poniedziałek, października 23, 2017

Przeczytania... (239) Jean des Cars "Berło i krew. Królowie i królowe Europy na wojnie 1914-1945" (Wydawnictwo Literackie)

Wydawnictwo Literackie nie zapomina o miłośnikach historii i serwuje nam kolejną opowieść o dynastycznych dziejach (i zawiłościach) Europy. Każdy komu bliska jest tematyka niby-Windsorów, Schleswig-Holstein-Sonderburg-Glücksburgów,  von Hohenzollernów, Sachsen-Coburg und Gotha, niby-Romanowów czy niby-Habsburgów ma okazję wrócić do czasów Wilhelma II, Franciszka Józefa I czy Jerzego V. To prawdziwa gratka. Zapewniam. Nie rozczarują się ci, których smak historyczny kształtowały książki choćby B. Tuchman, Th. Aronsona czy L. Windera.  Jean des Cars książką pt. "Berło i krew. Królowie i królowe Europy na wojnie 1914-1945" (w tłumaczeniu Magdaleny Kamińskiej-Maurugeon) jednym przypomni, drugim ukazuje świat, który kreowały, współniszczyły lub budowały koronowane głowy Europy.  Jean des Cars poszedł krok dalej, niż wspominani przeze mnie Autorzy, gdyż nie zamyka swej pracy na Compiègne i wydarzeniach z 11 XI 1918 r. Będzie okazja zobaczyć, jak monarchie przetrwały kataklizm nie tylko wielkiej wojny, ale też II wojny światowej. Ile z nich przetrwało ten okrutny czas, ile domów panujących upadło?
To nie jest lektura, którą odkłada się po kilkunastu stronach. Nawet, jeśli znamy bieg pewnych zdarzeń (np. konflikty przed wielką wojnę i jej wybuchem) trzyma nas przy sobie. Z krótkiej notki biograficznej na ostatniej stronie książki: "Jean des Cars (ur. 1943) - francuski dziennikarz, znawca i popularyzator historii [...]". To jest cenność. Mamy bowiem gwarancję, że książka nie jest przegadana, nafaszerowana naukowościami, kolejną cegłą, którą potem katuje się choćby studentów historii. Popularne podanie takiego historycznego pasztetu odgrywa ogromną, edukacyjna rolę: przede wszystkim nie zniechęca! po drugie otwiera drzwi do kolejnych pozycji na te tematy! Nie mam, co do tego żadnych wątpliwości. Istnieje niebezpieczeństwo, że gdyby "Berło i krew..." wyszły spod ręki tzw. fachowca, to mielibyśmy może dzieło wybitne, ale nie do strawienia dla przeciętnego miłośnika  dziejów.
To niej lektura, która odstrasza. Nawet jeśli to przeszło pięćset stron. Tego się po prostu nie czuje! Bycie z narracją Jean des Cars'a, to po prostu dla nas uczta. Inaczej tego po prostu nie odbieram. Nie silę się na nadmuchiwanie kolejnej laurki. Widzę zgrzyty... Nie umiem obojętnie przejść wobec zawiłości choćby genealogicznych (mój konik). Zakreślam je niestety również na stronach "Berła i krwi...". Choćby takie zdanie, które naprawdę może doprowadzić do palpitacji serca miłośnika poprawności rodowych: "Edward VII oddalił się od swojego porywczego kuzyna Kaisera Wilhelma II, którego sen o morskiej potędze niepokoił Brytyjczyków [...]". Edward VII [de facto: Albert Edward von Sachsen-Coburg und Gotha] był synem Wiktorii Hanowerskiej. Wilhelm II był wnukiem Wiktorii Hanowerskiej. Jakiej zatem należałoby karkołomności, aby obaj panowie mogliby być jednocześnie dla siebie kuzynami? Nie da się! Edward VII był wujem Wilhelma II, a ten siostrzeńcem tegoż. To samo dotyczy relacji kuzynowskich między Wilhelmem II, a Mikołajem II. Obaj monarchowie byli wprawdzie potomkami króla Prus Fryderyka Wilhelma III, aliści kuzynostwo to raczej iluzoryczne lub grzecznościowe. Jest też w innym miejscu i taki zapis: "Karol, bratanek Franciszka Ferdynanda i cioteczny wnuk Franciszka Józefa, nowy następca tronu [...]". W podobnych chwilach nie wiem czy to błąd Autora czy Tłumacza. Karol nie był "ciotecznym wnukiem" - tylko stryjecznym. Bo to wnuk brata Franciszka Józefa I. Niestety Autor (czy Tłumacz?) popełnia w jednym miejscu błąd w... latach żywota Franciszka Józefa, czytamy: "Wojny, która poczynając od 18 sierpnia 1914 roku, od dnia osiemdziesiątych urodzin Franciszka Józefa [...]". W 1914 r. urodzony w 1830 r. cesarz miał 84. lata. Czy tak można napisać o koneksji dwóch monarchów: "Jerzy V zaś to daleki kuzyn Kaisera"? Obaj byli wnukami tej samej babki: Wiktorii Hanowerskiej! Bliższych kuzynów nie mogło być.
To nie jest lektura do samego czytania. Wydawnictwo Literackie zadbało o zawartość ikonograficzną. Wiele interesujących kadrów. Możemy zobaczyć monarchów poza protokołem ceremonialnym, sztywnego gorsetu dworskiej etykiety. Zawiłości rodowe (pokrewieństwa od np. królowej Wiktorii Hanowerskiej, Chrystiana IX Duńskiego czy Mikołaja I Czarnogórskiego) mogłoby rozjaśnić zamieszczenie drzew genealogicznych. Wtedy nie mielibyśmy takich wpadek, o których pisałem w akapicie powyżej. "Wszyscy władcy Europy Środkowej i Wschodniej mieli germańskich przodków. Panowali nad nowymi państwami. [...] Po raz kolejny dało się zauważyć, że wojna to problem dynastyczny na wielką skalę, straszliwy dylemat między lojalnością a zdradą" - proszę sprawdzić mądrość tych zdań.
Pisząc o narastającym napięciu spowodowanym zamachem w Sarajewie, Jean des Cars zwraca m. in uwagę na pewien ciekawy fakt: "Z historycznego dystansu dostrzegamy trudną do prześledzenia i przerażającą rolę, którą odegrały sojusze, bo Niemiec i Rosji nie dzielił żaden bezpośredni konflikt".  Wkrótce na fali patriotycznego uniesienia zniknie z mapy Europy Sankt Petersburg, a pojawi się Piotrogród! Za kuzynem Mikołajem II pójdzie też Jerzy V i porzuci swe niemieckie nazwisko Sachsen-Coburg und Gotha na bardziej strawne dla Anglików "Windsor"! A królowa belgijska Elżbieta (de domo von Wittelsbach, bratanica słynnej Sissi) oświadczy: "Między mną a moją rodziną zapadła żelazna kurtyna".
Skoro w tytule padło słowo "berło", to chyba warto w tym miejscu zacytować, jak Jean des Cars nakreślił sylwetki walczących ce sobą koronowanych głów. Dojdziemy do dość zaskakujących wniosków? Proszę skorzystać z okazji:
  • Był oportunistą i kłamcą, człowiekiem zmiennym, zdolnym zaprzeczyć własnym słowom. Żaden rząd nie mógł na niego liczyć. 
  • ...nie stanął na czele swojej armii [w 1914 r. - przyp. KN]. Być może tego żałował, bo lubił towarzystwo oficerów i żołnierzy. dobrze się czuł tylko wśród nich: zresztą właśnie w takich warunkach dorastał. I wykazywał się - wbrew wszelkim oczekiwaniom - prawdziwa odwagę. 
  • Tylko w kurorcie uzdrowiskowym można było zobaczyć władcę w cywilu, w meloniku na głowie. W dniu wypowiedzenia wojny Rosji, zdejmując rzeczony order [Order Świętego Jerzego, jaki nadał mu w 1849 r. car Mikołaj I - przyp. KN], Franciszek Józef pieczętował tym całkowite zerwanie z Romanowami.
  • Król bezustannie manifestował swoją nieufność wobec Austrii. Świadomość, że miasta takie jak Triest czy Trydent pozostają pod władzą Habsburgów, była dla niego równie trudna do zniesienia jak to, że Alzacja i Lotaryngia podlegały Hohenzollernom. 
  • Był władcą impulsywnym, zmiennym i pysznym. Miał opinię agresywnego i wojowniczego, choć tak naprawdę był niezdarny i obdarzony pokojowym usposobieniem. 
  • ...nie słuchał życzeń francuskiego dowództwa, które chciałoby bronić Brukseli. Król, inicjator ewakuacji, bronił swoich żołnierzy przed eksterminacją.
  • To była bardzo ryzykowna podróż. Monarcha napisał do swojej matki, królowej Marii, że wiedział o zagrożeniach, lecz uznał, że ta wizyta jest obowiązkiem, i wiedział, że Maltańczycy po ciężkich próbach, przez które przeszli, będą mu wdzięczni za odwiedziny w czasie wojny.
  • Jego nagła śmierć nigdy nie została wyjaśniona. Czy został zatruty tlenem, który wdychał pod czas powrotu, gdy włożył maskę gazową, ponieważ samolot leciał zbyt wysoko? A może ktoś otruł go później. Trudno nie kojarzyć tego nieoczekiwanego zgonu z jego ostatnią burzliwą rozmową z Hitlerem.  
  • Król i książę odpłynęli na pokładzie brytyjskiego krążownika HMS Glasgow ku angielskiemu wybrzeżu. Byli uratowani. honor Norwegii - również. Hitler się wściekł: uparty król zdołał mu się wymknąć.
  • Król wrócił do kraju, lecz stracił koronę. Przez miesiąc dochodziło do krwawych starć.
Kolejno wystąpili: Ferdynand I (car Bułgarii), Mikołaj II (car Rosji), Franciszek Józef I (cesarz Austrii i apostolski król Węgier), Wiktor Emanuel III (król Włoch), Wilhelm II (cesarz Niemiec), Albert I (król Belgów), Jerzy VI (król Anglii), Borys III (car Bułgarii), Haakon VII (król Norwegii), Leopold III (król Belgów). Warto także posłuchać, co sami mieli do powiedzenia lub napisania:
  • Na mnie, niemieckiego cesarza, zstąpił Duch Boży. Jestem zbroją Boga, jego mieczem i narzędziem -  cesarz Wilhelm II.  
  • Ludzie tutaj wierzą, że wielką bitwę można zakończyć w ciągu kilku dni, jak niegdyś tę w Sadowej. Ale dziś bitwy trwają całymi tygodniami, jak ta, która toczy się teraz we Francji - arcyksiążę Karol.
  • Ta wojna to szaleństwo. Nasz prestiż na Bałkanach, nasz stary sen o obronie braci tej samej rasy? Ależ to romantyczna, niemodna chimera! Trzeba było pozwolić, by Serbowie otrzymali zasłużoną nauczkę [...] - car Mikołaj II. 
  • Jestem Koburgiem [...], ale nie potrafiłbym zapomnieć, że jestem przede wszystkim Belgiem - król Albert I.
  • Nie znam już żadnych ugrupowań. Znam tylko Niemców - cesarz Wilhelm II. 
  • Co się tyczy mnie, waszego starego króla, pozostaję tutaj, ze swoimi dziećmi, żeby umrzeć w tym miejscu,bo wróg będzie mógł zapanować nad Serbią tylko po trupie waszego króla i jego synów - król Piotr I.
  • Nie ma już Serbii, ale pozostały jej wojska. Jesteśmy gotowi przyjechać i kontynuować walkę na ziemi francuskiej - książę Aleksander Serbski (przyszły król Jugosławii, Aleksander I Karadziordziewić).
  • Nie jest w mojej mocy dzielenie z wami tej męczarni, ale jestem z wami z całego serca, w każdej mijającej godzinie - król Jerzy V. 
  • Zrobię wszystko, żeby przekreślić jak najszybciej okropności i ciężkie wojenne próby, żeby przywrócić mojemu narodowi dobrodziejstwo pokoju, którego tak bardzo mu brakuje, na tyle, na ile pozwolą mi na to honor naszej armii, warunki życia naszych państw i ich wiernych sojuszników oraz opór naszych wrogów -  cesarz Karol I.
  • To niemożliwe! To nieprawda! To kolejny wymysł dziennikarzy! wierzę w Boga i ufam armii. Ani Bóg, ani armia nie może nas opuścić w tak ciężkich chwilach! - caryca Aleksandra.
  • Proszę sobie wyobrazić, droga Augusto, że na ten pałac spada bomba... Nie byłoby cesarzy, nie byłoby cesarzowych, nie byłoby generałów! - cesarzowa Zyta.
Wielka wojna, to jak widać dramaty nie tylko na polach Flandrii, Rosji, Galicji czy Bałkanów. One były też udziałem monarchów i ich rodzin. Wyjątkowa sytuacja panowała w Sankt Petersburgu/Piotrogrodzie: oczywiście, że chodzi o demonicznego Rasputina i jego relacje z carycą Aleksandrą i carem Mikołajem II. Jean des Cars cytując wypowiedzi Ich Królewskich Mości naprawdę zbliża nas ku panującym w tym czasie. Powinien nas zaskoczyć ten cytowany zapis: "Przejeżdżały też bardzo szybko małe, popielate samochody [...]. Rozbryzgiwały one jeszcze więcej błota niż ciężarówki, a jeśli jeden z oficerów na tylnej ławce był bardzo drobny i siedział między dwoma generałami, tak mały, że nie widziało się jego twarzy, tylko czubek czapki i wąskie plecy, i jeżeli samochód przejeżdżał szczególnie szybko - był to najprawdopodobniej król". To sam Ernest Hemingway, a ów król, to Wiktor Emanuel III.
Narracja  Jean des Cars jest bardzo płynna. Nawet nie spostrzegamy się, że pokonujemy kolejne strony, lata jak  przesuwają się  przed nami twarze. Chwilami ma się wrażenie, że czytamy jakąś poetycką opowieść: "Wspaniały pojazd [...] ciągnęło osiem białych koni. Gdy władcy wysiedli ze specjalnego pociągu, przywitało ich trzydzieści strzałów armatnich. Poddani oklaskiwali ich młodość [...]". To z wizyta cesarsko-królewskiej pary (Karola I i jego małżonki Zyty) w Budapeszcie. Oczywiście nie brak dramatyzmu, ale ten napisała sama historia, Jean des Cars jest tu tylko pośrednikiem: "Rada stanowczo sprzeciwiała się wyjazdowi Romanowów. Jej zdaniem Mikołaj II był tyranem, tak jak był nim Ludwik XVI. Należy zatem go uwięzić, osądzić i jako winnego - co do tego nie było żadnych wątpliwości - skazać na śmierć. Pozwolenie, by Romanowowie żyli poza Rosją, oceniano jako rozwiązanie bardzo nieostrożne". Proszę prześledzić dlaczego kuzyn Jerzy V koniec końców nie wyciągnął pomocnych dłoni ku kuzynowi w zrewoltowanej (jeszcze nie bolszewickiej) Rosji.
"Począwszy od dnia naszego królewskiego oświadczenia, nasz dom i nasz ród nazywany  będzie i znany pod nazwą domu i rodu Windsorów [...]. Stopnie, tytuły, godności i honory księcia i księżnej Sachs, księcia i księżnej Sachsen-Coburg-Gotha i inne niemieckie nazwiska nie dotyczą już ani nas samych, ani naszych potomków" - Jean des Cars cytuje list Jerzego V. Ciąg dalszy jest nieomal laurka na temat pierwszego Windsora, trafności wyboru nowego nazwiska, ba! roli Windsoru w historii Zjednoczonego Królestwa. Ładnie kwituje to Autor książki: "Spokojny geniusz Jerzego V - a mówiono o nim, że jest mdły i wycofany - objawił się w tym, że interweniował na czas, w chwili, kiedy patriotyzm nie zostawiał miejsca na żadne wątpliwości".
Cenną wartością "Berła i krwi..." jest jego ikonografia.Zawsze na to zwracam uwagę, bo mam na uwadze szczególnie młodego (nowego) czytelnika, który może nie kojarzyć, jak wyglądał ten lub ów z koronowanych bohaterów tej interesującej książki. "Traktat wersalski był końcem epoki" - taki podpis znajdziemy pod jedną z fotografii. Które ze zdjęć uważam za godne eksponowania? Robią wrażenia te wojenne z Jerzym V i jego synem Jerzym VI. Dramat zastygł na słynnym kadrze z zamachu w Marsylii na Aleksandra I Jugosłowiańskiego (1934 r.). Nie wiedziałem, że życie Alfonsa XIII Burbona uratował materiał kuloodporny, jaki wynalazł "polski Edison", Jan Szczepanik . Nie wiedziałem też, że "...starą tradycją królów katolickich księcia Asturii obrzezano". Tak, zaskoczenie. Dlatego pod żadnym pozorem nie unikamy dalszego czytania. Między zawieszeniem broni w Compiègne, a salwami na Westerplatte działo się wiele w domach panujących i tych obalonych... Chociażby pamiętna sprawa z Edwardem VIII czy próba powrotu na Węgry Karola I (IV). 1936 r., który był rokiem trzech angielskich królów: Jerzego V, Edwarda VIII, Jerzego VI. I kość niezgody pani Wallis, "...przez członków wywiadu uznawana za młodszą siostrę Messaliny i Maty Hari [...]". Autor koncentruje tylko na osobie kochanki królewskiej bezpośrednie powody wymuszonej abdykacji Edwarda VIII (jeszcze przed koronacją). Podpisuję się pod zdaniem-opinią: "Zaczęła się jego dziwaczna tułaczka".
Nasza książkowa tułaczka też dobiega końca. II wojna światowa i czas po 1945 r. zostawiam częściowo do własnego rozczytywania każdego zainteresowanego Czytelnika. Pojawiają się tu jednak "drugowojenne" opinie o wybranych monarchach, np. Haakonie VII czy Borysie III. Jak wiemy koronowane głowy dalej zasiadają na swoich tronach w Europie.  Od 1952 r. panuje nieustannie Elżbieta II. Wichry przetoczyły się nad Hiszpanią: nastąpił powrót monarchii w osobie Juana Carlosa I i jego nagła abdykacja (za grzechy... monarszej pychy?) na rzecz syna Filipa VI. Nam w Polsce monarchia raczej nie grozi. Morgantyczni potomkowie pani jenerałowej Grabowskiej herbu Ciołek nie mają praw do korony. Pewnie znalazłby się ktoś z książąt Czartoryskich, jako najbliższy krewny ostatniego elekcyjnego króla. No chyba, że odezwaliby się niby-Romanowowie. Dziecinne spekulacje? Wiem. Na koniec Jean des Cars: "«Królewski» model funkcjonowania państw jest skuteczny do dziś, a dzieje się tak prawdopodobnie ze względu na sposób, w jaki dynastia spełnia funkcję. Królestwo, wielki księstwo lub księstwo nie są zależne od zmian związanych z wyborami głowy państwa, długością mandatu czy konieczności jej odnawiania. Życie jest tam prostsze niż w republice, bo choć rządy zmieniają się zależnie od nastrojów wyborców, to, co dzieje się naszczycie państwa, nie jest podawane w wątpliwość". Tu nad Wisłą (czy tam nad Sekwaną) już raczej nie usłyszymy: "Le roi est mort, vive le roi!". 

Brak komentarzy: