niedziela, kwietnia 01, 2018
Uśmiechnięta Klio, czyli łyk historii w anegdocie... (02)
Cykl zapoczątkowany 13 lipca ubiegłego roku powraca 1 kwietnia? Skoro Klio ma się do nas uśmiechać, to ten dzień chyba najbardziej do tego stosowny. Tak, jak wtedy zanurzam się w książce Bogdana Boruckiego i Wojciecha Kalwata "Historia z humorem. Karykatury i plotki z brodą". I korzystam z jej bogactwa. Nie bez modyfikacja słownej z mojej strony z zachowaniem jednak oryginalnej pisowni tego, co bohaterowi powiedzieli.
No to wygrzebuję dziesięć anegdot. Zabawnych. Pouczających. Wychowujących, a więc mimo upływu lat (setek, ba! tysięcy, jak w przypadku jednej) cały czas aktualnych. Jeśli nie zachowam chronologii w cytowaniu, to proszę o wyrozumiałość, w końcu jest PRIMA APRILIS.
Na pierwszy rzut dzisiejszy Jubilat, kanclerz Otto von Bismarck (urodzony 1 kwietnia 1815 r.). Razu pewnego zażądał od Wilhelma I dymisji pewnego ministra:
- Co ma mu pan do zarzucenia? - spytał monarcha.
- Nic poza tym, że jest głupi - odparł ze stoickim spokojem kanclerz.
- Wiem, że mnie też pan uważa za głupiego, ale mimo to zostanę na stanowisku... - powiedział Wilhelm I.
Charles Talleyrand był przed wybuchem rewolucji francuskiej... biskupem diecezjalnym Autun. Razu pewnego zadano mu pytanie:
- Wierzy pan w Boga?
- Nie codziennie - odrzekł zapytany.
Króla Karola IX Andegaweńskiego średnio wykształcony człowiek kojarzy właściwie tylko z jednym wydarzeniem: nocą świętego Bartłomieja. Może i to wystarczy. Pewnego razu władca zaczepił swego błazna:
- Masz takie wpływy u dworu, że ktoś mógłby pomyśleć, iż to ty jesteś królem, a ja błaznem. Może się zamienimy?
Błazen przezornie zachował milczenie?
- No cóż - król uparcie nalegał - wstydzisz się być władcą?
- Nie panie - odważył sie przemówić trefniś - ale wstydziłbym się mieć takiego błazna.
O związkach króla Prus Fryderyka II z wielkim Wolterem wie chyba każdy. Ale o tym, że władca pisywał wiersze i miał odwagę wysyłać je do filozofa, to już pewnie tylko znawcy domu Hohenzollernów. No i Fryderyk II zechciał posiąść opinię znawcy. Odpowiedź była chyba cierpką pigułką:
- Waszej Królewskiej Mości wszystko się udaje, nawet pisanie złych wierszy.
Michała Radziejowskiego mało kto dziś pamięta. Bardziej kojarzymy jego przewrotnego ojca, Hieronima, co to na Rzeczpospolitą szwedzką potencję sprowadził ("potopem" zwaną). Tenże Michał (prymas Polski od 1687 r., czyli czasów Jana III Sobieskiego, którego zresztą był... krewnym) odważył się powiedzieć do JKM Jana II Kazimierza, gdy tego zastał markotnym i przybitym:
- Miłościwy Panie, na świecie jak w łaźni - im kto wyżej siedzi, tym bardziej się poci.
O Casanovie, romansiarzu wszech czasów, słyszmy od stuleci. Aliści zdarzyło się, że doszło do pojedynku. Pech chciał, że stroną pokonaną (postrzeloną w brzuch) był łowczy koronny Franciszek Branicki, przyszły targowiczanin. Oto jak tą konfuzję skomentowała pani kasztelanowa kamieniecka Katarzyna Kossakowska, znana w Rzeczypospolitej Obojga Narodów z ciętego języka, ba! nazywana m. in. "Herod-Babą" lub "Wielką Mądrochą":
- Dobrze, że Branicki ma flaki w głowie, bo gdyby je miał w brzuchu, byłby mu Casanova postrzelił.
O charakterze wielkiego księcia Konstantego Pawłowicza napisano wiele. I to raczej mało przychylnie dla niego samego. Razu pewnego wezwał do Belwederu księcia-minista Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. Od ministra skarbu można było żądać jednego: pieniędzy. Atoli ów twardo stał na straży skarbu Królestwa Polskiego.
- Książe, zanadto pan zadziera nosa w rozmowie - wypalił carski brat.
- Wasza Wysokość jest tak wielki, a ja tak mały, że inaczej nie mogę z Waszą Wysokością rozmawiać - splantował książę-minister.
Król Henryk IV Wielki, to bodaj najbardziej kochany przez Francuzów monarcha. Ajuści jest i bohaterem na tym blogu. Poza powagą majestatu ("Paryż wart jest mszy") i marzeniu o kurze w garnku na niedzielę przeciętnego Francuza życie barwnego władcy dostarczyło mnogich anegdot. Oto dialog z pewną damą, która w przyszłości została przeoryszą w jednym z klasztorów:
- Kto jest Waszym ojcem, ślicznotko?
- Pan Bóg, Sire.
- Na honor, chętnie bym został jego zięciem.
Niewielu dziś kojarzy Simonidesa/Symonidasa z pamiętnym napisem pod Termopilami o walecznych Spartanach Leonidasa. Spytano go kiedyś, co godniejsze wyboru: bogactwo czy mądrość? Poeta z Keos odpowiedział:
- Nie wiem, ale widzę, że mędrcy przychodzą do drzwi bogaczy.
Franciszek Fiszer, równie goszczący na stronach tego blogu, znany był z ostrego w opiniach języka. Razu pewnego podważył pewną obiegową mądrość:
- Przysłowia kłamią! Na przykład: nie będzie nas, będzie las. Po mnie lasu nie będzie!
Aluzja dotyczyła bowiem... własnego lasu, który dla opędzenia się od długów i innych wydatków Fiszer po prostu kazał wyrąbać do ostatniego drzewka.
Mam cichą nadzieję, że tych dziesięć przygód z humorem nastawi nas optymistycznie na cały 1 kwietnia, tym bardziej, że przypada on w Niedzielę Wielkanocną. Niezwykła zbieżność. Bierzmy się zatem z humorem za bary. A z racji Świąt życzę wszystkim odwiedzającym ten blog tego, co tylko zamarzą, obfitego koszyczka i uśmiechniętego Zajączka. Po prostu: pogodnych Świąt! Wracam zaraz po świętowaniu, 3 kwietnia.
No to wygrzebuję dziesięć anegdot. Zabawnych. Pouczających. Wychowujących, a więc mimo upływu lat (setek, ba! tysięcy, jak w przypadku jednej) cały czas aktualnych. Jeśli nie zachowam chronologii w cytowaniu, to proszę o wyrozumiałość, w końcu jest PRIMA APRILIS.
Na pierwszy rzut dzisiejszy Jubilat, kanclerz Otto von Bismarck (urodzony 1 kwietnia 1815 r.). Razu pewnego zażądał od Wilhelma I dymisji pewnego ministra:
- Co ma mu pan do zarzucenia? - spytał monarcha.
- Nic poza tym, że jest głupi - odparł ze stoickim spokojem kanclerz.
- Wiem, że mnie też pan uważa za głupiego, ale mimo to zostanę na stanowisku... - powiedział Wilhelm I.
***
Charles Talleyrand był przed wybuchem rewolucji francuskiej... biskupem diecezjalnym Autun. Razu pewnego zadano mu pytanie:
- Wierzy pan w Boga?
- Nie codziennie - odrzekł zapytany.
***
Króla Karola IX Andegaweńskiego średnio wykształcony człowiek kojarzy właściwie tylko z jednym wydarzeniem: nocą świętego Bartłomieja. Może i to wystarczy. Pewnego razu władca zaczepił swego błazna:
- Masz takie wpływy u dworu, że ktoś mógłby pomyśleć, iż to ty jesteś królem, a ja błaznem. Może się zamienimy?
Błazen przezornie zachował milczenie?
- No cóż - król uparcie nalegał - wstydzisz się być władcą?
- Nie panie - odważył sie przemówić trefniś - ale wstydziłbym się mieć takiego błazna.
***
O związkach króla Prus Fryderyka II z wielkim Wolterem wie chyba każdy. Ale o tym, że władca pisywał wiersze i miał odwagę wysyłać je do filozofa, to już pewnie tylko znawcy domu Hohenzollernów. No i Fryderyk II zechciał posiąść opinię znawcy. Odpowiedź była chyba cierpką pigułką:
- Waszej Królewskiej Mości wszystko się udaje, nawet pisanie złych wierszy.
***
Michała Radziejowskiego mało kto dziś pamięta. Bardziej kojarzymy jego przewrotnego ojca, Hieronima, co to na Rzeczpospolitą szwedzką potencję sprowadził ("potopem" zwaną). Tenże Michał (prymas Polski od 1687 r., czyli czasów Jana III Sobieskiego, którego zresztą był... krewnym) odważył się powiedzieć do JKM Jana II Kazimierza, gdy tego zastał markotnym i przybitym:
- Miłościwy Panie, na świecie jak w łaźni - im kto wyżej siedzi, tym bardziej się poci.
***
O Casanovie, romansiarzu wszech czasów, słyszmy od stuleci. Aliści zdarzyło się, że doszło do pojedynku. Pech chciał, że stroną pokonaną (postrzeloną w brzuch) był łowczy koronny Franciszek Branicki, przyszły targowiczanin. Oto jak tą konfuzję skomentowała pani kasztelanowa kamieniecka Katarzyna Kossakowska, znana w Rzeczypospolitej Obojga Narodów z ciętego języka, ba! nazywana m. in. "Herod-Babą" lub "Wielką Mądrochą":
- Dobrze, że Branicki ma flaki w głowie, bo gdyby je miał w brzuchu, byłby mu Casanova postrzelił.
***
O charakterze wielkiego księcia Konstantego Pawłowicza napisano wiele. I to raczej mało przychylnie dla niego samego. Razu pewnego wezwał do Belwederu księcia-minista Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. Od ministra skarbu można było żądać jednego: pieniędzy. Atoli ów twardo stał na straży skarbu Królestwa Polskiego.
- Książe, zanadto pan zadziera nosa w rozmowie - wypalił carski brat.
- Wasza Wysokość jest tak wielki, a ja tak mały, że inaczej nie mogę z Waszą Wysokością rozmawiać - splantował książę-minister.
***
Król Henryk IV Wielki, to bodaj najbardziej kochany przez Francuzów monarcha. Ajuści jest i bohaterem na tym blogu. Poza powagą majestatu ("Paryż wart jest mszy") i marzeniu o kurze w garnku na niedzielę przeciętnego Francuza życie barwnego władcy dostarczyło mnogich anegdot. Oto dialog z pewną damą, która w przyszłości została przeoryszą w jednym z klasztorów:
- Kto jest Waszym ojcem, ślicznotko?
- Pan Bóg, Sire.
- Na honor, chętnie bym został jego zięciem.
***
Niewielu dziś kojarzy Simonidesa/Symonidasa z pamiętnym napisem pod Termopilami o walecznych Spartanach Leonidasa. Spytano go kiedyś, co godniejsze wyboru: bogactwo czy mądrość? Poeta z Keos odpowiedział:
- Nie wiem, ale widzę, że mędrcy przychodzą do drzwi bogaczy.
***
Franciszek Fiszer, równie goszczący na stronach tego blogu, znany był z ostrego w opiniach języka. Razu pewnego podważył pewną obiegową mądrość:
- Przysłowia kłamią! Na przykład: nie będzie nas, będzie las. Po mnie lasu nie będzie!
Aluzja dotyczyła bowiem... własnego lasu, który dla opędzenia się od długów i innych wydatków Fiszer po prostu kazał wyrąbać do ostatniego drzewka.
>>>>> <<<<<
Mam cichą nadzieję, że tych dziesięć przygód z humorem nastawi nas optymistycznie na cały 1 kwietnia, tym bardziej, że przypada on w Niedzielę Wielkanocną. Niezwykła zbieżność. Bierzmy się zatem z humorem za bary. A z racji Świąt życzę wszystkim odwiedzającym ten blog tego, co tylko zamarzą, obfitego koszyczka i uśmiechniętego Zajączka. Po prostu: pogodnych Świąt! Wracam zaraz po świętowaniu, 3 kwietnia.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.