piątek, listopada 02, 2018
Nekropolie - wizyta 25 - cmentarz przy parafii św. Józefa
Kiedy mówię komuś, że to... jedna z najstarszych bydgoskich nekropolii, to każdy robi wielki oczy. Powstawała na początku XIX w. Te rubieże nie przynależały wtedy do Bydgoszczy. Wiem. Małe Bartodzieje! Tak, to dawny wiejski cmentarzyk. Jak to w historii bywa miast pogranicznych zmieniał... przynależność wyznaniową. Kościół przy którym teraz znajduje się dawny zbór ewangelicki po II wojnie światowej katolicka parafia pw. św. Józefa. Parafia, do której przynależało kiedyś i przeze mnie zamieszkiwane osiedle, ba! sięgała aż do Glinek?
Cmentarz niewielki powierzchniowo, to trochę więcej niż hektar, a tyle wpisał w siebie życiowych odejść. Bezpowrotnych. Jak czytam w Wikipedii: "Na jego terenie pochowanych jest ok. 3 tys. osób. Pochówki są możliwe jedynie na miejscu wcześniejszych grobów"*. Coraz to znikają dawne mogiły. Tych ziemnych już nie ma. Pustych placyków już nie ma. Niewiele z nich pozostaje w stanie zaniedbania. Czas żąda daniny. I płacą ją zarastane kopce. Smutna kolej rzeczy. Nie wiemy, jak będą wyglądać miejsca naszego spoczynku kilka czy kilkanaście lat po odprowadzeniu do cmentarnego dołu...
Cmentarz niewielki powierzchniowo, to trochę więcej niż hektar, a tyle wpisał w siebie życiowych odejść. Bezpowrotnych. Jak czytam w Wikipedii: "Na jego terenie pochowanych jest ok. 3 tys. osób. Pochówki są możliwe jedynie na miejscu wcześniejszych grobów"*. Coraz to znikają dawne mogiły. Tych ziemnych już nie ma. Pustych placyków już nie ma. Niewiele z nich pozostaje w stanie zaniedbania. Czas żąda daniny. I płacą ją zarastane kopce. Smutna kolej rzeczy. Nie wiemy, jak będą wyglądać miejsca naszego spoczynku kilka czy kilkanaście lat po odprowadzeniu do cmentarnego dołu...
Cmentarz niewielki, ale jakżeż historia na nim wypisana. Najstarszy pochówek, który odnajduję pochodzi z września 1937 r. Może są i starsze, ale uszły mej uwadze**. Nie wiedziałem, że w 1924 r. część cmentarza przeznaczono dla katolików.
Niemym świadkiem dawności nekropoli jest ceglana kapliczka, która góruje nad nią.
Znajdziemy tu kwaterę poświęconą ofiarom z września 1939 r. i stycznia 1945 r. II wojna światowa boleśnie odcisnęła piętno na losach bydgoszczan. Bezlitośnie okaleczyła wiele rodzin, rozdzieliła, pogubiła, moją również. Nie wiem gdzie spoczął stryjeczny dziadek Piotr (1905-?). Raczej nigdy się już nie dowiem. Bydgoskie gestapo spaliło dokumenty, które potwierdziłyby dziś losy tylu mieszkańców nad Brdą. 18 nierozpoznanych ofiar terroru i 49 żołnierzy, którzy przynieśli wolność w styczniu 1945 r. Wiem, że wiele osób słowo wolność zapisałaby w cudzysłowie. Mój dziadek (brat Piotra) również padł ofiarą Sowietów...
Spacerując cmentarnymi alejkami trafimy na miejsce spoczynku Aleksandra Fedorowicza (1971-2010). Śmiem twierdzić, że niewielu kojarzy, że był na pokładzie prezydenckiego samolotu TU-154 pamiętnego 10 IV 2010. Był tłumaczem w zakresie języka rosyjskiego prezydenta L. Kaczyńskiego.
O niemieckim pochodzeniu świadczy zachowany grób. Nie potrafię odczytać całej inskrypcji. Powód, aby raz jeszcze odnaleźć to miejsce i sprawdzić, i dopisać ciąg dalszy. Napis "Hier ruth in Gott" jest równie mało czytelny. Przypomina jednak o wspólnej historii.
Cmentarz, do którego mam też bardzo osobisty stosunek...
Tu odnajduję grób mego matematyka ze szkoły podstawowej (SP 25), pana Jerzego Wojciechowskiego. Do dziś pozostaje w mej wdzięcznej pamięci. Los tak później pokierował moją zawodową drogą, że kilka lat pracowałem wspólnie z córką tego nauczyciela, Hanną.
Tu też w styczniu 2000 r. żegnałem panią dyrektor Marię Popławską (SP 22 / G 12). I to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo to mi przypadło w udziale powiedzieć kilka zdań nad grobem szefowej. Pogrzeb odbywał sie kilka dni po 52-ich urodzinach. Smutne pożegnanie. Ilekroć jestem na cmentarzu odwiedzam to miejsce. Nie pójść "do Maryli" (nie, nie było między nami poufałości) byłoby nieprzyzwoitością.
Najsmutniejsze są dla mnie dwie mogiły: moich uczniów i wychowanków Jarka (rocznik 1975) i Krzyśka (1990). Kiedy znalazłem mogiłę starszego z nich, to nie uwierzyłem, że to ON. Oddalałem, że to może zbieg okoliczności (rocznik), przypadek. Niestety. Na pogrzebie młodszego byłem osobiście. I była cała prawie klasa biol-chemu. W maju była matura, a w luty staliśmy nad JEGO grobem. Powiedziałem wtedy: "Nigdy więcej taki spotkań naszej klasy. To nie ta kolejność...". Nie miał nawet 20-stu lat.
Cenię sobie wizyty na cmentarzach. Bardzo. To swoiste katharsis. Smucą mnie odarte litery. Patrzę na twarze z medalionów. Żal ściska, gdy widzi się dzieci. Gdzieś tu znajdowała się mogiłka małego Rysia Kasprzaka, mego krewniaka, który zmarł w latach 60-tych.
Niemym świadkiem dawności nekropoli jest ceglana kapliczka, która góruje nad nią.
Znajdziemy tu kwaterę poświęconą ofiarom z września 1939 r. i stycznia 1945 r. II wojna światowa boleśnie odcisnęła piętno na losach bydgoszczan. Bezlitośnie okaleczyła wiele rodzin, rozdzieliła, pogubiła, moją również. Nie wiem gdzie spoczął stryjeczny dziadek Piotr (1905-?). Raczej nigdy się już nie dowiem. Bydgoskie gestapo spaliło dokumenty, które potwierdziłyby dziś losy tylu mieszkańców nad Brdą. 18 nierozpoznanych ofiar terroru i 49 żołnierzy, którzy przynieśli wolność w styczniu 1945 r. Wiem, że wiele osób słowo wolność zapisałaby w cudzysłowie. Mój dziadek (brat Piotra) również padł ofiarą Sowietów...
Spacerując cmentarnymi alejkami trafimy na miejsce spoczynku Aleksandra Fedorowicza (1971-2010). Śmiem twierdzić, że niewielu kojarzy, że był na pokładzie prezydenckiego samolotu TU-154 pamiętnego 10 IV 2010. Był tłumaczem w zakresie języka rosyjskiego prezydenta L. Kaczyńskiego.
O niemieckim pochodzeniu świadczy zachowany grób. Nie potrafię odczytać całej inskrypcji. Powód, aby raz jeszcze odnaleźć to miejsce i sprawdzić, i dopisać ciąg dalszy. Napis "Hier ruth in Gott" jest równie mało czytelny. Przypomina jednak o wspólnej historii.
Cmentarz, do którego mam też bardzo osobisty stosunek...
Tu odnajduję grób mego matematyka ze szkoły podstawowej (SP 25), pana Jerzego Wojciechowskiego. Do dziś pozostaje w mej wdzięcznej pamięci. Los tak później pokierował moją zawodową drogą, że kilka lat pracowałem wspólnie z córką tego nauczyciela, Hanną.
Tu też w styczniu 2000 r. żegnałem panią dyrektor Marię Popławską (SP 22 / G 12). I to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo to mi przypadło w udziale powiedzieć kilka zdań nad grobem szefowej. Pogrzeb odbywał sie kilka dni po 52-ich urodzinach. Smutne pożegnanie. Ilekroć jestem na cmentarzu odwiedzam to miejsce. Nie pójść "do Maryli" (nie, nie było między nami poufałości) byłoby nieprzyzwoitością.
Najsmutniejsze są dla mnie dwie mogiły: moich uczniów i wychowanków Jarka (rocznik 1975) i Krzyśka (1990). Kiedy znalazłem mogiłę starszego z nich, to nie uwierzyłem, że to ON. Oddalałem, że to może zbieg okoliczności (rocznik), przypadek. Niestety. Na pogrzebie młodszego byłem osobiście. I była cała prawie klasa biol-chemu. W maju była matura, a w luty staliśmy nad JEGO grobem. Powiedziałem wtedy: "Nigdy więcej taki spotkań naszej klasy. To nie ta kolejność...". Nie miał nawet 20-stu lat.
Cenię sobie wizyty na cmentarzach. Bardzo. To swoiste katharsis. Smucą mnie odarte litery. Patrzę na twarze z medalionów. Żal ściska, gdy widzi się dzieci. Gdzieś tu znajdowała się mogiłka małego Rysia Kasprzaka, mego krewniaka, który zmarł w latach 60-tych.
Wielu pewnie bydgoszczan mija cmentarz przy parafii św. Józefa, a to jadąc tramwajem, autobusem czy samochodem. Czas odwiedzin nastał? Nie, on jest cały rok. Taka dziwna natura nasza, polska tradycja. Oby na dalsze stulecia pielęgnowana.
PS: Wszystkie wykorzystane tu zdjęcia wykonałem latem 2017 r. Żar z nieba nie dodawał mi wigoru.
* https://pl.wikipedia.org/wiki/Cmentarz_katolicki_%C5%9Bw._J%C3%B3zefa_w_Bydgoszczy (data dostępu 30 X 2018)
** https://cmentarz.bydgoszcz.pl/wp/cmentarz-parafii-pw-sw-jozefa-rzemieslnika-ul-torunska/ (data dostępu 31 X 2018); tam inne, rozbieżne dane dotyczące powierzchni cmentarza
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.