piątek, października 14, 2016

Przeczytania... (169) Thomas R. Martin "Starożytna Grecja. Od prehistorii do czasów hellenistycznych" (Wydawnictwo Poznańskie)

"Książka inspirowana jest [...] tym samym pragnieniem popularyzowania wiedzy, które na każdym etapie przepajało wszystkie osoby pracujące przy tym przełomowym projekcie [Projekt Perseus - przyp. KN]", o ile to zdanie nie przekonuje sięgam po pierwsze linijki pierwszego na jakie w ogóle natrafiamy w tej książce "Książka ta dedykowana jest mym studentom, którzy przez lata zadawali pytania inspirujące wciąż do nowych przemyśleń na temat dziejów starożytnej Grecji [...]" - to, moim zdaniem, doskonałe zachęty, aby "Starożytna Grecja. Od prehistorii do czasów hellenistycznych" Thomasa R. Martina w tłumaczeniu Jana Szkudlińskiego (Wydawnictwa Poznańskiego) zasiliła nasze księgozbiory.
Każdy kto zna moje gusta historyczna, ba! byłby przeprowadził przegląd zasobów mych książkowych, doszedłby do wniosku: Grecja to nie jego bajka. I to jest prawda. Daruję sobie wyliczanie pozycji, które dotyczą antycznej Grecji. Raczej jasne, że na półce stoi opasły tom " Dzieje Grecji" N. G. L. Hammonda. Bo to był nieomalże obowiązujący podręcznik na poziomie akademickim. Ciekaw jestem, jak to jest dziś. Chyba spadło zainteresowanie tą pozycją. Odstrasza przeszło osiemset stron druku? W antykwariacie naukowym w mym rodzinnym mieście tom N. G. L. Hammonda kurzy się już od wielu miesięcy (lat?). No to może lektura Th. R. Martina sprawi, że historia starożytnej Grecji stanie się nam bliższa? Tym bardziej, że TU stron jest znacznie mniej, bo niespełna czterysta (+ bibliografia).
Nie przesadzę, że tak właśnie czyni! Właściwie poród wszystkich TU pokazywanych zjawisk pisarskich książka Wydawnictwa Poznańskiego jawi się naprawdę jako pewna wyjątkowość: nie rozstaję się z nią, kiedy jadę do moich uczniów-licealistów na tzw. nauczanie indywidualne. Tak, traktuję ją jako swoisty podręcznik uzupełniający. I nie  zawodzę się. Za kilka godzin będę u jednego z nich. Otworzę podrozdział "Wielka inwazja perska" (od s. 189) i jak czas na to pozwoli mam zaznaczone (na przestrzeni kilkunastu stron) jedenaście interesujących fragmentów. "Co, to za nauczyciel, który nie potrafi sklecić kilku zdań o Maratonie, śmierci Leonidasa czy chwale Pauzaniasza?" - oburza się pan starszy ode mnie o dekadę. To nie o to chodzi, że miałbym w tej materii braki (jak ich nie mam), ale nie wyobrażam sobie lekcji bez książki. A bez dobrej książki tym bardziej. A taką jest "Starożytna Grecja...". Nie chcę używać określenia "prosty język", bo to ociera się nieomal o... prostackość? A tak - na pewno nie ma.
Mając tylko na uwadze wzmiankowany powyżej podrozdział przebieg wojen wspiera zamieszczenie aż dwóch mapek: "Wojny perskie" oraz "Bitwa pod Termopilami i szlak wyprawy perskiej, 480 r." wyklucza poszukiwanie w atlasach czy innych pomocach, jak przebiegały owe wojenne szlaki. Nie ma żadnej ilustracji bohaterów tych starć? Trudno. Nie mogę jednak czepiać się ikonografii, gdyż Wydawnictwo (nie wiem na ile inspirowane oryginalnym wydaniem) zamieściło. Gdybym miał wyciągać swe kohorty przeciwko lekturze, to że brakuje mi indeksu osób i miejsc. To zawsze ułatwia - jeśli nie samą lekturę, to późniejsze do niej powroty. Ktoś wrzuci "to popularny przekaz" - i  ja się  z tym zgodzę. Wykładowca akademicki (choć i Autor takowym jest, co zdradza też zapis: "Copyright © 1996, 2013 by Yale Univerity) na pewno postawi to za poważny zarzut. Obawiam się, że może nie zalecać tej lektury? Alboż nie inaczej było wokół twórczości popularyzatorskiej prof. A. Krawczuka (lat 94). Nie daj Panie, gdyby ktoś z nas na UMK w Toruniu zdradził się znajomością "Perykles i Aspazja", "Maratonu" czy "Grobów Cheronei".  Umarł w butach... Ale też książka jest adresowana do młodych ludzi! Do studentów. Każdą pasję można zamordować przenaukowieniem! Ja zaraz wrzucam do torby oprócz Th. M. Martina, archaiczne dzieło (?) prof. T. Zielińskiego "Grecja niepodległa", "Mity Greków i Rzymian" W. Markowskiej i Homera "Iliadę" w tłumaczeniu Kazimiery Jeżewskiej - i  jadę uczyć, a do tego będą wygrzebane w Internecie obrazy (ikonografia). Dopiero to wszystko poskładane daje efekt. Plus moje gadulstwo. Proszę zwrócić uwagę na bibliografię. Bogactwo. Aczkolwiek o N. G. L. Hammondzie - nie dowiemy się niczego, jakby nie istniał. Widać "szkoła historyczna", która ukształtowała Thomasa R. Martina nie promowała osiągnięć tego Autora. I ja to rozumiem.

"Jeśli Medowie zaciemnią słońce, to walka z nimi odbędzie się w cieniu, a nie w słońcu".*
To Herodot, a poniżej Platon:

"Doprawdy, nie umiem powiedzieć, jakie większe dobro zdobyć może człowiek zaraz w pierwszej młodości, jeśli nie miłośnika dzielnego algo oblubieńca".**

Walorami "Starożytnej Grecji. Od prehistorii do czasów hellenistycznych" jest m. in jej przejrzystość w serwowaniu wiedzy, np. każdy rozdział otwiera kalendarium. Nawet średnio zorientowany Czytelnik (a taki chyba powinien być w tym momencie usatysfakcjonowany) od razu ma orientację na co w danej części trafi! jaka rama czasowa została przewidziana. I tak rozdział 5 pt. "Oligarchia, tyrania i demokracja" mamy wyszczególnione wydarzania między ok. 800 a 508 r. p. n. e. - jest ich piętnaście. Przykłady: ok. 730-710 - pierwsza wojna messeńska, Sparta najeżdża Messenię, 630 - narodziny Safony z Lesbos, ok. 530 Pitagoras przenosi się z Samos do południowej Italii. A teksty źródłowe? A są tu m. in. : Plutarch, Ksenofont, Tyrteusz, Safona, Ksenofanes. Do tego schematy ustrojowe Sparty i Aten. Proste, logiczne! Żadni eforowie, geruzja, areopag, rada czterystu czy heliaia nie będzie straszna i grona! Gwarantuję. 

"Jeśli lud będzie orzekać wadliwie, to niech członkowie rady starszych i naczelnicy mają moc decydowania, to jest: niech nie zatwierdzają wyroku, ale w ogóle go wycofają i rozwiążą zgromadzenie Ludowe jako zniekształcające i zmieniając wniosek na gorsze".***

To Plutarch, a poniżej Safona:

"Pot mnie oblewa, dreszcz przejmuje całą,
Robię się bardziej zielona od trawy
I sama sobie bliską śmierci wtedy,
Już się wydaje".****

Jeśli Thomas R. Martin równie dobrze wykłada historię, jak o niej pisze, to ja (choć nigdy nie uczyłem się języka Shakespeare'a) z chęcią zasiadłbym w audytorium i wysłuchał go. Miłośnicy historii antycznej wyostrzają uwagę i rozszyfrowują, o kim Autor pisał w następujący sposób: "Jego subtelne badania tego, co uważał za dowody na istnienie wymuszonej przez wszechświat sprawiedliwości dziejowej, stanowią wspaniałą i niekiedy wzbudzającą niepokój analizę losu człowieka na ziemi". Oczywiście, że Herodot z Halikarnasu (o.485-425 p. n. e.). Tak, nazywany "ojcem historii" lub... "kłamcą historii". Wielu z nas kroczy ścieżkami, jakie Ów wyznaczył. A ja idąc tym tropem pozwolę sobie sięgnąć po cytat z mego ulubieńca, a mianowicie Tukidydesa.: "WIELE (...) DOTKLIWYCH KLĘSK SPADŁO NA RÓŻNE PAŃSTWA Z POWODU WALK PARTYJNYCH, KTÓRE ZDARZAJĄ SIĘ I ZAWSZE ZDARZAĆ SIĘ BĘDĄ, JAK DŁUGO NATURA LUDZKA POZOSTAJE NIEZMIENNA".*****



* tłumaczenie Seweryn Hammer
** tłumaczenie Wacław Witwicki
*** tłumaczenie Kazimierz Korus
**** tłumaczenie Jerzy Danielewicz 
***** tłumaczenie Kazimierz Kumaniecki

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.