wtorek, lipca 04, 2017
Stańczyk - błazen Króla Jegomościa...
W
XVI wieku na dworach królewskich można było spotkać oprócz
dostojników, zagranicznych gości, damy dworu, także karłów i
karlice oraz błaznów. Błazen był wyjątkową osobą. Na starych
obrazach widzimy jakiegoś człowieczka w dziwnym stroju, często z
naszytymi na kubraku lub czapce dzwoneczkami. I tak go sobie
wyobrażamy. Myśląc „błazen” kojarzymy go z „błazenadą”,
„błazeńskimi wygłupami”, „błazeńskimi minami”. „A, to
taki dworski głupek” – powiedziałaby większość z nas.
Moglibyśmy bardzo się pomylić.
W historii Polski było wielu słynnych królów, wodzów, artystów, ale kiedy mielibyśmy wymienić błazna odpowiedź
byłaby chyba jedna: S t a ń c z y k ! Sięgamy po jedno z fundamentalnych dzieł mistrza Władysława Kopalińskiego. Tak, chodzi o "Słownik mitów..." i tam znajdujemy takie wyjaśnienie terminu: „BŁAZEN
- dawn. głupiec, młokos, smarkacz; trefniś, wesołek na dworach
królów, książąt i magnatów; komik cyrkowy, klaun”. W tej
samej książce znalazłam opis kim był Stańczyk. Część
przepisałam do mojej pracy: „STAŃCZYK,
ok. 1480-ok.1560, nadworny błazen trzech Jagiellonów, Aleksandra,
Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta”. Zaskoczyło mnie, że
„O życiu jego nie wiadomo prawie nic, nawet daty urodzenia i
śmierci są niepewne, nie wiadomo też, jak się nazywał”. Ojej!
W sumie smutne. Wielu wydaje się, że skoro trefniś, to znajdziemy na Jego temat wiele informacji. Dalej czytamy: „..na dworze nazywano go Stańczykiem albo
Stasiem Gąską, ale Gąska znaczyło wówczas tyle co «błazen»”.
Nie jest odkryciem Ameryki stwierdzenie: „Był ulubieńcem Zygmunta
Starego na którego panowanie przypada najlepszy okres błazeńskiego
życia Stańczyka i jego najlepsze dowcipy dworskie i polityczne,
choć nie wiadomo, które z nich pochodzą od niego”. W dostępnej każdemu encyklopedii PWN doczytamy coś takiego „którego dowcip sławili pisarze XVI w.".
Warto zerknąć do kolejnych opracowań, np.: M. Słowińskiego pt. „Błazen” czy M. i W. Tomkiewiczów. „Dawna Polska
w anegdocie”. Wśród tego zbioru znajdziecie pięć cennych stron poświęconych li tylko Stańczykowi! Wybór padł na kilka z nich. Chwilami nie jest wcale do śmiechu. Sami się
przekonacie, że błazen, to nie był tylko taki sobie królewski
śmieszek.
Bez wątpienia zabawna jest historyjka, jak to błazen założył się „jakiego
rzemiosła na świecie najwięcej”. Stańczyk zapewniał, że
„lekarzy”. Założył się o sto złotych. Gdyby przegrał
dostałby baty! No i poszedł na rynek krakowski, twarz owiązał
szmatą i udawał, że go zęby bolą. Hi hi! Każdego, kto mu
radził, jak się wyleczyć, zapisywał. Lista była bardzo
długaaaaaa! Zakład wygrał. Uniknął chłosty! A wydarzenie stało się po wiekach tematem jednego z wcześniejszych płócien mistrza Jana Matejki, które też tu z historycznej sumienności reprodukuję:
Chyba nie było bezpiecznie w Krakowie w XVI w., bo napadnięto
Stańczyka „i obdarto go z szat”. Kiedy wrócił na Wawel
król Zygmunt Stary zapytał go „Czemuś nie krzyczał, kiedy
cię obdzierano?”, a błazen odpowiedział: „Bardziej,
królu, ciebie drą niż mnie; anoć wydarto ci Smoleńsk – a
przecież milczysz”. Chyba tylko błazen mógł tak śmiało
odezwać się do króla. Niewielu z nas pamięta, że utracie Smoleńska poświęcone jest najsłynniejsze wyobrażenie Stańczyk, boć pełny tytuł tego dzieła 9patrz powyżej) brzmi: "Stańczyk na dworze królowej Bony po utracie Smoleńska".
Najbardziej pouczają i smutną zarazem jest historia, kiedy JKM Zygmunt I Stary zorganizował
łowy. Kazał sprowadzić z Litwy niedźwiedzia i wypuścić. Szczuty zwierz
zaatakował orszak królowej Bony! Stańczyk przewrócił się wtedy
z koniem. Król śmiał się z niego, „...że sobie nie jako
rycerz, ale jako błazen postąpił uciekając przed niedźwiedziem”.
Zaatakowana królowa też spadła ze swego konia i „przed czasem
urodziła synka”, który zmarł. Błazen odpowiedział królowi
„Większy to błazen, co mając niedźwiedzia w skrzyni, puszcza
go na swoją szkodę”. Chyba królowi zrobiło się głupio?
Czy jakiś inny dworzanin mógłby coś podobnego powiedzieć i nie
być przez króla ukaranym? W książce „Błazen” znajdziemy ciekawą
opinię kronikarza Łukasza Górnickiego „OWA Z BŁAZNY SZKODA
PANOM ŻARTOWAĆ, BO PRAWDĘ RADZI ŻARTEM RZEKĄ. JAKOŻ TO STAŃCZYK
BYŁ BŁAZEN OSOBLIWY”.
Podobają
mi się rady, jakie podsuwał Stańczyk swemu królowi. W książce
„Błazen” Autor przytacza historyjkę, którą opisał Ł.
Górnicki, kiedy Zygmunt wydawał za króla Węgier swoją najstarszą
córkę, księżniczkę Izabellę (portret JKM poniżej): „Królu, po cóż ty tam tę
córkę twą do Węgier dajesz? Być ci jej tu zaś u ciebie, a
przeto zbuduj u nas jej kamienicę tu w Krakowie, żeby miała gdzie
mieszkać”.
Nie wiedziałem, że po tylu stuleciach zachowały się listy z XVI
w. Cytuję tylko jedno zdanie, bo
charakteryzuje Stańczyka. Autor ich pisał do kronikarza Marcina Kromera
w 1547 r.: „Myślę, że mógłby ci opowiedzieć dzieje nie
tylko ojca obecnego króla, ale jego dziada, a nawet samego Jagiełły,
tylko że pamięć u starców bywa chwiejna, zwłaszcza gdy zamącą
duże i częste kielichy”.
Stańczyk był na służbie trzech królów z
dynastii Jagiellonów. Ale głównie wspomina się o jego życiu na
dworze Zygmunta Starego (1506-1548). Musiał bardzo kochać swojego króla! W
książce „Błazen” znaleźć można anonimowy, wzruszający
opis: „...wiele stracił na wesołości, gdy pochowano starego
króla. Często przychodził do grobowca dawnego Pana i łzami zalany
modlił się Bogu, o wieczny pokój dla jego duszy”. Tak chyba
nie zachowywałby się zwykły sługa? Ten wyjątkowy błazen często
stawał się powiernikiem swojego królewskiego pana. To chyba była też wierność.
Stańczyk prawdopodobnie przeżył króla o kilkanaście lat.
Ponoć bardzo nie lubił królowej Bony. Miał skakać radości i rzucać w górę swoją czapeczkę, kiedy
królowa odjeżdżała do Włoch. Wierzyła, że odjeżdżała w rodzinne strony zażywać spokoju po trudach w niewdzięcznej Polszcze, a znalazła śmierć od trucizny podanej z rąk swego rodaka (co i też mistrz Jan namalował):
Mikołaj
Rej napisał wiersz, który można znaleźć w książce „Błazen”:
„A gdzież takich Stańczyków było jeszcze wiele,
Co by plewili obłudność, to wszeteczne ciele,
A prawdę świętą ludziom przed oczy miotali,
A snać niźli z pochlebstwa więcej by wygrali”.
A snać niźli z pochlebstwa więcej by wygrali”.
Stańczyka malował J. Matejko (zwracam uwagę, że na większości z nich widzimy powagę i zadumę, jaka maluje się na twarzy błazna) i L.
Wyczółkowski, a S. Wyspiański uczynił jednym z bohaterów swojego dramatu pt. „Wesele”. W encyklopedii PWN znajdziemy zdanie „w
późniejszej literaturze, malarstwie i muzyce – symbol
patriotycznej, zabarwionej sceptycyzmem myśli politycznej”.
Mimo, że od czasów, w których żył minęło przeszło 450 lat
wciąż jest postacią, o której pisze się. Jak ja teraz. Musiał
być wyjątkowym człowiekiem, inaczej dawno by o nim nie pamiętano.
A kiedy zmarł ktoś napisał:
„MÓWIŁ ON ZAWSZE GORZKĄ PRAWDĘ
ZARÓWNO KRÓLOWI,
JAKO PANOM I DWORZANOM. SŁUCHANO GO UWAŻNIE,
A
KAŻDY ŻART OKRĄGŁEMI POWIEDZIANY SŁOWY,
POBUDZAŁ NIEMAL ZAWSZE
DO SERDECZNEGO ŚMIECHU”.
Literatura:
Kopaliński
Wł.,Słownik mitów i tradycji kultury, Warszawa 1991
Nowa
Encyklopedia Powszechna PWN tom 6 S-Z, Warszawa 1996
Słowiński M., Błazen. Dzieje postaci i motywu, Poznań 1990
Tomkiewicz
M. i W., Dawna Polska w anegdocie, Warszawa 1988
"Gdybym pociągał sznury wielkich dzwonów
OdpowiedzUsuńTo bym z nich dobył najwyższego tonu
I biłbym biłbym na trwogę
A dzwoneczkami na błazeńskiej czapce
Swój kaduceusz mając za doradcę
Kogóż przestrzec ja mogę"(...)
Mona
Kochany Kaczmarski. Dziękuję za przypomnienie tych strof. chyba przypomnę całość na moim blogu.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością poczytam.
OdpowiedzUsuńCzekam:)
Mona