sobota, lutego 02, 2019

Przeczytania... (289) Radosław Sikora "Husaria. Duma polskiego oręża" (Znak Horyzont)

"Innym mitem jest ten, że husarze nosili skrzydła na plecach i zawsze parami. W rzeczywistości część z nich w ogóle skrzydeł nie używała, a ci, którzy to robili, mieli do wyboru szeroką gamę zarówno różnych postaci skrzydeł, jak i miejsc ich mocowania. [...] Teza, że skrzydeł używano tylko i wyłącznie poza polem bitwy, jest nieprawdziwa. Noszono je bowiem także w walce" - doucza nas autor, Radosław Sikora. Wydawnictwo Znak Horyzont postarało się, abyśmy w 2019 r. wkraczali konno, w łopocie husarskich skrzydeł, pełni dumy z sarmackiej przeszłości. I wcale nam nie przeszkadza, że wielu naszych przodków rodziło sie na klepisku, a nie parkietach dworskich. "Husaria. Duma polskiego oręża" powinna zaspokoić gusta wybrednych smakoszy tematyki wojen z XVI i XVII w., dziejów militarnych Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Śmiem twierdzić, że przeciętny konsument historii potrafi wymienić kilka bitew, które okryły chwałą tę niezwykłą formację wojskową. Wiem to na pewno, że tenże konsument nie miałby najmniejszego kłopotu, aby opisać lub naszkicować, jak wyglądali zwycięzcy spod Wiednia. 
Dostaliśmy do rąk książkę naprawdę z pietyzmem wydaną. Nie wiem komu kroić laurkę. Czy Autor miał wpływ na dobór bezcennej ikonografii, oprawy graficznej całości? Bo naprawdę mamy monografię, której wstydzić się nie musimy przed całym światem. Nawet nie odważę się policzyć ile zamieszczono tu grafik, obrazów, fotografii. Malkontent może wyciągnąć działa, że nie ma indeksu zamieszczonych reprodukcji. Szkoda, ale za to jest bardzo szczegółowa bibliografia, nad która pochylał się Autor, aby oddać pracę bardzo dobrze i ciekawie opracowaną. Za to przy każdej ilustracji zamieszczono źródło pochodzenia. Brawo!...

A potym polski żołnierz w polu sie szykuj
I już się do potrzeby nawalnej gotuje,
Żelaznymi odziany zbrojmi, kirysami,
Sępiemi powiewając ogromnie skrzydłami.

"Radosław Sikora. doktor nauk humanistycznych, wybitny znawca husarii i autor książek z zakresu staropolskiej wojskowości i kawalerii. Nie tylko teoretyk, ale również rekonstruktor" - czytamy na okładce mini biogram Autora. I spogląda na nas mąż o marsowym obliczu po husarsku obłóczony. Kiedy zerkniemy na sterowne portale historyczne, to znajdziemy informację, jak wiele publikacji wyszło spod pióra tegoż Autora na temat wojskowości tego wojennego czasu. Nie czytałem. Dla mnie, to pierwsze spotkanie. Robią wrażenie, ale na temat ich zawartości wypowiadać się nie odważę.

Niech jeno sarmackiego obaczą junaka,
Gdy wąs z pomiętą brodą ukaże z szyszaka,
Gdy w lamparcim łupieżu i w zupełnej zbroi,
I z orlim skrzydłem straszny jako diabeł stoi,
Dopieroż zwarszy konia, gdy z kopiją skoczy...
Będzie mąż, jeśli mu kto pojźrzy śmiele w oczy.

Tak, to jest książka tak do czytania, jak i oglądania. I z tych powodów uważam, że przyciągnie do siebie Czytelnika i Oglądacza w każdym wieku. Gro z nas jest przecież wzrokowcami. I oderwać się trudno od przekładnia karty za kartą. Bo nawet lektura tego, co pod reprodukcja zapisano daje nam sporą dawkę wiedzy, sprawia, że nie można pobieżnie mknąć po zawartości książki.
Źródła! Wykorzystane po mistrzowsku! To naprawdę sumiennie warsztatowo przygotowana publikacja. Tu nie ma lipy. Otwiera się nam świat, którego tak naprawdę nie znaliśmy. Bo, co de facto wiemy o husarii? Gro pamięta skrzydła, wymieni kilku hetmanów (często nie frasując się czy to koronny czy litewski był) - i wygaśnie nasza wiedza. A, co wiemy w ogóle o broni, jaką wykorzystywali w boju? Szabla z długą głownią czy koncerz? A buty, ostrogi, rząd koński? Mgliście się jawią? Nie szkodzi. Autor zadbał, aby te luki pozapełniać wiedzą. Kilka przykładowych tytułów rozdziałów: "Wiara", "Fryzury", "Koncerze i pałasze", "Bron obuchowa", "Pod ogniem armat", "Kuchnie", "Upadek morale i pewności siebie". A przecież to nie jest kompletny spis treści. Na to trzeba sięgnąć do "Husarii...".
  • Husarze są, ze względu na swoje zalety i powagę wojskową, najbardziej szanowani: [...] Najlepsza szlachta, która służy na wojnie, zgodnie z obyczajem kraju wchodzi w skład tego wojska [...].
  • Historia Polski obejmuje szczegół, że gdy pewien król pragnął się cofnąć przed nieprzyjacielem, następującym nam z przemagająca siłą, husarze przeszkodzili temu, oświadczywszy wyniośle, że nie ma powodu obawiać się, kiedy jest pod ich osłoną [...]. 
  • Hussarze są tu pierwsi w kawallrtyi zbroyney tego krolestwa, podobnym sposobem, iak są w Francji Stroze Osoby krolewskiej.  
  • To pewne, że Polacy byliby niezwyciężeni, gdyby byli dobrze zdyscyplinowani. Są oni bowiem tak wytrzymali, że Niemców uważają za lud wydelikacony, niezdolny do sprostania, w przeciwieństwie do nich, trudom wojennym i srogim warunkom zimowym. 
  • Husarze nie tylko spiesznie się przebili przez nieprzyjaciela, ale i nazad na niego obrocili, powtornie i potrzecie attakowali. 
  • Kilkakrotnie Polacy wydając przeraźliwy okrzyk atakowali naszych [żołnierzy szwedzkich], i z niezwykłą zaciętością wytrzymywali ogień naszych dział i muszkietów [...].
Jest też okazja poczuć ducha staropolszczyzny, właśnie dzięki różnym tekstom, które dopełniły narrację. Bez nich mielibyśmy tylko suchy, nudny, na pewno profesjonalny wykład, ale szybko zniechęciłoby to do siebie Czytelnika.  A ten lubi być dopieszczany. I traktowany poważnie. Można było z tematu zrobić infantylną opowiastkę o chwale oręża danej Rzeczypospolitej, raz jeszcze poczuć atmosferę znana choćby z Sienkiewicza lub bliższego czasowo Komudy. Staropolszczyzna dociera też do nas poprzez zamieszczone portrety sarmackie. Brawooo!...

Niech się i te narody barzo nie kokoszą
I nad sławę Sarmatów zacnych nie wynoszą
Co sobie brody, wąsy jako mniszy golą,
A na głowie ozdobę kobiet nosić wolą

"Szabla to broń o zakrzywionej głowni, przeznaczona przede wszystkim do cięcia. Ceny szabel były zróżnicowane - te znakomitej jakości, bogato zdobione, potrafiły kosztować fortunę"- daję pole Autorowi. Oczywiście zabieram cytat z rozdziału pt. "Szable". Ukochana broń w polskiej tradycji i symbolice. Wielu z nas chyba chciałby mieć węgierkę spod Kłuszyna czy Chocimia. Nie uwierzę, że każdy z nas wie, co to takiego szmuklerze, kobylice, tulichy, bandolety, maszelbas, tok czy słota. Nic prostszego, jak sięgnąć po książkę pana doktora Radosława Sikory.
Kolejne odkrycie dla nie wtajemniczonych: "Husarz bez kopii mógł walczyć jak rajtar, ale czynił to wówczas bardziej dynamicznie. Nie wszyscy bowiem rajtarzy, uderzając na bron białą, przechodzili w galop czy tym bardziej w cwał, jak zwykle czynili husarze". Co zaś tyczy się kulinariów, to powinno wielu zaskoczyć, że w wojskowym garze mógł się nawet znaleźć upolowany... żubr. Jest cytowany zapis z 1557 r., jakie mogły być skutki źle przygotowanej potrawy.
Wśród polskich porzekadeł znajdziemy to o "koniu z rzędem". Zerkniemy przy fotografii rządu Stefana Czarnieckiego: "Koń i jego rząd były chlubą oraz wizytówką szlachcica - zwłaszcza husarza. Dlatego nie szczędzono kosztów, by były one najwyższej jakości". Nie dziwota, że koniowi poświęcono oddzielny rozdział. Jakąż zajmującą lekturą jest faksymilia "regestru czyli protokołu stadnego" z XVIII w.
Nie wyobrażam sobie, aby ktoś komu bliskie są sarmackie dzieje, wychował się na "Trylogii" nie posiadł tak cennej i bezcennej książki. "Husaria. duma polskiego oręża" na pewno łechta nasza narodowa próżność. Jak starałem się wykazać doktor Radosław Sikora oddał tej książce część siebie, na pewno serce i zapał. Chciałbym wierzyć, że Wydawnictwo Znak Horyzont pójdzie za ciosem i zaproponuje swoim wiernym Czytelnikom inne monografie o słynnych polskich formacjach. Ja już ustawiałbym się w kolejce. Czytając i oglądając  "Husarię. Dumę polskiego oręża" jedno na pewno nam nie grozi - nuda. Dlaczego tak jest? Bo widać, że napisał ją ekspert i miłośnik broni. Tak, zaraża pasją. Tylko pozazdrościć takiej cennej pasji. I zapewne - drogiej.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.