czwartek, września 26, 2019

Kiedy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem... (09)

"17 września. O godz. 3.00 po południu [tj. powinno być "po północy" - przyp. KN] otrzymuję od ppłk. Kotarby dowódcy KOP [...] w Czortkowie wiadomość, że wzdłuż całej granicy słychać rżenie koni i pracę motorów. Polecam natychmiast przekazać tę wiadomość na Kołomyję, gdzie miało przebywać Naczelne Dowództwo, i uprzedzić pograniczne garnizony wojskowe" - tak sytuację opisał generał Władysław Langner (1886-1972), dowódca obrony polskiego Lwowa. Niezmiennie korzystam z jednego zbioru: "Wrzesień 1939 w relacjach i wspomnieniach"*.

"Lwów" i "Wilno" - elektryzowały onegdaj umysły  młodzieży. Szczęśliwcy, którzy umieli wywieść rodowód z tamtych kresowych stanic. O których śpiewaliśmy w hymnie harcerskim. Ale ilu z nas wtedy się nad tym zastanawiało? Jedni uważali, że to tylko balast przeszłości, na  szczęście drudzy (a do takich zaliczał się piszący ten blog) rzucali się z kłami i pazurami na swoich belfrów, gdy ci podważali polskość tamtych ziem. Ciekawe, że dla mnie właśnie generał Władysław Langner stał się symbolem walki, oporu, poświęcenia. Przez kilka dobrych lat (douczany m. in. przez zagłuszane audycje Radia Wolna Europa) byłem przekonany, że mój Bohater popadłszy się w sowiecką niewolę i podzielił los tych spod Katynia (innych nazw kaźni wtedy nie znałem). Myliłem się. Czemu o tym tak szeroko wspominam? Bo w wąskim gronie uczniowskim powołaliśmy: Komitet Obrońców Czystej Myśli Historycznej im. gen. W. Langnera. Żart? Nie. Fakt. 4 XII 1981 r. przeprowadziliśmy w Bydgoszczy akcję rozlepienia ulotek (przeze mnie wystukanych na maszynie do pisania) na 114 rocznicę urodzin marszałka J. Piłsudskiego.

Nie, nie próbuję drobnego wózeczka swej megalomanii podłączyć pod Generała. Chcę tylko uświadomić, że skądś się brało pewne zainteresowanie, pasja, ciekawość. Nie mam żadnych powiązań ze Lwowem, Podolem czy Wołyniem. Zmarła niedawno ciocia Marysia pochodziła z Jazłowca, jej ojciec związany był z Czortkowem. Nigdy nie byłem we Lwowie. Tym bardziej cenię zapisy, które pozostawił nam ostatni polski obrońca miasta. Miasta, którego dewizą było: "Semper fidelis"

17 września:
  •  Z Tarnopola otrzymuję potwierdzająca wiadomość, z tym że na wypadek wkroczenia wojsk bolszewickich wszystkie władze administracyjne oraz policja pozostaną na miejscu - wojsko zaś odchodzi za Dniestr. 
  • Od gen. Sosnkowskiego otrzymuję pierwsza wiadomość droga radiową (szyfr) o dużych sukcesach nad oddziałami pancernymi i marszu na Janów.  
  • W godzinach popołudniowych otrzymuję telefoniczną instrukcję szefa Sztabu Naczelnego Dowództwa - przekazaną przez płk. dypl. Grabowskiego z Bóbrki, treści następującej: "Bijemy sie tylko z Niemcami. Z bolszewikami wojny nie prowadzimy. Do nich nie strzelać, chyba że zaatakują". 
  • Jak na dobitkę, zjawia się dowódca obrony  Żółkwi płk dypl. Iwanowski z wiadomością, że zaatakowany został przez oddziały niemieckie i rozbity w ciągu dwóch godzin.
18 września:
  • Część Niemców podchodzi wykorzystując lasy pod Majerówkę. Przeciwnatarcie przeprowadzone przez oddziały ochotnicze i Obronę Narodową odrzuca ich na przedpole Lwowa.  
  • W godzinach popołudniowych otrzymuję radiową wiadomość od gen. Sosnkowskiego o dalszym marszu na Lwów wraz z pytaniem, czy 10 brygada motorowa (pod dowództwem płk. Maczka) nie mogłyby go na tym odcinku odciążyć. W tym jednak czasie 10 brygada osiągnęła już Stanisławów, a żadnych oddziałów na zewnątrz Lwowa nie posiadam.
  • Wiadomości o bolszewikach sa następujące - twierdzą, że idą bić się z Niemcami i do oddziałów naszych odnoszą się biernie i ich nie atakują.
19 września:
  • Około godz. 11, w czasie trwającej walki, otrzymuję zrzucone przez lotnika pismo dowódcy XVII korpusu (niemieckiego), żądającego kapitulacji garnizonu. Niedługo potem zjawia się na ul. Gródeckiej parlamentariusz w stopniu oficera z takim samym pismem [...].
  • Natarcie masze posuwa się bardzo powoli. Zdobywać trzeba jeden dom po drugim, obsadzone karabinami maszynowymi. Niemcy zdążyli się na tym odcinku silnie umocnić, tworząc - tak samo jak my - z poszczególnych obiektów dobre ośrodki oporu.  
  • Około godz. 22 otrzymuję przez pocztę wiadomość o ruszaniu kolumny czołgów bolszewickich z rejonu Tarnopola w kierunku na Złoczów. Biorąc pod uwagę nocna porę, przypuszczam, że w najlepszych warunkach czołgi te mogą osiągnąć rejon Lwowa w godzinach rannych.
20 września:
  • Miasto przeładowane było uchodźcami z zachodu, tak że stan ludności zwiększył się dwukrotnie, a dowozu żywności nie było. Z tego względu od dnia 14 września zaopatruje się ludność z zapasów wojskowych, szczególnie jeżeli idzie o mąkę dla piekarzy.  
  • Dla wyjaśnienia zamiarów Armii Czerwonej kieruję szefa sztabu obrony Lwowa ppłk. dypl. Kazimierza Ryzińskiego do Lesienic, gdzie zetknął się z płk. Makarowem, komisarzem korpusu pancernego. Makarow oświadczył, że Armia Czerwona bije się z Niemcami i pragnie uzgodnić z nami wspólna akcję. 
  • Polecam skierować dla obserwacji ruchów bolszewickich oficera sztabowego jako łącznika. Wedle wyjaśnień dowódcy korpusu pancernego oficer ten został wzięty przez Niemców do niewoli
21 września:
  • Od południa napływały z poszczególnych punktów obserwacyjnych meldunki o dalszym posuwaniu się bolszewików. Niemcy opuścili odcinki południowy i północny, a na ich miejsce weszły oddziały bolszewickie. 
  • ...dowódca XVII korpusu oświadczył pisemnie, że jeśli poddam miasto, to w uznaniu za bohaterską obronę miasta armia niemiecka odda honory wojskowe załodze, a oficerowie polscy zatrzymają bron boczną. Odpowiedziałem odmownie.
  • Zapasy amunicji wynoszą 14 jednostek ognia z wyjątkiem artylerii przeciwlotniczej (dwa tysiące sztuk amunicji). Wyżywienie - na trzy tygodnie. Nastrój wśród żołnierzy narodowości polskiej dobry. Wśród mniejszości narodowych zaznacza się duża agitacja przeciw dalszej walce. 
  • w godzinach popołudniowych otrzymałem telefoniczny meldunek, że bolszewicy natarli na Lwów i że wysunięte stanowiska zostały przez nas opuszczone. Polecam strzelać i nie cofać sie dalej.
22 września:
  • Gdy przedstawiciele Armii Czerwonej zażądali poddania miasta, podaję swoje warunki, a mianowicie: wolność wyboru przez oficerów miejsca zamieszkania względnie wyjazdu za granicę;  zwolnienie szeregowych z rozwiązanych oddziałów, w celu powrotu ich do miejsca zamieszkania; ochrona rodzin wojskowych i ludności cywilnej przy poszanowaniu własności osobistej. 
  • Termin poddania miasta wyznaczono na godz. 15.00.
  • Wieczorem, po zajęciu Lwowa przez Armię Czerwoną, decyduję się na wyjazd do Tarnopola dla dopilnowania warunków umowy i rozmówienia się w tej sprawie z dowódcą Frontu, marsz. Timoszenką.
Rozważania Generała - bardzo cenne. Walczyć czy kapitulować? - dylemat tamtych wrześniowych dni wielu dowódców. Trudno sobie wyobrazić tę walkę samego z sobą: "Prowadząc nadal obronę Lwowa, narażam na śmierć jego ludność, a samo miasto na zniszczenie. Do tego nie wolno mi dopuścić nawet kosztem honoru żołnierskiego. Miasto, tak czy tak, zostanie zdobyte i legnie w gruzach. Od 15 września cierpimy na zupełny brak wody i elektryczności". No i staje się jasne, że Rosjanie to tez agresor: "Rozpoczynając walkę z bolszewikami, muszę wziąć na własne sumienie odpowiedzialność za śmierć osób cywilnych i za zniszczenie miasta". Kapitulacja miasta nastąpił 22 września. "Nie wszyscy obrońcy złożyli broń. Do wieczora trwał zbrojny opór grup polskich żołnierzy. Opór był na tyle znaczny, że do złamania oddziały sowieckie użyły artylerii" - cytuję Cz. Grzelaka**.
Czy dziś generał Władysław Langner jest bohaterem dla kolejnego pokolenia? Wątpię. I to jest smutne. I nie wolno wszystkiego zrzucać na szkołę. Bo ta, którą opuszczało moje pokolenie (ostatecznie w 1983 r., tj. matura) słyszało o różnych Świerczewskich, Berlingach, Roli Żymierskich, ale w przypadku 1939 r., co najwyżej wzmiankowano Kutrzebę, Kleeberga, Rómmla.


SEMPRE FIDELIS


* Langner W., Ostatnie dni obrony Lwowa (1939) ,/w:/ Wrzesień 1939 w relacjach i wspomnieniach, wybór i opracowanie M. Cieplewicz i E. Kozłowski, s. 696-714, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1989, s. 696
** Grzelak Cz., Kresy w ogniu.  Wojna na Ziemiach Wschodnich Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 roku, Bellona, Warszawa 2014, s. 201

Brak komentarzy: