wtorek, września 22, 2020

Spotkanie z Pegazem... (166) Jacek Kaczmarski "Witkacy do kraju wraca"

Mam słabość do Witkiewiczów. Tak do Ojca, jak i Syna. Nie odważę się oceniać, ani wartościować tych Dwóch, jak bardzo odmiennych twórczości, osobowości, żyć. Obaj mają w swój oryginalny wkład w moim dochodzeniu do rozumu, poznawania sztuki (np. architektury, bo choćby duch "Jaszczurówki" jest nawet obecny w tym pokoju, w którym teraz siedzę). Obaj Witkiewiczowie zaznaczyli swą obecność na tym blogu. I na pewno nie po raz ostatni zapraszam ICH do siebie. Tym razem Stanisław Ignacy jest inspiracją. I rocznica, która minęła. Straszna: 17 IX 1939 r.
I na tym koniec zachwytu w tym miejscu nad oboma Witkiewiczami, bo przecież wprawdzie Witkacy zmusza mnie, że teraz tutaj siedzę i piszę miast kłaść się spać, ale z Niego w tym wszystkim nie ma ani słowa. Za to jest twórca wyjątkowy, którego bardzo mi osobiście brak: Jacek Kaczmarski (1957-2004). Może czas, abym stworzył nowy cykl tematyczny:  "Mój Kaczmarski"

"Witkacy do kraju wraca", to jak zwykle pewna opowieść. Autentyczność. Pogmatwane losy Witkacego, nieomal wykrakane przez inną wielkość, Cypriana Kamila Norwida. Tak, chodzi o pamiętne "Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie". Witkacy popełnił samobójstwo na polskim Polesiu, które padło łupem agresji sowieckiej po 17 IX 1939 r., a przypieczętowała ten fakt Wielka Trójka w Jałcie w 1945 r.! I w 1988 r. nastąpił ciąg dalszy historii...

Takie życie po śmierci, jak za życia od dziecka,
A samobójcy spokoju nie znają - wieść niesie
Już pół wieku prawie zżera mnie ziemia sowiecka.
Chociaż żyły otworzyłem na polskim Polesiu.
Każdy spotka tego diabła, którego się boi -
Resztki po mnie kołchoźnik bronuje, jak umie,
A świat odkrywa na nowo wciąż dramaty moje
Śmiejąc się z nich do rozpuku, zamiast je zrozumieć.

Leżę ja niegłęboko,
Więc czuję, jak wokół
Ogarnia niepokój
Czerwone Robaki.
Póki trupów było w bród,
Żyło im się tu, jak z nut
Ale potem zwykły głód
Dał się im we znaki.

Coś mi mówi, że jeszcze wygrzebią mnie z tej dziury
I gdzie indziej urządzą mi pochówek nowy.
Ponoć w tej sprawie Narodowa Rada Kultury
Prowadziła już w Moskwie pomyślne rozmowy.
Jeżeli mnie już czerwony czerwonemu sprzeda
I ożyję dla hecy na narodowej tacy -
To już nigdy więcej głosu z siebie nie dam
By byle kto wycierał sobie gębę - Witkacym.

Ale w Zakopanem
Z góralem nad ranem
Zupełnie pijany
Wyjdę w Tatry
I w kiszek mych umyśle
Wyrażę się ściśle,
A myśl swoją wyślę
Na cztery wiatry.

...ekshumowano Witkacego! Co za radość! Tylko, że jeszcze w Równem krewny tegoż ponad wszelką wątpliwość zakwestionował, że to On! Jakoś nikogo ten odkrywczy fakt nie zainteresował.  14 kwietnia 1988 r.pochowano w Zakopanem wydobyte w Jeziorach szczątki. Sześć lat później ponownie otwarto grób Witkacego. Ten zakopiański. I wyszło, że jednak popełniono błąd! Nie dość na tym: de facto ekshumowano szczątki jakiejś młodej kobiety.
Dlaczego ten wiersz (i ta historia) mają nas wprowadzać w rocznicowość związaną z Jackiem Kaczmarskim? Dopiero co minęła 132 rocznica urodzin Witkacego. Każda okazja jest dobra, aby zacząć pisanie. A tu nie dość, że Jacek Kaczmarski - autor, Witkacy - bohater, wydarzenie - doskonale wpisujące się w zamiary piszącego bloga, czyli historia.  Czegóż więcej chcieć. Tych DWOJE zmusza NAS do refleksji, zadumy, wartościowania. Naszły takie terminy, że raz jeszcze powtórzę słowa pana Jacka na temat pana Stanisława Ignacego:

 "A świat odkrywa na nowo wciąż dramaty moje
Śmiejąc się z nich do rozpuku, zamiast je zrozumieć".

Brak komentarzy: