sobota, stycznia 19, 2019

Na dzień pogrzebu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza (1965-2019)...

Dziś w Gdańsku odbędzie się pogrzeb śp. prezydenta tego zacnego miasta, Pawła Adamowicza (1965-2019). Kiedy stało się faktem, że zamach z 13 stycznia zamknął się śmiercią, to wielu, włącznie ze mną, miało jedno skojarzenie: 16 XII 1922 r., gmach Zachęty w Warszawie, mord na Gabrielu Narutowiczu. I wrócił do mnie wiersz Juliana Tuwima. I wrócił na usta wielu, a dla wielu był przyspieszoną lekcją historii polskiej literatury. Przecież nie przypadkowo marsz milczenia ulicami Warszawy stanął przed gmachem, gdzie zamachu dokonał Eligiusz Niewiadomski. I wyrecytowano wiersz, którego pierwsza linijka już jest oskarżeniem, a brzmi, jak uderzenie pocisków...



Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni.
Z Bogiem byli w sojuszu, a z mordercą w pakcie,
Wy, w chichocie zastygli, bladzi, przestraszeni,
Chodźcie, głupcy, do okien - i patrzcie! i patrzcie!


Przecież to pierwszy wiersz, jaki 16 XII 2012 r. (dzień po otwarciu blogu) zamieściłem w drugim publikowanym poście. Dla mnie to nie jest odkrywanie kolejnej białej karty. Nie wiem od kiedy te strofy są ze mną, są we mnie, wykorzystuję je na własnych lekcjach. Widzę księdza Kazimierz Lutosławskiego, jak jadem bluzgał wobec obranego Prezydenta, z jakim natchnieniem zwracał się do rozhisteryzowanego tłumu bożyszcze wielu "błękitny generał" J. Haller. Pisałem i cytowałem 8 XII 2014 r. I wtedy też podpierałem się Tuwimem.

Z Belwederu na Zamek, tętnicą Warszawy,
Alejami, Nowym Światem, Krakowskiem Przedmieściem,
Idzie kondukt żałobny, krepowy i krwawy:
Drugi raz Pan Prezydent jest dzisiaj na mieście. 


Słyszymy, że nie ma jednej Polski. Podziały, jakich nie znano za komuny biegną poprzez rodziny, znajomych, wszystkich. Nawet teraz nie milkną słowa pogardy rzucane wobec Zamordowanego Prezydenta Gdańska. Znajdzie się odważny w swym fanatyzmie i nazwie patriotą mordercę, Stefana W.? Zapewne wielu bym takich znalazł. Jak groźne truchła kryją się w szafach? Do czasu. Nikt nie odpowie za nakręcanie spirali nienawiści. Jak nikt nie odpowiedział za 16 XII 1922 r.

Zimny, sztywny, zakryty chorągwią i kirem,
Jedzie Prezydent Martwy a wielki stokrotnie.
Nie odwracając oczu! Stać i patrzeć, zbiry!
Tak! Za karki was trzeba trzymać przy tym oknie! 


Nie wierzę w nawrócenie kogokolwiek. Nie wierzę, że ten dramat kogoś zmieni. Trzech znaczących posłów wchodzących z opóźnieniem na salę sejmową, gdy minutą ciszy oddawano hołd Zamordowanemu, jest tego dobitnym znakiem. Tak, jak nigdy nie wierzyłem (i nadal nie wierzę) w istnienie pokolenia JP II. Gdzie są ci, którzy zawsze mają pełne usta papieża-Polaka, Pana Boga, a patriotyzm wylewa się z każdego ich słowa? Jak rzekomo w katolickiej Polsce dojść mogło do tak bezprzykładnej zbrodni?! Czy ci, którzy pluli na śp. Pawła Adamowicza mają dziś odwagę spojrzeć w oczy Wdowie i Córkom po Zamordowanym?

Przez serce swe na wylot pogrzebem przeszyta,
Jak Jego pierś kulami, niech widzi stolica
Twarze wasze, zbrodniarze - i niech was przywita

Strasznym krzykiem milczenia żałobna ulica*.

Nie myślałem, że raz jeszcze wrócę do "Autobiografii" Stanisława Thugutta i cytatu, który można znaleźć pod wspomnianą datą 8 XII: "Dzień pogrzebu był nie tylko w kolorze, ale i w nastroju, jednym z najbardziej ponurych dni, jakie przeżyliśmy w Warszawie. Droga od Belwederu do starej katedry była męczarnią dla każdego, kto odczuwał istotne znaczenie chwili. Straszny był czarny i niemy tłum, wśród którego posuwał się kondukt, straszny wspaniały podwórzec zamkowy ze szpalerami pochodni, z żałobnie grzmiącym hymnem narodowym i straszne były mroczne sale zamkowe z wyłaniająca się u progu wielkiej sali żałobnej straszliwą wizją Rejtana"**. Czego nauczył grudzień 1922 r.? Raz jeszcze zostawiam tu słowa innego świadka tamtej Polski, Marii Dąbrowskiej: "W POLSCE BYŁO ZAWSZE TAK, JAK JEST DZISIAJ. POMYJE I PLWOCINY DLA WIELKICH I SZLACHETNYCH, UZNANIE I ENTUZJAZM DLA BAŁWANÓW LUB ZGOŁA NĘDZNIKÓW".  Co zostało z nauk świętego Papieża?...

PS: Nie było na moim blogu pisania przez ten cały mijający tydzień. Każdy temat zdawał się banalny. Trudno po 13 stycznia wrócić do pewnych czynności. Wrócimy. Wiem. I wróci czas pogardy, plucia, szczucia i faworyzowanie bałwanów-nędzników.

* http://dobre-wiersze.blogspot.com/2011/12/julian-tuwim-pogrzeb-prezydenta.html ;  http://historiaija.blogspot.com/2014/12/gabriel-narutowicz-ostatni-tydzien-9-16.html?q=narutowicz (data dostępu 17 I 2019)
**  Thugutt S., Autobiografia, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1984, s.147

2 komentarze:

  1. Jesteśmy dziwnym narodem o okrutnej naturze...
    Dosyrzegają to nasi sąsiedzi, a my to ignorujemy.
    Jak powiedział Żelazny Kanclerz:
    " Dajcie Polakom rządzić,a sami się wykończą"
    Jest jednak w nas iskra,która potrafi zjednoczyć i sprowokować do chwalebnego działania.Tę iskrę potrafi wykorzystać J.Owsiak. Potrafił też to śp.Paweł Adamowicz.
    Wierzył ,że ludzie z gruntu są dobrzy.
    Norman Davis powiedział:
    „Wydaje się, ze kraj ten jest nierozerwalnie związany z niekończącą się serią katastrof i kryzysów, które – w sposób paradoksalny – stają się źródłem jego bujnego życia. Polska znajduje się bez przerwy na krawędzi upadku. Ale jakimś sposobem zawsze udaje jej się stanąć na nogi.”
    Tak, bo jesteśmy dziwnym narodem, a nasze okrucieństwo ustępuje szczodrości, miłości i bezinteresowności.
    Te chwile uskrzydlają...

    Mona

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z każdym słowem całego wpisu... niestety.
    Niestety... bo straciłam wiarę w dobro i wspólną Ojczyznę.
    Nie podejmuję się żadnego wpisu na swoich blogach, bo zbyt dużo emocji i nie widzę sensu takiego działania (przynajmniej teraz).
    Przeżyłam PRL, przeżyłam "Solidarność", i kolejne n-te Rzeczpospolite. Co dobrego pozostało? Być może teraz jest to jakieś apogeum zła, które minie i powinniśmy mieć nadzieję, ale...

    Dziękuję za stworzenie i prowadzenie tego miejsca. Czytam regularnie, choć rzadko komentuję, ale zawsze jest to werbalizacja moich myśli, spostrzeżeń, wniosków.
    Pozdrawiam
    Elżbieta

    OdpowiedzUsuń