niedziela, lipca 12, 2020

Smakowanie Bydgoszcz (86) ku przestrodze...

"Są tacy, którzy wygrzebują ile Polaka w Polaku. Najchętniej chcieliby, aby upubliczniać drzewa genealogiczne czy aby tam nie kryje się jakiś... wróg. Są tacy, którzy za bycie innym, niż stanowi jakiś wymyślony przez nich kanon posłaliby rodaka na stos. No to proponuję krótki spacer wokół jednej, zasłużonej bydgoskiej budowli. Jakie wnioski nasuwają się po spotkaniu pięciu panów? W jakie getto upchnęliby Ich zawistni, mali rodacy, którzy niczego nie rozumieją z własnej historii? Z jakim piętnem odesłaliby w kąt? Strach pomyśleć. Bójmy się piewców dogmatycznych prawd. Siłą Rzeczypospolitej była jest wielokulturowość, wielonarodowość, wieloreligijność" - taki wpis zamieściłem 23 czerwca tego roku na moim Facebooku.


Tą zasłużoną budowlą jest Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy. Kto dziś pamięta, że stoi na dawnym Bismarckplatz?  Nie dość na tym pozbawiła ciągłości, jaką kiedyś była Bismarckstraße, a dziś Słowackiego i Kopernika. Czemu tak drobiazgowo cofam się w czasie? Po raz kolejny chcę przypomnieć, że historia Polski, historia Bydgoszczy, to wspólna historia wielu nacji. Tak, wracam wciąż, odwołuję się do tradycji Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Ona tkwi w naszych genach. Kto tego nie rozumie jest albo ignorantem, albo faszystą!

Znowu słyszymy, że ktoś nie ma prawa nazywać się człowiekiem?! Jest... ideologią?! I nie mówi to pan Bronek do pana Mietka w knajpinie "Ul", która kiedyś straszyła wyziewamy piwska na rogu Gdańskiej i Krasińskiego. Wielu bydgoszczan zapewne pamięta. Wielu bydgoszczan zapewne nie pamięta.
Dlaczego zaproponowałem spacer wokół Filharmonii? Bo oto tu na straży tej świątyni kultury (jakżeż niefortunnie ochrzczonej mianem: pomorskiej) stoi czterech mężów! Czterech tytanów! I jeśli kto chce ciskać kamieniem grozy, nienawiści, szowinizmu, rasizmu, faszystowskiej retoryki, to nie ma godniejszego na taki akces miejsca nad Brdą! Czterech mężów! Bez których kultura polska byłaby na obrzeżach Europy, nieznaczącą plamką na mapie świata! A tak nie jest!

Jesteśmy dumni z Fryderyka Chopina (1810-1849)? A jakże! Duma nas wprost rozpiera. Koszuli nie da się dopchnąć, tak łechta nasze narodowe ego. Ignacy Jan Paderewski (1860-1941), to przecież jeden z ojców niepodległości Rzeczypospolitej i patron Filharmonii Pomorskiej (ale i lotniska w Bydgoszczy)! Zapomnieć? Nie sposób! Henryk Wieniawski (1835-1880) wirtuoz skrzypiec. Nie wiem czy można go nazwać polskim Paganinim, ale (kto dziś pamięta Karola Lipińskiego?) przecież, to kolejne muzyczne wcielenie ducha polskiego! A na koniec Karol Szymanowski (1882-1937). Rzekłbym logiczna kontynuacja, wielki następca, godny i znaczący.

Czemu Ci akurat stać by się mieli ofiarami pogardy?! Bo dokładnie wpisują się w retorykę prostackiego myślenia, które wtłacza do głowy takie endeckie slogany, jak: Polska dla Polaków! każdy Polak to katolik! Należy dopisać do tego jeszcze jedną mądrość: każdy Polak, to hetero! Do jakiego dna dotarła Rzeczpospolita, że jej urzędnicy, politycy, ba! prezydent chcieliby zaglądać ludziom do łóżek, rozporków, drzew genealogicznych? Jak można orientację seksualną sprowadzić, do wymiaru ideologii?!

Gdzie leży wina czterech mistrzów? Chopin - 50% Francuza! Paderewski - z Podola! Wieniawski - z rodziny o rodowodzie żydowskim! Szymanowski - gej! Starczy? Dla kogoś, kto ma ociosany nienawistną propagandą mózg (a właściwie jego jakieś nieokreślone ochłapy), to doskonały cel ataku. Tylko patrzeć, jak ktoś z szeregów ONR-owskich chwyci się tej myśli. Mam nadzieję tylko, że nie weźmie tego pisania za swoisty instruktarz działania i zaraz nie wymaluje czegoś na tych pomnikach.

Smutne do jakiego zdziczenia doszła elyta polityczna. Namiętność rozpala im lica. Najchętniej stali by się Torquemadą XXI w. Z obłędem wykrzywionych ust wyrzygują brednie na temat LGBT, nauczania seksualnego w szkołach itp. Głos zabierają autorytety świeckie i duchowne. I z każdym wypowiedzianym słowem rośnie przerażenie w uszach inaczej myślących. Trzeba cały czas przypominać, co napisał luterański pastor Martin Niemöller (1892-1984):

Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem,
nie byłem komunistą.
Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem,
nie byłem socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem,
nie byłem związkowcem.
Kiedy przyszli po Żydów, milczałem,
nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować

W moim myśleniu wraca pytanie: czy Polsce grozi faszyzm? I dochodzę do wniosku, że on już pełznie, on już jest, on ujawnia swe podstępne oblicze. Dziś m. in. osoby homoseksualnym odmawia się bycia... ludźmi. Jutro przyjdzie kolej na piegowatych, rudowłosych, okularników? To nie jest złośliwa imaginacja. Takie pytania stawia przed nami tłum, który dobrą zmianę zdeprawował nacjonalistyczno-klerykalno-szowinistycznym myśleniem. Nie powinno być przyzwolenia na taką retorykę. Jakoś nikogo nie oburzało, że pobito kogoś tylko dlatego, że w miejscu publicznym mówił po niemiecku. Starczy zerknąć na komentarze pod wieloma portalami, gdzie porusza się podobną tematykę. To nie język, to ściek. Ale przykład płynie z góry. Skoro poseł bez przydziału politycznego lży innych posłów nazywając ich "chamską hołotą" - i nie ponosi żadnych konsekwencji, to co się dziwić maluczkim. Zastanawiam się czy gdybym ja tak powiedział mojemu pryncypałowi, to do obrony starczyłby mi słownik języka polskiego?...

Brak komentarzy: