piątek, września 11, 2020

Przeczytania (361) Krzysztof Varga "Dziennik hipopotama" (Iskry)

"Gdybym dziś był dwudziestoparolatkiem, to chciałbym na zawsze stąd wyjechać i rozumiem każdego, kto pragnie porzucić ten kraj odciąć się od niego i stać się kimś innym" - to cytat z Krzysztofa Vargi, jaki znajdziemy na okładce  jego książki, pt. "Dziennik hipopotama", jaką podsuwają nam Iskry! Brawa dla Wydawnictwa. Bo znowu mam książkę  godną uwagi, ba! na miarę naszych czasów. Boć to dziennik, diariusz, zapiski (jak rozumiem) sporządzane dla siebie. Sam przez kilkadziesiąt lat... robiłem to samo. Autor "Dziennika hipopotama" to rocznik '68, ja '63. Nieomal rówieśnicy, którym przyszło wzrastać w tym samym mniej więcej czasie. Jest już na czym budować wzajemne relacje?  
Nie wiem tak naprawdę, jak powstaje dziennik pisarza. Czy jest jak Rzecki, który siadał przy pulpicie i ku potomności niósł wiedzę swej epoki? Czy jest wyrobnikiem, który na usługach wydawcy siada i pisze dla pieniędzy. Nie rozstrzygnę tego tu i teraz. Wiem zatem, że dziennik, to raczej intymny przekaz. Nie chciałbym dopuszczać kogo bądź do tego, co ja przez lata pisałem. "Dziś moje pięćdziesiąte drugie urodziny - w środku epidemii, a może raczej dopiero na jej początku. Z natrętnym pytaniem - jak będą wyglądać moje pięćdziesiąte trzecie urodziny, jeśli oczywiście w ogóle będą wyglądać" - to zapis s 21 III tego roku. Czyli bardzo świeże pisanie. Otwiera je wpis z 25 IV 2018 r.: "Obudziwszy się w stanie niezrozumiałej euforii połączonej z bezdenną rozpaczą, postanowiłem rozpocząć wreszcie te zapiski dziennikowe". To wkrótce po osiągnięciu piątej dekady! Żeby było jasne: poza felietonami w "Gazecie Wyborczej" nie czytałem żadnej książki, którą napisał Krzysztof Varga. Może mi łatwiej.
Wchodzenie do czyjegoś życia bez obciążeń jest interesujące. Nie wiem czego można się spodziewać. Zaskoczeniem niech będzie, to co teraz napiszę: choć rok szkolny 2020/2021 dopiero się zaczął, to ja już robię z "Dziennika hipopotama" użytek! Czytam jego fragmenty moim licealistom! Analizujemy, to co napisano o... Polsce i Polakach! Warto!
Siedzę nad książką moim zwyczajem z ołówkiem i podkreślam, stawiam cyferki, używam znalezione. Że chwilami jestem po stronie K. Vargi? A to mnie nawet nie zaskoczyło, np. ocena programu i osobistości (osobowości, osoby?) Kuby Wojewódzkiego rocznik '63. To o tegoż programie w stacji TVN znajdziemy m. in. taki zapis: "Gość w tym programie podaje tylko kamienie, z których budowany jest pomnik prowadzącego". Sporo miejsca poświęca kontrowersyjnemu dziennikarzowi i prezenterowi.
Nie potrafię ustosunkować się do treści "Dziennika hipopotama". Nikt tego nie powinien robić. Chcesz, to czytaj! Wielu z nas lubi ten gatunek literatury, historyk powie: źródeł pisanych. Kto nie chce, niech idzie do diabła! Nie będzie czytał. Rozumiem, że jakiś hipoptamista nie uwierzy, że to lektura o jego ulubionym ssaku: hippopotamusie amphibiusie. 
Pomyślałem, że nie pozostaje mi nic innego, jak dokonać zgrabnego wybrania kilkunastu cytatów z całości. Tylko, że bardzo szybko nim doszedłem do 10 VI 2018 r. zrobiło się tego... 44 cytaty! Niech postronni zarzucają, że ograniczam się do przepisywania innych książek. Nie rozumieją, że to moja forma akceptacji myśli i rozumowania. Nie, 44 cytowań nie uskutecznię. Postaram się jeszcze zawęzić, aby nie nudząc zachęcić do całego tomu, który liczy 620 stron!
Skoro to dziennik, to wymusza na mnie zachowanie chronologii.  

  • Przecież to, że się Polska w zbiorowe zdziecinnienie polityczne osuwa, a zarazem w radykalizm nacjonalistyczny, podobnie jak cała Europa czy Ameryka, bierze się z faktu, że coraz gorzej napisanymi powieściami jesteśmy zarzucani i coraz idiotyczniejsze, choć technicznie coraz lepiej robione filmy oglądamy, coraz banalniejszej muzyki słuchamy.
  • Polska jest jak dziecko nieustannie domagające się uwagi i uwielbienia, wrzeszczy, płacze, tupie, tarza się po podłodze, rozrzuca zabawki po całym pokoju, kota ciągnie za ogon, chomika dusi, jedzenie ze stołu zrzuca, frykasy z poświęceniem w jego buzię wpychane wypluwa z wściekłością, byleby ktoś jego niepowtarzalną i wyjątkową obecność zauważył. 
  • Żarliwi prawicowi patrioci emanują swą do Marksa nienawiścią, zapominając, że był oszalałym orędownikiem polskiej niepodległości i betonowym polonofilem, w Polakach znajdując naród heroiczny, o mesjanistycznych, ale i rewolucyjnych powinnościach. 
  • Ustawianie książek na półkach w choćby szkicowo nakreślonym porządku, nie tyle jest zajęciem Syzyfa, ile czynnością metafizyczną poprzez niewidoczny jej kres.  
  • ...jak się ostały opowieści Krawczuka o starożytnych Grekach i Rzymianach nie wiem, nie jestem pewny, czy chcę wiedzieć, ale trzymam je siłą sentymentu.
O! studenci historii różnych uniwersytetów! do Was teraz zwracam się: Koleżanki i Koledzy! Czy Wasi starożytnicy nie dostawali piany na ustach na dźwięk  stwierdzenia: czytałem/łam prof. Aleksandra Krawczuka (rocznik 1922)? Przyznać się do tego, że miało się w ręku "cezara", "Nerona" lub "Poczet cesarzy rzymskich", to był wyrok, gorszy niż na Cycerona! 
  • Brzechwa nauczył mnie czytać, Szancer nauczył mnie oglądać obrazy, bo jego kolorowe plansze nie były jedynie ilustracjami, ale malarstwem w swej najgłębszej, immanentnej malarskości. 
  • Sięgnę i będę się pławił w Prusie, ponieważ moje czytanie Prusa nigdy nie jest czytaniem, ale zawsze jest pławieniem się w Prusie. 
  • Myślenie magiczne jest nieusuwalne z naszego umysłu.
  • Film, który wszedł na ekrany rok temu, jest archiwalnym materiałem, powieść wydana rok temu gnić powinna w zakurzonym antykwariacie, serial mający premierę trzy sezony temu jest starszy niż komedie z Busterem Keatonem.
  • ...książka zyje aż trzy miesiące, dopiero po upływie kwartału staje się ramotą, starociem, towarem niewartym zainteresowania. 
  • co wy byście filmowcy, reżyserzy, scenarzyści, aktorzy zrobili bez literatury, bez pisarzy?
Oto mamy ślady wspólnych relacji. Świat książek. Fenomen grafiki J. M. Szancera, wpływ J. Brzechwy! Jakbym czytał o sobie. A do tego fascynacja B. Prusem. Aż chcę zakrzyknąć: to o mnie! Oto prawdziwa wzajemna relacja. Ja już po prostu wiem, że gdybym spotkał Krzysztofa Vargę, to mielibyśmy wiele do pogadania. Tylko Buster Keaton młodszemu pokoleniu z niczym się nie kojarzy. Nie znają tej finezji, kunsztu, humoru, skali geniuszu. Smutne. Kogo za to winić? Chwilami mam wrażenie, że swoim myśleniem Autor wpycha nas w stan permanentnej depresji: "...wszystko przepadnie. Wszystkie nasze filmy, książki, płyty, wszystko zostanie przykryte przez gęste błoto niepamięci. Przepadnie Vega, ale my wraz z Vegą przepadniemy, jeszcze nigdy nie byłem tak bardzo o tym przekonany"
  • Nie narzekajmy na Polaka [tj. prymasa Wojciecha Polaka - przyp. KN], bo mogliśmy mieć o wiele gorszego.
  • Prawda o kulturze jest z grubsza taka, że liczy się ten, kto śpiewał tekst piosenki, a nie ten, kto go napisał.
  • Zazwyczaj bełkot promocyjny o wyjątkowości, nowości, kopernikańskiej odkrywczości wzmocniony jest deklaracją: "Nowy bestseller, już wkrótce w księgarniach!". 
  • U Wojewódzkiego nie można być ani sobą, ani kimś innym też nie można, można być tylko obnażoną ofiarą. 
  • Nie nadążam za czasem - budzę się w poniedziałek rano, po południu jest już środa, a wieczorem piątek. 
  • Coraz rzadziej książki stanowią wspólną platformę porozumienia z innymi ludźmi, jedni czytają tylko kryminały, inni tylko reportażowe, jeszcze inni najnowsze przeboje anglosaskie.
A ja bym dopisał do ostatniego cytowania, że coraz rzadziejskość wynika stąd, że po prostu niczego się nie czyta! Kiedy wchodzę do szkolnej biblioteki, to pytam: czytelnik czy poszukiwacz lektury? Potem dziwić się, że TVN-owskim teleturnieju, gdzie można wygrać milion złotych ów ma problem kim byli Kurt Wallander czy Jules Maigret? Absolwent wyższej uczelni nie potrafił poprawnie przeczytać nazwiska tego ostatniego! Proszę zobaczyć: znowu gadam z książką! polemizuję! odzywam się do niej! Spróbujcie zapytać licealistę z klasy humanistycznej o  A. Dumas, V. Hugo czy W. Scotta. Dobrze, że jeśli pamiętają J.K. Rowling czy J. R. R. Tolkiena.
  • Rzucać się na seriale jest łatwiej niż na nowości książkowe, do których zresztą czuję coraz większą odrazę. 
  • Czytanie jest dziś prawdziwą wolnością od własnej interpretacji, od upartego szukania sensów, od znajdowania ukrytych przekazów, jest zdolnością od samego siebie. 
  • Słowa o tym, że fabuła jest wątła, nie ona tu najważniejsza, ale dygresje - to wdeptanie książki w ziemię. 
  • Kto nie siedział nigdy sam przy stoliku, czekając na łaskawcę, który przyjdzie z książką do podpisu, nie wie, co znaczy upokorzenie. 
  • Grozi nam klerofaszyzm, nie hitleryzm, nie stalinizm, ale raczej nadwiślańska wersja reżimu Salazara - ścisły związek prawicowych cyników z kościelnymi cynikami, a wszyscy oni wyzbyci jakichkolwiek fundamentów chrześcijańskich.
  • Od pewnego czasu apokaliptyczny wysyp książek o himalaistach, najlepiej tych, którzy zginęli w górach.
"Z książek «non fiction» mam ochotę wyłącznie na mity greckie Gravesa, a z książek historycznych tylko na Iliadę i Odyseję. Skąd zresztą ten zbiorowy obłęd na punkcie książek o historii? Chaby ze strachu przed przyszłością" - już lubię tę myśl! O będę do niej wracał. To istna kopalnia mott, przemyśleń, zastanowień. Proszę zwrócić uwagę, że ja cały czas tkwię w pierwszych dwóch miesiącach "Dziennika hipopotama". Jaką objętość przybrałoby to "Przeczytanie", gdybym pognał do 620 strony?  Kogoś może zdziwić, że tak nic a nic o polityce? Ależ nie, ależ skąd - jest! A choćby zestawianie III RP z Węgrami! Jest! Pojawia się też premier Mateusz Morawiecki: "A dlaczego premier, odwiedzając targi, kupił tylko jedną książkę? Czy nie powinien premier kupić dziesięciu albo stu książek, by pokazać, że zależy mu na książkach, czytelnictwie i jest przeciw zapaści intelektualnej, w jakiej pogrąża się ten kraj?"
Tym przesłaniem zamykam ten odcinek cyklu. Ciekawość rozpalona? Żarzy się? Mam nadzieję. "Dziennik hipopotama" trafia zaraz do mego plecaka (szczęścia), aby kolejnej klasie to i owo przeczytać. Książka Krzysztofa Vargi będzie tą, która spokojnie nie poleży na półce. Zaraz czytam dalej, tym bardziej, że pojawia się kwestia: Wschód czy Zachód w polskim rozumowaniu i rozumieniu, i działaniu, i byciu! Tym bardziej aktualne wobec tego, co dzieje się w Mińsku czy Grodnie. Niestety nie mam wieści, po której stornie konfliktu są moi krewni z Mołodeczna i Mińska.
 ______________________________
zapisy 2018: z kwietnia 28, 29; z maja 1, 2, 3, 6, 7, 8, 9, 11, 13, 19, 23, 24

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.