niedziela, sierpnia 13, 2017
Rok 1920 - część IX - gen. Jan Edward Romer
"Postawiłem [...] sobie, niezależnie od nikogo, już w r. 1918 wyraźny
cel dla wojny z Sowietami. Zdecydowałem, mianowicie, natężyć siły, aby
możliwie daleko od miejsc, gdzie się nowe życie wykluwało i wykuwało,
obalić wszelkie próby i zakusy narzucenia raz jeszcze życia obcego,
życia nie urządzonego przez nas samych" - lubię wracać do tego cytatu z marszałka Józefa Piłsudskiego. Od niego też postanowiłem zacząć tegoroczny powrót do pamiętnego 1920. Autor nie dowodził w bitwie warszawskiej!... Zresztą żaden z tegorocznych uczestników wojny polsko-bolszewickiej, po których zapisy sięgnąłem (jak się przekonamy) nie był pod Warszawą w tamte sierpniowe dni. Czy umniejsza to roli, jaką odegrali? Tak, zobaczymy obraz wojny oczyma Polaka, Fina oraz wroga, Sowiety.
Tym razem sięgam po "Pamiętniki" jednego z zapomnianych bohaterów tamtej wojny, generała dywizji Jana Edwarda Romera (1869-1934)*. We "Wstępie" znajdujemy taki zapis: "Wysokie oceny umiejętności dowódczych gen. Romera zdaje się podważać jeden nie do końca wyjaśniony epizod; nagłe odwołanie ze stanowiska dowódcy cofającej się na Warszawę 1. Armii, po kilku zaledwie dniach dowodzenia. Generałowi zarzucono oddanie bez walki silnej jak na warunki wojny polsko-rosyjskiej twierdzy w Osowcu. Romer bronił się, wskazując, że twierdza nie była przygotowana do obrony, a oddziały, które musiałby zaangażować do jej obrony, były potrzebne na innych odcinkach frontu". Tyle Janusz Odziemkowski.
Tym razem sięgam po "Pamiętniki" jednego z zapomnianych bohaterów tamtej wojny, generała dywizji Jana Edwarda Romera (1869-1934)*. We "Wstępie" znajdujemy taki zapis: "Wysokie oceny umiejętności dowódczych gen. Romera zdaje się podważać jeden nie do końca wyjaśniony epizod; nagłe odwołanie ze stanowiska dowódcy cofającej się na Warszawę 1. Armii, po kilku zaledwie dniach dowodzenia. Generałowi zarzucono oddanie bez walki silnej jak na warunki wojny polsko-rosyjskiej twierdzy w Osowcu. Romer bronił się, wskazując, że twierdza nie była przygotowana do obrony, a oddziały, które musiałby zaangażować do jej obrony, były potrzebne na innych odcinkach frontu". Tyle Janusz Odziemkowski.
"Pamiętniki" mają bardzo ważną wartość. Generał J. E. Romer dowodził nie tylko w polu. Oddelegowano go do rozmów rozejmowych z bolszewikami. "Pamiętniki" są tez próbą obrony przed zniesławieniem dobrego imienia Autora.
Lubimy pławić się w blasku chwały oręża AD 1920. Wreszcie możemy z podniesioną głową, a nie pokątnie w domowych zaciszach, mówić o triumfie polskiego oręża nada nadciągającą hordą bolszewicką! Niestety lipiec i pierwsze dni sierpnia nie budowały entuzjazmu. Front pękał pod naporem wschodniej nawałnicy. Zdawało się, że młoda Polska podzieli los tylu innych państw, które powstały po upadku caratu. "Pamiętniki" gen. J. E. Romera są bezcennym odbiciem tego, co się wtedy działo na froncie. Chwilami to lektura cierpka, smutna i zatrważająca. Takie jednak były realia sierpnia (a wcześniej lipca) AD 1920. Okrzyk z 1831 r. "Hej, kto Polak na bagnety!" - nie był tylko propagandowym frazesem.
Korzystam z zapisów dotyczących okresu dowodzenia 1. Armią oraz prowadzenie rozmów rozejmowych z Sowietami **. Oto, jak opisywał działania w polu:
Zapis 1: P a n i c z n e n a s t r o j e. Na czele 1 Armii stał gen. Zygadłowicz [Gustaw, pozbawiony dowództwa 27 VII 1920 r. - przyp. KN], tęgo dowódca. Że jego armia pod naporem kilkutygodniowych, przeważających ataków straciła znaczną dozę swej konsystencji i około 200 km było to po części zrządzeniem "siły wyższej", po części wynikiem wadliwej organizacji naszej armii. [...]
Stan armii przedstawiał się liczebnie, a zwłaszcza jakościowo jak najgorzej. 18 lipca Grodno zajęły zaledwie dwa szwadrony bolszewickie, przed którymi w panice, po części topiąc się w Niemnie, uciekło około 10 000 naszego wojska, w tym co prawda dużo taborów.
Zapis 2: Wali toczyły się ze zmiennym szczęściem. Ani oddziały, ani ich dowódcy nie mieli wiele wiary w siebie i wszędzie widzieli przewagę nieprzyjaciela, zagrożone flanki i tyły. Dowództwa obawiały się, że wygórowane wymogi taktyczne do reszty ich oddziały zrujnują. Obaj moi podkomendni generałowie, Jędrzejowski i Żeligowski byli tędzy, bardzo patriotyczni, bardzo gorliwi i kierowali zręcznie operacjami, ale początkowo uważali moje wymagania za przesadzone. Mimo to, ostatecznie wykonywali moje rozkazy bardzo sprawnie i z całym poświęceniem.
Zapis 3: O d w r ó t z l i n i i N i e m n a . Jednak trzeba było zwinąć linię Niemna, tym bardziej że kawaleria i straż graniczna, osłaniająca nasza lewą flankę, wycofały się pod naporem nieprzyjacielskim, i to znacznymi częściami, wbrew moim rozkazom, zamiast na zachód, ku granicy litewskiej i pruskiej, która przekroczyły.
[...]
Postanowiłem tedy cofać się tylko etapami, które z góry oznaczałem. Zastrzegłem dla dowództwa odwrotu z każdego etapu i przelewałem w miarę wypadków prawo zarządzania odwrotu do następnego etapu na dowództwa grup.
Zapis 4: Na 26 lipca zapowiadał się atak 4. dywizji Piechoty i korpusu jazdy na Białystok, który za wszelką cenę chciałem utrzymać. Wierny swej zasadzie, aby bić się jak największą siłą tam, gdzie jest nieprzyjaciel, kazałem pułkowi ochotniczemu (ppłk Kopa) w Osowcu uderzyć główną siłą w prawą flankę nieprzyjaciela.
[...]
27 lipca mogłem nareszcie wybrać się do oddziałów i do gen. Żeligowskiego. Zastałem go na Narwi, w Łapach i dowiedziałem się, ku memu przerażaniu, że zarządził odwrót na linię Narwi, jakoby w mojej intencji.
Zapis 5: 28 i 29 lipca armia trzyma linię Narwi, która bolszewicy starają się miejscami sforsować, ale zawsze wojska nasze odrzucając ich na powrót. Nie ulega wątpliwości, że armia nabrała konsystencji i że obecnie, byłą ją uzupełnić dobrymi kompaniami marszowymi, a przez to podnieść stan liczebny, podoła swym zadaniom. Armia, która dotychczas była najgorszą, zaczyna innym dorównywać, a nawet je przewyższać.
Zapis 6: Zauważyć [...] muszę, że zbyt szybko porzucano raz zajętą linie obronną i tracono w ten sposób nie tylko teren, ale systematycznie przyuczano żołnierza do opuszczania linii niemal bez walki. 29 lipca np. 15. dywizja opuściła już i Bielsk, podczas gdy nasza armia odbiła ataki nieprzyjacielskie na całej linii Narwi.
Generał J. E. Romer został oddelegowany do rozmów rozejmowych z bolszewikami. W Kobryniu spotkał się m. in. z Jurijem Piatakowem. W niedalekiej przyszłości ofiara terroru stalinowskiego, rozstrzelany w 1937 r.
![]() |
Gen. Lucjan Żeligowski |
Zapis 1: Po godz. 18 [6 VIII 1920 r. - przyp. KN] stajemy w Brześciu u gen. Sikorskiego, którego wojsko widzieliśmy w wielkim porządku, ale w odwrocie. Czy to było konieczne? I Armia trzyma jeszcze Narew, gen. Sikorski cofa się na Bug, odsłaniając flanki obu sąsiadów, tj. III i IV Armii... (wstrzymam się jednak od sądu, nie znając szczegółów tych przesunięć).
Zapis 2: Przed godz. 19.30 ruszamy ku forpocztom bolszewickim, gdzie mieli stanąć o godz. 20. Tymczasem przed naszymi forpocztami spotykamy palący się most - ofiarę naszych własnych wojsk. Mimo to delegacja przechodzi przez most, usiłujemy przedostać także automobile, co się z 3 udaje; ale już trzecie auto załamuje most, na szczęście tylnymi kołami, i 4 pozostałe auta muszą wracać.
Zapis 2: Przed godz. 19.30 ruszamy ku forpocztom bolszewickim, gdzie mieli stanąć o godz. 20. Tymczasem przed naszymi forpocztami spotykamy palący się most - ofiarę naszych własnych wojsk. Mimo to delegacja przechodzi przez most, usiłujemy przedostać także automobile, co się z 3 udaje; ale już trzecie auto załamuje most, na szczęście tylnymi kołami, i 4 pozostałe auta muszą wracać.
Zapis 3: ...zjawia się nareszcie komisarz Piatakow, rudy, w okularach, z reklamową dziurą na kolanie i bucie, obecnie ostrzyżony, ale na legitymacyjnej fotografii z niemożliwą chyrą - typowy komunista. Wymieniamy pełnomocnictwa, przy czym on kwestionuje nasze z powodu, że mają one tylko podpis gen. Rozwadowskiego (w im. Nacz. Dow.). Bezsprzecznie, ostrożność wymagała podpisu Naczelnika Państwa lub rządu, ale ostrożność i przezorność nie są naszą mocną stroną".
Zapis 4: ...pojechaliśmy do Baranowicz, gdzie stanęliśmy 1 sierpnia około godz. 9. Koło 12 zaczęła się konferencja z delegatami Sowietów [...]. I ci zakwestionowali nasze pełnomocnictwa z formalnej strony, dlatego że były one zaopatrzone jedynie podpisem gen. Rozwadowskiego, a z merytorycznej, gdyż upoważniały nas one tylko do traktowania o rozejm, podczas gdy oni mają je także do traktowania o pokoju.
Zapis 5: 2 sierpnia koło 4 zawiadomił nas rząd sowiecki, że uważa nasz mandat za niewystarczający, że jednak przystąpi do rokowań z nami 4 sierpnia w Mińsku, jeśli rząd (z podpisem o ile możności Naczelnika Państwa) przez radio rozszerzy nasz mandat do rokowań o preliminarny pokój i mandat ten równocześnie wyśle pisemnie przez kuriera.
Zapis 6: 2 sierpnia wieczór wyjechaliśmy do Brześcia, który tymczasem wpadł w ręce bolszewików. 3 sierpnia wieczór zostaliśmy oddani forpocztom polskim, przy czym musieliśmy się przeprawiać przez Bug po żelaznych rusztowaniach zburzonego mostu. Była to bardzo uciążliwa przeprawa; bolszewicy z kocią zręcznością przenieśli nasz bagaż, ale auta musiały zostać u nich.
Wiem, w tekście są może bardziej znaczące fragmenty (szczególnie to, co działo się przed samym powrotem), ale wtedy musiałbym "Pamiętnik" kłaść tu w stosunku 1:1. Smutne, że generał J. E. Romer nie wrócił już do swoich żołnierzy. Został pozbawiony dowództwa. Nie wziął udziału razem z 1. Armią w bitwie warszawskiej (stał wtedy na jej czele inny zapomniany bohater tych walk, gen. Franciszek Latinik). Tak m. in. pisze na ów drażliwy dla siebie temat: "W tych operacjach z bólem serca nie brałem udziału. Służyłem Ojczyźnie zawsze wiernie, zawsze i na każdym polu z niezwykłym powodzeniem; jednak dotąd nie mam dowództwa. Podejrzewam intrygi (endeckie?), może nieżyczliwość i nieszczerość gen. Rozwadowskiego". Do odpowiedzialności gen. T. Rozwadowskiego wracał kilkakrotnie. Szukał też wsparcia u marszałka J. Piłsudskiego. Proszę zwrócić uwagę choćby na "Załączniki".
Zapis 4: ...pojechaliśmy do Baranowicz, gdzie stanęliśmy 1 sierpnia około godz. 9. Koło 12 zaczęła się konferencja z delegatami Sowietów [...]. I ci zakwestionowali nasze pełnomocnictwa z formalnej strony, dlatego że były one zaopatrzone jedynie podpisem gen. Rozwadowskiego, a z merytorycznej, gdyż upoważniały nas one tylko do traktowania o rozejm, podczas gdy oni mają je także do traktowania o pokoju.
Zapis 5: 2 sierpnia koło 4 zawiadomił nas rząd sowiecki, że uważa nasz mandat za niewystarczający, że jednak przystąpi do rokowań z nami 4 sierpnia w Mińsku, jeśli rząd (z podpisem o ile możności Naczelnika Państwa) przez radio rozszerzy nasz mandat do rokowań o preliminarny pokój i mandat ten równocześnie wyśle pisemnie przez kuriera.
Zapis 6: 2 sierpnia wieczór wyjechaliśmy do Brześcia, który tymczasem wpadł w ręce bolszewików. 3 sierpnia wieczór zostaliśmy oddani forpocztom polskim, przy czym musieliśmy się przeprawiać przez Bug po żelaznych rusztowaniach zburzonego mostu. Była to bardzo uciążliwa przeprawa; bolszewicy z kocią zręcznością przenieśli nasz bagaż, ale auta musiały zostać u nich.
![]() |
Gen. Franciszek Latinik |
![]() |
Gen. Tadeusz Rozwadowski |
* * *
Piszący ten blog miał jeszcze okazję widzieć, poznać, rozmawiać z uczestnikami wojny polsko-bolszewickiej. Czułem się wyróżniony móc z Nimi rozmawiać. Dla mnie to byli prawdziwi Herosi. Jednym z nich był mój cioteczny dziadek, Jan Ostrowski.
* Romer J. E., Pamiętniki, Wydawnictwo Bellona, Warszawa brw
** całość s. 361-376
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.