czwartek, stycznia 31, 2019
Spotkajmy się na Unter den Linden 7 / Treffen wir uns in Unter den Linden 7 (38)

- Co się stało? Stalina zobaczyłaś?
- Gorzej! Gorzej! - Erika Böhlen cała trzęsła się.
- Zaparzyć ci ziół? Melisę chyba jeszcze mam z zeszłego roku - Emma Alsfeld nie traciła rezonu, a egzaltacja wszędobylskiej przyjaciółki była znana od lat.
- Twego starego chyba zaaresztowało gestapo!
- Mój Udo aresztowany? Warum? - tu Emma poczuła, że jednak jej pewność siebie lekko topnieje. Jakoś trudno było sobie wyobrazić, żeby jej mąż, stary działacz partii mógł być zatrzymany przez miejscowe gestapo. Bo niby za co? - To niemożliwe!
- Ale, że co... - Widać było, że Emma traci jednak grunt. Samo wspomnienie Lindholtza mogło pozbawić snu, a tu jeszcze ta asysta. Nigdy nie mogła się nadziwić skąd wytrzasnął tych drabów. Nie wiedzieć dlaczego nazywano ich Max i Pax.
- Nie wiem tego na pewno... - Erika przeszła nieomal do szeptu, głos jej jął się wydobywać, niczym z jakieś beczki. - ...ale mi się zdaje... że twój Udo... jest...
- No mów! Co tak wybałuszasz oczy?! - zniecierpliwienie frau Alsfeld dodało jej barw na twarzy. Miała już dość tego, co przybyła dukała z siebie, cały czas nie docierając do sedna. - Mów do cholery, bo...
- Udo jest pewnie szpiegiem - wyrzuciła wreszcie z siebie.
Emma zamarła. Czuła, że zamienia się powoli w Bismarckturm. Trwało to chwilkę.
- Ty chyba jesteś nienormalna! - cisnęła pustym koszem od bielizny. - Kto szpiegiem? Jakim szpiegiem? Mój Udo?!
- No... bo... że...
- Równie dobrze mogłabyś powiedzieć, że nasz Führer jest Żydem!
- Emmo! - oburzyła się Erika i znów rozejrzała swe wybałuszone oczy na boki, wiedząc, że od domostwa Alsfeldów do następnych zabudowań jest dobre dwieście metrów. A do tego mieszkał tam stary Homberg, co to jeszcze wojował pod Königgrätz i tam postradał resztki słuchu, bo jak opowiadają był kanonierem. - Wypraszam sobie!
- A ja wypraszam, żebyś takie ploty roznosiła!
- Roznosiła? Ploty? Ja?! No wiesz?! - wyrzucała słowa z prędkością MG 30. Obróciła się na pięcie i ruszyła ku bramie. Stanęła w niej, odwróciła: Ja cie tylko ostrzegałam. Pamiętaj! SA nie wyratuje twego Udo!
- Niech cię o to głowa nie boli.
Z tym, że ją właśnie głowa zaczęła pobolewać. Sensacja z jaką przyszła ta wścibska Erika nie niosła dobrej nowiny. Weszła do domu. Akurat ze swego pokoju wyszła jedna z lokatorek. Nie potrafiła odróżnić ich.
- Coś się stało? - Bärbel/Birgit, bo to ona była, autentycznie zaniepokoiła się stanem gospodyni. Razem podeszły do kuchni. Frau Emma usiadła na krześle. Bärbel/Birgit podała kobiecie kubek z wodą. - Mam iść po doktora?
- Nie, nie. Nie trzeba. Wkurzyła mnie ta... głupawa Emma...
- Emma?
- Moja przyjaciółka - machnęła ręką. - Nie wiem po co ja się z nią trzymam? To chyba mój krzyż pański. Idiotka!
I zaczęła wygrażać pięścią w kierunku okna.
- Ale, co się stało frau Alsfeld? - stan i zachowanie tej kobiety naprawdę zaczął niepokoić Bärbel/Birgit. W tej chwili do kucnie weszła również Greta.
- Jakiś atak?
- Nie, nie - frau Alsfeld najchętniej by uciekła, ale te dwie nieznajome były w tej chwili jedynym dla niej oparciem, możliwością zwierzenia się, choć nie robiła tego nigdy przed obcymi. - Gestapo...
Obie kobiety, czego na szczęście gospodyni nie dostrzegła, spojrzały na siebie wymownie.
- Gestapo... według tej wariatki... mego męża...
- Tak? - oczy Grety zrobiły się nienaturalnie duże.
- Bredzi... idiotka... że... Lindholtz aresztował mego męża...
- Kto to jest Lindholtz? - zainteresowała się Bärbel/Birgit, choć odpowiedzi mogła się domyśleć. I taką zresztą dostała.
- Z gestapo!
Emma Alsfeld wstała z krzesła.
- Może jednak po doktora pójdę? - Bärbel/Birgit czuła, że zaraz jest lekarz będzie potrzebny.
Erika Böhlen była w błędzie. Nikt nie aresztował Udo Alsfelda. Zaraz po śniadaniu pojechał do biblioteki miejskiej. Kazał sobie podać kilka roczników "Grossdeutschland". Przeglądał je z mozołem. Tropił każdą kartkę, każde zamieszczone zdjęcie. Zabrał ze sobą lupę, jaką przed śmiercią używała matka Emmy. Wreszcie znalazł. Artykuł pt. "Hitler beim dem Desutscheturm und Sportfest Breslau 1938". Pod jedną z fotografii dostrzegł podpis: "Bärbel Sonntag übergibt Hitler Blumen". Przyłożył do zdjęcia lupę. Dostrzegł młodą kobietę z jakimś otyłym mężczyzną w mundurze SS. Młoda kobieta, zerknął raz jeszcze i nabrał zupełnego przekonania, miała rysy Birgit Laage.
- Wiedziałem! - z triumfem zakrzyknął, czym zwrócił uwagę innych czytelników. Szczególnie zmierzył go wzrokiem bibliotekarz Erwin Kugel. Patrzył zza swych okularów, jakby wcielał się wa samego Rolanda Freislera. Ale Udo Alsfeld ani myślał przejmować się reakcją innych. Czuł triumfalny błogostan, jakby miał zaraz pozować samemu Lenbachowi. Chwycił rocznik i ruszył ku drzwiom.
- Ależ, proszę pana... - głos Erwina Kugla wzbił się niemal ku sufitowi i odbił od fresku z antycznymi motywami. - To jest własność biblioteki!
- Guzik prawda! - Udo Alsfeld przycisnął roczną zawartość zszytych egzemplarzy "Grossdeustchland" do piersi. - To jest dowód!
- Dowód? Jaki dowód?! - bibliotekarz przepoczwarzał się w herosa spod Metz i Sedanu, choć lat miał nie więcej jak sześćdziesiąt. Wyciągnął przed siebie kościste ręce niczym szpony orła.
- Zabieraj te łapska! - warknął Alsfeld i wracał do niego wigor z czasów, jako bojówkarz SA rozpędzał bolszewicką hołotę w Berlinie. Pchnął bibliotekarza i zdecydowanie przyspieszył. Ale i Erwin Kugel, strażnik wiedzy miejskiej biblioteki, nie dawał za wygraną. Z niespotykaną u niego energią puścił się za niesubordynowanym czytelnikiem.
Wybiegł z budynku. Herr Alsfeld przechodził na druga stronę ulicy, ale na wprost bibliotekarza pojawiły się trzy sylwetki SS-manów. Jednym z nich był Scharführer Lindholtz.
- Złodziej! - bibliotekarz wrzasnął na całą ulicę i wskazał oddalającego się z rocznikiem "Grossdeutschland".
Lindholtz ani myślał ganiać za wskazanym. Do tego miał Maxa i Paxa. Ci, niczym gończe psy, rzucili się we wskazanym kierunku. Udo Alsfeld ani się obejrzał, jak spadły na niego miażdżące ciosy. Zachwiał się i runął na ścianę. Te same łapska zaczęły go okładać z lewa i prawa.
- Za... co... za...
- Złodziej! - dobiegł herr Kugel. Łapał oddech. Scharführer Lindholtz nadciągnął bez pośpiechu. Akurat Max und Pax zadawali ostatnie uderzenia, szarpnięcia. Bibliotekarz wyrwał oprawiony tom. - To własność biblioteki!
- Herr Alsfeld? - Lindholtz zrobił ogromniaste oczy. - Kradniemy? I to co?
Spojrzał na grzbiet oprawionego tomu.
- No, no. "Grossdeutschland"? A nie lepiej wykupić prenumeratę? - ironizował.
- Pan nic nie rozumie Lindholtz - zaczął się bronić zatrzymany.
- No, właśnie. Nie rozumiem, starego partyjnego kolegi. Ale zaraz mi to wytłumaczysz?
- No, pewnie. Tylko niech mnie oni już nie szarpią! W Berlinie się poskarżę.
- Na razie... - cynicznie uciął SS-man.- To ty musisz nam wyjaśnić dlaczego herr Kugel przez ciebie udaje Jesse Owensa... Zabrać go!
Wyrwał zatrzymanemu tom.
- To... to... dowód! - protestował herr Udo.
- Zabrać go! - wydał rozkaz, który Max i Pax wykonali błyskawicznie. Chwycili go za ręce i pchnęli przed siebie.
Erwin Kugel ciężko oddychał. Czekał na zwrot księgi, ale... Scharführer Lindholtz wsunął ją pod pachę i poszedł przed siebie.
cdn
PS: Przepraszam wiernych Czytników za tak niepojącą zwłokę. Trochę czasu minęło od ukazania się odcinka 37. Kolejny, 39 już powstaje.
PS: Przepraszam wiernych Czytników za tak niepojącą zwłokę. Trochę czasu minęło od ukazania się odcinka 37. Kolejny, 39 już powstaje.
Fakt. Trochę czasu upłynęło...
OdpowiedzUsuńJeremi
Proszę o wyrozumiałość. Dla takiej "twórczości" musi być pewien komfort pisania.
OdpowiedzUsuńRozumiem,że niezbędny jest przypływ weny. Jednak upłynęło tyle czasu,że sądziłem,iż Pan zarzucił już temat.
OdpowiedzUsuńCieszę się,że się myliłem.
Pozdrawiam
Jeremi
Wkrótce odcinek 39.
OdpowiedzUsuń