sobota, marca 25, 2023

II Dzień Wojciecha Młynarskiego - 26 marca 1941 r.

Zbyt poetycko robi się na blog historycznym? A babcie lub mamy nie wciągały nas w sidła literatury czy wiedzy poprzez różnych Stefków Burczymuch, Kaczek Dziwaczek, dymiących Lokomotyw czy Panów Maluśkiewiczy? A to przecież: wiersze! Bądźmy mądrzejsi, niż pan Jourdain! On dość późno dowiedział się, że jest proza i poezja, ba! samogłoski lub spółgłoski. W końcu pozwalam sobie na własnym blogu, przez nikogo nie dotowanym święcić II Dzień Wojciecha Młynarskiego! Ten uważam za otwarty! I uczcić go chcę wierszem, tekstem, piosenką, która zawsze robiła na mnie wrażenie. Panie i Panowie: "Polska miłość"
 

 
Wspominałem już tę piosenkę na tym blogu. Trzeba odnaleźć odc. 216 cyklu "Przeczytania...". Tam fragment drobny. Dziś po raz pierwszy całość. Niebanalny. Nostalgiczny. Mi daje wiele do myślenia.
 
 
Nie umie błądzić gdzieś we mgle, 
z obłoków tu nie spadła, nie, 
na pięknych słowach nie zna się - polska miłość...
Zlecone prace musi brać, 
nocą koszule twoje prać,
rano po bułki w sklepie stać - polska miłość.
Potem jest senna w środku dnia, 
na imię zaś czasami ma 
tak właśnie jak dziewczyna ta - jak jej było?
Nie umie się rozczulać zbyt, 
gra czasem w towarzyski flirt, 
czasem do wojska pisze list - Polska miłość
 
        Bywa, że kuchennymi schodami        z dzieckiem ucieknie do mamy,        znienawidzi, na śmierć się pokłóci,        z pazurami do oczu się rzuci...        Czasem straci ostatnią nadzieję,        fotografię twą podrze - i sklei,        będzie włóczyć się po adwokatach,        czyjeś wiersze odnajdzie po latach...
 
Czasem podbite oko ma, 
na pamięć kodeks karny zna, 
przez życie się łokciami pcha - polska miłość.
Na delegację jeździ het, 
potem się nie rozlicza z diet, 
by zaoszczędzić kilka zet - polska miłość.
Lecz czasem nie zna słowa "dość", 
szczęściem zachłyśnie się - na złość, 
i wciąż wspominasz coś - to coś, co w niej było...
Umie przebaczać, umie drwić, 
pod płotem spać, na wiarę żyć, 
na dworcu piwo z tobą pić - polska miłość...
Tylko czemu, gdy jest właśnie taka, 
to w piosenkach swych wciąż musi płakać, 
a gdy patrzy - źle gra wielką damę, 
a gdy mówi o sobie - to kłamie...Czemu twierdzi, że ciągle ma czas?Sprawdza raz, drugi raz, trzeci raz...Co by prawdę jej mówić szkodziło - 
ech, ta miłość - polska miłość... [1]
 
To nie jest jakaś tam frywolność.  Jak to miał określić piosenki mistrza Wojciech sam Kazimierz Rudzki: śpiewające felietony? No to właśnie jeden z nich. Taki bardzo polski, taki bardzo nasz. Wiersz powstał w 1965 r. Dlaczego jest aktualny po dziś dzień? Na co zwalić, kogo obciążyć, że nie umarł wraz z tzw. minioną epoką? Nie wiem. Dla mnie kolejny przyczynek do tego, aby wracać (nawet jeśli raz na rok) do tej niezwykłej i bogatej twórczości. Gdyby pan Wojciech Młynarski kończyłby w tym roku LXXXII lata.

[1] Młynarski W., Od oddechu do oddechu, Prószyński i S-ka, Warszawa 2027, s. 21-22

Brak komentarzy: