf-Kołacz, która dokonała wnikliwej analizy zachowanego tekstu.
 

 
"Pierwszy brulion zachował się w bardzo złym stanie. Jego strony, spięte w jeden zeszyt, są w strzępach. Większość tych zniszczeń powstała w okresie sprzed odnalezienia tekstu" - cytuję Zuzannę Schnepf-Kołacz, która opracowała to bezcenne dla źródło. Właściwie nie mam prawa nic więcej napisać, bo dopełnieniem oryginalnego tekstu jest to, co napisała Zuzanna Schnepf-Kołacz. Obszerny rozdział "Słowa proste i okrutne", to analiza tego, co zostało z zapisków od marca 1942 do lutego 1943. Wiele stron, to wydarte niepamięci fragmenty, puzzle, których niestety nie da się ani ułożyć, ani loginie zrozumieć. Dzięki temu jednak mamy świadomość  z jaka materią musiano się zmierzyć.
Nie wiem czyj to był pomysł, ale trafiony niezwykle: drukowi książkowemu towarzyszą zdjęcia oryginalnych stron pamiętnika. W większości fotografie poszczególnych kartek są tak wyraźne, że mogłyby zaistnieć same. To bardzo zbliża. Mamy w końcu rzadką okazję podpatrzeć, jak wygląda oryginał, niemal poczuć się jak badacze, którzy pochylali się nad oryginałem. Odzywa się moja słabość do archiwalnych kwerend? Nic nie odda emocji, jakie towarzyszą przy wertowaniu dawnych dokumentów. Świadomość tego, że ma się w ręku zapis z tamtej chwili od kogoś kto to widział, przeżył, zostawił ślad - bezcenność.
Zatem kilka fragmentów,  pójdźmy drogą, którą szła przez życie Maryla:
 
1 kwietnia:
Ocknęłam się. Bo w istocie jest wiosna kalendarzowa i łagodne powietrze wskazuje na nią, ale nic, nic więcej. Wiosna bez kwitów, bez trawy, bez twarzy rozedrganych radością na zamkniętej murami przestrzeni kilku domów, nie jest wcale wiosną, tylko dalszym ciągiem koszmaru, który sprawa bezmiar kłopotu przez wydłużone do przesady dnie.  

4 kwietnia:
Dzień za dniem mija, a my stoimy na tym samym martwym punkcie i nie czynimy nic, a raczej nie możemy nic uczynić. [...] Życie tu staje się coraz straszniejsze i niemożliwe do zniesienia. Żyjemy w dżungli, gdzie prawo silniejszej pięści jest jedynym istniejącym prawem. Korzystając z ogólnego chaosu bandy rzezimieszków podszywają sie pod bojówkarzy i w imieniu partji, napadają ludzi w biały dzień na ulicach, przychodzą do domów i terrorem wymuszają całe mienie swych bezsilnych ofiar.

7 kwietnia:
Wczoraj od Tebensa na Leszno zabrano 500 osób wprost z warsztatów. Już teraz regularnie co sobotę zajeżdża na Umschlagplatz 40 wagonów i ciągle nas ubywa. Już nawet nie szalejemy. Z dnia na dzień daje się tylko zaobserwować coraz większa rezygnacja, jakiej poddajemy się wszyscy. Nie myślę już wcale o aryjskiej stronie, przeraża mnie ona jeszcze bardziej, jak dawniej.
 
8 kwietnia:
Wczoraj zetknęłam się z młodą matką, która ma dwoje dzieci po aryjskiej stronie. Młodsze 3 l. ulokowała gdzieś wraz z swoją mama, starszy 7 l. Jerzyk znajduje się u jakichś państwa, które otrzymuje w zamian 3000 zł miesięcznie. Po 2 miesięcznej rozłące z dziećmi stęskniona matka wybrała się za mur. Przychodzi do młodszego: kochanie, jak się masz, czy mnie jeszcze poznajesz? Poznaję Cię odpowiada dziecko szeptem, ale przecież nie wolno mi powiedzieć na głos, że jesteś moją mamusią.

9 kwietnia:
Spisuję te wszystkie przeżycia wraz z swoim bólem i łzami niemocy, ale mam takie wrażenie, że dziś dopiero dotarło do mnie to wszystko tak bezpośrednio, tak nieubłaganie, że cała prawda naszej klęski i straconego życia spojrzała mi naga i niesamowita po raz pierwszy w oczy. Zaczęło się od tego, że po obiedzie przyszła znajoma, która spędziła wczorajszy dzień za murem. Wiesz, mówi do mnie, rozglądam się po ulicy, ludzie spacerują beztrosko, wystawy są wykwintne, życie się przewija barwną wstęgą i w pewnej chwili wzrok mój pada na kiosk z kwiatami. Wyobraź sobie, kwiaty, prawdziwe kwiaty, nie mogła się oprzeć pokusie i kupiłam sobie pęczek. 

12 kwietnia:
Na Umschlagplatz znów zajechały wagony. Dziś ma wyruszyć 1.100 osób od Tebensa. Podobno już wczoraj lista została zamknięta tylu się stawiło ochotników. W zeszłym tygodniu wyrwano niespodziewanie mężczyzn i kobiety z warsztatów, więc teraz pozostałe tu żony z dziećmi i mężowie śpieszą za resztą rodziny. [...] Czasem mnie wściekłość ogarnia na to dzikie przywiązanie do tego podłego życia. Mam wrażenie, że Żydzi są wyjątkowo przywiązani do życia, rodzin, rzeczy nie mają w sobie wcale pogardy dla śmierci, tem się też tłumaczy, że tak mało wśród nas bohaterów. Chociaż z drugiej strony niezaprzeczonym bohaterstwem jest życie i chęć kontynuowania go przez Żyda pod butem hitlerowskim. 

16 kwietnia:
...ukazały się liczne odezwy na ulicach zapowiadające nadchodzącą chwile odwetu. Nakazywały one mężczyznom trwanie w pogotowiu, gdyż dziś lub jutro może już wybije chwila... [...] W tych dniach stracono znowu kilka osób, które działały bądź też działają dotąd na szkodę reszty społeczeństwa. Wyroki takie zostają wykonane z nieubłagana konsekwencją. [...] Na Umschlagplacu [sic!] stoją już znwou wagony. Schulz nawołuje swoich ludzi do stawienia się do pracy, jest to zew wołającego na puszczy, po ostatnim doświadczeniu u Tebensa wszystko się rozbiegło na inne tereny i do lochów.

20 kwietnia:
Wczoraj rozgorzała w getcie prawdziwa, krwawa walka. Do getta wjechały tanki, ⟨-⟩działa ciężkie karabiny maszynowe i wypowiedziały bezwzględną wojnę Żydom, którzy ośmielili się podnieść nieco głowy za Treblinki, za Bełżec, za Trawniki i całą baszą przeżytą i nadal przeżywana gehennę. Od rana dały się słyszeć głośne detonacje, odgłosy strzałów rewolwerowych, terkot karabinów maszynowych i cała symfonja dźwięków, składających się na to jedno małe słowo noszące w sobie krew zabitych, zemstę, starcie się wrogich mocy - walka. Getto powstało. Getto powstało, kilkuset zaledwie uzbrojonych w rewolwery mężczyzn stanęło do walki z oprawcą, stanęło w obronie resztek honoru człowieka. [...] Tankom, armatom, karabinom maszynowym przeciwstawiło się 500-800 uzbrojonych w rewolwery mężczyzn.
 
23 kwietnia:
Szatańsko obmyślony plan i tym razem nie zawodzi. Z getta pozostaje kupa gruzów i zgliszczy, pracownikom szopów odcina się możliwość przenoszenia z miejsca na miejsce dla złudnego ocalenia życia na jeszcze parę dni, na jeszcze kilka tygodni, dosyć zabawy w chowanego z znienawidzonym wrogiem, Warszawa wreszcie musi zostać odżydzona. [...] Z wolnego, pełnego sił żywotnych człowieka stoczyłam się już poprze naznaczonego opaską niewolnika, poprzez getto, selekcje,, szopy do grobu, za życia, dokąd jeszcze podążam, kiedy właściwe uznam, że należałoby przeciąć ten łańcuch?

27 kwietnia:
Najpierw usłyszałam nad sobą skoordynowany marsz setek żołnierskich nóg, który to pojawiał się to znów urywał. Każdy odgłos kroków odbijał się echem opętańczego strachu w naszym na wpół już obłąkanych umysłach w których drgała już tylko jedna myśl! Czy trafią, czy odnajdą nasz bunkier?
 
Dziesięć wyjętych z całości fragmentów. Ślad losu, jaki jedni ludzi sprowadzili na innych ludzi w imię swej bandyckiej ideologii!  "To zapis przeżyć, emocji i myśli bardzo dobrej i wrażliwej obserwatorki w obliczu doświadczanych zbrodni i nieuchronnej katastrofy, której była całkowicie świadoma" - pisze Tomasz Kranz (rocznik 1963). W dniu, w którym wybuchło powstanie Autorka wspomina m. in. co dzieje się w Treblince lub Bełżcu. Nie wierzy w relacje tych, którzy stamtąd wrócili do getta. Określa te wypowiedzi "wytworem jakichś obłąkańczych fantazji". Nie miała też złudzeń, co do swego dalszego losu. Napisała w tym samy dniu m. in. to: "...skazani jesteśmy na zagładę, ale wierzę, że ocaleją choć jednostki, które nie pozwolą przejść światu nad tą zbrodnią, dokonaną na całym narodzie do porządku dziennego, które nie pozwolą zapomnieć i zażądają zemsty, wielkiej świętej zemsty, która zmiecie naród największych wandali i morderców dzieci z powierzchni ziemi". 
Strach, jaki zagościł w sercach i duszach zamkniętych w getcie jest niewyobrażalny. Trudno się czyta tego typu książki, bo wiemy, jaki koniec zgotowano Żydom. Można się identyfikować z ofiarami, ale powiedzieć, że się rozumie ogrom tragedii, to moim zdaniem nadużycie. chciałbym wierzyć, że dla skrajnego szowinisty, antysemity wierzącego w swoją stuprocentową polskość  t a k a   książka stanowiłaby jakieś otrzeźwienie. Jestem bezbronny wobec takiego zapisu, jak ten: "Jakby to było dobrze, gdyby wraz z nowemi aryjskimi dokumentami i z nowym nazwiskiem można się było przeobrazić w nowego człowieka nie noszącego stale za sobą tego obciążającego blasku gettowego!"
"Dziennik Maryli..." - to głos do nas, kolejnych pokoleń. Musi wciąż przypominać, że nikt nie ma prawa selekcjonować ludzi, ograniczać ich bycia, zamykać za jakimkolwiek murem, skazywać na poniewierkę, upodlenie i śmierć. "CZUŁAM, ŻE Z WOLNA ZACZYNAM TONĄĆ, NIE ZNAJDUJĄC NIGDZIE OPARCIA" - nikt nie ma prawa więcej tak pisać o swoim życiu! Jestem zdania, że "Dziennik Maryli..." powinien być fundowany szkolnym bibliotekom. To nieprawda, że wszyscy wiedzą, rozumieją i współczują. Gdyby tak było nie widziałbym w 2023 r. na ścianach wymalowanych szubienic z powieszoną gwiazdą Dawida! 



Brak komentarzy: