piątek, czerwca 19, 2020
Myśli wygrzebane (111) Marek Hłasko
Oto do czego zdolna jest jedna książka. "Piękni dwudziestoletni". Mark Hłasko. Jak widać trudno się rozstać. To raptem niespełna dwieście czterdzieści stron. Trudno tę książkę tak po prostu odłożyć na półkę i mieć ją z głowy. Nie da się. W każdym bądź razie ja tak mam.
Wyciskam z niej, jak z cytryny: kropelka po kropelce. Aż zostanie sama, wysuszona skórka? Wydaje mi się, że tak właśnie jest. Dzień jeszcze dla mnie na dobre sie nie zaczął, a ja miast o śniadaniu piszę, aby nie uciekła myśl z Hłaski.
Takie moje zapóźnione podzwonne? Nie wiem skąd się we mnie biorą takie określenia. Same płyną, a ja je musze zapisać, aby o nich nie zapomnieć.
Mamy zatem kolejny tryptyk literacki? Bo najpierw było o "Pięknych...", jako o książce. Potem spojrzenie na relacje Hłasko-Broniewski. Teraz ciąg dalszy wygrzebywania samych myśli. Zaiste niezwykła lektura. I nie było moim zamiarem pisać tego. Naprawdę. Chęcią było to, co o Broniewskim. Nagle: stop! Zamknąłem stronę po dwóch akapitach i jestem tu. Niezwykłe?
Wyjdzie na to, że eksploatacja tekstu Marka Hłaski staje się tym, czym "Nędznicy" V. Hugo? Wracaniem. Wiem, "Nędznicy" to jakiejś 1600 stron, fabuła, ból i gniew. Ale i tu mamy niespokojnego ducha epoki. Trudno bym zestawiał Marka Hłaskę z Jeanem Valjeanem, ale...
Niezbyt lubiłem wstępy mądrych głów przed spektaklami Teatru Telewizji czy pewnymi filmami. Teraz sam piszę i piszę, ględzę i ględzę. Ja, nie z pokolenia Hłaski. Ja, młodszy o całe pokolenie. On rocznik 1934. Ja rocznik 1963. Zanurzam się w tekst. Odpływam. Dzielę się wydzielonym. Subiektywnie. Jak zawsze.
- Nie jestem publicystą, czego nawet nie potrzebuję wyjaśniać.
- Nie łatwo jest pisać o stosunku Polaków do Amerykanów i do wszystkiego, co amerykańskie; ględzenie o Pułaskim i Kościuszce nie zda się tutaj na wiele [...].
- Nauczanie literatury w szkole powinno być karane kryminałem.
- ...szczytem elegancji był amerykański płaszcz wojskowy z podpinką; płaszcz taki kosztował w owych latach na ciuchciach trzy i pół tysiąca złotych.
- Ludzi noszących plerezy i kolorowe krawaty nazywano bikiniarzami; miało to stanowić nazwę pogardliwą; jednak młodzi ludzie nie obrażali się.
- Putrament czuł się niczym wobec Miłosza; uwielbiał go, ale Miłosz nie poświęcał mu zbyt wiele uwagi.
- W ogóle trzeba nie zapominać ani na chwilę, że nigdzie nie żyje się tak dobrze jak na koszt klasy robotniczej; nie zawsze jest to możliwe.
- Udawanie obłędu nie jest rzeczą prostą, ale można się tego nauczyć, jeśli tylko ma się dość odwagi i charakteru.
- Sutenerstwo jest zawodem niesłychanie trudnym i wymagającym wzorowo opanowanego aktorstwa, silnych nerwów i szybkich decyzji.
- Niewiele wiem o moralności; jest to zdaje się pojęcie dość elastyczne; ale to wiem,że nie można żądać, aby ludzie w takie rzeczy wierzyli.
Czytanie "Pięknych dwudziestoletnich", to prawdziwa uczta. Kroczenie z Markiem Hłasko poprzez jego burzliwe drogi i bezdroża, wertepy i wądoły. Kto tego jeszcze nie zaznał, niech się lepiej nie przyznaje tylko gna przed siebie, kupuje lub pożycza i czyta. Mam tylko nadzieję, że nikt nie będzie musiał korzystać ze wskazówek, jak przeżyć w... niemieckich więzieniach. Zresztą mogą być ździebko przeterminowane.
- Każda książka rosyjska, choćby najsłabsza, zawsze będzie miała tysiąckroć większe powodzenie od dobrej polskiej.
- ...Genialny Ziutek [tj. J. Stalin - przyp. KN] rozumiał, że cierpienie uszlachetnia, ale tylko w powieściach, takich jak Ania z Zielonego Wzgórza.
- Bogart był tym człowiekiem w filmie, który wszystko przewrócił do góry nogami.
- O tym, aby człowiekowi ktoś pomógł, kiedy jesteś w nieszczęściu, nie może być nawet mowy.
- I trzeba zawsze mieć kraj, gdzie czekają na ciebie - to wtedy, kiedy będziesz krótki z forsą.
- Niełatwo jest dziś pisać i mówić o Październiku; okazuje się, nagle, że nikt nie wierzył.
- Nie wolno nam rozdzierać szat, ale możemy śmiać się z naszej własnej niemocy.
- Doświadczenie jest nieprzekazywalne [...].
- Nasze życie pozostaje we władzy głupców, którzy mogą nas zabić; ale którzy jednocześnie nie są pewni swej własnej przyszłości.
- Nie stworzymy jednak nigdy literatury tragicznej, gdyż nikt i nigdy nie uwierzy nam w to, co przeżyliśmy.
Przepisane? Odrobione. Duszy poryw uspokojony. Będzie jeszcze powrót do "Pięknych dwudziestoletnich"? A mnie skąd to wiedzieć? Jak to powiedział jeden z twórców "Domu z papieru / La casa de papel", tu cytuję z głowy: "Gdybyśmy wiedzieli, jakie jest zakończenie serialu, to nigdy nie uśmiercilibyśmy Berlina". To ja w takim razie nikogo nie uśmiercam. Ja po prostu nie domykam drzwi.
Nie domykajmy drzwi, zostawmy uchylone usta
Może nadejdą sny, zapełni się godzina pusta
Nie domykajmy drzwi, może niebieski motyl wleci
Czekajmy na ten świt, może nadzieja nas oświeci*
Może nadejdą sny, zapełni się godzina pusta
Nie domykajmy drzwi, może niebieski motyl wleci
Czekajmy na ten świt, może nadzieja nas oświeci*
A to już nie Marek Hłasko, a Ewa Lipska i "Skaldowie". Bo dobra literatura tak w sobie ma, że wraca do nas. Czas przemija, a my w niej tkwimy. Nie dla popularności. Nie dla blichtru czy zaimponowaniu komuś. Moda na Marka Hłaskę chyba przeszła bezpowrotnie. Może się mylę. Śmiem twierdzić, że ze mną jest, jak z Hanną Krall, która napisała: "Żyję życiem człowieka, o którym właśnie piszę. kiedy kończę, a jeszcze bardziej, kiedy widzę mój tekst w gazecie czy książce, uwalniam się od moich bohaterów..."**. Czy nie jest tak z czytaniem? Czy nie jest tak teraz z Markiem Hłasko? Żyję tym, co ON napisał. Uspokojenie, wyciszenie następuje, kiedy tekst jest gotowy, czeka na publikację i wreszcie zjawia się na blogu.
___________________________
* https://www.tekstowo.pl/piosenka,skaldowie,nie_domykajmy_drzwi.html (data dostępu 14 V 2020)
** Antczak J., Reporterka. Rozmowy z Hanna Krall, Agora, Warszawa 2015, s.175
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.