piątek, stycznia 18, 2013

Victor Hugo Les Misérables / Nędznicy

V. Hugo "Nędznicy" t. II
V. Hugo "Nędznicy" t. I
Nie mogłem oderwać się od książki. To było, jak... objawienie. Miałem 17 lat, kiedy w październiku 1980 r. w szkolnej bibliotece wypożyczyłem leciwe, rozsypujące się wydanie "Nędzników". Nagle proza Victora Hugo zawładnęła mną, rzuciła na kolana swą narracją! Trzymała w napięciu! Nie przeczytałem wtedy "Chłopów" (po latach nadrobiłem tą stratę), ale 1600 stron chłonąłem. Potem  "Rok 1793"! "Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu", "Człowiek Śmiechu", "Hernani"!... Nic, jednak nie mogło być potężniejsze od "Nędzników"!

Losy Jean Valjean'a, Fantyny, Kozety po prostu wstrząsały nastolatkiem. Znałem jakiś francuski serial zlat 70-tych, jak przez mgłę film z wielkim Jeanem Gabin'em ale nie sądziłem, że przez miesiąc nic dla mnie nie będzie ważniejsze nad los byłego galernika, którego jedyną winą była kradzież bochenka chleba dla głodującej siostry i jej dzieci! Podłość Thenadiera i jego żony oburzały do tego stopnia, że chciało się wedrzeć na strony powieści i samemu podać dłoń małej, wystraszonej, zaszczutej Kozecie i dźwigać za nią kubeł z wodą...
Byłem poruszony losem Fantyny. Cena za włosy... cena za zęby... poniżający los ulicznej dziwki... upadek... Takich scen się nie zapomina! A wszystko tylko z myślą o niej: "Nie pozna mnie, niestety! Zapomniała o mnie przez ten czas, biedactwo. Dzieci mają krótką pamięć. jak ptaki". Jeszcze gasnąc pytała "Czy aby miała świeżą bieliznę?". Takie pytanie tylko może postawić matka!
Można nie było współczuć Eponinie?... Miłość jej trafiała w obojętną próżnię już zakochanego Mariusza?
I wściekałem się! Ale nie na ponurego "psa gończego", jakim był Javert. Mój gniew, a wcześniej zaskoczenie i zdziwienie! Gnałem za merem  z Montreuil do Arras. Chciało się za nim krzyczeć: "Nie! Nie rób tego! Jean jesteś wariat! Stój!". Ale on nie chciał zatrzymać się! On już przestawał być panem Madeleine'm! Byłem z nim na sali sądowej. Oprzytomniałem dopiero, kiedy zobaczyłem galerników i kiedy zaczęło się... "Brevet, czy pamiętasz?...  Czy pamiętasz te szelki, które nosiłeś w Tulonie, tkane w deseń szachownicy? Cochepaille, masz przy zgięciu kolo łokcia lewej ręki datę na niebiesko wypaloną prochem . Jest to data wylądowania cesarza w Cannes 1 marca 1815. Odwiń rękaw!".
Bezsilność! Tak bezsilność, kiedy padały strzały w kierunku Gavroche'a. Tak, widzimy to też, jakżeż  przypadkowo, na płótnie Delacroix'a, kiedy Wolność (personifikacja Marianny) wiodła lud na barykady! Tam jest Mariusz, tam jest Gavroche?!... Choć obraz powstał wiele lat wcześniej, niż pierwsza kropla atramentu spadła na kartkę mistrza Victora!... Przyznajcie się, ci którzy czytali, czy nie zadrżała pod ciężarem wzruszenia grdyka, a oczy nie napełnił ciężar smutku, kiedy byliście tam na barykadzie, a przed wami biegł  Gavroche? I padł strzał! Jedna kula przerwała piosenkę! Upadł na bruk! Hugo zakpił sobie z nas? Kazał nam uwierzyć, że ten nicpoń-ulicznik jest tytanem? "Cała barykada krzyknęła; ale w tym Pigmeju było coś z Anteusza. Dla ulicznika dotknąć bruku znaczyło tyle, co dla olbrzyma dotknąć ziemi. Gavroche upadł tylko po to, żeby się zaraz podnieść (...)". Jeszcze spojrzał w oczy śmierci, bo w kierunku skąd "...padł strzał, i zaczął śpiewać:
Śmierci dali, mnie na żer,
A kto winien? Pan Voltaire;
Nos z rynsztoku - pociech sto,
A to sprawił pan...
Nie dokończył. Druga kula tego samego strzelca przerwała piosenkę w pół słowa. (...) Wielka dusza małego człowieka odleciała". Nie można nie znać tych stronic! To trzeba przeczytać!...

E. Delacroix "La liberte guidant le peuple" / "Wolność wiodąca lud na barykady"
Co jest wielkiego w dziele Victora Hugo dla mnie, szeregowego czytelnika? Kiedy walą się z hukiem wartości wyznawane przez bohaterów! Kluczem do zrozumienia potęgi myśli wielkiego francuskiego pisarza jest moim zdaniem, to co usłyszał Valjean: "Przyjacielu nim odjedziesz, weź swoje lichtarze. Oto one"- tak, to słowa i czyn księdza Myriela, który został "ekscelencją Benvenuto". Dla byłego galernika, człowieka zgorzkniałego, przegranego, którego odganiano jak wściekłego psa, to spotkanie odmieniło wszystko! Oto prawdziwe "zachwiany absolut", jak napisze później Hugo, bo przecież roztrzaska się świat wartości również Javerta! Czy jego śmierć nie ma też wymiaru symbolu: "...wysoka i czarna postać, którą spóźniony przechodzień mógłby wziąć z daleka za upiora, stanęła na parapecie, pochyliła się ku Sekwanie, znowu wyprostowała się i wyprężona spadła w ciemność; rozległ się głuchy plusk i tylko mrok był świadkiem konwulsji tej czarnej postaci, która znikła pod wodą".
Nie mogę darować szczęśliwych zakończeń tego dramatu. Przecież jednym z najbardziej wstrząsających rozdziałów jest ten zatytułowany: "Człowiek, który niegdyś mógł podźwignąć wóz Fauchelventa, z trudem podnosi pióro". Oto zgubny skutek miłości i tęsknoty!...

Victor Hugo (1802-1885)
Cała książka jest jednym, wielkim freskiem moralnym, którym Hugo cisnął w Francuzów! Wyjąc kilka cytatów? Może nikt nie sięgnąłby po książkę. Jedno: "Społeczeństwo powinno przyjrzeć się tym sprawom, bo one są jego dziełem"! A, co napisał o dzieciach-ulicy: "Ulicznik to wdzięk narodu, ale zarazem jego choroba. Choroba, która trzeba uleczyć. Czym? Światłem".
Jeżeli myślimy, że tylko nasze pokolenia padało ofiarami "konfliktu pokoleń", to co powie poznając relacje pana Gillenormand z jego wnukiem Mariuszem Pontmercy. 
" Les Misérables / Nędznicy" - plakat  filmowy (2013)
Żadna adaptacja filmowa nie odda do końca tej monumentalnej powieści. Może, co najwyżej zbliżyć się do ideału.Czytelnik, który przeżyje powieść, podda się jej magii, mądrości, wzruszeniu - już tego na żadnym ekranie nie odnajdzie, Chciałbym się mylić. Chciałbym wierzyć, że musical, który lada dzień wejdzie do kin na tyle poruszy niektórych widzów, że sięgną po książkę. Niech tylko nie boją się tych przeszło 1620 stron, a brną strona po stronie, śledząc losy Jean Valejana, Kozety, Mariusza, Fantyny, Gavrocha, Javerta i tego odrażającego typa Thenadiera. Być w ruderze starej Gorbeau i śledzić przez dziurę w ścianie, co dzieje się w podejrzanym mieszkaniu obok... Znaleźć się osaczonym na uliczce Picpus nr 62... Przeskoczyć mur klasztoru... Żadna gra komputerowa nie odda emocji, jakie przeżywa się schodząc z barykady w czeluść kanału ściekowego... Jest coś jeszcze: potężny opis bitwy pod Waterloo! Kto o tym wie, jeśli nie czytał "Nędzników"?! "Nastała chwila straszliwa. Pod kopytami koni rozwarła się ziejąca wyrwa wąwozu, niespodziewana, stroma, na dwa sążnie głęboka; drugi szereg zepchnął do parowu pierwszy, trzeci zepchnął drugi, konie wspinały się, cofały, przysiadały na zadach, przewracały i ześlizgiwały na grzbietach zrzucając i miażdżąc jeźdźców. (...) Prawie jedna trzecia brygady Dubois zwaliła się w ta przepaść"- to tylko namiastka tego, co napisał Hugo!... Takiej panoramy batalistycznej nie znajdziemy na wielu kartach literatury!

Waterloo (18 VI 1815) szarża Dubois'a
Są książki, z których się wyrasta. Są książki, które przemijają. Są, książki do których się wraca, bez których nie wyobrażamy sobie naszych księgozbiorów! Dla mnie taką są "Nędznicy"! Przeczytani kilkakrotnie! Nie przesadzę pisząc, że to najważniejsza książka w moim życiu. Może gdzieś jest taka, która zdetronizuje powieść V. Hugo? Jakoś od XXXII lat żadnej to się nie udało.

10 komentarzy:

  1. Haha, znalazłem w końcu kogoś kto mnie rozumie, Otoczenie już ucieka jak tylko wspomnę cokolwiek na temat Hugo.

    OdpowiedzUsuń
  2. To wyrazy współczucia składam "otoczeniu"! Nie opublikowałem jeszcze wszystkich "Myśli znalezionych" Victora Wielkiego! Bo może to wydać się komuś monotonne? A przecież hołduję zasadzie, że historia nie jest nudna. Bo nie jest! Miło poznać Anonima, dla którego Hugo, to nie cztery głoski zbite w nazwisko! Pozdrawiam z Bydgoszczy!
    K.N.

    OdpowiedzUsuń
  3. I am really pleased to glance at this weblog posts which includes lots of useful facts,
    thanks for providing such statistics.

    Here is my web page; blog writing

    OdpowiedzUsuń
  4. Thank you very much for visiting my blog. Happy Easter
    Karol Narocz
    Wielka Sobota - Bydgoszcz (Poland)

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Karolu,
    niech towarzyszy Panu wdzięczność po wsze czasy za złote słowa poświęcone "Nędznikom". Ta książka ukształtowała wielu zacnych ludzi, a wielu pozwoliła zrozumieć człowieka i świat - nie tylko ten z XIX wieku, nasz współczesny też. Szanuję Pana, podzielam Pana zdanie - cudowne dzieło.
    Eliza

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ukrywam, że tak entuzjastyczna ocena wprawia mnie w lekki stan zakłopotania. Miło wiedzieć, że "Nędznicy" odciskali swój wpływ na wielu zacnych ludzi.
    Serdecznie pozdrawiam z Bydgoszczy

    OdpowiedzUsuń
  7. Podpisuję się obiema rękami pod tym postem! Ja też przeczytałam większość książek Hugo jako nastolatka i myślę, że to one (i wiele innych) ukształtowały mój sposób widzenia świata. Nie wykluczone, że nie zawsze wyszło mi to na dobre o czym zresztą pisałam na moim blogu http://sukienkawkropki.blogspot.com/2012/04/dugo-sie-zastanawiaam-czy-i-jak-opisac.html Jednak mimo wszystko gdybym miała ponownie wybierać moją ścieżkę chyba nic bym nie zmieniła w tym względzie. Sądzę, że tego rodzaju książki przeczytane we wczesnej młodości (może przeczytane to za mało, należałoby napisać przeżyte) powodują że nabywamy większej wrażliwości która zostaje na całe życie. Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaraz zerkam na blog. Nie wyobrażam sobie siebie bez "Nędzników". "Katedra Marii Panny w Paryżu", "Rok dziewięćdziesiąty trzeci" lub "Człowiek śmiechu"!
    Słonecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Rewelacyjny tekst. Widać pasję autora. Więcej!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ponoć stara miłość" nie rdzewieje? "Nędznicy", to uczucie nieustające. Wracam do nich.

    OdpowiedzUsuń