poniedziałek, marca 04, 2019
Było to za Kościuszki czasów... - część III
Śmiem
twierdzić, że Szczekociny wyparte zostały z narodowej świadomości.
Że klęska? To większość z nas wie. Tak, jak to, że ciężko
raniony Bartosz Głowacki zmarł kilka dni później. Przełomowy
moment insurekcji. A przy okazji rys do biografii Naczelnika, który
wierzył, że przyjdzie mu się raz jeszcze zetrzeć z Moskalem sam
na sam. 15 000 żołnierza, 33 armaty miały zagwarantować
victoryję? Tylko, że przeciw miał 26 500 Moskali i Prusaków
oraz 134 ich ziejących ogniem armat. Szkoda, że do potoczności nie
przedarły się heroiczne słowa bohaterów: „Dzieci,
krok w tył bez rozkazu, a wyrzeknę się was! Pamiętajcie!”
lub „Bracia,
brońcie ojczyzny! Śmiało brońcie, zwyciężycie!”.
Oto, jak nie dbamy o własne cytaty. Gdyby rzecz szła o Austerlitz
czy Waterloo – byłoby inaczej. Jak wiemy, nie zwyciężono. Atak
kosynierów nie powiódł się. Nie było drugich Racławic. Jeśli
wierzyć Prusakom
„…oceniali straty polskie na 1250 poległych, 750 rannych i 500
wziętych do niewoli; podawali też, że zdobyli 17 armat”.
Dzień po bitwie Jedlicki zanotował: „Więcej
niż tysiąc poległych i rannych dogorywających na pobojowisku, pół
tysiąca w pruskiej niewoli, osiem armat straconych, najmężniejsi z
jenerałów Wodzicki i Grochowski zabici, Madaliński i Poniński
ranieni, plac boku nieprzyjacielowi pozostawiony, armia Kościuszki
tylko pospieszną rejteradą ocalona przed zupełnym zniszczeniem
[…]”.
Szukał śmierci na polu bitwy. Nie znalazł. Na szczęście dla
niego samego, okaleczonej i rozbitej armii król pruski Fryderyk
Wilhelm II nie ruszył z pościgiem za ustępującym wojskiem
polskim.
Bezpośrednie
zagrożenie doprowadziło do wrzenia! I znów szubienice znaczyły
szlak zemsty! Lud brał odwet na wiarołomnych synach
Rzeczypospolitej. Mam przed sobą trzy relacje z tego, co wydarzyło
się w Warszawie 28 VI 1794 r. Jedlicki dzień później napisał:
„Sceny majowe powtórzyły się wczoraj w Warszawie, daleko tym
razem gwałtowniejsze. Strach i nieufność popędliwego ludu wzięły
na siebie postać gwałtu i okrucieństwa i zwróciły się przeciwko
tym, na których najłatwiej wywrzeć można było zemstę”.
Chodziło o uwięzionych targowiczan, tudzież oskarżonych o
szpiegostwo. Saski polityk ocenił: „…muszę
tu oddać sprawiedliwość ludowi, który w chwili, gdy przemocą
wyłamywał bramy, nie znieważał ani słowem, ani wyrazem jeńców
wojennych, co więcej, jednostkom ogarniętym paniką i kobietom
dodawał otuchy, zapewniając, że pragnie tylko zawlec na szubienicę
swych współrodaków, zdrajców ojczyzny”.
Chwalebne postępowanie, aliści autor tej relacji nie był naiwny, bo
dodał:
„Ale któż może ufać rozszalałemu ludowi. Wystarczy jedna
iskra, by rozniecić pożar na nowo”.
Cytowany już wyżej poseł austriacki donosił do Wiednia: „Nacisk
i żądania pospólstwa warszawskiego, kierującego się w swym
postępowaniu zaciętością i nienawiścią, zostały na pewien
okres z olbrzymim trudem powstrzymane – do chwili, kiedy Sąd
Kryminalny ogłosi swój wyrok dla pozostałych więźniów
państwowych”.
Zaskakującą może być informacją, że jednym z tych, którzy
czynnie przyczynili się do tych egzekucji był… Samuel Bogumił
Linde! Wśród powieszonych znaleźli się m. in.: biskup wileński
Ignacy Massalski oraz książę Antoni Czetwertyński. Kilka dni
później uczestniczy zdarzeń stanęli przed sądem! Zapadły wobec
nich wyroki śmierci oraz więzienia. Stosowano też zaskakującą
karę: przymusowy pobór do wojska!...
Pośród
śmierci w czasie insurekcji, które budziły kontrowersje już w
XVIII w. był zgon królewskiego brata, arcybiskupa i prymasa księcia
Michała Poniatowskiego! Jedlicki lapidarnie zanotował był: „W
tymże czasie prymas Poniatowski, będąc w podejrzeniu o tajemne z
obozem pruskim komunikacje, unikając może losu dwóch biskupów,
nagle życie zakończył”.
Ulica była bardziej brutalna, boć zaczął po mieście krążyć
niewybredny wierszyk:
„Książę
prymas zwąchał linę,
Wolał
proszek niż drabinę”.
Prof.
A. Zahorski broni królewskiego brata: „Były
to pogłoski nieuzasadnione, rozpowszechniane przez jakobinów celem
spotwarzenia przeciwnika politycznego. […] Nie ulegało
wątpliwości, że lud uwierzył w zdradę księcia kościoła, i oto
wzburzone tłumy poczęły wznosić na Senatorskiej, naprzeciw jego
siedziby, pałacu Prymasowskiego”.
ciąg dalszy w części IV
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.