poniedziałek, kwietnia 20, 2020

Przeczytania... (344) Radosław Sikora "Nie tylko husaria" (Horyzont Znak)

"Historię tworzą zarówno wydarzenia doniosłej wagi, jak i te zupełnie błahe. Dawne diariusze i pamiętniki są tak ciekawy źródłem informacji, gdyż nie zapominają o rzeczach banalnych, które czasem bawią, czasem wprawiają w osłupienie, choć dla biegu wydarzeń nie mają większego znaczenia, a w książkach naukowych zbyt często się je pomija, traktując jako zbyteczny balast" - nie szukałem takiego cytatu. Sam się znalazł. dla mnie tym cenne, że lubię staropolskie diariusze. Nawet uczyniłem z nich przedmiot ćwiczeń, aliści nauczyciele nie są zainteresowania ich zgłębianiem. Proponowane przeze mnie warsztaty cieszą się nieustannie nikłym (prawie żadnym) zainteresowaniem.
Ale, ale - to ma być o mojej fascynacji szlacheckimi wynurzeniami z czasów świetności Rzeczypospolitej? Wiadomo, że nie. Czeka wszak na nas kolejna już książka pana doktora Radosława Sikory znamienitego znawcy wojennego oblicza Rzeczypospolitej Obojga Narodów, skąd zapożyczyłem oczywiście myśl przednią. Oto w 2020 r. Wydawnictwo Horyzont Znak zaprasza nas do czytania kolejnej pozycji pt. "Nie tylko husaria". Trudno, mit, zwycięstwa, apoteoza skrzydlatej ciężkiej jazdy jest tak mocarna, że bledną w jej potężnym cieniu dokonania różnych innych formacji. Przeszło trzysta stron wiedzy dla nas i miłośników oręża. A wszystko dopełnione o przebogatą ikonografię. A wszystko wzbogacone właśnie o mnogości odnalezione w źródłach. Jednymi słowy: tak powinna powstawać każda książka historyczna! Po pierwsze napisana przez Autora, który zna się na rzeczy i jest tej rzeczy administratorem. Po drugie nie dość, że wciągająco napisana, to przebogato ilustrowana. Cudowny dodatek dla każdego nauczyciela, który będzie swym dziatkom utrwalał czasy świetności oręża wojennej potrzeby.
Jedno, co ze smutkiem muszę dopisać, to, że nie postawię tego volumenu koło "Husarii ducha polskiego oręża". Tak, była bohaterem odcinka 289 tego cyklu (dn. 2 II 2019), atoli zagarnął ją (+ 60 kilo innych tytułów) mój Syn i wywiózł na pewną europejską wyspę. Tę pewnie tez wkrótce dołączy do swej kolekcji. Zatem cieszę się póki moja. Trawestując Klasyka: spieszmy się nasycać książką naszą, bo nie wiadomo kiedy będzie nam zagarniętą. Nie, no cieszę się, że wzbogaci księgozbiór męskiego potomka i dostaje nowe życie. Mi nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejne efekty fascynacji epoką, a orężem pana doktora Radosława Sikory. Ja po każdej z jego książkami obcowaniu mam niedosyt i wyglądam kolejnego pisania. Czy z regularnością raz do roku? Zobaczymy.
Mamy kolejny volumen godny czytania i oglądania. Już wyklejka sprawia, że lico nam uśmiechem spływa. Szata graficzna - po prostu miód na dusze i wzrok każdego odbiorcy.  Po prostu oderwać się nie można od ikonografii, tak z epoki jak i współczesnych nam rekonstrukcji! Nie zdziwiłbym się, gdyby kogoś po książce pana doktora R. Sikory nie pchnęło ku grupom rekonstrukcyjnym. Może to moja li tylko fantazja, ale nie zdziwiłbym się gdyby intencją Autora było i takie pobudzenie Czytelników do umiłowania epoki, a oręża. Każdy z takim pietyzmem opracowany tom powinien znaleźć się w rękach nie tylko miłośników marsowych wyczynów Sarmatów, ale zasobach szkolnej biblioteki. Nie ukrywam, że ja już z "Nie tylko husaria" robiłem użytek, kiedy w klasie VI o onych wzlotach i upadkach prawiłem.
Mnie, wychowanego na lekturze (i filmowych adaptacjach) "Trylogii" oczyścicie namawiać nie trzeba było. Zresztą wśród dzieł malarskich nie zabrakło choćby Stefano della Belli. A przecież to jego ryciny znajdziemy na okładce wydania PIW-owskiego z początku lat 70-tych XX w. Wspaniale, że to Autor książki sam dokonał wyboru ilustracji. Nie mamy zatem przypadkowych wyborów, ale metodycznie dobrany dorobek epoki artystycznej.
Nie wiem czy fortunnym jest zestawienie 17 IX 1939 r. z inwazją za panowania JKM Zygmunta III Wazy na Wielkie Księstwo Moskiewskie. Rozumiem intencję, bo tę ujawnia w drugim akapicie interesującego rozdziału: "Jakże często jednak zapominamy, że nasza historia to nie tylko martyrologia. Polska przez kilka wieków była europejskim mocarstwem. Gdy zaistniała taka potrzeba, Polacy potrafili z bronią w ręku skutecznie bronić swych interesów". Szukam tylko uparcie (skoro robimy analogię z XX w.) drugiego wroga, który w tym samym czasie rzucał Moskwę na kolana. Chwalebne, że przy okazji (patrz opisanie portretu polskiego monarchy) mamy drobną próbę rehabilitacji  w oczach potomnych JKM. Tym bardziej, że zestawia się tu czyn Wazy z postępkiem Stefana Batorego pod Pskowem. O co chodzi? Odsyłam do książki.
"Nie tylko husaria" zmusza do wnikliwej lektury. I nauki: "Historię tworzą zarówno wydarzenia doniosłej wagi, jak i te zupełnie błahe. Dawne diariusze i pamiętniki są  tak ciekawym źródłem informacji, gdyż nie zapominają o rzeczach banalnych, które czasem bawią, czasem wprawiają w osłupienie, choć dla biegu wydarzeń nie mają większego znaczenia, a w książkach naukowych zbyt często się je pomija, traktując jako zbyteczny balast" - dlaczego ten cytat? Bo wiem, co pisze Autor. Moja praca magisterska była inspirowana diariuszem Marcina Matuszewicza, ba! w swej pracy dydaktycznej sięgam po tego typu źródła, proponuję warsztaty nauczycielom. Smutne jest to, że nikogo to nie interesuje. Żart? Nie, skutek kilkuletniej współpracy z KP CEN Bydgoszcz. A na Marcina Matuszewicza herbu Łabędź na pewno na kartach "Nie tylko husarii" natrafimy. Zapewniam.
Chciałbym wierzyć,  że po lekturze książki R. Sikory szacowne koleżeństwo nauczycielskie rzuci się do lektury diariuszy, tekstów staropolskich. Nie dziwota, że znajdziemy na kartach tej cennej książki cytaty choćby z Jana III Sobieskiego, ale są i drobiazgi, jak choćby list Stanisława Potockiego do matki: "Wielka we wszystkich na tę wojnę ochota. Mamy nadzieję gruntowną w Bogu, że pobłogosławi wojskom chrześcijańskim, o czym wszystkim, jeżeli P. Bóg zdrowo wyprowadzi, oznajmić nie omieszkam". Pilawita jednak już więcej nie napisał. Padł na polach Wiednia pamiętnego 12 IX 1683 r.
Bitwa pod Wiedniem, ta chwalebna wiktoryja stała się cudownym pretekstem, aby zanurzyć się w bogactwie zachowanych (mimo wszystko nielicznych) relacji uczestników tej batalii. Oto kilka przykładów. Czy chwilami nie zaskakujące? Na początek dwa zdania o Kara Mustafie, a potem różne obrazki w wojennej potrzebie zrodzone:
  • Był to człowiek [tj. Kara Mustafa - przyp. KN], który dziwnie kochał wygody i wspaniałości, nawet i na samych wojnach. Starania jego koło oblężenia miasta nie odjęły mu apetytu do rozrywek, ani chuci jego nierządne nie były na ten czas przerwane - F. P. Dalerac.
  • ...ci z ponad 2000 szlachty zwracali na siebie uwagę, spośród których każdy uskrzydlony był dwoma orlimi skrzydłami, od hełmu na głowie po kolana w pięknej zbroi, uzbrojony w dwie pary pistoletów, muszkieton lub dobytą krócicę, w szablę i kopię, na nadzwyczaj wielkich i pięknych koniach [...] - B. Brulig.
  • Piechota [polska] mizerna, bardziej podarte suknie [ubiór] mająca, niżeli  słyszymy o piechocie hiszpańskiej, albo włoskie. [...]. Ci nieszczęśliwi żołnierze, tak obdarci, podobni są nie tak do wojskowych ludzi, jako raczej do drabów, będących jedni w płaszczu, a drudzy w kawałki sukni podartej - Ph. Dupont.
  • ...po obiedzie ruszyliśmy stamtąd i król, spuszczając się z gór przez równinę, porządkował szyk bojowy, mustrował swoich husarzy i innych patrzących uczył wykonywać to samo, co on rozkazał swoim; rozdzieliwszy ich na dwa szeregi, pierwszemu rozkazał iść naprzód w zwartym szyku tak, że jeden drugiego dotykał stopą i przyłączył do nich dwie pancerne roty: tak maszerowali i obszerne pola zdeptali - królewicz J. Sobieski. 
  • Kiedy już nieprzyjaciel począł uchodzić i dał się przełamać - bo mnie się przyszło z wezyrem łamać, który wszystkie a wszystkie wojska na moje skrzydło prawe sprowadził, tak że już na środek albo korpus, jako i lewe skrzydło nie miały nic do czynienia i dlatego wszystkie swoje niemieckie posiłki do mnie obróciły - przybiegały do mnie książęta, jako elektor bawarski [Maksymilian II Emanuel], [a także Georg Friedrich von] Waldeck, ściskając mię za szyję a całując w gębę, generałowie zaś w ręce i w nogi [...] - JKM Jan III Sobieski. 
  • Co za widok, wielki Boże! Dlaczego nie mam dość talentu, by należycie odmalować to, co ujrzeliśmy z góry. Był to jeden z najpiękniejszych obrazów. Oficerowie chorągwi i ja przypatrywaliśmy się temu przez co najmniej kwadrans, nie mogąc wyjść z podziwu - Ph. Dupont.
Chciałbym wierzyć, że każdy autor i każde wydawnictwo przykłada tyle staranności do proponowanych nam tytułów. Kolejna książka Radosława Sikory nie pozostawia wątpliwości, że Horyzont Znak stawia się w szeregu tych, którzy sumiennie traktują czytelników, dając im książkę cenną, wartościową i po prostu ładną. Wyobrażam sobie, że siada nad nią pacholę i chłonie treść, zawartość wszelką i przesiąka epoką językiem, a potem pogna po powieści Sienkiewicza, Łopalewskiego czy Komudy. Z jakąż piękną staropolszczyzną się tu zetknie: "Nie umiałbyś Wasza Miłość wyobrazić sobie majestatycznego widoku dwóch armii - polskiej i litewskiej - które Król osobiście ustawił w szwadrony i bataliony w dwóch długich liniach, a konkretnie falującego lasu ludzi, kopii i przepięknych chorągwi ussarzy na kobiach, samych szlachciców, którzy w swoich pełnych zbrojach zdawali się być żelaznym murem nie do przejścia [...]". To zapis Stanisława Wojeńskiego z 1684 r. Jest i syna bohatera spod Wiednia J. S. Jabłonowskiego: "Król też z wojskami saskiemi [tj. August II Sas - przyp. KN] przyciągnął pod nasz obóz, a ociec mój uszykował wojsko polskie, które chyba tylko pod Wiedniem tak liczne i śliczne było; nie wiem jeżeli ze dwie chorągwie husarskie bez kopij było". Nie uwierzę, że serce nie rośnie przy takich opisach, choć to stulecia minęły. Tym bardziej, że jeden z oszmiańskich Poźniaków (z których i jam, choć tylko po kądzieli wywodzę się) stawał pod Wiedniem.
Dla kogoś, kto wzrastał w podziwie dla wykreowanych przez H. Sienkiewicza bohaterów (np. J. Skrzetuski, A. Kmicic, M. Wołodyjowski)  miłym akcentem jest poznanie losów autentycznych bohaterów, R. Sikora pisze: "Pierwowzór sienkiewiczowskiego Andrzeja Kmicica może i nie był tak dramatyczną postacią, jak to w Potopie odmalował powieściopisarz, ale nie można mu domówić talentów wojskowych. Jednym z ciekawszych wyczynów chorążego orszańskiego Samuela Kmicica było pokonanie [...] podjazdu pod dowództwem księcia Ordina-Naszczokina". Autor cytuje m. in. samego marszałka wielkiego koronnego J. S. Lubomirskiego: "Litewski hetman skierował pana Kmicica z silna partią za las, który napotkał 2000 Moskali, których szczęśliwie napadł i sprzątnął, za którym [Kmicicem] podążyły zaraz wojska litewskie i obwieścili panu wojewodzie Czarnieckiemu o wrogu".
Nie mogę się nasycić "Nie tylko husarią". Nie mogę tylko zrozumieć jednego: dlaczego na kilka miesięcy wytrąciłem z rąk tak przednią lekturę. Mam nadzieję, że będzie mi to darowane. Nie dokładam na długo tej książki. Nie da się. Juz była obecna na moich lekcjach. I dopóki Syn nie pozbawi mnie jej bytności w moim księgozbiorze, to przy każdej okazji sięgał po nią będę. A zachęcał, a może sprawię, że tytuł ten zjawi sie w szkolnej bibliotece? Bo warto. Oj! wartooo.

Brak komentarzy: