środa, lipca 15, 2020

Tryptyk grunwaldzki - 02 - brat Zbigniew

Bitwa pod Grunwaldem wrosła w pamięć pokoleń. Ponoć przeciętny Polak wie, co wydarzyło się 15 lipca AD 1410. Muszę uzupełnić tę (nie-)wiedzę: nie zawsze. Budzi się we mnie belfer? Rzadko kiedy na lekcji pytam o pełną datę. Przy Grunwaldzie prawie zawsze. I? I budzą się koszmary. Przeładownie programu nie pozwala na drobiazgowe omówienie przebiegu bitwy. Dobrze, jeśli uczeń słyszy o dwóch mieczach (heroldowie mieli na tunikach Gryfa i cesarskiego Orła -uwaga na obrazy W. Kossaka i M. Byliny), jakie niecierpliwy mistrz Ulrich von Jungingen przysłał i upadku Wielkiej Chorągwi Ziemi Krakowskiej. Często pewnie przychodzi im oglądać fragment ekranizacji "Krzyżaków" wg. A. Forda. Ale, jak wiemy to kilka scenek godnych zapamiętania, a tak to mamy jakąś kopaninę pośród porzuconego rynsztunku, kolejne przewroty w przód (nie piszcie: fikołki) rozpędzonych wierzchowców. Co się działo na wzgórzu, na którym stał poczet królewski już niewiele (są gońcy, z których jeden błaga, aby władca nadciągnął z odsieczą i ratował wojsko w potrzebie). I kropka! A przecież stało się tam coś, co mogło odmienić losy bitwy, kampanii, historii Polski i Litwy. Przesadzam?

J. Matejko "Zbigniew z Oleśnicy" - rysunek, fragment.


"...wtem podbiega rycerz z obozu Prusaków, Niemiec, nazwiskiem Dypold Kikerzicz v. Dieber, z Łużyc [...] i rozpędzony na koniu bułanym dociera aż do miejsca, kędy król stał, a wywijając włócznią, godzi prosto na króla wobec całego wojska nieprzyjacielskiego, które składało  szesnaście rzeczonych chorągwi, a którego oczy powszechnie na ten widok były zwrócone" - skrupulatnie opisywał Jan Długosz*. Oto jedna z dramatycznych scen 15 VII 1410 r. Nagle podjazd krzyżacki nie wiedzieć jak znalazł się w miejscu, z którego JKM Władysław Jagiełło zawiadywał bitwą. Niestety w tym momencie do opisu wdziera się nuta... groźna! 
Oto kronikarz tak zacny i tak ważny dla poznania dziejów sławetnego Królestwa Polskiego zdradził Klio na rzecz lojalności wobec... swego protektora! Zastanawiamy się  komu Jan Długosz dedykował dzieło swego życie? "Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae" zostały opatrzone dedykacją. Komu? Biskupowi krakowskiemu Zbigniewowi z Oleśnicy (1389-1455). On ci to w czasie bitwy grunwaldzkiej był sekretarzem króla! On ci to był na owym wzgórzu! On ci to starł się z rycerzem Dypoldem von Köckritz! Czytajmy zatem dalej Długosza: "Władysław król, podniósłszy także włócznię, czekał jego spotkania, Zbigniew z Oleśnicy, pisarz królewski, prawie bezbronny, bo w ręku miał jeno drzewce pół złamane, uprzedził cios królewski, a ugodziwszy w o bok onego Niemca, zwalił go z konia na ziemię". Chwała za to Zbigniewowi! Chwała! Ale...
I tu zaczyna się owa kronikarska nielojalność, dziwna Jana Długosza niechęć do Jagiełły! Oto jak odmalował króla w tej dziejowej chwili: "Padł struchlały, a drżącego z bojaźni król Władysław uderzywszy włócznią w czoło, które z opadnięciem przyłbicy odsłoniło się rycerzowi, zostawił go wreszcie nie tkniętym. Ale rycerze, trzymający straż przy królu, ubili go na miejscu, a piesze żołdaki odarły z zabitego odzież i zbroję".  Bojaźliwy Olgierdowicz? Jest-że bardziej nie honorowy postępek, jak zaatakować powalonego i praktycznie bezbronnego wroga? Toż to dyshonor! I kto się nim okrył? Król Władysław Jagiełło! Cóż za łgarstwo! Tak, oskarżam o nie kronikarza! Oto dowód!
Zachował się cenny dokument z 1423 roku. Wydany nie przez byle kogo, a samego papieża! Był nim wtenczas Marcin V (1417-1431). Chodzi o dyspensę, jaką wystawiono w Rzymie przed wyświęceniem przyszłego hierarchy Kościoła. Treść jej jest zaskakująca i stawia w dziwnym świetle zdawało się rzetelny opis J. Długosza: "Ukochany syn nasz, magister Zbigniew, syn Jana z Oleśnicy, który w bitwie z Krzyżakami jakiegoś rycerza nastającego na życie królewskie dzidą ugodził, z konia zrzucił, a leżącego na ziemi nowym uderzeniem poraził bez żadnego wszelako stanowczego uszkodzenia ani krwi przelewu (lubo tenże rycerz następnie od innych towarzyszów królewskich ubitym został), zaniósł do nas prośbę, abyśmy go dla zamknięcia ust zawistnym od tej kanonicznej skazy uwolnić i zaradzić mu jego stanie raczyli. Przeto rozwiązujemy go, o ile potrzeba, od tego przewinienia i dyspensujemy od nieregularności jeżeli nawet w jakową z tego powodu popadł...". A to miła siupryza! Ukochany syn poraził!... Ukochanego syna zawistne usta pomawiały!... Z ukochanego syna zdjęto kanoniczą skazę!... Jest-że dowód, że Jan Długosz przedobrzył w swym opisywaniu dramaturgi na wzgórzu, na którym król stawał? Oto dowód!

J. Matejko "Bitwa pod Grunwaldem" - fragment
Zapewne znowu usłyszę, że mój blog, to samo przepisywanie. Niech tam. Ilu jednak śledząc przebieg bitwy pod Grunwaldem sięga do wykorzystanego tu papieskiego dokumentu? Żałować należy, że nie możemy wykorzystać tu innego źródła, jakim był list do Ojca Świętego skierowały przez brata Zbigniewa syna Jana. Skąd u Sienkiewicza trafiamy na taki zdanie: "W tej chwili sam król uderzył go ostrzem w odkryte czoło i własną ręką zabić go raczył"**. Smutna konfabulacja. Tym przykrzejsza, że nawet Długosz nie przypisał królowi dobicia rannego Krzyżaka.
Nikt nie ma prawa odzierać z grunwaldzkiej victoryi króla Władysława Jagiełły! Nikt nie kwestionuje zasług ani Jana Długosza, ani z Zbigniewa z Oleśnicy. Jedna jest tylko prośba: trzymajmy się faktów! A te akurat przemawiają za Królem! I w obronie dobrego imienia Króla! 610-ta rocznica bitwy jest chyba wystarczająco dobrą porą, aby do podobnych rozważań wracać. Przy okazji sobie przypomnieć, że powieść historyczna i film mogą nam namieszać w głowach. I zostawić papkę, która może mieć niewiele wspólnego z historią.

_________________________________________
*cytaty źródeł za Grunwald 550 lat chwały, opracowali J. St. Kopczewski i M. Siuchniński, Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych, Warszawa 1961, s. 92-93, 280
** https://literat.ug.edu.pl/krzyzaki/0083.htm (data dostępu 10 VI 2020)

Brak komentarzy: