wtorek, października 18, 2016

Przeczytania... (170) Stefan Kanfer "Twardziel bez broni Humphrey Bogart" (Wydawnictwo Dolnośląskie)

"Obecna wulgarność w amerykańskich dialogach i zachowaniu stały się ulubionym tematem socjologów i historyków. Czasami przywołują gburowatego Bogarta i jego nieodpowiednie zachowanie w barze jako wczesne oznaki dezintegracji, która miała nastąpić. Właściwie to, co o nim wiemy, wskazuje, że byłby przerażony dzisiejszymi produkcjami Hollywood, gwiazdami, które zrobią wszystko, na przykład zniszczą pokój hotelowy, by znaleźć się na pierwszych stronach gazet, gwiazdeczkami, których rynsztokowy język i zachowanie cytują czasopisma, jeszcze zanim wejdzie na ekran ich najnowszy film. Przepaść pomiędzy profesjonalistą a dupkiem była dla Bogarta oczywista" - zbyt długi cytat? Ależ ja bym z chęcią pociągnął GO dalej. To nie przypadek, że sięgam po książkę Stefana Kanfera "Twardziel bez broni Humphrey Bogart" w tłumaczeniu Bożeny Markiewicz , którą Wydawnictwo Dolnośląskie udostępniło nam w rewelacyjnej serii biograficznej "Burzliwe życiorysy, niezwykłe historie". Stali Czytelnicy mego blogu i "Przeczytań..." wiedzą, że to kolejna pozycja tego cyklu. Zapewniam, że nie ostatnia.
Czego szukam w kolejnej biografii? Jak zwykle CZŁOWIEKA! Wprawdzie przychodziłem na świat, kiedy od dobrych sześciu lat Bogart już nie żył, ale był obecny w moim poznawaniu kina. Chyba nie przesolę pisząc, że był obecny od zawsze. Jakimś cudem dość rygorystyczny Ojciec pozwalał nam oglądać sobotnio-wieczorny cykl filmów z Humphreyem Bogartem? Delektowałem się "Sokołem maltańskim". Podziwiałem upadek moralny bohaterów "Skarb Sierra Madre". Przeżywałem los czołgistów z "Sahary". Był rewelacyjny, jako Philip Marlowe w "Wielkim śnie". Nie będę oryginalny, ale uwiódł mnie rolą w "Casablance". Ten ostatni film gości na moich lekcjach. Niestety w istotnym fragmencie. Chodzi o scenę, kiedy filmowy Victor Laszlo (w tej roli Paul Henreid) pragnąc zagłuszyć wrzaskliwe śpiewy Niemców każe orkiestrze grać "Marsyliankę". Chwyta za gardło... Wielu z nas (50+ i wcześniejsze roczniki) wystroje kin z tzw. naszych czasów. Ściany ozdabiały fotosy-portrety wielkich gwiazd kina. Kogo między innymi? Oczywiście Humphreya Bogarta. Znowu przydługie me gadulstwo? Dorwałem się do pisania, to sobie piszę. Po prostu chcę uświadomić, że to nie jest przypadek, że sięgnąłem po książkę S. Kanfera. W czym rzecz jasna dopomogło mi Wydawnictwo Dolnośląskie. Za co już TU dziękuję.
Szukam CZŁOWIEKA.  Łapię się, że chcąc oddać ducha w kolejnym "Przeczytaniu..." książki sam piszę biografię bohatera. Powinienem coś więcej o warsztacie twórczym? Stylu? Narracji? Mogę bez obaw podpisać się pod zdaniami Tomasza Raczka: pierwsze "Po lekturze tej biografii zrozumieją Państwo, co dzieje się w duszy sławnego aktora"; drugie i trzecie "Gdy doczytają Państwo do końca biografię Humphreya Bogarta, proszę zrobić sobie filiżankę dobrej kawy, włączyć kino domowe i obejrzeć któryś z wielkich filmów z Bogartem w roli głównej. Przekonają się Państwo, o ileż więcej zobaczą i zrozumieją".  W swoich zbiorach DVD mam ukochaną "Casablankę". I zaraz ją włączę 
Szukałem CZŁOWIEKA i stąd pozwolę sobie na spojrzenie na Bogarta oczyma tych, którzy mieli okazję znać Go. Niezwykłe jest to, co napisał Stefan Kanfer: "Nie ma go już z nami przeszło pięćdziesiąt lat, ale dla milionów pozostaje wyjątkowym i niestarzejącym się przedstawicielem dwóch miast". I wymienia: Nowy Jork i Hollywood. To jest fenomen Wielkiej Gwiazdy! 
  • "Humphrey jest dobrym chłopcem, bez złych nałogów, ale chwilowa stracił równowagę. [...] Im bardziej przykręci się śrubę mojemu synowi, tym lepiej dla niego" - Belmont DeForest Bogart, ojciec.
  • "Po pierwsze, jadł cebulę i  nie pisał poezji. O ile pamiętam, właściwie nie robił nic ciekawego"  - Lenore Strunsky Gershwin.
  • "Bogart jest przystojnym, dobrze wychowanym partnerem, który dodaje sztuce świeżości" - fragment recenzji z magazynu "World". 
  • "...nie chciał domu. Uważał swoją karierę za ważniejszą niż małżeństwo" - Helen Menken, pierwsza żona.
  • "Był dziwnie purytański z bardzo staroświeckimi zasadami. Miał zarówno klasę, jak i urok" - Mary Philips. 
  • Zawsze wiedziałem, że kiedyś będziesz wielkim aktorem" - Bill Brady.
  • "Należy bardzo wysoko oceniać Humphreya Bogarta, który może stać się psychopatycznym gangsterem w większym stopniu niż Dillinger, sam bandyta wyjęty spod prawa" - recenzja o "Skamieniałym lesie" zamieszczona w "Times".
  • "Po pewnym czasie człowiek przestaje oczekiwać, że Bogart świśnie batem. Akceptujemy go jako trenera. To właśnie jest gra aktorska" - recenzja o "Mrocznym zwycięstwie" zamieszczona w "New York Post".
  • "To najlepsza rola, jaką Bogart kiedykolwiek zagrał - bezwzględny, lecz sentymentalny, od początku filmu pokazuje wielki osobisty dramat" -  Graham Green o roli w Ślepym zaułku".
  • "Trzymał resztę aktorów w najwyższej gotowości, bo słucha, co mówią, przyglądał się, patrzył na nich. Nigdy nie traktował nikogo z góry, grając sam dla siebie. On tam był, z tobą" - Mary Astro.
  • "Bogart to był średniego wzrostu mężczyzna, nie robił szczególnego wrażenia poza ekranem" - John Huston.  
  • "Bogart jest w takim stanie, że moim zdaniem nie da się go doprowadzić do porządku w ciągu jednej nocy, ponieważ pił przez trzy tygodnie. Poza tym to nie tylko wpływ alkoholu, ale i jego stan psychiczny" - Eric Stacy. 
  • "Chcę dać mu bardzo dużo tego, czego nie miał całą miłość, którą zgromadziłam w sobie dla nieznanego przez tyle lat ojca, do mężczyzny" - Lauren Bacall. 
  • "To rzadki przypadek, by człowiek pamiętał o swoich zobowiązaniach i wypełnił je co do joty" - Harry S. Truman. 
Za równe trzy miesiące będziemy mogli dopisać: nie ma GO od sześćdziesięciu lat. I cały czas intryguje. O ile ktoś cierpi z powodu konfliktu pokoleń, niech spojrzy na swe problemy poprzez pryzmat doświadczenia Bogarta: "Był potomkiem purytańskich rodziców, których korzenie sięgały innych czasów. Ich zwyczaje i podejście mogły być przestarzałe, ale  te elementy mocno zakorzeniły się w synu bez względu na to, jak bardzo próbował od nich uciec". Można napisać, że relacje Humphreya z obojgiem rodziców były bardzo złożone. Tak opisał swe pożegnanie z ojcem: "Dopiero w tamtym momencie zdałem sobie sprawę, jak bardzo go kochałem i potrzebowałem, a właściwie nigdy mu tego nie dałem odczuć. Tuż przed śmiercią powiedziałem mu: «Kocham cię, ojcze», słyszał to, bo popatrzył na mnie i się uśmiechnął. Potem umarł. Był prawdziwym dżentelmenem". A o matce: "...być może zabrzmi to okrutnie, lecz Maud nie była kobietą, którą człowiek kochał. Miała w sobie tyle energii, tak wytrwale dążyła do celu, że właściwie nikt z nas nie mógł do niej trafić". Odważne wspomnienia. Trudne, domowe dziedzictwo. A sam o sobie wspominał (nie zawsze będzie to laurka?):
  • Chyba nie powinienem był tego robić, ale - kopnąłem ją. Ona zaś dała mi w pysk i pobiegała płakać do swojej garderoby.
  • ...uważałem, że pies powinien jeść hamburgery i je lubić. Ona obstawała przy kawiorze.
  • Zanim skończyłem dwadzieścia siedem lat, miałem wystarczająco dużo kobiet, by wiedzieć, czego szukać w tej, z którą chciałbym się następnym razem ożenić. 
  • Jestem osobą barwną. A Sluggy [tj. Mayo Melhot, druga żona Bogarta - przyp. KN] szaleje za mną, bo wie, że jestem twardszy niż Edward G. Robinson.  
  • U mnie wszystko dobrze, Heddo [Hedda Hopper - dziennikarka, wcześniej aktorka - przyp. KN]. Biorę role, jak lecą. Wiesz, taką mam pracę.
  • Sprzedaliście mnie, kutasy.
Nie mogę sobie pozwolić na pochylenie nad każdym życiowym zakrętem życia H. B. Wiem, że często tak piszę, a później ulegam magii narracji i brnę w szczegółach, i opisach. Kariera wcale (tak, jak życie rodzinne) nie układała się łatwo, lekko i przyjemnie. Z perspektywy lat wiemy, jak się wszystko potoczyło, ale w latach 30-tych nic nie było oczywiste. Stąd taka ocena stanu ducha Aktora w relacji S. Kafnera: "W wieku trzydziestu siedmiu lat poczuł, że Skamieniały las to jego ostatnia szansa na karierę w kinie. Gdyby mu się nie udało albo gdyby film przepadł w dystrybucji, nie byłoby następnej. Jego nieogolona twarz przedstawiała mapę nieszczęścia i wyczerpania". A to właśnie rola Duke’a Mantee pchnęła Jego karierę w pożądanym kierunku. Kino bez "Bogie'go"? Brzmi, jak ponury żart. W każdym bądź dla mnie.
Czego my dziś możemy nauczyć się z dochodzenia do sławy Humphreya Bogarta? A choćby tego, jak oswajał się z bogactwem i sławą: "Widziałem zbyt wielu gości, którzy przyjeżdżali tutaj, zrobili jeden film i fundowali sobie cadillaki i wielkie domy". S. Kafner przypomina nam lub uświadamia, że Aktor chodził niechlujnie ubrany, jeździł jakimś zdezelowanym autem! Abnegacja na pokaz? Takiej tezy nie stawia. To pytanie ode mnie. "On gromadził wszystkie nadwyżki finansowe w funduszu inwestycyjnym".
Nie wiedziałem, że jeszcze w latach 30-tych, na wiele lat nim powstał termin "makkartyzm", zarzucono Bogartowi sympatyzowanie z... komunistami? Autor cytuje, jak sam napisał "krótkie i zadziorne oświadczenie", czytamy w nim m. in.: "Nigdy nie przekazywałem pieniędzy jakimkolwiek organizacjom politycznym. Dotyczy to zarówno republikanów, jak i demokratów, antynazistowskiej ligi w Hollywood czy partii komunistycznej. [...] Żądam, aby osoby, które prowadzą to dochodzenie, wezwały mnie w charakterze świadka". Jak potoczył się ciąg dalszy tej sprawy? Proszę zerknąć do biografii.
Niezwykłe są te kulisy dochodzenia do realizacji słynnych filmów. "Sokół maltański" bez Bogarta? wolne żarty! Ale tak miało być! "Na tyle, na ile się dało - czytamy u S. Kanfera - film był kręcony zgodnie z chronologią wydarzeń, dając aktorom możliwość utrzymania zwartości i napięcia". Produkcja pochłonęła 381 000 $, "...a późniejsze zyski - czytamy - liczono w milionach". Pisząc o atmosferze na planie, zostaje zacytowany sam J. Huston: "Wszyscy świetnie się bawiliśmy, tak dobrze, że co wieczór po pracy Bogie, Peter Lorre, Ward Bond, Mary Astor i ja szliśmy do Lakeside Club". Cenne jest spostrzeżenia Autora biografii, co do drogi wspinania się w Hollywood na szczyt: "...są tylko dwie drogi do najwyższego statusu: sukces zdobyty w ciągu jednej nocy lub długa i kręta droga praktykowania. [...] Przez lata nabierał wprawy w technice aktorskiej, czasem przypadkowo, najczęściej jednak z rozmysłem". To chyba należałoby zadać do utrwalenia młodym adeptom sztuki aktorskiej lub serialowej? I pozornie nieświadomie "Twardziel bez broni..." staje się przesłaniem, ba! manifestem rozumienia aktorstwa.
"Pocałowałam go, ale nigdy nie poznałam" - to wspomnienie cudownej Ingrid Bergman z planu "Casablanki". Film, któremu należałoby poświęcić samodzielny blog. A może taki istnieje? Cenne jest spostrzeżenie Autora książki: "Bez względu na ich siłę czy niedostatki Lorre, Bergman, Henreid, Rains, Greenstreet, Veidt, Kinskey, Dalio, Sakall i prawie cała reszta obsady mieli jedną cechę wspólną i to ona dała Casablance autentyczność i fakturę, której nie zapewniłby żaden scenarzysta. Mieli europejski lub angielski akcent. Znali uczucie, jakie może przepełnić uciekiniera. Oni byli tymi uciekinierami, tyle że spotkało ich szczęście - wylądowali w filmie". I wszystko na ten temat. Zbyt obszernie podchodzi S. Kanfer do tego niezwykłego filmu. A i ja będąc pod jego urokiem mógłbym zbyt popłynąć w szczegóły, jakie znaleźć można na kartach "Twardziela bez broni...". Tyle cytatów, rysów odtwarzanych bohaterów i to różnych planów.
"Nie mów mi, żebym się zamknęła, ty neutralna wojenna mendo!" - to krwiste zdanie padło z ust Mayo Methot, trzeciej pani Bogarta. A jakże pod adresem jej męża! "Na początku lat czterdziestych męskość utożsamiano z noszeniem munduru. O tych, którym nie udało się dostać najwyższej kategorii, mówiło się, że brak im męskości lub co gorsza - patriotyzmu" - czytam za Stefanem Kanferem. I wymienia tych, co poszli na front II wojny światowej, m. in.  C. Gable czy J. Stewarta. W domu zostali choćby Errol Flynn i właśnie Humphrey Bogart.  To w tym czasie, kiedy inni walczyli na realnych polach walki, nakręconą głośną "Saharę". Nie wiedziałem, że pierwowzór ma... sowieckie korzenie! Nie dość na tym: sceny kręcono na pustyni Mojave, gdzie w erze niemej powstawał legendarny "Szejk" z R. Valentino. A wracając do Mayo Methot - jej stan psychiczny rujnowała m. in. podstępna depresja! "Żona Bogarta - uświadamia nam ten stan S. Kanfer. - przeszła od alkoholizmu i neurozy do etapu całkowitej niestabilności psychicznej". Tu przypomina swe rodzinne doświadczenie (matka, siostra) i kończy dygresją:  "...nigdy nie otrzymała żadnej pomocy psychiatrycznej, która była konieczna w jej wypadku, i małżeństwo gwałtownie zmierzało ku końcowi, fatalnemu rozbiciu". Powinna nas poruszyć historia pewnej wizyty państwa Bogartów w jednym z wojskowych szpitali. To tam poznali młodego weterana, inwalidę, chłopaka, który stracił trzy kończyny i pisał list do swej dziewczyny... Wstrząsająca historia. Warta poznania.
"To był impuls - był trochę nieśmiały, więc nie rzucił się na mnie jak głodny wilk" - tak zaczynała się historia wielkiej miłości! ONA - to Lauren Bacall (Betty Joan Ann Perske). ON - to Humphrey Bogart. "W tamtych czasach romans młodej dziewczyny, która jeszcze była nastolatką, z mężczyzną trzykrotnie żonatym i powoli łysiejącym nie uchodził za aż tak niestosowny, jak mogłoby się wydawać kiedy indziej" - kolejna lekcja udzielona nam przez Stefana Kanfera. Nie zapominajmy ONA, to rocznik 1924, a ON, to rocznik 1899. Dziwić się, że ówczesna żona (Lauren nie przeszkadzało, że jej wybraniec jest w stałym związku!) Mayo zdobyła się na taką rozmowę telefoniczną z niewiernym mężem: "Cześć, kochasiu. Jak ci idzie z córeczką? Wiesz, że jest o połowę młodsza od ciebie". A jednak związek przetrwa do śmierci Bogarta, 14 stycznia 1957 r. Oglądając młodzieńcze zdjęcia aktorki trudno się dziwić fascynacji Bogarta... Nie, nie usprawiedliwiam. Oddaję tylko hołd urodzie młodej gwiazdy.
Życie Humphreya Bogarta, to bogactwo nastrojów, wzlotów, zachwiań, upadków, wznoszenia się. Tytuł książki nie do końca jest tworem Autora. "Bogart potrafi być twardzielem bez broni" - to dowód uznania dla jego kreacji Philipa Marlowe'a wyrażony przez samego Raymonda Chandlera! Doskonale tą opinię dopełnia Stefan Kanfer: "Tylko Humphrey dał Marlowe'owi ten istotny ton noir. Zdawało się, że po to się urodził, by grać tę rolę z twarzą tak poważną i kanciastą jak kinematografia". Tu się kończy mój filmowy Bogart? Kilka stron dalej znajdziemy jak doszło do powstania "Skarbu Sierra Madre".
Mój wizerunkowy Bogart zawsze pozostanie z papierosem w kąciku ust. "Pod koniec jego życia [...] publiczność zauważyła, że patrzy na gwiazdę, która zabija się dymem. Jednak w latach trzydziestych i czterdziestych prawie każdy palił i papierośnice były nieustannie wypełniane papierosami, a popielniczki w nieskończoność opróżniane" - przypomina S. Kanfer. Chce się dodać: nie tylko wtedy. spróbujcie policzyć ile w jednym odcinku serialu o J-23 zostało zapalonych papierosów. Zgroza. Dalej czytamy na temat tego zgubnego nałogu m. in. to: "Bogart dzierżył chetserfielda (produkt, za którego reklamę mu płacono) tak, jak pojedynkujący się szermierz czy uzbrojony bandyta błyskał bronią". Pewnie niektórzy pamiętają akcję antynikotynową, w czasie której przerabiano zdjęcia H. B. i zamiast papierosa w jego ustach pojawiał się... lizak? Na pocieszenie (?) odnajdujemy w biografii i takie zdania: "Humphrey nie używał narkotyków. Nie wynikało to z żadnych moralnych powodów, po prostu wolał dobry klasyczny alkohol". Jak się dalej dowiadujemy: "...był sprytnym gościem i pijakiem nieustannie irytującym przełożonych. Krótko mówiąc - przypadek zatrzymanego rozwoju".
"Twardziel bez broni Humphrey Bogart", to bardzo mądra książka. "Twardziel bez broni Humphrey Bogart", to potrzebna książka. Dla mego pokolenia (50+) uzupełnia luki niewiedzy o genialnym Gwiazdorze kina. Dla młodszego pokolenia, to niezwykła historia Wielkiego Aktora. Ikony X Muzy! Chciałoby się wejść w życie innych wielkości tamtego okresu. Trudno mi powiedzieć, na ile Wydawnictwo Dolnośląskie przykłada się do pozyskania kolejnych tytułów. Że nie daję pełnego obrazu? To dlatego, by chcąc zaspokoić swoją ciekawość trzeba przeczytać książkę Stefana Kanfera. Zamykam to "Przeczytanie..." taką oceną drogi Humphreya Bogarta:

"GWIAZDORSTWO DAŁO MU PIENIĄDZE, POZYCJĘ, SŁAWĘ I MIŁOŚĆ. 
JEDNAK OBRABOWAŁO GO Z PRYWATNOŚCI I SZANSY  ZASTANOWIENIA SIĘ 
NAD TYM WSZYSTKIM".

1 komentarz:

  1. Wydawnictwo Dolnośląskie słynie z dobrych książek. Czytałem bodajże z tej serii biograficznej książkę o Elżbiecie II. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń