czwartek, października 13, 2016
Andrzej Wajda... Matejko kina!
9 października zamknęła się pewna epoka. Zmarł Andrzej Wajda.
Właściwie każde napisanie zdaje się banałem. Nie miałem okazji nigdy osobiście zetknąć się, widzieć Andrzeja Wajdy. Bo niby jak i gdzie? Szkoda. Bardzo tego żałuję. Karty tego niezwykłego życia zostały rozdane.
Andrzej Wajda (1926-2016) - foto Krzysztof Mystkowski KFP |
W podobnych chwilach zastanawiamy się, co nam dał A. Wajda. Ile w nas jest wizji, które sam stworzył? Na ile widzimy historię oczami niezwykłego reżysera. Które filmy wywarły na nas wpływ, ba! odcisnęły piętno? Po chwili zastanowienia układa się nam filmografia, klasyka polskiego kina: "Popiół i diament", "Pokolenie", "Kanał", "Popioły", "Wesele", "Ziemia obiecana", "Danton", "Człowiek z marmuru", "Zemsta", "Katyń", "Brzezina", "Korczak", "Smuga cienia", "Pan Tadeusz".
Nie wiem dlaczego dziewięciolatka zauroczyło "Wesele". Przecież nic nie rozumiałem z symboliki migających obrazów. Jak z tego chaosu, wirowania mogłem ogarniać całość? Nie wiem. Nie będę oryginalny, jeśli na szczycie uwielbienia postawię "Popiół i diament". Nie wiem, kiedy po raz pierwszy widziany. Kilka lat temu osobisty Syn zabrał mnie do kina, bym mógł obejrzeć to dzieło w zrekonstruowanej komputerowo wersji. Dziś usłyszałem od uczennicy, że kiedy widziała w telewizji fragment z płonącym alkoholem w kieliszkach, to przypomniała sobie, że to ja pokazałem jej ją na swojej lekcji. Więcej nie pokazałem, bo pozbawiono mnie przyjemności uczenia tej klasy.
Ile Wajdy jest w mojej osobistej pracy? Obowiązkowo są "Popioły". Bo chyba scena z nich, to najstarsze me wspomnienia związane z twórczością Andrzeja Wajdy! Właściwie ograniczało się ono do kadrów z bitwy pod Raszynem, kiedy ukochany książę-wódz Pepi poprowadził do boju swe zastępy na groblę falencką. No i szarża na hiszpańskie armaty pod Somosierrą.
Jak inaczej ukazać rewoltę przemysłową na ziemiach polskich, ba! jej różnorodność w XIX w., jak nie dzięki "Ziemi obiecanej"? Bez tego filmu zrozumieć koegzystencję Żydów, Niemców, Polaków, Rosjan w Łodzi? Nie uda się. To Wajda przywrócił blask fabrycznej prozie Wł. Reymonta! Bez jego filmowego sztychu kto by dziś pamiętał Karola Borowieckiego? Nominat do Oscara przegrał z samym Kurosawą. Fachowcy są zdania, że to wielki błąd Akademii...
Różni naprawiacze historii próbują nam wmówić, że za komuny nic nie mówiono o powstaniu warszawskim. A "Kanał" nakręciły krasnoludki? Dramat upadającego heroizmu zepchniętego w odmęty dantejskiego piekła! Nikt nie nakręcił bardziej poruszającego fresku z 63 dni powstańczych walk. Film ma blisko sześćdziesiąt lat, a to cały czas ogląda się z napięciem. Pewnie, samo oko Mistrza zza kamery nie wystarczyłoby. Miał grono doskonałych aktorów. Nie pytajcie nastolatków. Nie będą znali większości z nich.
Zdradzam bardzo nie wychowawczy akcent z życiorysu byłego ucznia: 8 marca 1983 gremialnie uciekliśmy z tzw. praktyk zawodowych (klasa maturalna bydgoskiego "Mechanika nr 1") i pojechaliśmy na... "Dantona"! Jakżeż porywała wtedy kreacją młodego Gérarda Depardieu! Wojciech Pszoniak, jako Robespierre. Proszę zwrócić uwagę na młodego B. Lindę, jako Saint-Justa. Wiem, że ten film wywołał falę oburzenia we francuskich środowiskach politycznych, które uważają się za spadkobierców myśli politycznej Dantona i Robespierre'a! Dal nas, to było po prostu dobre zagrane. A zresztą kto wtedy z nas choćby liznął dzieła prof. J. Baszkiewicza? Gro z nas nie wiedziała, że ktoś taki istnieje. Do dziś lubię wracać do "Dantona".
Nie rozumiem dlaczego na "Korczaka" posypały się gromy za rzekomy... antysemityzm? Kogo? Znów rewelacyjny Wojciech Pszoniak, Ewa Dałkowska, niezapomniany Aleksander Bardini! Poruszający obraz życia w warszawskim getcie. Kontrowersje wiązano z zakończeniem filmu? Że takie odejście w mgłę, to jakaś dziwna nicość?
Trudno nie podziwiać, ba! zakochać się w Agnieszce z "Człowieka z marmuru". I Agnieszka bywa na moich lekcjach, ale z... "Człowieka z żelaza"! Tak, chodzi o wykonanie pieśni (mało kto zwraca pewnie uwagę, ale to wersja... ocenzurowana) o Janku Wiśniewskim.
Podziwiam Andrzeja Wajdę, że umiał przenieść na ekran "Pana Tadeusza". Oczarował mnie ksiądz Robak/ B. Linda. Po wyjściu z kina "Orzeł" powiedziałem Synowi (wtedy lat 11), że jeśli spotkam kiedyś Lindę, to postawię mu wódkę. Ta wódka do dziś nie jest wypita. Nie spotkałem księdza Robaka. Cudowne obrazki z "paryskiego bruku", kiedy dojrzała Zosia wyszywa Matkę Boską Ostrobramską, a mistrz Adam snuje opowieść o ostatnim zajeździe na Litwie. Figurka Wieszcza spogląda na mnie z półeczki nad komputerem.
Odmówiłem moim humanistom z VI LO w Bydgoszczy szkolnego wyjścia na "Katyń". Pewnie zabrzmiało to bardzo niegrzecznie, ale powiedziałem wtedy do nich: "Katyń znaczy dla mnie zbyt wiele, abym miał go oglądać pomiędzy waszym jedzeniem popcornu i siorbaniem coli!". Zaproponowałem wyjście w sobotę lub niedzielę. Poszli z całą szkołą. Beze mnie. Potem ktoś z nich napisał na stronie szkoły: "Siorbania coli i jedzenia popcornu - nie było". Andrzej Wajda, syn zamordowanego w katyński dole oficera, musiał zrobić ten film. I doczekał czasu, kiedy to było możliwe. Dla mego pokolenia (do tego wnuka Kresów, tych wileńskich) Katyń naprawdę stanowił wyzwanie i modlitwę! Rzucaliśmy tym słowem naszym tchórzliwym belfrom! To był probierz ich postawy! Byliśmy dla nich bardzo okrutni...
Cały czas piszę laurkę, pieję hymny pochwalne ku czci?! Żadnych pretensji? Jedna, najważniejsza za ekranizację "Lotnej". Chodzi o ten fragment, kiedy polski ułan tnie szablą lufę czołgu. Czemu miało służyć to plugawe kłamstwo powielane z czasów II wojny światowej?
Andrzej Wajda sam mówił o sobie, że chciał być Matejką. Romantyczne myślenie i czucie stawia go w rzędzie wielkich romantyków? Uczył poprzez swoje filmy trudnych dziejów naszej historii. Do końca stał za kamerą. Przyznawał, że zrealizował 40 filmów, ale 200 innych nigdy nie zrobił. I już ich nie nakręci. Żywot niezwykłego twórcy zamknięty w datach: 1926-2016!
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.