poniedziałek, września 26, 2022

Staropolskie strofy... - część 4 - Franciszek Karpiński

"Podnieś rękę, boże Dziecię, / Błogosław ojczyznę miłą..." - nie, nie nic mi się nie pomyliło. Ani pora roku, ani dobór repertuaru. Z premedytacją sięgnąłem po ten fragment kolędy, aby uświadomić, że Autor strof, które za chwilę ujawnię, przypomnę jest nam doskonale znany. Tak, gdy nadejdzie czas wigilijnego świętowania nie jeden z nas zaśpiewa (barytonem, basem czy innym głosem): "Bóg się rodzi, moc truchleje, / Pan niebiosów obnażony...". Bo to właśnie Franciszek Karpiński (1741-1825) i jego dostojna kolęda "Pieśń o narodzeniu Pańskim". Poeta był już bohaterem mego tu pisania, tyle, że w cyklu "Spotkanie z Pegazem". Proszę odnaleźć odcinek 121, ten z 2 maja 2018 r. 
Przypomnę, co wtedy przepisałem za prof. Ignacym Chrzanowskim: "Najwybitniejszym preromantykiem polskim XVIII wieku jest «poeta serca», «śpiewak Justyny» (jak go nazwali już współcześni), autor pieśni ? Kiedy ranne wstają zorze i Wszystkie nasze, Franciszek Karpiński, urodzony 4 października r. 1741 w Hołoskowie na Pokuciu, zmarły d. 16 września r. 1825 w Chorowszczyźnie na Litwie. Popularność miał ogromną, i to nietylko wśród inteligencji, jak Krasicki, ale wśród prostoty: pierwszy to poeta polski, którego pieśni «zbłądziły pod strzechy»" [1]. Odsyłam do tej zacnej pozycji. Bo to kanon, jeśli chodzi o historię literatury I Rzeczypospolitej. Choć ja sięgam po raz drugi po książkę, która ożywiła cykl "Staropolskie strofy" [2].
Można rzec, że są dwa usprawiedliwienia tego cytowania, minione rocznice śmierci: 16 września,  197-ta śmierci Franciszka Karpińskiego i 7 lipca 450-ta śmierci JKM Zygmunta II Augusta Jagiellończyka (1520-1530-1548-1572). Wtedy zaniedbałem, teraz to pisanie/przepisywanie ma mnie choć częściowo zrehabilitować. Nie pamiętam, aby na lekcjach literatury (ale mogę się mylić, gdyż kończyłem szkołę średnią techniczną) analizowano "Żale sarmaty nad grobem Zygmunta Augusta ostatniego polskiego króla z domu Jagiełłów"
 
Ty śpisz, Zygmuncie! a twoi sąsiedzi
Do twego domu goście przyjechali!...
Ty śpisz! a czeladź przyjęciem się biedzi
Tych, co cię czcili, co ci hołdowali!...
   Gorzkie wspomnienie, gdy szczęście przeminie.
   czemuż i pamięć o nich nie zaginie?... 
 
Nie zostawiłeś syna na stolicy
Przez jakieś na nas Boga rozgniewanie,
Którego by wnuk dziś po swej granicy
Rozrzucał postrach i uszanowanie!... 
   Po tobie poszła na handel korona,
   Tron poniżony i rada stępiona! 

Ojczyzno moja, na końcuś upadła!
Zamożna kiedyś i w sławę, i w siłę!...
Ta, co od morza aż do morza władła,
Kawałka ziemi nie ma na mogiłę!...
   Jakże ten wielki trup do żalu wzrusza!
   W tym ciele była milionów dusza!

Patrzcie! matczyne jakieś leży dziecię!...
W wyniosłych piersiach głęboka mu rana,
Którą szlachetne wychodziło życie!...
On nie uciekł, bo z przodu zadania!
   Jeszcze znać w twarzy, jak jest zemsty chciwy!
  Zdaje się gniewać, za co nieszczęśliwy? 

A tam - poczciwość, kościół, wstyd zgwałcony;
Pożarem całe spłonęły osady!...
W dom gorejący właściciel wrzucony,
Pierwej mu wszystkie zrabowawszy składy.
    Wszędzie zajadłość ogniem, śmiercią ciska,
    Gdzie pojźrzysz - rozpacz, trupy, zgorzeliska!...

Po tych rozbojach, jedni zniechęceni
Pod nieznajome rozbiegali się nieba,
Drudzy, ostatnią nędzą przyciśnieni,
W swych kiedyś domach dzisiaj żebrzą chleba!
   Insi rozdani na Moskwę i Niemce,
   Na roli ojców płaczą cudzoziemce.

Wy, co domowe opłakawszy klęski,
Poszliście naród ratować niewdzięczny!
W tylu przygodach wasz oręż zwycięski
Pokazał światu, że i Polak zręczny!
   Cóż przynieśliście z powrotem w swą stronę?...
   Ubóstwo, blizny, nadzieje zwiedzione!... 

Oto krwią piękną ziemia utłuszczona
konia i jeźdźca dzikiego wytucza,
A głodne dzieci matka przymuszona
Panującego języka naucza!...
   Tak jest, jak twardy wyrok jakiś kazał:
   Inszych popisał, a Polskę wymazał!...

Wisło! nie Polak z ciebie wodę pije,
Jego się nawet zacierają ślady,
On dziś przed swoim imieniem sie kryje,
Które tak możne wsławiły pradziady!...
   Już Białym Orłom i bratniej pogoni
   Świat się przed laty nawykły, nie skłoni!

Zygmuncie, przy twoim grobie,
Gdy nam już wiatr nie powieje,
Składam niezdatną w tej dobie
Szablę, wesołość, nadzieje
I tę lutnię biedną!...
Oto mój sprzęt cały!
Łzy mi tylko jedne
Zostały!...

Gorzki to wiersz. Gorzka refleksja. Pisana tęsknotą za utraconą Rzeczpospolitą Obojga Narodów. "Żale sarmaty nad grobem grobem Zygmunta Augusta ostatniego polskiego króla z domu Jagiełłów", to smutna refleksja nad tym, co się stało po 7 VII 1572 r. Nie bez przesady Franciszek Karpiński upatrywał w śmierci ostatniego Jagiellona zmierzch, a potem upadek kraju. Skorzystałem z tego utworu, kiedy w czasie stanu wojennego pisałem na lekcję języka polskiego pracę zaliczeniową, w której miałem wykazać związki literatury z historią. I wykazałem. Ku przerażeniu mego polonisty na przeszło... 80-ściu stronach maszynopisu! I nie wyhamowałem się, aby nie zacytować właśnie: "Wisło! nie Polak z ciebie wodę pije...". 
Kiedy wrzucimy tytuł do przeglądarki internetowej znajdzie się i wiersz, i różne jego interpretacje. Ja sobie daruję mego ględzenia nad tymi zwrotkami. Każdy zainteresowany niech się wczyta, może odwoła do cytowanych poniżej pozycji. Ja dorzucam zdań kilka z prof. I. Chrzanowskiego, cytuję za oryginałem sprzed 92-du laty: "Ale bo też był Karpiński patrjotą, chociaż nie tak wielkim, jak mu się zdawało. [...] Tak więc patrjotyzm Karpińskiego był pozbawiony siły, woli i wiary w przyszłość; płynął ze szczerego serca, ale przejawiał się tylko we łzach". To aluzja do cytowanych fragmentów pamiętnika. Czy sprawiedliwy osąd? Nie wiem. A jakże jest i wiersz: "Żale Sarmaty" (sic!). Ciekawe, że ktoś w podwójny nawias wziął słowa: "Wisło! nie Polak z ciebie wodę pije!". Są też jakieś piórem dygresje przy pierwszej i trzeciej strofie. I znajdziemy rehabilitację patriotyzmu Poety: "Ani jedna elegia, wywołana trzecim rozbiorem, nie może się nawet równać z tą pieśnią żałobną Karpińskiego; nikt inny nie przeciwstawił tak mocno, a tak wzruszająco dawnej potęgi i chwały Polski jej późniejszej bezsile i upadkowi, nikt inny nie zdobył się na tak wstrząsający obraz nieszczęścia".
Warto by "Żale sarmaty..." odczytywać każdego 3 maja i 11 listopada. Może za czas jakiś wrócę po ten utwór, aby przytępić butę i arogancję tylko prawych, i tylko sprawiedliwych. Nie sądzę jednak, aby tłumy (34-36 % tzw. ogółu Narodu?) rzucały się do lektury. Trudno. Widać instrumentalnie traktowana historia (i jej nauczanie) mają być domeną tylko jednego bloku rozuwmowania. Smutne, że tak myślący niczego nie nauczyli się z czasu minionego, dokonanego... 
 
[1] Chrzanowski I., Historja literatury niepodległej Polski (965-1795), Gebethner i Wolff, Warszawa 1930, s. 588, 594-595, 613-614, 611
[2] Libera Z., Poezja polska XVIII wieku, Czytelnik, Warszawa 1976, s.338-340 

Brak komentarzy: