czwartek, stycznia 20, 2022

Przeczytania odcinek 429: Mark Bowden "Polowanie na Escobara. Historia najsłynnijeszego barona narkotykowego" (Wydawnictwo Poznańskie)

"Wypowiadamy totalną, całkowitą wojnę rządowi, indywidualnej i politycznej oligarchii, dziennikarzom, którzy nas zaatakowali i zniesławili, sędziom, którzy sprzedali się rządowi, administracji ekstradycyjnej... wszystkim tym, którzy nas prześladowali i atakowali. Nie przepuścimy tym rodzinom, które nie poszanowały naszych rodzin. Spalimy i zniszczymy zakłady przemysłowe, posiadłości i domy oligarchów" -  to z komunikatu Extraditables, a to jest jednoznaczne jakby podpisał się pod nim Pablo Emilio Escobar Gaviria (1949-1993), kolumbijski baron narkotykowy, jeden z najsłynniejszych i najokrutniejszych przestępców XX w. Al Capone, to przy wyczynach "króla kokainy" jakiś tam niegroźny przemytnik alkoholu. 
Pod koniec 2021 r. Wydawnictwo Poznańskie przypomniało książkę Marka Bowdena "Polowanie na Escobara. Historia najsłynniejszego barona narkotykowego", w tłumaczeniu Agnieszki Kalus. Na portalu WP czytamy: "Prawdziwa historia budowania potęgi i spektakularnego upadku najsłynniejszego barona narkotykowego na świecie.
Pablo Escobar – jeden z najbogatszych kryminalistów w historii. U szczytu potęgi kontrolował 80% światowego rynku kokainy, dyktując warunki kolumbijskiej władzy i grając na nosie Stanom Zjednoczonym. Rozpętał terror zamachów i krwawą wojnę narkotykową. Jego sława wykroczyła daleko poza granice obu Ameryk. Bezwzględność, arogancja i wyrachowanie sprawiły, że imię Escobara do dziś owiane jest legendą, a jego biografia stała się podstawą popularnego serialu Narcos"
. Dołączą tez pewnie amatorzy kolumbijskiego serialu-tasiemca "Pablo Escobar: El Patrón del Mal". Jest okazja zweryfikować, co było fikcją literacką, a co faktami.
O Autorze czytamy dalej: "Mark Bowden, nagradzany dziennikarz i autor słynnego Helikoptera w ogniu, pokazuje, że rzeczywistość może być o wiele bardziej przerażająca niż fikcja. W swoim szczegółowym śledztwie odsłania kulisy wieloletnich zmagań amerykańskich i kolumbijskich władz z «Królem Kokainy»”.
Jedno jest pewne: możemy zweryfikować swoją wiedzę serialową. Sprawdzić, co było fikcją, a co faktem historycznym. Nie czarujmy się, co naprawdę wiedzieliśmy o Pablo Escobarze? Czy aby na pewno trafnie umieliśmy wskazać na mapie Kolumbię? Nie uwierzę, że każdy wiedział o istnieniu Luisa Carlosa Galána (1943-1989), niedoszłego prezydenta Kolumbii, którego zamordowano na rozkaz Escobara. Jaki był poziom wiedzy o tarciach politycznych wokół kartelu z Medellín? Proszę bardzo wymienić jednego prezydenta Kolumbii z tego okresu! Bez paniki - ja też nie umiałbym. Gdyby mnie ktoś zapytał o kogoś z tego kraju wymieniłbym tylko dwie osoby: Escobara i... Isabel Mebarak Ripoll. dla nie wtajemniczonych dodam, że chodzi o Shakirę, piosenkarkę i partnerkę Gerarda Piqué. I to cała moja wiedzą, a jeszcze, że istniało państwo Wielka Kolumbia, stworzone przez S. Bolivara. Dlatego uważam, że książka M. Bowdena jest ważna i cenna. W końcu trzecie wydanie jej o czymś znaczy. To nie kaprys WP.
"Kolumbia to państwo, w którym rodzi się mnóstwo bandytów. Od zawsze był krajem trudnym do rządzenia, naród był dziką i nieposkromioną pięknością spowitą tajemnicą" -  to ocena Autora. Plastyczna, poetycka, groźna, inspirująca - nie pozostawia nas obojętnymi. Kto dotarł do tej oceny już jest... zgubiony, bo narracja wciąga i nie pozwala odłożyć książki, aż do ostatniej 448 strony. Ktoś zaprotestuje, że cytowana ocena dotyczy XIX w., aliści niewiele to odbiega od czasów nam bliższych, czyli XX w. W końcu, jak się później dowiadujemy, to Pablo rodził się i wychowywał pośród kolumbijskich mitów i legend. 
"Człowiek z mniejszymi ambicjami mógłby pozostać przy życiu, być bogaty, wpływowy i mieszkać dostatnio i otwarcie w Medellín. Pablo jednak nie zadowalał się byciem tylko bogatym i wpływowym. Chciał być podziwiany. Chciał być szanowany. Chciał być kochany" - kreśli rys charakterologiczny M. Bowden. I o tym jest ta książka. Jak drobny przestępca (m. in. kradł samochody) piął się na szczyty. Osiągnął je w polityce i handlu kokainą, która szybko stała się zmorą USA, wroga nr 1 dla Pabla Emilio Escobara Gavirii. Ilu z nas wiedziało, że ten zbir nad zbirami zasiadł w ławach kolumbijskiego parlamentu? Wygrał wybory! Dla wielu Kolumbijczyków, to było ich wcielenie Robin Hooda. "Ambicje Pabla obejmowały oba światy, legalny i nielegalny, a ta sprzeczność charakteryzuje całą jego karierę" - doczytamy dalej. 
Brutalny, cyniczny, bezwzględny, a do tego wyciągający rękę z dobroczynnością dla prostych Kolumbijczyków. Hojność Escobara kupiła ludzi! "Budował swój lokalny syndykat kryminalny i uczył się korumpowania władz przez ponad dekadę. [...] Nie był przedsiębiorczy, nie był nawet jakimś szczególnie utalentowanym biznesmenem" - i Autor książki kreśli, jak rozszerzał swoje strefy wpływów, narzucał swoją wolę, zmuszał do posłuszeństwa! Ciekawe, że  "Żaden z przedstawicieli władz w Medellín nie narzekał za bardzo na metody Pabla, ponieważ dzięki nim wszyscy się bogacili". A popyt na kokainę rósł w USA lawinowo, a zyski napełniały kieszenie nie tylko Escobara, ale wielu polityków, policjantów itd w Bogocie. Korupcja, to łasy kąsek, na który niewielu było uodpornionych, jak np. minister Rodrigo Lara, pułkownik Hugo Martinez czy Guillermo Cano, wydawca gazety "El Espectador". O nich też jest ta książka. O nich też nie można zapomnieć, ofiarach terroru Escobara i tych, którzy z nim walczyli. Z tym, że walka z kartelem nie odbywała się w białych rękawiczkach. M. Bowden pisze: "Do Centra Spike docierało dużo pogłosek o nieprzepisowej taktyce pułkownika - biciu, torturowaniu elektrowstrząsami, zabójstwach [...]". Na cios odpowiadano cisem? Jak sie do tego miały prawa człowieka? Autor nie ocenia, pisze delikatnie: "Pułkownik zaprzeczał wszelkim oskarżeniom. a nawet jeśli zachował się niegodnie, to cóż... Pablo również taki był". Ciężko byłoby mi obronić to stanowisko choćby wobec własnych uczniów. A podejrzenie o... wyrzuceniu z helikoptera podejrzanego? 
"Od pewnego czasu ci źli ludzie stworzyli imperium niemoralności, oszukując i ogłupiając zadowolonych z siebie ludzi, rzucając im ochłapy i przekupując ich, podczas gdy tchórzliwe, a często urzeczone społeczeństwo, przyglądało się bezczynnie, chłonąc ich sztuczki i ekscytując się ich wystawnym życiem" - tym razem cytuję wypowiedź zamordowanego 17 XII 1986 r. Guillermo Cano. To wartość dodana publikacji, a mianowicie wykorzystane źródła. wbrew pozorom nie ma ich zbyt wiele. Mark Bowden sam prowadzi narrację, na szczęście chwilami podsuwa nam podobne perełki. "Faktycznie, na niektórych terenach FARC ustanowił stawki, podatki, wysokość pensji i zasady postępowania dla robotników, producentów i właścicieli pól koki" - to z raportu CIA o jednej z paramilitarnych, lewackich organizacji kolumbijskich (w tym przypadku chodzi o Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia), którą zwalczał kartel Escobara, ale co ciekawe później próbował uzyskać status prawny takowej. Dlaczego? Zachęcam do uważnego przeczytania książki. Tym bardziej, że dopiero z niej dowiedziałem się m. in. o posiadaniu zdalnie sterowanych niewielkich łodzi podwodnych, które transportowały do USA kokainę. 
Kpiną z państwa były wybory z 1982 r. Pablo Escobar znalazł się w parlamencie! To prokurator R. Lara miał odwagę powiedzieć publicznie o Escobarze i jego zapleczu: "Jest to potęga ekonomiczna skumulowana w rękach kilku ludzi z kryminalnymi umysłami. Czego nie mogą osiągnąć przez szantaż, dostają dzięki morderstwom". Z innej wypowiedzi tegoż: "Im więcej się dowiaduję, im więcej wiem o szkodach, jakie narcos wyrządzają temu krajowi, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nigdy już nie odmówię ekstradycji żadnego z tych psów". Ekstradycja do USA, to był jedyny strach, jaki gościł w umyśle kogoś tak zdegenerowanego, jak Pablo Escobar! Przecież w pewnym momencie wypowiedział on wojnę całej Kolumbii! boby wysadzano nie tylko przed gmachami publicznymi, koszarami, ale też w samolotach! "Możemy zaatakować, gdzie chcemy i jak często chcemy" - nie było czczą pogróżką i przechwalstwem. O skali okrucieństwa kartelu, gdy powstał tzw. Blok Poszukiwawczy niech świadczy tak okrutna statystka, o której pisze Autor: "W ciągu pierwszych piętnastu dni zabito trzydziestu z dwustu ludzi pułkownika [tj. płka H. Martineza - przyp. KN]. [...] Zabijano ich z broni palnej na ulicy, w drodze z pracy, a nawet w domach, razem z rodzinami, gdy byli po służbie". Na szczęście nie rozbiło to oddziału, a jak czytamy dalej: "Zabójstwa pogrążyły ich w żałobie i wystraszyły, lecz również rozjuszyły i zwiększały determinację". Samochód pułapka znalazł się np. w garażu/domu samego płka. H. Martineza. 
Są chwile w czytaniu, że trzeba je przerwać. Ogrom nieszczęść, jakie zrzucił Escobar na Kolumbię po prostu przytłacza.  Bezpardonowa walka uczyniła z niego wroga publicznego kraju. Porwania, zamachy, podkładanie bomb, stan permanentnej wojny domowej. Oto jaki los zgotował jeden człowiek, który pragnął rzucić republikę na kolana! Na swój sposób ironicznie musi brzmieć taka postawa: "Pablo od dawna przedstawił swoją bitwę przeciw rządowi jako wojnę klasową, w której on reprezentował zwykłych ludzi z Medellín i Antioquii". Uderzył w tzw. oligarchię, porwał np. dziennikarkę Dianę Turbay (1950-1991), która była córką eks-prezydenta Kolumbii, Julia Turbaya (1978-1982). Ukazano zdecydowaną postawę wobec kartelu prezydenta Césara Gavirii (1990-1994). - i jego mocowanie się z naciskami własnego obozu. M. Bowden przytacza wiele przykładów działań tego polityka, ale ja chcę tu zostawić głos generała Miguela Mazy: "Ten kraj nie wróci na właściwie tory, dopóki będzie żył Escobar". A ten nie ustawał! Choć ścigany, zdawałoby się zaszczuty, mordował dalej, ginęli policjanci (za których zabicie Escobar płacił 5 000 000 pesos)!
Wkurzające jest zdjęcie na tym wydaniu książki Marka Bowdena. Pochodzi z kartoteki policyjnej. Zawadiacki uśmiech, pewność siebie, ironia wobec tych, którzy go fotografowali. W poprzednim wydaniu (tym z 2016) jest nieomal kadr portretowy. El Patron patrzy na nas bokiem. Co się da odczytać z tych oczu? Nie wiem. Mimo wszystko trudno w nich dostrzec potwora, zbira, bandytę. A mimo wszystko mam mieszane uczucia, kiedy czytam: "Major chwycił radio, połączył się bezpośrednio z pułkownikiem Martinezem i głośno, tak żeby słyszeli go nawet ludzie na ulicy, powiedział: - Vivá Colombia! Właśnie zabiliśmy Pabla Escobara!". Wiem, rozumiem. Niemniej - jakoś dziwnie to brzmi, ta radość z zabicia drugiego człowieka kimkolwiek by on nie był. I jeszcze jedna wypowiedź pułkownika Oscara Naranjo: "Escobar był jak trofeum pod koniec długiego polowania. Gdyby został wzięty żywcem... nikt nie chciał dopuścić do takiej katastrofy". Wychodzi na to, że są wątpliwości, co do tego, jak oddano śmiertelny strzał. Blok Poszukiwawczy wypełnił swą powinność.
"Polowanie na Escobara...", to kawał dobrej dziennikarskiej roboty. To zarazem smutny epizod z historii XX-wiecznej Kolumbii, zarazy, jaką stała się kokaina i życie oraz upadek barona narkotykowego świata. Escobar fascynuje, żyje. kolumbijska biedota inaczej ocenia go. "Kochamy cię, Pablo!" czy "Niech żyje Pablo Escobar!" - skandowano na pogrzebie. "Tysiące ludzi wzięło udział w pogrzebie i szło za trumną ulicami miasta. Rozpychali się, żeby podejść bliżej, czasami otwierali wieko, żeby pogłaskać go po twarzy" - czytamy za M. Bowdenem. On też jednak ocenia: "Podpisał na siebie wyrok smierci, uciekając się do przemocy. Zabiły go przemoc i ambicje".

Brak komentarzy: