środa, czerwca 10, 2020
Pandemiczne opowieści - odsłona IV - Außenflügel
- Kto cię tak skrzywdził?
- Nie... nie rozumiem, panie.
- Nazywasz się Außenflügel?
- Od dawna. Tatuś był Außenflügel. Dziadziuś był Außenflügel. Tatko dziadziusia również był Außenflügel. I tegoż rodzic był Außenflügel. I...
- Rozumiem. Całe drzewo Außenflügelów!
- Doskonale pan to ujął: drzewo Außenflügelów!
- A to skąd Bóg prowadzi?
- Z Kilchberger, serdeczny panie.
- A to gdzież znowu?
- W Szwajcarii.
- To jesteś Szwajcarem?
- No mówisz, że to Kilchberger jest w Szwajcarii.
- Mamusię bóle wzięły i nim dotarli do domu, to... Powiła mnie w Kilchberger. Do Altötting było jeszcze, ho ho ho.
- Nie lepiej było jej siedzieć w domu i poczekać na szczęśliwe rozwiązanie?
- Może i tak, ale to był czas wojenny.
- A imię jakieś masz?
- Posiadam. Zacne. Chrześcijańskie, panie. Bartholomäus.
- Bartholomäus?
- Tak panie.
- A więc jesteś...
- Bartholomäus Außenflügel, panie.
- I co tam wozisz w tym kuferku?
- Eliksir mądrości, panie.
- Co znowu?!
- Mądrości.
- Rozumiem. Głuchy nie jestem. Dziwne to jednak?
- Warum, panie?
- No bo... no bo... To dziwne. Rzekłbym nienormalne!
- Skoro sprzedają eliksir piękności lub...
- Oto właśnie chodzi. Handlarze zachodzą tu przecudaczni, co i u ojca świętego byli, eliksiry życia sprzedają, na zapiekły stolec i porost włosów. Ale na mądrość? Tego jeszcze nie było. Nie gałganisz ty aby?!
- Jakbym śmiał tak dostojnego pana gałganić!
- Bo wiesz, ja tu o, na dole mam taką piwniczkę. Sczezło tam kilku takich, co mnogością swoich leków nie tylko, że nie pomogli, ale sakwę moją opróżnili. Hubert już wie, jak z nich to podłe życie wydrzeć.
- Hubert?
- Najcenniejszy kowal wśród rzeźników i najlepszy rzeźnik wśród kowali.
- Cenny być musi.
- Nawet cesarz takiego nie ma. Dwa w jednym.
- Oszczędniej. Bardzo dobry. Fachowiec! Kołem łamie, jak ja palcami zapałkę.
- Musi boleć.
- Nie wiem. Gruchnie tu i tu, jęknie chudziaczek i po sprawie. Reszta już to Ruprechta robota.
- A ten Ruprecht to kto?
- Grabarz!
- Kolegialne działanie.
- Skąd znasz łajzo przebrzydła takie słowa?
- Słowa?
- Kole...
- ...gialne? Do szkół mnie rodzice posłali. Księdzem miałem być.
- To czemu nie zostałeś?
- Pomarli tatuś i mamusia. I nie miał kto mnie opłacać.
- To chwyciłeś się tego podejrzanego procederu?
- Dlaczego podejrzanego?! Mam glejty. Od dwóch elektorów, trzech biskupów i króla Czech.
- I papieża? Tego rzymskiego klechy też?
- Wybacz czcigodny panie, ale brak mi zuchwałości, aby stanąć przed takim obliczem, a zresztą kto by mnie tam na te wywoskowane parkiety i marmury wpuścił. Niegodnym. Niegodnym.
- Sypnąłby zawartością mieszka i godność też by się znalazła. Przebrzydli papiści!
- Nie mnie wyrokować.
- Kaznodzieisz mi tu.
- Broń Panie. Usta mam niegodne. Plugawe grzechem i...
- Tu ciebie mam! Zatem oddam do Huberta. On naprostuje ci duszę i oczyści z plugastw niegodność ust twoich.
- Nigdym złego słowa przeciwko bliźniemu nie skierował, o łaskawości.
- Eliksir mądrości? Phi! Też żeś wymyślił. Głupsze od twego nazwiska! Jak to było?
- Außenflügel, miłościwy panie.
- Außenflügel! Wybornie! To ile za tę mądrość?
- To zależy panie.
- Od czego?
- Jakiej chcesz panie mądrości i na jak długo.
- To, co to znaczy?
- Mam mądrość na dwie noce, ta najtańsza. Zaskakuje cię panie adwersarz, chcesz mu się odciąć, wysypać na niego choćby grad łacińskich sentencji i wierz mi Cycero byłby zakłopotany twą nagłą elokwencją.
- Ile to kosztuje?
- ...
- Ile?
- ...
- Oszalałeś?
- ...
- Tyle dałem za parę koni!
- Mądrość jest bezcenna. Musi kosztować, o panie.
- A taka na rok?
- ...
- Zdurniałeś? Piołunówki żeś się nażłopał u jakiego parszywego Żydowiny?!
- Nic na to nie poradzę.
- No, a taka dożywotnia dawka. To pewnie ta wielka butla z korkiem?
- Już zaklepana.
- Że co?
- Specjalne zamówienie.
- Dla kogo?
-Tajemnica handlowa.
- Ja ci zaraz dam tajemnicę handlową, to ci Hubert zaraz ten plugawy jęzor obcęgami wydrze! Mów!...
- Ale!
- Mów!...
- ...
- No... no... no... Wiele daje?
- ....
- Za to można pułk wystawić! Z 200 chłopa?
- 250!
- Nie stać mnie. A pół butelki? 125 chłopa?
- Nie wolno dzielić miarki.
- A to czemu.
- Zaburzy się proporcja i efekt może być uboczny.
- Jaki?
- Biegunka, padaczka, paraliż, skręt kiszek, wypadanie zębów, zapadanie się oczu, zidiocenie, a nawet zgon.
- Fuj!
Nie wiadomo, w jakim kierunku zmierzałby ten dialog, gdyby nagle drzwi do salonu nie otworzyły się z hukiem. Stał w nich mąż słusznej postury, a szaty zdradzały, że to ktoś znaczny.
- Ki diabeł?
- To on!
- Co za on?!
- No on!
- Kto pyta?
- Graf Fulko von Moritzburg und Immenhausen IV!
- Graf... A co to za wizyta? Ja pana nie znam, czego pan ode mnie chcesz i drzesz się?! Długów karcianych nie posiadam!
- Ale pan posiadasz coś, co mnie niezbędne.
- Ja? Pan raczysz dworować ze mnie. Pierwszy raz grafa widzę na oczy.
- Ale ja o tym nędzniku mówię! O nim!
- Außenflügel znasz tego... grafa...?
- Co ma nie znać?! Łotr!
- Graf był mi cennym klientem.
- Aaaaa...
- Nie żadne tam "aaaaa"! Żądam głowy tego drania!
- Mojej?
- Jego?
- Za co?
- Za co?
- Sprzedał mi miksturę na wiedzę!
- Wiedziałem, że za tym kryć się musi grubsze szalbierstwo! Drogo?
- ...
- Fakt, drogo.
- Ale, że graf chce reklamować specyfik?
- Reklamować? Ja cię każę obwiesić na najbliższym drzewie! Będziesz tam dyndał, aż ostatni kruk nasyci się twoimi wnętrznościami!
- Co ja zrobiłem?! Jestem niewinny.
- O! jest niewinny.
- Niewinny? Tyle pieniędzy i sama nieszczęścia.
- Jakie?
- Jakie?
- Konstancja, moja małżonka, opiła się tego płynu i...
- Na Boga!
- A widzisz gagatku! Opiła się i zupełnie jej rozum pomieszało! Mówi do mnie po aramejsku, starogrecku, gocku i starocerkiewnosłowiańsku!
- To źle?
- Źle?! Wolne żarty! To tragiczne! Dogadać się z babą nie można. Trajkocze w tych wszystkich językach, jak opętana.
-
A czemu jaśnie graf opił grafinię eliksirem? Mówiłem, że to dla jaśnie
pana. Kobieta oleum w głowie nie ma. Z żebra Adama jest. Doszło do
przegrzania mózgu.
- Zaraz ja cię przygrzeję na ruszcie łachmyto!
I
rzucił się z pięściami na Außenflügel. Chcąc maluczkim oszczędzić
brutalnego finału tej historii dodam tylko, że dopiero przy trzecim
puszczaniu krwi wróciło doń życie. Morał z tej opowieści: chroń mikstury
przed łakomstwem domowników, niewiast w szczególności. Na szczęście Bartholomäus Außenflügel I zachował cenne napary. I
ukradkiem z nich skorzystałem. Efektów ubocznych, tych widowiskowych,
nie osiągnąłem. Za to mądrość moja stała się znana po całej Rzeszy.
Czego dowód daję, że przytoczyłem rozmowę z każdym słownym detalem.
F I N
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.