wtorek, października 02, 2018

Smakowanie Bydgoszczy... (73) Mechanik 1

Königliche Preussische Handwerker- und Kunstgewerbeschule - tak w 1911 r. ziszczały się częściowo marzenia bydgoskich Niemców, aby nad Brdą powstała godna poziomu i ambicji szkoła techniczna. Swe edukacyjne podwoje otworzyła dokładnie 2 X. Tak, zatem mamy dziś rocznicę. Że nie okrągłą? Nic to. Dla mnie jednak minęła "na okrągło" miesiąc temu, bo 1 IX 1978 r. (czyli czterdzieści lat temu) stałem się uczniem tej szacownej i szanowanej (szczególnie onegdaj) placówki oświatowej. Wiem, że dla wielu, kiedy mówię o skończeniu Mechanika Jedynki, pojawia się na twarzach grymas zdziwienia, niedowierzania i czego tam jeszcze. Nic nie zmienia fakt, że moim pierwotnym, wyuczonym zawodem (którego nigdy nie wykonywałem) był: mechanik obróbki skrawaniem. 



Gro chłopaków po szkole podstawowej wybierało szkoły techniczne. Do wyboru była cała ich gama (gro jeszcze nadal trwa na swoim posterunku edukacji technicznej średniego szczebla). Czemu akurat Mechanik nr 1 przy ówczesnej ul. Świerczewskiego 37? Nie wiem. Bo wycofałem papiery z samochodówki. Dziadek spontanicznie reagował, że chyba zdurniałem, skoro chcę los związać z leżeniem pod samochodem. Kto podsunął inne rozwiązanie? Nie pamiętam. Ja, ze swa awersją do przedmiotów ścisłych, rzuciłem się w wir. Niemocy! Pewnie, że przeklinałem wybór. Nie raz. I nie dwa! Z perspektywy czasu oczywiście patrzę na to wszystko z cudowna nutką sentymentu i rozrzewnienia. W końcu w 1978 r. miałem tylko 15 lat. Dziś jest ich... No prosty rachunek: 15+40. 



Dzieło architektów Carla Meyera und Ottona Brecha wznoszono w latach 1910-1911. Bardzo szybko stał się atrakcją i ozdobą ówczesnej Berliner Straße. Po urokliwym położeniu  n i c  nie pozostało. Starczy pogrzebać tu i ówdzie, aby odnaleźć zdjęcia sprzed lat. A tam leniwie płynie Kanał Bydgoski, mostek jakiś, urok i melancholia. Nie pamiętam tego widoku, choć pamięć  z początku lat 70-tych zanotowała przebudowę arterii.




Na kilka szkolnych lat związałem los z tym gmachem. Były wzloty i bardzo bolesne upadki. Groźba poprawki z matematyki i wydłużony pobyt na własne życzenie o całe dwa dodatkowe semestry. Wszystkie te blaski i cienia rekompensowała kadra nauczycielska. Duch wolności (trudny przełom lat 70-tych i 80-tych XX w.) hulał tam na niektórych lekcjach, szczególnie języka polskiego z panią profesor Wanda Pinkowską, po prostu Wandą. Jakich przedmiotów nie będę wspominał z łezką w oku? Mechaniki technicznej, fizyki. Raz o pewnym belfrze powiedziałem o zdanie za dużo, a ten stał za mną. I mam wspomnienie, jak perfidnie zjadliwe i podłe może być ciało pedagogiczne. Na szczęście nie doczekałem czasu, kiedy ów pan osiągnął szczyty w tym szacownym gmachu i został jego dyrektorem. Przyszło by mi chyba salwować się tam na koniec świata...


To z tych okien 12 grudnia 1981 r. wykonałem kilka zdjęć, które dziś można odnaleźć w Internecie. Owalne po prawej. I to nie dlatego, że ja je tam umieściłem. Instytut Pamięci Narodowej wykorzystał je w okolicznościowym albumie "Zwycięska dekada...". Dla nikogo nie było zaskoczeniem, że przez miasto przetaczały się kolumny LWP. Napięcie rosło. W Gdańsku odbywał się Zjazd NSZZ "Solidarności". Kilka godzin po pstryknięciu tych pamiętnych kadrów gen. W. Jaruzelski wprowadził na obszarze całego PRL-u stan wojenny. Mury szkoły zostały zamknięte, aż do naszego powrotu 4 stycznia '82. Ale kilkoro z nas, uczniów, zjawiło się "na Świerka" jeszcze w poniedziałek 14 XII. To wtedy jeden z wicedyrektorów na nasz widok wykrzyknął: "Chłopcy! Co wy tu robicie?! Przecież wojna!". 




Ulica Kruszwicka w 1978 r. wyglądała zgoła inaczej! Przede wszystkim istniały w tym miejscu (gdzie teraz ogromne centrum handlowe) rozległy ogród działkowy. Tak, marcheweczka, pietruszeczka i inne pomidory. Z tej strony widoczne okna auli. Dwóch wydarzeń na pewno w niej nie zapomnę: tego z 5 stycznia 1982 r. i 10 czerwca 1983 r. Za pierwszym wspomnianym razem odbywało się tu spotkanie z jakimś politrukiem w randze majora, który chciał nam wbić do głów (męskich głów, boć dziewcząt tu było jak na lekarstwo) sens wprowadzenia stanu wojennego. Miast uspokoić uczniowską brać, raczej dolał oliwy do ognia. Swoją bezmierną, politrukowską głupotą agitatora. A w 1983 r.? Rozdanie matur. Smutne, że kilku z nas nie może już tego dnia wspominać, np. Boguś Nowakowski (1963-2003). 


Kiedy byłem uczniem Jedynki nie miała patrona. Nie wiem nawet czy ktoś z nas słyszał wtedy o inżynierze Franciszku Siemiradzkim (1870-1948). Jak to dziwnie plota się ludzkie losy. Pierwszy polski dyrektor szkoły urodził się w... Nowogródku. Tak, tak, tym mickiewiczowskim. Może to duch Pana Dyrektora czuwał nade mną, gdy rzucałem w twarz jednemu nauczycielowi, kiedy ten wyraził opinię o... błogosławieństwie dla Polaków po 17 IX 1939 r.: Ładne mi błogosławieństwo, jakbym sie urodził na Kamczatce!". Dziś ta sala oddana została na naukę języka angielskiego. Wiem, bo siedziałem w niej w czasie matur kilka lat temu, jako tzw. obserwator.  To te okna po lewej stronie...


Pewnie, że wybór gmachu przy obecnej Św. Trójcy stał się pretekstem do moich uczniowskich wspomnień. Nikt nas nie uświadamiał o okupacyjnych losach szacownego gmachu. Po latach dowiadywałem się o ponurej przeszłości tego miejsca. Zaskoczyło to, co dziś każdy bydgoszczanin, przechodzień przeczytać może (o ile chce, o ile zatrzyma się przy ruchliwym Rondzie Grunwaldzkim): "...NA DZIEDZIŃCU TYCH INSTYTUCJI ISTNIAŁ W DWÓCH BARAKACH ARESZT POLICYJNY MIEJSCE TORTUR I KAŹNI POLAKÓW". Tak, zaskoczyło mnie to. Przecież każdy z absolwentów pamięta te baraki! To tam m. in. pan Jan Roliński przyuczał nas do żmudnej pracy ślusarskiej. Pilnik, piłka - i jedziemy panowie. Od XX lat wiadomo, że to miejsce zbrodni niemieckich w latach 1939-45.  Po barakach nie ma dziś śladu. Szkoda, że na zewnątrz nie ma tablicy upamiętniającej ośmiu nauczycieli zamordowanych przez okupanta w fordońskiej Dolinie Śmierci. 


Königliche Preussische Handwerker- und Kunstgewerbeschule nie była na miarę ambicji bydgoskich Niemców żyjących tu i tworzących historię miasta nad Brdą. Celem, którego nie udało się im ziścić była lokacja w Bydgoszcz uniwersytetu. Na to jednak JCM Wilhelm II (1888-1918) nie wyraził zgody. Pierwszym dyrektorem szkoły był berliński architekt Arno Körnig (1870-1939), dopuszczalna też pisownia Koernig. To gwoli przypomnienia tym, że historia naszego miasta nie zaczęła się 20 stycznia 1920 r.

6 komentarzy:

  1. To mógł być mój... pośmiertny wpis. Wczoraj zostałem staranowany na przejściu dla pieszych. Paść w okolicach kamienicy mistrza Święckiego? Nie wiem, jak wyciągnięte ręce mogły zamortyzować upadek. I plecak. W nim szpargały i... Konstytucja 3 maja. Chyba oprawię ją w ramki. Jestem poobijany, ale cały.

    https://pomorska.pl/potracenie-pieszego-na-skrzyzowaniu-gdanska-i-slowackiego/ar/13538064

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybkiego powrotu do zdrowia

    Mona

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy coś Panu wiadomo o działającym w Bydgoszczy w okresie międzywojennym kompozytorze i skrzypku Ludwiku d'Arma Dietzu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pomogę. Rodzinę Dietz (o ile to ta sama) znam tylko w osobie doktora Hermanna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za odpowiedź w sprawie L. Dietza

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.