piątek, lutego 03, 2017

Przeczytania... (190) Anna Reid "Leningrad. Tragedia oblężonego miasta 1941-1944" (Wydawnictwo Literackie)

"Bardzo dziwnie było patrzeć na tę białą postać spod prześcieradła. [...] Spojrzałam raz jeszcze i to wcale nie była Mama, to była Śmierć - czaszka obciągnięta skórą, kości, ręce wyglądające jak kurze pazury" - proszę być gotowym na podobne zapisy. Tu nie ma kiczu, patosu! TU jest umieranie wielkiego miasta!...
Nie było jeszcze na tym blogu cyklu "Przeczytania...", kiedy wziąłem do ręki książkę Anny Reid "Leningrad. Tragedia oblężonego miasta 1941-1944", którą wydało Wydawnictwo Literackie, w tłumaczeniu Wojciecha Tyszki. Do tego czasu na naszych półkach księgarskich pojawiła się kolejna książka tej Autorki (w tym samym tłumaczeniu): pt. "Pogranicze. Podróż przez historię Ukrainy 988-2015" (patrz odc. 175 tego cyklu).  Dlatego postanowiłem do niego wrócić? Pewnie, że ktoś kto wrzuci do wyszukiwarki hasło "Leningrad" i pod datą 8 IX 2013 r. trafi na tytuł: "Leningrad-miasto bohater/Лeнингра́д-город-герой". Dokonałem pewnych, nieznacznych modyfikacji w treści pierwotnego tekstu, uzupełniłem kilka "zapisów".  Niestety nie jestem już w posiadaniu mojego egzemplarza książki Anny Reid. Oddałem ją na pewną aukcję charytatywną, która wspierała prywatne przytulisko dla psów i kotów. Tak, książkę zdobyłem w bibliotece. Mojej, szkolnej! Bo za moją radą zakupiono "Leningrad...".

Jestem poruszony lekturą. Zresztą czego innego można było spodziewać się po książce, która jest zapisem okrutnej blokady: od 8 września 1941 r. do 27 stycznia 1944 r. Przyszedł czas na weryfikację, uzupełnienie wiedzy, którą już się miało.Mam nadzieję, że Czytelnik nie podchodzi do tej lektury... ideologicznie? Słyszę nie raz: "nienawidzę Sowietów"! Ja też nie mam za co ich kochać, ale Tu chodzi o dramat zwykłych ludzi. Głód, śmierć nie przebierała! Książka Anny Reid, to jeden, makabryczny  n e k r o l o g !  Dobrze, że nie napisany przez Rosjankę. 
Trudno z morza cierpień, jakie stały się udziałem leningradczyków wybrać kilka obrazów. Musiałbym zeskanować całą książkę Anny Reid. Zawsze szukam w historii człowieka! Uwikłanego, zagubionego, dokonującego wyborów, upadającego, złamanego, odradzającego się. I nigdy nie występować w roli sędziego.  To byłoby nieludzkie. Bo, co my wiemy, aby występować w roli prokuratora i kata?! Nie było nas tam! Nie jesteśmy nawet w stanie ogarnąć ogromu tej wstrząsającej tragedii.
Od razu zderzenie z faktem, który może zaskoczyć. Pewnie znamy przykłady, jak np. na Ukrainie  chlebem i solą witano niemieckiego agresora. Ale, że podobnie myślało wielu mieszkańców dawnej stolicy carskiej Rosji?
Zapis 1: "Wciąż żadnych Niemców. Poszliśmy na miasto. Wszechobecna cisza... Żadnego śladu władz. Jeśli tu są, dobrze się chowają. Wszyscy boją się, że może jednak wyjdzie na nasze, a nie na Niemców... Jeśli wyszłoby na Niemców - kilka mało ważnych ograniczeń, a potem WOLNOŚĆ. Jeśli na Czerwonych - dalszy ciąg tej beznadziejnej wegetacji i najprawdopodobniej represje..." . Kruszył się sowiecki monolit! Ideologia nie wytrzymywała wyjątkowej próby czasu! Masowo przerzedzały się szeregi W.K.P. (b). Na początku konfliktu leningradzka organizacja liczyła 122 849 członków i spadła do 61 842. Na ten temat czytamy
Zapis 2: "[jedna z sąsiadek spędziła pewną noc] biegając w tę i we w tę ze swojego pokoju do śmietnika na sąsiednim podwórku i wyrzucając całe naręcza oprawionych w czerwień tomów Lenina. (...) Użalała się sie nad swoim losem i nad władzą radziecką. (...)  ani trochę nie wierzy już we wszystkie te komunistyczne bzdury, w ten idealistyczny sen. Zabawne jest na nią patrzeć, ale powinna wystrzegać się Niemców, skoro była żona trzech Żydów, a jej córka jest pół-Żydówką. Poza tym widać na niej jeszcze resztki komunistycznych piórek, w które się stroiła".
Obrazy z leningradzkiego szpitala, to niemal przedsionek piekła. Najokrutniejsza w chwili bombardowań była bezsilność. Ranni byli skazani na łóżko, ale zdrowi:
Zapis 3: "Siedziałam na stołku bez oparcia: nie miałam nawet do czego przylgnąć. Ze wszystkich stron okna, okna... Ranni, ludzie bezradni, mimo woli patrzą na mnie - zdrowego człowieka: co będę robić. wytężyłam całą swoją wolę; zaczęłam, aż ucichnie łoskot; czytałam w dalszym ciągu [opowiadania Gorkiego], pilnując się tylko, żeby głos mi nie drgnął".
Zapis 4: "Cóż za nieszczęsny z nas naród! Na jakie zeszliśmy manowce? W jak straszliwy ślepy zaułek, w jakie upodlenie? Och, cóż za słabość i przerażenie! Nie mogę zrobić nic, nic. Powinnam była zakończyć życie, to byłoby najbardziej uczciwe". 
Jesienią 1941 r. przed leningradczykami stanęła wizja  g ł o d u  ! Nie da się ze spokojem czytać kolejnych stron. Miałem nawet poczucie wstydu (?), kiedy po odłożeniu książki sięgałem po jabłko. Chciałoby się podzielić nim z Iriną, Nataszą, Wową czy Jurą. A. Reid podaje mnóstwo przykładów, jak pozyskiwano żywność, m. in. pisze: "W młynach ze ścian i spod desek podłogowych zeskrobywano pozostałości mąki, z browarów pozyskano osiem tysięcy ton słodu, a wojsko dostarczyło owies przeznaczony pierwotnie dla koni. (...) Nurkowie wyłowili barki z ziarnem, które zatonęły po bombardowaniu (...)". Nie miało znaczenia, że już zaczęła się jego wegetacja : "...wysuszono [je] i zmielono na mąkę". Wydłubywano klej spod tapet. Gotowano skórzane buty i pasy.
Zapis 5: "Znalazłem coś, co wydało mi się kawałkiem cukru, więc włożyłem sobie do ust. Ssałem to
przez jakiś czas, wracając do domu. Nie rozpuszczało się, ale miało słodki smak. Kiedy przyszliśmy do domu, wyplułem to na dłoń - to był tylko zwykły kamień (...)".  
Wciąż obniżano racje żywności. Kartki na jej zakup stanowiły bezcenny towar. co ja pisze "towar" to było życie, przepustka do przetrwania! 1216 osób aresztowano do połowy 1942 r. tylko z jednego powodu: morderstwa w celu zdobycia żywności i kartek!
Zapis 6: "Asia przeprowadziła się do nas po śmierci matki (...). Kiedy i ona zmarła, ku mojej rozpaczy, nie mogłam skorzystać z jej kartek żywnościowych, bo dwa dni wcześniej zjawił się u niej jakiś przyjaciel, który je sobie zabrał i zniknął, Kradzież kartek jest przerażająca i coraz bardziej powszechna (...). W sklepach i na ulicach często można usłyszeć przeszywający, rozdzierający krzyk -wtedy wiesz, że komuś właśnie ukradli jego kartki, albo też z czyichś rąk wyrwano kawałek". chleba.  
Zapis 7: "Zwątpiłam, że uda mi się wytrzymać w kolejce choćby godzinę. Ale minęła jedna, dwie, trzy. Biegły tak jak szare myszy i przepadały w ciemności. A ja wciąż stałam i stałam,  i powtarzałam sobie tylko jak zaklęcie: «Wszystko ma swój kres, wszystko ma swój kres, wszystko ma swój kres»".
Jako czytelnicy możemy tylko biernie przyjąć do wiadomości, jak pod ciężarem głodu uginały się charaktery. Zrozumieć tego - chyba nigdy nie pojmiemy! "GDY CZŁOWIEKOWI CHCE SIĘ JEŚĆ, ROBI RZECZY, KTÓRYCH BY KIEDY INDZIEJ NIE ZROBIŁ" - te słowa nie wyszły spod pióra leningradczyka. Znalazłem je w powieści Marka Twaina "Przygody Tomka Sawyera". Czyż Tomek nie mieszkał w St.Petersburgu? To nie żart. Ale zderzenie potwornego doświadczenia blokady z opinią znalezioną w powieści dla dzieci po prostu nałożyły mi się same. Jaką straszliwą tragedię spreparował własnemu narodowi Stalin, że lekceważąc zapowiedzi agresji ze strony swojego sojusznika Hitlera, nie przygotował Swego kraju na ewentualność wojny! Matka, która musi dokonać wyboru pomiędzy swymi dziećmi? Zostawić konającego rodzica? Ukryć fakt jego śmierci? Jak można było mieszkać i żyć wokół... śmierci. Nie jakiejś abstrakcji! Na jednym łóżku spał syn, a obok leżały zwłoki ojca lub babki?
Zapis 8: "Minął już miesiąc, odkąd Anna Jakowlewna Zwejnek umarła z głodu. Wciąż tutaj leży, w swoim przeraźliwie zimnym i brudnym pokoju - poczerniała, wyschnięta, z odsłoniętymi zębami. Nikt sie specjalnie nie pali, by ją stąd sprzątnąć i pochować, wszyscy są zbyt słabi, by się tym przejmować. Dwa pokoje dalej leży drugi trup - jej córka Asia Zwejnek, która także zmarła z głodu, przeżywszy matkę o dwanaście dni". 
Zapis 9: "W szpitalu imienia 25 Rocznicy Października pościeli nie prano od 15 stycznia (...0. Sale są kompletnie nieogrzewane, więc niektórych pacjentów przeniesiono na korytarze, gdzie znajdują się prowizoryczne piecyki. [...] Toalety nie działają, a podłogi nie są w ogóle zmywane".
To słowo musiało tu paść: " k a n i b a l i z m ". Stajemy wobec niego bezradni? Obruszamy się? Krzywimy? Oskarżamy? Do spotkania z tym zagadnieniem trzeba się psychicznie przygotować.  Jeśli ktoś szuka taniej sensacji, to mu współczuję. Przebrnąć przez rozdział "Trupożerstwo i ludożerstwo" nie jest proste. To nie powieść. To horror, jaki napisało życie. "O tak - czytamy jedną relację - to przecież heroizm i romantyzm wojny!". Wcześniej ta sama autorka napisała:
Zapis 10: "Kanibalizm - to fakt. Powiedział [znajomy psychiatra] nam o pewnej parze kanibali, która najpierw zjadła małe ciałko swojego dziecka, a następnie zwabiła w pułapkę troje kolejnych dzieci, po czym zwabiła je i zjadała (...)".
Zapominamy, że dokoła Leningradu trwały walki. Los żołnierzy w okopach był niemniej przerażający. Obraz składam z trzech relacji. To duże ryzyko tak otwarcie w swoich zapiskach zostawiać taki obraz frontu
Zapis 11: "Jesteśmy straszliwie głodni. Nie chcemy ginąć z głodu. Niektórych towarzyszy odesłano do szpitala. Niektórzy poumierali. Co to będzie? Jaki pożytek z takich śmierci płynie dla naszej Ojczyzny? Straciliśmy mnóstwo wagi - wyglądamy teraz jak własne cienie. Pogryzamy paszę z wytłoków roślin oleistych, którą karmione są nasze konie, bo nie ma już dla nich owsa. (...) dość [mam już] życia. albo umrę z głodu, albo się zastrzelę" .
I w okopach dochodziło do trupożerstwa!
Zapis 12: "...jeden z lekarzy wojskowych, kapitan Czepurny, kopie w śniegu na dziedzińcu. Obserwując go z ukrycia, sierżant dostrzegł, że odcina on kawałek mięsa z amputowanej nogi, wkłada go sobie do kieszeni, ponownie zakopuje nogę pod śniegiem i odchodzi".
Jeśli piewcy bolszewickiej ideologii sądzą, że w czasie blokady terror NKWD zelżał, to znajdzie w książce wiele przykładów na to, że tak nie było!
Zapis 13: "Jeśli odkryto, że skradziono chleb zganiano pięcioro ludzi i wszystkich ich rozstrzeliwano, niezależnie od tego, czy byli w to zamieszani, czy też nie".
Nie wierzmy w bolszewicką sprawiedliwość. A. Reid wspomina kelnerki w stołówkach i sprzedawczynie w sklepach z pieczywem lub personel przytułków dla dzieci - wszystkie one były "grube". A jak trwali w nędzy, chłodzie i  głodzie towarzysz Żdanow / Жданов i jego towarzysze ze Smolnego? Znajdziemy wzmiankę o wędzonej szynce, jesiotrach i kawiorze!
Zapis 14: "Oni tam nie chodża głodni. Gdyby musieli przez kilka dni obyć się bez chleba, może usiedliby na chwilę i zastanowili się, zwrócili na nas trochę baczniejszą uwagę".
Ostatni przytaczany zapis tamtych okrutnych dni oblężenia skupia w sobie całe okrucieństwo i upadek. To tylko wycinek tamtego życia.
Zapis 15: "Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać przemiana, która nastąpiła u [...] kochającej matki. Zawsze wręcz się z niej podśmiewaliśmy, że za bardzo dba o swojego Igorka... A teraz zmieniła się w wilczycę, pozbawioną przez głód cech ludzkich. Troszczy się jedynie o to, jak by tu podwędzić kawałek jedzenia Igorowi, martwi sie tylko tym, że to on zabierze jej choć okruch chleba albo podkradnie łyżkę zupy zrobioną jej ziarna". 
Po książkę Anny Reid powinien sięgnąć każdy kto szuka prawdy o II wojnie światowej. Te relacje ukazują rąbek świata, którego obyśmy nigdy nie musieli doświadczać. Nie zapominajmy, że dwa systemy totalitarne ponoszą odpowiedzialność za to, co stało się udziałem mieszkańców Leningradu w czasie blokady 1941-1944.  Boję się zawsze pytań typu: "fajna?". To nie ten typ literatury, by miała fajnować! "Czy dobra?" - mogę usłyszeć. O! to już inna kategoria zaszeregowania. Dla mnie po prostu - ważna! Nie pozostawia nikogo obojętnym na los opisanych bohaterów. Nie oceniam nikogo. Nie wolno nam tego robić. Tego, co czytamy nawet chwilami nie jesteśmy w stanie zrozumieć. "Leningrad. Tragedia oblężonego miasta 1941-1944", to książka, która wymaga od nas skupienia. Przytłacza, chwilami pogrąża - ale trzeba ją poznać, trzeba ją przeczytać, bo jest tego warta. Każdy cytat, to ból, tragedia, ale i oskarżenie. Nie tylko wroga, który opasał "miasto Lenina", ale przede wszystkim władz sowieckich, które pozostawiły dawną stolicę carów na pastwę nieludzkiego oblężenia!
Zapis 16: "Wydłubaliśmy też wszystkie okruchy ze szczelin w naszym wielkim, wiecznie brudnym stole kuchennym - ne też wydawały się nam prawdziwym jedzeniem. Nie mogę powiedzieć, by podniosło nas to na duchu, był to po prostu jakiś sposób na zabicie czasu".
Zapis 17: "Na naszych oczach ludzie zmieniają się w zwierzęta. Któż by pomyślał, że Irina, kobieta zawsze tak cicha i tak urocza, jest w stanie pobić swojego męża, którego zawsze uwielbiała. I to dlaczego? Bo ciągle tylko chce jeść i zawsze mu mało".
Zapis 18: "...trupy - gdzie tylko spojrzysz, trupy. Są ich tysiące, śmierdzących i pokrytych muchami, rozkładających się w czerwcowym słońcu. Mijasz takiego, a wszystkie muchy wzlatują znad niego wprost przed twoją twarz - nic nie widzisz, włażą ci do oczu, do nosa, wszędzie. Wielkie, tłuste, brzęczące muszyska - na samą myśl o nich aż wzbiera obrzydzenie".
Książka Anny Reid jest wstrząsającym zapisem czasu blokady. Trudno, aby podchodzić do tego dramatu... ideologicznie, że to sowiecka historia, że to sowieckie miasto. Kto w podobny sposób rozumuje nie powinien zbliżać się do "Leningradu...". O jedno tylko dobijam się: nie oceniajcie. Sytuacje, jakie splotły się w ciągu tego drastycznego okresu są po prostu dla nas nie do wyobrażenia. Mamy przed osobą kawał bardzo trudnej historii.  Ktokolwiek interesuje się historią II wojny światowej nie może nie przeczytać (posiąść) tomu autorstwa Anny Reid.

*      *     *

Mam do Leningradu (wcześniej Petersburga)  pewien emocjonalny stosunek. Ze względu na osiedlenie się tam mej ciotecznej prababaki Zofii z Sucharzewskich Horodeckiej. Jej dzieci (Stanisław i Helena) rodziły się i wzrastały nad Newą. Trzy lata temu  n i c   nie wiedziałem o ICH wojennych losach. Dziś mogę dopisać: Zofia zmarła z głodu w czasie blokady, a jej dzieci nie tylko, że przeżyły ten koszmar, ale odegrały czynną rolę w obronie rodzinnego miasta.

2 komentarze:

  1. Niestety nigdzie nie mogę kupić tej książki, a bardzo mi zależy, żeby ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nigdzie nie mogę kupić tej książki, a bardzo mi zależy, żeby ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń