czwartek, listopada 10, 2016
Polonia Restituta - XII - Jan Lechoń "11 listopada"
Przed dwoma laty pisałem: "Mam przed sobą zbiór wierszy dla mnie wyjątkowy pt. "W blasku legendy. Kronika poetycka życia Józefa Piłsudskiego" w opracowaniu Krzysztofa A. Jeżewskiego, wydany przez Editions Spotkania w Paryżu w 1988 r.
Różna tu skala poziomu i artystycznej wielkości. Obok nazwisk z
najwyższej poetyckiej półki takie, o których już nikt nie pamięta. Gro z
tych strof zapomniano. Z rzadka sięga się po nie nawet przy
przygotowaniu kolejnej rocznicowej wieczornicy?". I tym razem - ten sam tom. Zerkam na strony 136 i 137. I odnajduję wiersz poety wyjątkowego, jednego ze Skamandrytów: Jana Lechonia (1899-1956), pt. "11 listopada".
Na XX urodziny dostałem od Brata wyjątkowy prezent książkę "Idea i czyn Józefa Piłsudskiego", którą miano wydać na imieniny Marszałka w 1935 r. Z jakichś powodów nie zdążono. Książka już została skończona, ale... 12 maja zmarł Bohater cennego tomu. Za bibliografią dołączono ostatni rozdział. O śmierci i pogrzebie Pierwszego Żołnierza Odrodzonej Rzeczypospolitej. Dlaczego o tym wspominam i rozpisuję się? Bo pomiędzy różne teksty, wspomnienia, cytaty wkomponowano wiersze o Józefie Piłsudskim. Jednym z nich był "Piłsudski" Jana Lechonia. Kiedyś (w "Spotkaniach z Pegazem") zamieszczę ten poemat zaczynający się od słów: "Czarna Rachel w czerwonym idzie szalu drżąca...". To było olśnienie! To było owo właściwie, bo w 1983 r. zabronione (nie publikowane, cenzurowane) spotkanie z twórczością Leszka Serafinowicza, jak de facto nazywał się poeta. Chyba ze zrozumiałych względów wybrałem dziś "11 listopada".
I umilkły pioruny, burze, deszcze sztuczne,
Kiedy teatr bez widzów, jak kościół bez wiernych,
Jest tylko świętym domem tajemnic niezmiernych -
Ci, co słońcem zrobili blask ramp migotliwy
I świat stworzyli bardziej niż życie prawdziwy,
Których wiecznie trwać będą miłość i cierpienie,
Schodzą się jako duchy i stają na scenie.
Was wzywam! Nasze bowiem słowa są ułomne
I nie dosyć są wielkie, i za mało skromne,
Nie dość żeśmy cierpieli, za mało walczyli,
Byśmy mogli cośkolwiek powiedzieć w tej chwili.
Ale ty, któryś poszedł za granicę świata
Wezwać pomsty na przemoc, co naród przygniata,
I słowa znalazł takie, żeś temi samemi
Od nas mówił do nieba, od nieba do ziemi,
I ty coś nie znał ziemskich pożądań marności,
Tylko cuda początku i słońce przyszłości,
Coś nad w grobie leżącą stał jak anioł złoty
I krew i łzy jej wszystkie przemieniał w klejnoty -
Wy mówcie! Ty, o którym nie wierzymy sami,
Jak to? On żył naprawdę i był między nami,
Ty, który w czas bez wiary i na wszystko głuchy
Przyszedłeś dać świadectwo, że są jeszcze duchy,
Patrz! Mroki się rozpierzchły i w otchłani giną,
Jakaś ręka spuszczoną targnęła kurtyną,
Konrada jakaś postać prowadzi bezgłosa.
Kto to? Może robotnik albo dziewka bosa.
We wszystkich domach światła rozbłysły wśród nocy.
Uradujcie się w grobach, wolności prorocy!
Gdzie kat zaciskał stryczek wkoło dumnej głowy,
gdzie stała szubienica, jest krzyż Chrystusowy!
Płyniesz teraz przeszłości niewstrzymana falo!
Oto się nad Krakowem złote blaski palą,
Król Zygmunt milcząc patrzy, jak Wisła się wije,
I wtedy dzwon uderzył! Ten sam, co dziś bije!
Bij! I porwij nas w swoje chyboty ogromne,
Wołaj: "Bądźcie jak tamci, to was nie zapomnę,
A wtedy ci, co przyjdą, gdy się wiek wasz prześni,
O was także pomyślą, słuchając mej pieśni,
A Ty, który jedyny możesz stać w tym dźwięku
I w Tobie jednym serce nie zadrży od lęku,
Bo kiedyś Ty go słuchał - to nienadaremno
I sam jeden powstałeś w niewoli noc ciemną,
Budź ospałych: niech głosem Twoim mówi cały
Tysiąc lat krwi i potu, i tej ziemi chwały,
I marzenia poetów, mogiły żołnierzy!".
Niech więc głowę pochyli, kto w cuda nie wierzy,
Ten, który umiał cierpieć, a radość go trwoży,
Kto nie stargał na szyi niewoli obroży,
I kto chce przyszłość wstrzymać, i kto przeszłość plami,
Niechaj wyjdą tą nocą. Bo dziś pod gwiazdami
Jakieś cienie po polach, po mieście się snują
I wśród płaczu padają. I ziemię całują.
11 listopada jest świętem nas WSZYSTKICH! Nikt nie ma prawa nam go odbierać! Już to raz robili polscy sowietyści, sługusy spod szyldu PZPR, którzy przedkładali prostacką wasalność wobec komunistycznych decydentów w Moskwie, niż własny Naród. Za ich rządów oficjalnie nie obchodzono 11 listopada 1918 r. Zacierano wymiar tego dnia, odbierając Narodowi prymat nad tym, co działo się dookoła! Nie wiem czy komunistyczne pachołki wierzyły w stek powtarzanych bredni, ale dla nich "niepodległość" utożsamiała się z... bolszewicką rewoltą w 1917 r., jej przywódcą W. Leninem i renegatami pokroju Dzierżyńskich, Marchlewskich, Konów czy Świerczewskich.
11 listopada jest świętem nas WSZYSTKICH! Nikt nie ma prawa narzucać nam, jak, z kim, gdzie mamy to wyjątkowe święto czcić. Mnóstwo mądrych i półgłowych gęb będzie wycierało sobie skalane podłością usta słowami Marszałka! Nie dość na tym: każdy z nich uważał się będzie za jedynego słusznego i sprawiedliwego, który ma w ogóle prawo "mówić Piłsudskim"! Nikt nie ma prawa nawet tak myśleć, a co dopiero czynić.
11 listopada jest świętem nas WSZYSTKICH!Zaczynam się bać, że znów będziemy świadkami burd, ulicznych starć, przepychanek i udowadniania kto jest godniejszym Polakiem. Czy naprawdę nie stać nas na spontaniczne radowanie się niepodległością?...
PS: Dziś mija 98. rocznica powrotu z niemieckiej niewoli (Magdeburg) brygadiera Józefa Piłsudskiego. to wydarzenie doprowadziło do pamiętnego rozbrajania Niemców na ulicach Warszawy, co przypomina nam znany obraz "Rozbrajanie Niemców przed Główną Komendą na placu Saskim w Warszawie" autorstwa Stanisława Bagieńskiego (1876-1948).
PS: Dziś mija 98. rocznica powrotu z niemieckiej niewoli (Magdeburg) brygadiera Józefa Piłsudskiego. to wydarzenie doprowadziło do pamiętnego rozbrajania Niemców na ulicach Warszawy, co przypomina nam znany obraz "Rozbrajanie Niemców przed Główną Komendą na placu Saskim w Warszawie" autorstwa Stanisława Bagieńskiego (1876-1948).
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.