niedziela, listopada 11, 2018

Mój Broniewski - XIII - Warszawa - listopad 1918

"Na pożegnanie zostałem obdarzony serdecznym moim przyjacielem i mistrzem - Norwidem; naturalnie na czas krótki. Wróciłem około pierwszej, a pomimo to długo jeszcze nie mogłem się oderwać od czytania «czynu Testamentu»" - tak wracamy do "Pamiętnika", wydania krytycznego z 2013 r. Tego bez wtrąceń cenzury. Mój Broniewski wraca? Musiał wrócić. Wertuję blog i nie wierzę, że nie ma w nim cytatu z pamiętnego 11 XI 1918 r.? Mea culpa! Dlatego teraz wrzucam jeszcze kilka innych zapisów z tego pamiętnego miesiąca, kiedy Polska jęła wybuchać!...  
Zapisy w pamiętniku pojawiały się bardzo nieregularnie. Pierwszy tu wykorzystany był z 2 XI. Kolejny mnie interesujący napisano 6 XI,  jest bardzo obszerny, bo wzbogacony o wiersz, którego tu nie zacytuję. Oto co wybrałem: "Idę do wojska (niech szlag trafi) pełen rezygnacji  względem moich tak ślicznie zapowiadających się studiów. [...] Dawno przestały mi imponować ojczyźniane frazesy: «ojczyzna w niebezpieczeństwie» lub coś w tym rodzaju, nie pociąga mnie wcale wojna z Rusinami - pomimo to mam wrażenie, że w wojsku znajdę najodpowiedniejsze pole do działania". Władysław Broniewski deklarował się, że pojedzie do Krakowa. Na razie nie pojechał. Został w Warszawie, choć nie krył niesmaku, jaki znajdował na jej ulicach: "Zirytował mnie dzisiejszy wiec. Co za bydło! Hurrapatriotyzm połączony ze zwierzęcym antysemityzmem - oto treść uczuć nurtujących przeciętnego obywatela akademickiego". Co wyszło ze studiowania młodego poety, to zapraszam do lektury biografii pióra Mariusza Urbanka.
Atmosfera się zagęszczała. 9 listopada cały czas  miotał się. Nie byłoby znamiennego cytatu z Szekspira: "Nigdy jeszcze nie czułem się tak głupi, jak dziś. Jestem oto gotów oddać się jakiekolwiek robocie, wyjechać, wstąpić do wojska lub nie i nie wiem, co ze sobą mam zrobić!". Ciska się na studentów: "...bydło; owczy pęd ich ogarnął i oddają się tym malowanym hasłom, które dawno już wyszumiały we mnie, Nie biorą mnie już patriotyczne słówka: jedność narodowa, karność żołnierska - ja to już znam". Wciąż jeszcze rozważał czy nie pojechać do Krakowa, ba! szykował na drogę ubranie cywilne i wojskowe. Obawiał się, czy wojsko, do którego zamierzał przystąpić nie będzie narzędziem w walce z... rewolucją: "A jakież mam gwarancje, że wojsko to nie będzie użyte do akcji kontrrewolucyjnej?". Czekał na... męża opatrzności! Kogo w nim widział? A to chyba nie powinno być zaskoczeniem: "Trzeba tu ręki Komendanta! Człowiek, któremu prawie zupełnie mogę zaufać"
I kolejny zapis z 11 XI. To ten mój ulubieniec, którego czytałem odkąd posiadłem ocenzurowany egzemplarz. Tak, od 1984 r. cytuję do moim kolejnym uczniom. Przez lata był jedynym dostępnym mi wspomnieniem z tamtego wspaniałego listopada niepodległości. On jeden mógłby wypełnić ten odcinek cyklu. Dlatego bardzo obszernie go tu zostawiam: 
"2 dni = 100 lat.
Chcę napisać coś mądrego na ten temat, ale w głowie mi sie kręci. Wczoraj w nocy prawie nic nie spałem. strzały, krzyki. O trzeciej Zenek przyjechał. Rano lecę do «Koła». Niemcy bez broni - gdzie pojawiają się z bronią, są natychmiast rozbrajani. [...]
A najważniejsza rzecz, że Komendant w niedzielę rano wrócił. Diabli nadali być całą noc na tańcach i zaspałem.
Teraz chociaż wiadomo, czego się trzymać...
Cały gmach ucisku, dławiący kraj przez trzy lata, runął w ciągu jednego dnia..."
Śmietnik umysłowy, jak Autor nazywa swój pamiętnik przegrywał z tym, co działo się dookoła. Nowe pisanie odbyło się 16 XI. Cztery dni służby ujawniają organizacyjny bezwład w tworzącym się wojsku. Na oczach Broniewskiego przewija się istna mozaika: oficerowie POW, oficerowie od Dowbora Muśnickiego, leguny. O Piłsudskim napisał: "Komendant jest Dyktatorem. Upraszcza to o wiele moje wątpliwości społeczno-polityczne; można bezpiecznie wstąpić do wojska i nie obawiać się, że będzie ono narzędziem w niepowołanych rękach. [...] Mam wrażenie, że Komendantowi zależy na tym, aby wszystkie jego zarządzenia miały pewną cechę legalności wobec społeczeństwa". Jest wzmianka o... czerwonym sztandarze na Zamku Królewskim. Broniewski nazywa go "swoim sztandarem". Ciekawe informacje na temat Ignacego Daszyńskiego, który dopiero na 100-lecie odzyskiwania niepodległości doczekał się pomnika w Warszawie. Nie miał dobrego zdania o endecji: "...kopie dołki pod Komendantem. Imienia Komendanta używają teraz ci, którzy rok i cztery lata temu nazywali go zdrajcą, bandytą itp. [...] Jeżeli endeków Komendant nie zdoła poskromić, to na skutek kontrakcji lewicy może sie u nas wytworzyć stan, jaki wrogowie rewolucji nazywają «bolszewizmem»".  


Jeszcze 18 XI sierżant Broniewski rozważa wyjazd do Krakowa. Sam nie może przekonać się, co do niektórych żołnierzy.  Szczególną niechęć czuł do tych, którzy służyli pod koniec wojny w "Polnische Wehrmacht". "Wczoraj manifestacja endecka - «pochodził narodowy». Manifestacja PPS; szedłem i śpiewałem od Krakowskiego Przedmieścia do kwatery Komendanta - śpiewałem Czerwony [sztandar] i Na barykady. Wrażenie dość słabe". Ucieszyło go powołanie rządu Jędrzeja Moraczewskiego: "Człowiek, do którego mam jakieś instynktowne zaufanie. Dzisiejsze noty Komendanta do koalicji morowe"
Na tym kończy się warszawski listopad w pamiętniku Władysława Broniewskiego. Zachęcam do lektury całości. To rzecz napisana naprawdę wspaniałym językiem. I szczera. Nie sądzę, aby Autor zamierzał opublikować go. Cud, że zapiski przetrwały zawieruchy wojenne. Przy okazji jest możliwość przyjrzenia się, jak kształtował się charakter przyszłego piewcy socjalizmu. Co tylko dodaje kolorytu sylwetce nietuzinkowego twórcy.

PS: 26 listopada 1918 r. sierżant Władysław Broniewski wreszcie wyjechał do Krakowa: "Kraków jakiś bezbarwny, szary, przyprószony śniegiem, a i ja już bez entuzjazmu, jeno gnany twardym obowiązkiem...".

4 komentarze:

  1. Szukam pamiętnika Broniewskiego, bo według cytatów w biografii Urbanka szedł przez moją wieś...

    OdpowiedzUsuń
  2. Urodził się w moim mieście. Udostepnię ten post, żeby ploccczanie przypomnieli sobie o swoim krajanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Posiadam ona wydania. Broniewski zbyt ważną postacią był, aby o Nim milczeć. To dopiero byłaby literacka Biała plama. I wstyd.

    OdpowiedzUsuń