niedziela, lutego 17, 2019

Spotkanie z Pegazem (144) Czesław Miłosz "Campo di Fiori"

17 lutego 1600 r. na Campo di Fiori w Rzymie spalono Giordano Bruno. W 1943 r. w okupowanej przez hitlerowców/nazistów/Niemców Warszawie Czesław Miłosz (1911-2004) napisał wiersz. Strofy wyjątkowe: "Campo di Fiori". Oto splatały się dwie tragedie: samotnego myśliciela z XVI w. i Narodu Wybranego skazanego na zagładę. Samotne śmierci. Dwa męczeńskie stosy, o których nie wolno zapominać.


"Campo di Fiori" powinno być lekturą obowiązkową dla każdego inteligentnego człowieka, dla każdego myślącego człowieka. Dlatego tu teraz znajduje miejsce i czas. Wiele go nie potrzeba, aby przeczytać. Więcej, aby zrozumieć:


W Rzymie na Campo di Fiori
Kosze oliwek i cytryn,
Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów.
Różowe owoce morza
Sypią na stoły przekupnie,
Naręcza ciemnych winogron
Padają na puch brzoskwini.

 
Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.

 
Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

 
Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.



Morał ktoś może wyczyta,
Że lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął.

 
Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.

 
Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.

 
I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.


Morał jest czytelny.  Morał krzyczy do nas: patrzcie! do czego prowadzi nienawiść, do czego prowadzi nietolerancja! Oto żniwo! Śmierć jednego człowieka i śmierć milionów. Nie żadna statystyka: eksterminacja! Planowa i świadoma ogromu zbrodni. 17 lutego 1600 r. zamknięto usta Giordano Bruna. Czy zamknięto prawo do prawdy? Na szczęście nie. W warszawskim getcie ginął Naród! 19 kwietnia 1943 r. garstka z Niego upomni się o godną śmierć, chwyci za broń.

2 komentarze:

  1. Jest lekturą obowiązkową w liceum. Właśnie omawiałam ten utwór dwa dni temu. Uczennica zaskoczyła mnie stwierdzeniem, że nowe Campo di Fiori, o którym pisze Miłosz, było pokazane w filmie "Kler". Faktycznie, ostatnia scena...

    OdpowiedzUsuń