sobota, lutego 04, 2017
Smakowanie Bydgoszczy... (51) - duch "Lalki"?
Kocham "Lalkę" Bolesława Prusa. To moja najważniejsza książka z całego dorobku naszej rodzimej literatury. Trzykrotnie przeczytana! Od deski do deski! O powrotach do ulubionych fragmentów nie wspomnę. O ile ktoś nie podziela mego entuzjazmu, to trudno. Dla mnie to kamień węgielny mego rozumienia literatury, jej czucia. Zbliżają się Walentynki - warto sięgnąć po to dzieło. Bardzo pouczająca lektura... Niestety wśród patronów 2017 r. zabrakło nie tylko Bolesława Leśmiana (komuś pochodzenie poety nie odpowiadało?), ale i również Bolesława Prusa! A wszak w tym roku (20 VIII) przypada 170. rocznica Jego urodzin! Nie dość na tym 19 maja minie 105 rocznica śmierci Pisarza. Cisza! Obchodów nie będzie. Może to i dobrze? Nie będziemy świadkami gorszących scen i nie-do-uctwa różnych prominentnych głów? Jeszcze by wyszło, że Aleksander Głowacki brał udział w powstaniu warszawskim lub insurekcji kościuszkowskiej?
Co Bolesław Prus ma wspólnego z Bydgoszczą? NIC! Nawet nie wiem czy kiedy bądź był nad Brdą. Nie wiem. Raczej nie. Jeśli się mylę, to proszę wzbogacić moją wiedzę na ten ciekawy temat. No to skąd Mistrz w tym cyklu? Już spieszę wyjaśnić.
Jesteśmy na ul. Matejki 2 w Bydgoszczy. To jedna z bocznych ulic do ulicy Dworcowej. Spina ją z ulicą Śniadeckich oraz placem Piastowskim. U nas nad Brdą (ale i w innych zakątkach dawnego zaboru pruskiego/niemieckiego) mówi się jeszcze często, to był mój fyrtel. Wzrastałem w tej okolicy, mieszkałem w Śródmieściu do 1972 r. Matejki, Sienkiewicza, Zduny, Marcinkowskiego, Dworcowa, Fredry, Śniadeckich, Cieszkowskiego, pl. Piastowski - to mój świat lat dziecinnych. Antykwariat JULIA. Bydgoscy szperacze wiedzą, gdzie zajść. Różności. Osobiście zostawiłem tam kilkadziesiąt złotych, które inwestowałem w karty pocztowe, zdjęcia, fotografie z czasów wielkiej wojny (1914-1918). Kiedyś pozwolę sobie zaprosić na taki przegląd tego, co pozyskałem w tym magicznym miejscu.
Tak, bo na Matejki 2 jest magia. Spotyka się historia, kiedy miasto było jeszcze Brombergiem, czasów II Rzeczypospolitej, III Rzeszy, PRL-u! Książki, bibeloty, obrazy. Tym razem jesteśmy w pomieszczeniach, które żywcem przenoszą nas w czasy "Lalki", B. Prusa, pana Ignacego Rzeckiego! Meble, lampy naftowe, klimat i duch tamtej epoki. Dla mnie to tylko cudowna aranżacja. Nie wchodzę do tych salonów celem zakupu. Z dwóch powodów: bo mnie na szaleństwo zakupów po prostu nie stać (mimo przepracowaniu uczciwie przeszło trzydziestu lat w resorcie oświaty), bo nie miałbym gdzie wstawić w gierkowski metraż szezlongu, łóżka, biurka, fotela. Pewnie, że chciałbym poczuć się, jak Stary Subiekt i czytając o smutnej miłości Stacha Wokulskiego do zimnej, lalkowatej panny Łęckiej - zasiąść w cudownie wyściełanym fotelu, zapalić naftową lampę.
W wielu bydgoskich domach znajdziemy jeszcze takie meble! Na ścianach wiszą poczerniałe obrazy, biją zegary Beckera, stoi fortepian Somerfelda, barometry cały czas odmierzają ciśnienie, fajansowe figurki stanowią koloryt nie jednej serwantki. W nich zaklęty jest czas przeszły dokonany. Smutne, że takie cuda sztuki meblarskiej stoją teraz opuszczone i tak naprawdę nikomu nie potrzebne. Sam nie mogę odżałować, że po opuszczeniu kamienicy przy Śniadeckich 25/9 na osiedle Wyżyny moi rodzice zbyli się praktycznie wszystkie meble i bezpowrotnie zaginął obraz, który wisiał nad łóżkiem mego brata: ponure zamczysko (ruina?) na wyspie. Oj! wyobraźnia budziła demony...
Nie powiem, że wrastałem pośród identycznych mebli czy bibelotów, niemniej to i owo przypomina mi mieszkania ze Śniadeckich, Łokietka czy Granicznej. Szafy, bufety... Brakuje by pojawiły się damy z obrazów Bilińskiej, Boznańskiej, Mehoffera czy Rodakowskiego. Tamtego świata już nie ma. Jak nie ma na ulicach Bydgoszczy konnych tramwai, dorożek samochodowych. Przechodząc między świadkami tamtego czasu przeszłego dokonanego robi się słodko na duszy? Ale i gorzko w gębie! Bo tamto już nie wróci. Możliwe, że tej politury dotykali moi bydgoscy krewni (męska linia rodu żyje tu od ok. 1907 r., po opuszczeniu wielkopolskiego matecznika), a w tamtym lustrze przeglądała się prababka Anna lub Katarzyna?
Tak, wchodzę na Matejki 2 niczym do... świątyni. Chcę oddechu w cieniu tamtej epoki. To nic, że wtedy był stary i młody Wiluś, bo o Fryderyku III mało kto pamiętał. Świat dzielił się na dziadka i wnuka z Berlina. I tylko razi, kiedy opuszcza się to miejsce magią malowane i widzi, jak tramwaje suną znów po szynach Dworcową. Zabiorę w kolejnych "Smakowaniach..." i na spacer właśnie tą ulicą. Jest o niej wzmianka w pierwszym odcinku "Bydgoskiego spaceru z Jeremim Przyborą". Zresztą czy zajrzeliśmy do wszystkich zakamarków na Matejki 2? Broń cię Boże! Trzeba będzie zajść do Antykwariatu JULIA jeszcze raz i napisać kolejne "Smakowanie...". Ze swej strony mogę tylko dopisać: zapraszam. Aha! ani słowo nie jest konsultowane z właścicielem tego magicznego miejsca. O ile ktoś odbierze to moje pisanie, jako reklamę? Trudno. Ja tylko (po to powstał ten cykl) wskazuję wyjątkowe przystanie w mieście, w który się urodziłem, wzrastam, starzeję się...
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.