poniedziałek, października 03, 2016

Spotkanie z Pegazem... - 84 - Jan Kasprowicz "Rzadko na moich wargach"

Kujawy. Kujawy są  b a r d z o  dumne z tego chłopskiego syna z Szymborza. Czas sprawił, że ta dawna wieś została wchłonięta przez dawną dzielnicy tej stolicę: Inowrocław. Niewiele brakowało, a dziś pisałbym pewnie, że Jan Kasprowicz (1860-1926) jest moim krajanem z tego samego miasta. Na krótko osiedli właśnie (w latach 1900-1907) w Inowrocławiu moi wielkopolscy pradziadkowie, którzy koniec końców zapuścili korzenie w Bydgoszczy. Na pewno w Inowrocławiu urodził się mój stryjeczny dziadek, Franciszek. Czy również jego bracia Wacław i Piotr? Znowu mieszam TU swoją rodzinę?
Jacek Malczewski "Portret Jana Kasprowicza" (1903 r.)

Tym kim dla Litwy jest Adam Mickiewicz, dla Mazowsza Teofil Lenartowicz, tym dla Kujaw jest Jan Kasprowicz. Nie czuję się jednak na siłach, aby rozwinąć tu ten wątek. Skąd wybór "Rzadko na moich wargach"? Pchnęła mnie do tego sytuacja polityczna? Metodyczne, cyniczne i diabelnie skuteczne posunięcie tych, którzy wzięli władzę nad Wisłą niespełna rok temu? Nie do końca. Ten impuls przyszedł na mego FB. Jedna z odwiedzających go osób (podpisująca się jako Ig Wiesia) przypomniała mi, że wśród potoku młodopolskiej poezji są i te niezwykłe strofy. Sama zacytowała tylko kilka z nich. Sam daję tu 100% wytworu poetyckiego

Rzadko na moich wargach -
Niech dziś to warga ma wyzna -
Jawi się krwią przepojony,
Najdroższy wyraz: Ojczyzna.

Widziałem, jak się na rynkach
Gromadzą kupczykowie,
Licytujący się wzajem,
Kto Ją najgłośniej wypowie.

Widziałem, jak między ludźmi
Ten się urządza najtaniej,
Jak poklask zdobywa i rentę,
Kto krzyczy, iż żyje dla Niej.

Widziałem, jak do Jej kolan -
Wstręt dotąd serce me czuje -
Z pokłonem się cisną i radą
Najpospolitsi szuje.

Widziałem rozliczne tłumy
Z pustą, leniwą duszą,
Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej
Resztki sumienia głuszą.

Sztandary i proporczyki,
Przemowy i procesyje,
Oto jest treść Majestatu,
Który w niewielu żyje.

Więc się nie dziwcie - ktoś może
Choć milczkiem słuszność mi przyzna -
Ze na mych wargach tak rzadko
Jawi się wyraz: Ojczyzna.

Lecz brat mój najbliższy i siostra,
W tak czarnych żałobach ninie,
Ci widzą, że chowam tę świętość
W najgłębszej serca głębinie.

Ta siostra najbliższa i brat ten,
Wybrani spomiędzy rzeszy,
Ci znają drogi, którymi
Moja Wybrana spieszy.

Krwawnikiem zarosłe ich brzegi,
Łopianem i podbiałami:
Śpieszę z Nią razem, topole
Ślą swe westchnienia za nami.

Przystajem na cichych mogiłach,
Słuchamy, azali z ich wnętrza
Taki się głos nie odezwie,
Jakaś nadzieja najświętsza.

Zboża się złocą dojrzało,
A tam już widzimy żniwiarzy,
Ta dłoń swą na czoło mi kładzie
I razem o sprzętach marzy.

A potom, podniósłszy głowę
Do dalszej wstając podróży,
Woła: "Miej radość w duszy,
Bo tylko radość nie nuży. 


Podporą ci będzie i brzaskiem
Ta ziemia tak bujna, tak żyzna,
Nią ci Ja jestem na zawsze
Twa ukochana Ojczyzna".

Jakiś złośliwy złoczyńca
Pszeniczne podpala stogi,
U bram się wije niebieskich
W rozpaczy człowiek ubogi.

Jakaś mordercza zaraza
Z głodem zawiera przymierze,
Na przepełnionych cmentarzach
Krzyże się wznoszą świeże.

Jakoweś głuche tętenty
Wskroś przeszywają powietrze,
Kłębią się gęste chmurzyska,
Czyjaż to ręka je zetrze?

Jakaś olbrzymia rzeka
Wezbrała krwią i rozlewa
W krąg purpurowe swe nurty,
Zabiera domy i drzewa.

Jakoweś idą pomruki -
Drży niepoznana puszcza,
Dęby się groźne ozwały,
Cóż to za moc je poduszcza?

A nad tą dolą - niedolą
Poranna nieci się zorza,
Na pieśń mą, Ojczyzny pełną
Spływa promienność jej Boża.

W mej pieśni, bogatej czy biednej -
Przyzna mi ktoś lub nie przyzna -
Żyje, tak rzadka na wargach,
Moja najdroższa Ojczyzna.  


Te niezwykłe wersety powstawały, kiedy "brat zabijał brata na rodzimej ziemi", jak pisał inny młodopolski geniusz pióra Leopold Staff - w czasie wielkiej wojny (1914-1918). Jestem zdania, że obecnie, kiedy wielu ma pełne gęby "Ojczyzny!" ten wiersz trochę studzi umysły? Nie zapominajmy, że pokolenie Jana Kasprowicza doczekało momentu niepodległości! Stało się, to o co błagały pokolenia. Tylko, że kiedy pisał te wstrząsające słowa nic jeszcze nie było wiadome, nic nie było przesądzone! I ni jak do tego grona nie dałoby się wcisnąć kogoś urodzonego w 1920 czy 1949 r. Że są podobni "cudotwórcy" nad-narodowej chwały? Kiedyś powiadano: "głupich nie sieją, sami się rodzą"! Przyzwolenia jednak na "nowe kreacje" - nie ma!
To chyba jeden z najdłuższych wierszy, jakie zamieszczam w tym cyklu. Początkowo chciałem tylko kłaść tu wybrane fragmenty. Doszedłem jednak do wniosku, że byłoby to okaleczanie poezji Mistrza. Nie mogłem do tego dopuścić. A życie (czytaj: codzienność) dopisuje swoje ciągi dalsze...


Każda pora jest dobra, żeby wracać do poezji. Za kilka tygodni 11 listopada, a wcześniej 5 listopada - setna rocznica proklamowania Królestwa Polskiego. Tak, akt 5 listopada! Panujący najchętniej tego dnia widzieliby barykady, wrzawę, mordobicie. Już nawet w oparach absurdu czują nadchodzące legiony KOD-u? Zapominają, że to ich strona przez lata była inspiratorką listopadowych demolek i ulicznych burd! Zawłaszczają słowo "Ojczyzna", jakby wykupili licencję na jego wykorzystywanie!
Zamykam to "Spotkanie..." bez patosu, ale mądrością Jana Kasprowicza, która nie powinna nas opuszczać:

"TEN JEST NAJSZCZĘŚLIWSZY Z LUDZI, 
KOMU ZAPAŁU DO KSIĄG NIKT NIE OSTUDZI".

Brak komentarzy: