poniedziałek, lipca 18, 2016
Przeczytania... (149) Jerzy S. Łątka "Atatürk. Twórca nowoczesnej Turcji" (Wydawnictwo Poznańskie)
Śmieszy mnie, kiedy ktoś między Bugiem, a Odrą, Bałtykiem a Tarami i Karpatami - obrusza się, że ktoś tam (tu wpisujemy narodowość lub państwo?) nic nie wie o wkładzie Lechitów w europejską historię? I zaczyna się wyliczanie błędów, przeinaczeń, niewiedzy itd. No to teraz zróbmy eksperyment na samych sobie: co my wiemy o historii Turcji z lat 1881-1938? Skąd ta cezura czasowa? W tych latach żył bohater książki, którą mam przed sobą: Jerzy S. Łątka "Atatürk. Twórca nowoczesnej Turcji" (Wydawnictwa Poznańskiego). W moim księgozbiorze dwie pozycje tegoż Autora: "Oskarżam arcyksięcia Rudolfa" (Kraków 1983) oraz "Boże coś Polskę - Jego Cesarsko-królewska Mość Aleksander I" (Kraków 1997). W obu przypadkach mamy do czynienia z literaturą popularną i raczej zachęcającą do poznawania historii, niż odstraszającą swoją narracją. Jak jest z "Atatürkiem..."? Ale wracając do wcześniejszego pytania o historii Turcji. to, co wieMY? Jakiś procent wie o maskarze Ormian, jakiś procent słyszał nazwisko Atatürk (może kojarzy z nazwą lotnika?), ale gro odpowie zgodnie z prawdą: NIC! I nie ma, co panikować i bić głową w mur. Rzecz nie dotyczy tylko Turcji - pocieszę. Choć i tak NASZA wiedza historyczna jest o wiele bogatsza, niż przeciętnego (statystycznego Francuza, Anglika, Włocha)
Lubię sensowne motta, którymi podpieraj się autorzy pisząc swoje rozprawy, książki, powieści. Sam TO lubię robić. Tu stoi cytat z A. Brocharda: "Bez Napoleona i de Gaulle'a istniałaby dalej Francja, bez Washingtona z pewnością powstałyby Stany Zjednoczone. Jest mniej pewne, czy bez Lenina mógłby zaistnieć Związek Radziecki, ale nie ma wątpliwości, że bez Atatürka nie byłoby Turcji". I tej tezie podporządkowana jest cała książka.
Muszę przyznać, że w swych książkowych wędrówkach bardzo rzadko zapuszczam się do krajów Orientu. Moja ogólna wiedza osadza się na wojnach od XV do XVII w. i właściwie wygasa na Sadyku Paszy (Michale Czajkowskim) i jego związkach z Adamem Mickiewiczem. Nie potrafię rzucić tego, co tu przeczytałem na "szersze tło". Mogę sprawę rozpatrywać tylko w kategoriach tego, co mi się spodobało, a co niestety nie. Jak w każdej biografii szukam człowieka, ale też spodziewam się rzetelnej pracy badawczej. "Ale to nie jest biografia naukowa!" - zaperzył się ktoś z tyłu. Ale chyba dobrej roboty twórczej można wymagać również od lektury popularnej.
Ciekawie wypadło uświadomienie nam Czytelnikom dlaczego Jerzy S. Łątka zajął się swoim Bohaterem: "Przez osiem miesięcy pobytu w Stambule spotykałem jej bohatera na każdym kroku". No i mamy wymieniankę, co w dawnym Konstantynopolu nosi imię Atatürka. Mnóstwo instytucji, lotnisko, miasteczko studenckie, centrum kultury, biblioteka, bulwar, ulica. "Nie sposób zliczyć postawionych mu pomników" - kult ma się dobrze.
Codzienność nas... masakruje wypadkami. Ledwo 14 lipca świat obiegała wiadomość o zamachu w Nicei, a następnego dnia jesteśmy świadkami próby zamachu stanu w Turcji?! Z wielu wypowiedzi spływa na nas wspomnienie... Atatürka. Jak choćby to, że armia od czasów Atatürka była ostoją świeckiego państwa! Biografia Atatürka leży tu przede mną. Niezwykły zbieg okoliczności. Trochę mną miota...po prostu trudno się skupić.
Codzienność nas... masakruje wypadkami. Ledwo 14 lipca świat obiegała wiadomość o zamachu w Nicei, a następnego dnia jesteśmy świadkami próby zamachu stanu w Turcji?! Z wielu wypowiedzi spływa na nas wspomnienie... Atatürka. Jak choćby to, że armia od czasów Atatürka była ostoją świeckiego państwa! Biografia Atatürka leży tu przede mną. Niezwykły zbieg okoliczności. Trochę mną miota...po prostu trudno się skupić.
Na okładce mamy postać Atatürka w mundurze, na tle tureckiej flagi. Z orderów, które zdobią pierś rozpoznawalny jest dla mnie tylko niemiecki żelazny krzyż / Eisernes Kreuz. Te same flagi łopoczą w ekranie telewizora, komputera, jest teraz na moim FB. Trudno w tym szumie informacji skupić się na samym Atatürku. A tu mamy taki opis jednego z polskich dyplomatów, Jana Gawrońskiego: "Jedyny rys twarzy, który uderzał - a nawet hipnotyzował - to oczy: małe, przesadnie małe oczka koloru jasnostalowego, prawie sine, które rozmówcę wprost wierciły - bez pardonu - z zimnym, nieświadomym okrucieństwem dentystycznego świdra. Straszne oczy, przerażające niezłomną bezwzględnością, która się w nich czaiła". Nam pozostaje obejrzenie zdjęć zamieszczonych w książce lub Internecie.
Jako historyka, który od lat m. in. bada dzieje własnej rodziny zaskakuje mnie wiadomość, że w Turcji osmańskiej nie tylko, że nie przywiązywano wagi do pochodzenia, zrywano więzi rodzinne po usamodzielnieniu się, ba! nie znano swych dziadków czy... nazwisk rodowych? Niepojęte. Stąd ustalanie genealogii, poza domem panującym, jest nie do odtworzenia! I to są te historyczne perełki, jaki uwielbiam zbierać z takich książek. Nie opanujemy w szarych komórkach całej biografii Mustafy Kemala. Na krótki czas kilkanaście procent, potem zostanie kilka albo ułamek. Ale TO o nazwiskach? Pozostanie. Bierzmy za dobrą monetę, to co napisał Autor: "Ustalenie przodków Mustafy Kemala nie jest sprawą istotną. Ważniejsze jest to, iż on sam czuł się przedstawicielem nowego, nieistniejącego dotąd w Osmanii narodu tureckiego". Okazuje się, że samo słowo "Turek" "...miało pejoratywne znaczenie, które zmieniało się w ciągu wieków". Wychodzą braki z historii Orientu? U mnie - na pewno tak. "...gruby, okrutny, błąkający się złodziej albo rozbójnik" - ma stać w polskich XVII-wiecznych słownikach. Jerzy S. Łątka nie odstępuje jednak tematu pochodzenia "ojca Turków", stąd możemy choćby poznać burzliwe losy dziadka Ahmeda Firari. No i skąd u Bohatera niebieskie oczy?
Proszę się nie obawiać, że mamy braki w zawiłościach historii tureckiej. Jerzy S. Łątka odrobił TO za nas i mamy cały rozdział jej poświęcony. Mi też nic nie mówi określenie "okres tanzimatu" "vaka-i hayriye", czy "Meszveret". . Janczarów bardziej kojarzę z "Trylogią", niż zawiłościami dworu sułtańskiego. Na szczęście mamy książkę "Atatürk. Twórca nowoczesnej Turcji"! I tak ją potraktujmy: jako popularny przewodnik po historii Turcji i życiu niezwykłego człowieka Epoki!
Ale zanim Mustafa Kemal stał się Atatürkiem musiał stać się... Kemalem? A stało się to w szkole wojskowej. Efendi Mustafa miał mu dodać "Kemal": "Chłopcze, masz na imię Mustafa, ja także. Tak nie może być. Musi być jakaś różnica". No i stała się. Okazuje się, że samo słowo "kemal" oznacza "doskonałość". W tym okresie pojawia się też Müżgian! "Miała [...] duże, czarne oczy. Mustafa Kemal spędzał wieczorami wiele godzin przed jej domem, aby moc przelotnie zobaczyć bogdankę. Ale miłość ta nie zakłócała rytmu jego nauki" - jak zapewnia nas autor książki. A potem było wojskowe liceum, zainteresowanie filozofią francuską. "Mimo młodego wieku chciałem wziąć udział w tej wojnie. Niewiele brakowało, a byłbym wstąpił do ochotniczego oddziału" - to wypowiedź samego Atatürka i ślad po wojnie osmańsko-greckiej z 1897 r., kiedy Turcja zaangażowała się w konflikt na Krecie. Budzi się w nastolatku tureckość! Coś najważniejszego: świadomość narodowa! A cóż lepiej wpływało wtedy (ale i później) na umysł kształtującego się mężczyzny, jak... poezja! Nie znam poezji Mehmeda Emina, ale nawet teraz (wydanie w 1887 r.) taka strofa robi wrażenie: "Jestem Turkiem, wielka moja wiara i ród mój". Najczystszy nacjonalizm! Robi wrażenie zdjęcie młodego Mustafy Kemala w stroju janczara. Przy okazji zwracam uwagę na wątki... polskie w ówczesnej Turcji.
"Pragniemy pracować nie nad obaleniem panującej dynastii, którą uważamy za niezbędną dla utrzymania porządku, ale nad propagowaniem idei postępu, dla której pragniemy pokojowego triumfu" - to pogląd jednego z członków ruchu młodoturków skupionego w "Meszveret". Sam Atatürk wspominał te lata: "Pracowałem dobrze na zwykłych lekcjach, poza tym jednak rodziły się w naszych myślach nowe idee. Zaczęliśmy odkrywać złe rzeczy w administracji i polityce kraju i czuliśmy potrzebę przekazania tego odkrycia tysiącom studentów szkoły [tj. Szkoły Nauk wojskowych w Istambule - przyp. KN]". Zaczął współtworzyć organizacyjną gazetę.
Poznając drogę życiową Mustafy Kemala Atatürka dochodzimy chyba do wniosku, że oto jesteśmy świadkami jak kształtował się nie tylko charakter jego jednego, młodego oficera, ale całego pokolenia. Bo o tym jest też książka Jerzego S. Łątka - to opowieść o całym pokoleniu, nowej inteligencji, która wydobyła się z oków sułtanizmu, niemal średniowiecza! Nic nie dzieje się przypadkiem.
Zwycięstwo młodoturków nie przeszło bez krwawych ofiar. Sułtan Abdülhamid II (1876-1909) przywrócił konstytucję z 1876 r. Wkrótce też stracił tron. Ale to też już w tamtym okresie podnosiły się hasła: "Szariat jest zagrożony, chcemy szariatu, chcemy świętych praw". Zobaczcie, co się robi pod wpływem lektury J. S Łątka: szukamy (mimo wszystko) analogii ze współczesnością! Jakżeż aktualnie brzmi idee głoszone w czasie obrad Komitetu Jedności i Postępu w Salonikach (VIII 1910 r.): "Szariat, nasza cała dotychczasowa historia, uczucia setek tysięcy muzułmanów, a nawet uczucia samych giaurów, którzy uparcie opierają się wszelkim wysiłkom osmanizacji, tworzą przeszkodę nie do przełamania w ustanowieniu prawdziwej równości". Jak zrozumiałem "równość" w znaczeniu "szariackim"!
"Czy wiecie, kim jest ten oficer, który wyszedł niezauważony? To Mustafa Kemal. Stanie się on wielkim człowiekiem i bedzie znany nie tylko w Turcji, ale i na całym świecie" - to proroctwo Lütfü Corinne może zaskakiwać? Ponoć powiedziane "na bieżąco". "To szaleństwo! To szaleństwo pozostawiać Niemcom kontrolę naszej armii. My Turcy sami powinniśmy zarządzać naszymi sprawami" - odważny głos kapitana w obecności wyższej szarży na plany przed wybuchem wielkiej wojny! Kiedy połączymy te dwie wypowiedzi chyba układa się nam, jak niezwykłą postacią musiał być Mustafa Kemal.
Tajny układ podpisany przez paszę Envera 2 VIII 1914 r. zobowiązywał Imperium Osmańskie do poparcia Niemiec i pozostałych państw Trójprzymierza. Skąd na morzu Śródziemnym pojawiły się okręty "Yavuz Sultan Selim" oraz "Midilli"? Przecież wpłynęły w akwen jako "Goeben" und "Breslau". Nie będę zatrzymywał się nad drobiazgowym przebiegiem wojny (1914-1918). Ale... "Energiczne włączenie się Mustafy Kemala do walki przekreśliło angielsko-francuskie plany zaskoczenia przeciwnika. Mustafa Kemal, nie czekając na rozkaz, o godzinie dwunastej trzydzieści skierował 77. pułk w rejon przylądka Kabatepe, leżącego na południe od Ariburnu, i w ten sposób \zamknął znajdujące się tu siły brytyjskie na niekorzystnych pozycjach skrawka skalistego półwyspu" - tak Autor książki opisuje jeden z epizodów bitwy pod Anafarty. Stosunek sił był na niekorzyść turków, bo wynosił 1:3. Nazwy: Dardanele, Gallipoli - są doskonale znane z kart tej wojny. O tym, że zasłużył się Mustafa Kemal wiedzą tylko głęboko zainteresowani i odtąd Czytelnicy tej książki. "Kemal rzadko opuszczał linię ognia i pozostawał w ciągłym kontakcie ze swymi ludźmi, nie tylko troszczył się o zapewnienie im wszystkim materialnych dóbr, na które pozwalał sytuacja ogólna, ale także dbał o utrzymanie ich wysokiego poziomu ducha" - cytuje J. S Łątka biografa Atatürk, Jorge Blanco Villalta. Awansowano go wtedy do stopnia pułkownika, choć ona sam miał być zdania, że należą mu się już generalskie szlify!
Duże miejsca poświęca J. S Łątka po poświęca zbrodni na Ormianach. Nie zapominajmy, że pierwsze wydanie "Atatürk. Twórca nowoczesnej Turcji" miało miejsce przeszło 30. lat temu. "Młodoturecka zbrodnia na narodzie ormiańskim nadal po dziesiątkach lat wraca krwawym echem" - trzeba dopisać do tych słów sprzed kilku dekad, że nic się w tej materii nie zmieniło. Świat wie o ludobójstwie rodaków Atatürka - oni sami zapierają się i nie przyznają. Tak, nawet 100 lat po tej zbrodni!... Okazuje się, że w 1919 r. zorganizowano w Turcji proces przeciwko głównym decydentom tej zbrodni: "Wyroki śmierci wymierzono zaocznie - czytamy dalej. - Większość głównych winowajców została zamordowana przez zamachowców ormiańskich". Naprawdę nie wiedziałem, że takowy się odbył. Oto kolejny powód, żeby nie bagatelizować literatury popularnej. J. S Łątka, tak jak wcześniej podawał okoliczności kilku mordów na Ormianach, tak teraz wymienia owe zamach (kto, kogo, gdzie, kiedy. Pada kilka nazwisk, m. in. wielkiego wezyra, paszy Saida Halima. A jaka była rola samego Mustafy Kemala: "Wszystko wskazuje na to, że Mustafy Kemala nie można obciążyć odpowiedzialnością za akt eksterminacji Ormian. Osobiście udziału w całej akcji brać nie mógł, ponieważ w owym czasie znajdował się na froncie zachodnim". Ciekawostką biograficzną wartą odnotowania jest kuracja pod koniec wojny Atatürka w kurorcie Karlove Vary (niem. Karlsbad).
"Rankiem 19 maja 1919 r. 19-osobowa grupa zdecydowanych na wszystko patriotów rozpoczynała wojnę wyzwoleńczą przeciwko okupantom i nazywanym międzynarodowymi traktatami - spiskom. [...] Dzień ten otwierał nowy, najważniejszy okres życia Mustafy Kemala. Ta data rozpoczyna również nowy etap dziejów narodu tureckiego" - oto jak J. S Łątka wprowadza nas w polityczny wir tego, co stało się po klęsce państw centralnych w wielkiej wojnie. Okupantem byli m. in. Anglicy. Kryzys państwa, bierne poddanie się Turcji decyzjom zwycięskich mocarstw - wszystko to spowodowało, że generał/gazi postanowił "wziąć sprawy w swoje ręce"! "Jeśli wróg wyląduje w Samsunie, musimy włożyć na nogi kierpce i udać się w góry, aby bronić ojczyzny do ostatniego kamienia. Jeśli z woli Allaha zostaniemy pokonani, musimy spalić wszystkie nasze domy, nasz cały dobytek, musimy zamienić nasz kraj w ruinę i udać się na pustynię" - tak brzmiał i grzmiał radykał, i buntownik Mustafa Kemal. Tak zaczynała się tworzyć historia Atatürka, ojca Turków. Czy łatwa? To jest, jak z dobrym kryminałem: nie mogę przyznać, że taksówkarz mordował!...
Zamach stanu?! Znowu analogia do tego, co dopiero rozegrało się na ulicach Ankary i Istambułu? Powtarzam się, ale naprawdę czytając książkę Jerzego S. Łątka analogie cisną się na usta i zostawiają lad choćby w takim pisaniu, jak moje. Język Mustafy Kemala nie pozostawia wątpliwości, co do intencji zbuntowanego generała: "Nie pozwalacie narodowi, by przedstawił swe sprawy swojemu władcy. Tchórze, zbrodniarze! Jesteście wciągnięci w zdradzieckie spiski z wrogiem przeciwko własnemu narodowi". To słowa do beja Adila, który wtedy pełni funkcję ministra spraw wewnętrznych. Do wielkiego wezyra paszy Ferida skierowano pismo: "Naród nie ma zaufania do nikogo z Was, poza sułtanem, więc tylko jemu może przedkładać sprawozdania i prośby. Wasz rząd jest zawadą między narodem a władcą. Jeśli będziecie trwać w tym uporze godzinę dłużej, naród osądzi, że ma pełną swobodę podjęcia każdej akcji [...]". Co z tego wynikło? No i hossa na cześć zbawcy Ojczyzny: "NIECHAJ WRÓG MIERZY SWYM SZTYLETEM W PIERŚ OJCZYZNY! JEST JUŻ TEN, KTÓRY OCALI NIESZCZĘŚLIWĄ MATKĘ!".
Wypadki przełomu lat 1919 i 1920 warte były... kata! Mustafę Kemala nie dosięgnął jednak miecz sprawiedliwości. Za to rozpoczął się okres dramatycznego poszukiwania sojusznika (czytaj: broni). Skierował swą uwagę na Rosję Sowiecką i Włochy. "Flirt z bolszewikami" (tak J. S. Łątka zatytułował jeden z rozdziałów swej opowieści) przypadł na okres dla Polski bardzo trudny: wojny z tymiż bolszewikami! No i trafimy na wypowiedź Mustafy Kemala z 14 VIII 1920 r.: "Zwyciężywszy Polskę, bolszewicy zacieśnią związki z naszym krajem i zwiększą pomoc dla nas". Sympatia do tureckiego herosa może ucierpieć w naszych oczach? Zresztą z najdziemy w książce interesujący rozdział o relacjach Mustafy Kemala z polską mniejszością w Turcji (czytaj: Adampol) i Polską. Akurat trwała kontrofensywa bolszewików, gdy Cziczerin pisał w znanym duchu sowieckiej retoryki: "Rząd radziecki wyciąga przyjacielską dłoń do wszystkich ludów świata, pozostając niezmiennie wiernym zasadzie respektowania praw każdego narodu do samostanowienia. Rząd radziecki śledzi z najwyższym zainteresowaniem bohaterską walkę narodu tureckiego o niepodległość [...]". J. S. Łątka skrupulatnie wymienia, co kryło się za wzajemnymi serdecznościami i podaje swoistą listę życzeń strony tureckiej, które obejmowały m. in.: 200 000 naboi, 5 000 000 naboi, 400 dział, 75 000 pocisków, 500 karabinów maszynowych. W przekazywaniu broni kemalistom pośredniczył Sergo Ordżonikidze. Może zaskoczyć skierowanie uwagi na Sowietów? Cel uświęca środki! Polityka - tak tłumaczone przez najbardziej zainteresowanego: "Jeśli chodzi o nasze stosunki z bolszewikami, to zawarliśmy z nimi układ o przyjaźni. Jedna z podstawowych zasad układu gwarantuje, że Rosjanie nie będą szerzyć propagandy ani dopuszczać się prowokacji w naszym kraju". Mustafie Kemalowi nie było jednak "po drodze" z bolszewizującą lewicą we własnym kraju. 28/29 I 1921 r. zamordowany został przywódca Komunistycznej Partii Turcji, Mustafa Sübhi. Na ten sam okres (wiosna 1920 r.) przypadło zbliżenie kemalistów z Włochami. Umyka nam konflikt z Grecję. Trwała cały czas wojna! 13 IX 1921 r. miał odmienić los samego Mustafy Kemala, ale przede wszystkim Turcji! "Dla Turków - wyjaśnia nam Autor książki. - zwycięstwo nad Sakaryą jest jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach narodu. [...] Inicjatywa, która [...] należała do Greków, bezpowrotnie przeszła w ręce Turków". Znowu trafiamy na opinię J. Blanco Villalta, który o tej bitwie napisał, że to było: "...jedno z największych zwycięstw militarnych w historii". Brak dopisku kogo: Turcji? Orientu? Świata? Turcja uhonorował zwycięzcę stopniem marszałka!
Zdobycie Smyrny (9 IX 1922), zakończenie wojny z Grecją i państwami dawnej ententy - miały być tylko krokami do... Tak o tym nie publicznie głosił twórca nowoczesnej Turcji: "Zwycięstwa owe przygotowały jedynie tylko grunt pod przyszłe zwycięstwa. Nie wbijamy się w pychę z powodu zwycięstw wojennych. Przygotowujemy się raczej do nowych zwycięstw nauki i gospodarki". Mądrość przebija z wypowiedzi przyszłego Atatürka. 29 X 1923 r. o godzinie 20,30 Wielkie Zgromadzenie Narodowe proklamowało Republikę Turcji / Türkiye Cumhuriyeti, a piętnaście minut później Mustafa Kemal został ogłoszony pierwszym prezydentem kraju. I rozpoczęła się walko o... europeizację Turcji. Nie wiem czy to godny Kemala komplement, ale jego posunięcia chwilami przypominają to, co wyprawiał w Rosji niejaki Piotr I (przez wielu zwany "Вели́кий"): "Panowie, trzeba było zlikwidować fez, który tkwił na głowach naszego narodu jak symbol ignorancji, zaniedbania, fanatyzmu i nienawiści do postępu i cywilizacji, i przyjąć w jego miejsce kapelusz [...]". Szczególnym problemem były jednak prawa kobiet. Chyba nie przesadzę, jeśli napiszę, że postęp "w tej materii" zapoczątkowała właśnie Turcja. Dla wielu krajów Orientu i islamskiej części basenu Morza Śródziemnego stawała się wzorem, ale i... zagrożeniem, bo naruszano odwieczne (koraniczne?) prawa. A sprawa alfabetu! Przykład szedł m. in. z ówczesnego ZSRR - nie wiedziałem. Oczywiście wola Mustafy Kemala robiła też swoje: "...dysponował władzą prawdziwie dyktatorską; opozycję religijną zastraszono i zgnębiono licznymi ciosami. [...] 25 sierpnia [1928 r. - przyp. KN] zwołał do pałacu Dolmabahçe deputowanych, ministrów i przebywających w Stambule intelektualistów. Rozdał im kartki, na których wydrukowano nowy alfabet". Trzeba było jednak odwagi, żeby zdobyć się na podobną reformę. Oto, co mówił Atatürk: "Musimy uwolnić się od tych niezrozumiałych znaków, które przez stulecia trzymały nasze umysły w żelaznym uścisku. Musicie szybko nauczyć się nowych, tureckich liter. [...] Uważajcie to za wasz patriotyczny i narodowy obowiązek".
Atatürk zmarł w czwartek 10 XI 1938 r. o godzinie 9,05. "Zwłoki Atatürka, przeniesione na ramionach jego ukochanego ludu, któremu poświęcił całe życie, zostały złożone w miejscu spoczynku [...]" - powiedział następca zmarłego, drugi prezydent Turcji, İsmet İnönü. Lud na ankarskim wzgórzu Rastepe (niech mi ktoś wyjaśni dlaczego wolna encyklopedia podaje: Anıttepe) wniósł Mauzoleum Anitkabir.
Książka Jerzy S. Łątka "Atatürk. Twórca nowoczesnej Turcji" (Wydawnictwa Poznańskiego) jest ciekawym, popularnym spojrzeniem na historię Turcji przełomu XIX i XX w. Mamy okazję śledzić przemian, które zrewoltowały, a potem unowocześniły ten islamski kraj. Bez osobowości "Ojca Turków" nie byłoby to możliwe. Ciekawe, jak odczytywana byłaby przez środowisko tureckie. Kult Atatürka jest bardzo silny. Na fali tego, co stało się kilka dni temu w Ankarze i Istambule podnoszą się głosy, czy aby współczesnym nam prezydent, Recep Tayyip Erdoğan, nie chce się wykreować na nowego "Ojca Turków", czyli... Atatürka II? Ciekawe, jak obecnie dźwięczą słowa Atatürka, które wypowiedział o tureckiej armii:
"JA SAM I NASZA WIELKA OJCZYZNA JESTEŚMY CAŁKOWICIE PRZEKONANI, ŻE ZAWSZE JESTEŚ GOTOWA BRONIĆ SŁAWY I HONORU OJCZYZNY ORAZ SPOŁECZNOŚCI TURECKIEJ PRZED WSZELKIEGO RODZAJU NIEBEZPIECZEŃSTWAMI WEWNĘTRZNYMI CZY ZEWNĘTRZNYMI".
Nie sprzeniewierzyli się idei, w którą wierzył ich Wielki Przywódca? Na to pytanie powinni sobie odpowiedzieć sami Turcy.
Jako historyka, który od lat m. in. bada dzieje własnej rodziny zaskakuje mnie wiadomość, że w Turcji osmańskiej nie tylko, że nie przywiązywano wagi do pochodzenia, zrywano więzi rodzinne po usamodzielnieniu się, ba! nie znano swych dziadków czy... nazwisk rodowych? Niepojęte. Stąd ustalanie genealogii, poza domem panującym, jest nie do odtworzenia! I to są te historyczne perełki, jaki uwielbiam zbierać z takich książek. Nie opanujemy w szarych komórkach całej biografii Mustafy Kemala. Na krótki czas kilkanaście procent, potem zostanie kilka albo ułamek. Ale TO o nazwiskach? Pozostanie. Bierzmy za dobrą monetę, to co napisał Autor: "Ustalenie przodków Mustafy Kemala nie jest sprawą istotną. Ważniejsze jest to, iż on sam czuł się przedstawicielem nowego, nieistniejącego dotąd w Osmanii narodu tureckiego". Okazuje się, że samo słowo "Turek" "...miało pejoratywne znaczenie, które zmieniało się w ciągu wieków". Wychodzą braki z historii Orientu? U mnie - na pewno tak. "...gruby, okrutny, błąkający się złodziej albo rozbójnik" - ma stać w polskich XVII-wiecznych słownikach. Jerzy S. Łątka nie odstępuje jednak tematu pochodzenia "ojca Turków", stąd możemy choćby poznać burzliwe losy dziadka Ahmeda Firari. No i skąd u Bohatera niebieskie oczy?
Proszę się nie obawiać, że mamy braki w zawiłościach historii tureckiej. Jerzy S. Łątka odrobił TO za nas i mamy cały rozdział jej poświęcony. Mi też nic nie mówi określenie "okres tanzimatu" "vaka-i hayriye", czy "Meszveret". . Janczarów bardziej kojarzę z "Trylogią", niż zawiłościami dworu sułtańskiego. Na szczęście mamy książkę "Atatürk. Twórca nowoczesnej Turcji"! I tak ją potraktujmy: jako popularny przewodnik po historii Turcji i życiu niezwykłego człowieka Epoki!
Ale zanim Mustafa Kemal stał się Atatürkiem musiał stać się... Kemalem? A stało się to w szkole wojskowej. Efendi Mustafa miał mu dodać "Kemal": "Chłopcze, masz na imię Mustafa, ja także. Tak nie może być. Musi być jakaś różnica". No i stała się. Okazuje się, że samo słowo "kemal" oznacza "doskonałość". W tym okresie pojawia się też Müżgian! "Miała [...] duże, czarne oczy. Mustafa Kemal spędzał wieczorami wiele godzin przed jej domem, aby moc przelotnie zobaczyć bogdankę. Ale miłość ta nie zakłócała rytmu jego nauki" - jak zapewnia nas autor książki. A potem było wojskowe liceum, zainteresowanie filozofią francuską. "Mimo młodego wieku chciałem wziąć udział w tej wojnie. Niewiele brakowało, a byłbym wstąpił do ochotniczego oddziału" - to wypowiedź samego Atatürka i ślad po wojnie osmańsko-greckiej z 1897 r., kiedy Turcja zaangażowała się w konflikt na Krecie. Budzi się w nastolatku tureckość! Coś najważniejszego: świadomość narodowa! A cóż lepiej wpływało wtedy (ale i później) na umysł kształtującego się mężczyzny, jak... poezja! Nie znam poezji Mehmeda Emina, ale nawet teraz (wydanie w 1887 r.) taka strofa robi wrażenie: "Jestem Turkiem, wielka moja wiara i ród mój". Najczystszy nacjonalizm! Robi wrażenie zdjęcie młodego Mustafy Kemala w stroju janczara. Przy okazji zwracam uwagę na wątki... polskie w ówczesnej Turcji.
"Pragniemy pracować nie nad obaleniem panującej dynastii, którą uważamy za niezbędną dla utrzymania porządku, ale nad propagowaniem idei postępu, dla której pragniemy pokojowego triumfu" - to pogląd jednego z członków ruchu młodoturków skupionego w "Meszveret". Sam Atatürk wspominał te lata: "Pracowałem dobrze na zwykłych lekcjach, poza tym jednak rodziły się w naszych myślach nowe idee. Zaczęliśmy odkrywać złe rzeczy w administracji i polityce kraju i czuliśmy potrzebę przekazania tego odkrycia tysiącom studentów szkoły [tj. Szkoły Nauk wojskowych w Istambule - przyp. KN]". Zaczął współtworzyć organizacyjną gazetę.
Poznając drogę życiową Mustafy Kemala Atatürka dochodzimy chyba do wniosku, że oto jesteśmy świadkami jak kształtował się nie tylko charakter jego jednego, młodego oficera, ale całego pokolenia. Bo o tym jest też książka Jerzego S. Łątka - to opowieść o całym pokoleniu, nowej inteligencji, która wydobyła się z oków sułtanizmu, niemal średniowiecza! Nic nie dzieje się przypadkiem.
Zwycięstwo młodoturków nie przeszło bez krwawych ofiar. Sułtan Abdülhamid II (1876-1909) przywrócił konstytucję z 1876 r. Wkrótce też stracił tron. Ale to też już w tamtym okresie podnosiły się hasła: "Szariat jest zagrożony, chcemy szariatu, chcemy świętych praw". Zobaczcie, co się robi pod wpływem lektury J. S Łątka: szukamy (mimo wszystko) analogii ze współczesnością! Jakżeż aktualnie brzmi idee głoszone w czasie obrad Komitetu Jedności i Postępu w Salonikach (VIII 1910 r.): "Szariat, nasza cała dotychczasowa historia, uczucia setek tysięcy muzułmanów, a nawet uczucia samych giaurów, którzy uparcie opierają się wszelkim wysiłkom osmanizacji, tworzą przeszkodę nie do przełamania w ustanowieniu prawdziwej równości". Jak zrozumiałem "równość" w znaczeniu "szariackim"!
"Czy wiecie, kim jest ten oficer, który wyszedł niezauważony? To Mustafa Kemal. Stanie się on wielkim człowiekiem i bedzie znany nie tylko w Turcji, ale i na całym świecie" - to proroctwo Lütfü Corinne może zaskakiwać? Ponoć powiedziane "na bieżąco". "To szaleństwo! To szaleństwo pozostawiać Niemcom kontrolę naszej armii. My Turcy sami powinniśmy zarządzać naszymi sprawami" - odważny głos kapitana w obecności wyższej szarży na plany przed wybuchem wielkiej wojny! Kiedy połączymy te dwie wypowiedzi chyba układa się nam, jak niezwykłą postacią musiał być Mustafa Kemal.
Tajny układ podpisany przez paszę Envera 2 VIII 1914 r. zobowiązywał Imperium Osmańskie do poparcia Niemiec i pozostałych państw Trójprzymierza. Skąd na morzu Śródziemnym pojawiły się okręty "Yavuz Sultan Selim" oraz "Midilli"? Przecież wpłynęły w akwen jako "Goeben" und "Breslau". Nie będę zatrzymywał się nad drobiazgowym przebiegiem wojny (1914-1918). Ale... "Energiczne włączenie się Mustafy Kemala do walki przekreśliło angielsko-francuskie plany zaskoczenia przeciwnika. Mustafa Kemal, nie czekając na rozkaz, o godzinie dwunastej trzydzieści skierował 77. pułk w rejon przylądka Kabatepe, leżącego na południe od Ariburnu, i w ten sposób \zamknął znajdujące się tu siły brytyjskie na niekorzystnych pozycjach skrawka skalistego półwyspu" - tak Autor książki opisuje jeden z epizodów bitwy pod Anafarty. Stosunek sił był na niekorzyść turków, bo wynosił 1:3. Nazwy: Dardanele, Gallipoli - są doskonale znane z kart tej wojny. O tym, że zasłużył się Mustafa Kemal wiedzą tylko głęboko zainteresowani i odtąd Czytelnicy tej książki. "Kemal rzadko opuszczał linię ognia i pozostawał w ciągłym kontakcie ze swymi ludźmi, nie tylko troszczył się o zapewnienie im wszystkim materialnych dóbr, na które pozwalał sytuacja ogólna, ale także dbał o utrzymanie ich wysokiego poziomu ducha" - cytuje J. S Łątka biografa Atatürk, Jorge Blanco Villalta. Awansowano go wtedy do stopnia pułkownika, choć ona sam miał być zdania, że należą mu się już generalskie szlify!
Duże miejsca poświęca J. S Łątka po poświęca zbrodni na Ormianach. Nie zapominajmy, że pierwsze wydanie "Atatürk. Twórca nowoczesnej Turcji" miało miejsce przeszło 30. lat temu. "Młodoturecka zbrodnia na narodzie ormiańskim nadal po dziesiątkach lat wraca krwawym echem" - trzeba dopisać do tych słów sprzed kilku dekad, że nic się w tej materii nie zmieniło. Świat wie o ludobójstwie rodaków Atatürka - oni sami zapierają się i nie przyznają. Tak, nawet 100 lat po tej zbrodni!... Okazuje się, że w 1919 r. zorganizowano w Turcji proces przeciwko głównym decydentom tej zbrodni: "Wyroki śmierci wymierzono zaocznie - czytamy dalej. - Większość głównych winowajców została zamordowana przez zamachowców ormiańskich". Naprawdę nie wiedziałem, że takowy się odbył. Oto kolejny powód, żeby nie bagatelizować literatury popularnej. J. S Łątka, tak jak wcześniej podawał okoliczności kilku mordów na Ormianach, tak teraz wymienia owe zamach (kto, kogo, gdzie, kiedy. Pada kilka nazwisk, m. in. wielkiego wezyra, paszy Saida Halima. A jaka była rola samego Mustafy Kemala: "Wszystko wskazuje na to, że Mustafy Kemala nie można obciążyć odpowiedzialnością za akt eksterminacji Ormian. Osobiście udziału w całej akcji brać nie mógł, ponieważ w owym czasie znajdował się na froncie zachodnim". Ciekawostką biograficzną wartą odnotowania jest kuracja pod koniec wojny Atatürka w kurorcie Karlove Vary (niem. Karlsbad).
"Rankiem 19 maja 1919 r. 19-osobowa grupa zdecydowanych na wszystko patriotów rozpoczynała wojnę wyzwoleńczą przeciwko okupantom i nazywanym międzynarodowymi traktatami - spiskom. [...] Dzień ten otwierał nowy, najważniejszy okres życia Mustafy Kemala. Ta data rozpoczyna również nowy etap dziejów narodu tureckiego" - oto jak J. S Łątka wprowadza nas w polityczny wir tego, co stało się po klęsce państw centralnych w wielkiej wojnie. Okupantem byli m. in. Anglicy. Kryzys państwa, bierne poddanie się Turcji decyzjom zwycięskich mocarstw - wszystko to spowodowało, że generał/gazi postanowił "wziąć sprawy w swoje ręce"! "Jeśli wróg wyląduje w Samsunie, musimy włożyć na nogi kierpce i udać się w góry, aby bronić ojczyzny do ostatniego kamienia. Jeśli z woli Allaha zostaniemy pokonani, musimy spalić wszystkie nasze domy, nasz cały dobytek, musimy zamienić nasz kraj w ruinę i udać się na pustynię" - tak brzmiał i grzmiał radykał, i buntownik Mustafa Kemal. Tak zaczynała się tworzyć historia Atatürka, ojca Turków. Czy łatwa? To jest, jak z dobrym kryminałem: nie mogę przyznać, że taksówkarz mordował!...
Zamach stanu?! Znowu analogia do tego, co dopiero rozegrało się na ulicach Ankary i Istambułu? Powtarzam się, ale naprawdę czytając książkę Jerzego S. Łątka analogie cisną się na usta i zostawiają lad choćby w takim pisaniu, jak moje. Język Mustafy Kemala nie pozostawia wątpliwości, co do intencji zbuntowanego generała: "Nie pozwalacie narodowi, by przedstawił swe sprawy swojemu władcy. Tchórze, zbrodniarze! Jesteście wciągnięci w zdradzieckie spiski z wrogiem przeciwko własnemu narodowi". To słowa do beja Adila, który wtedy pełni funkcję ministra spraw wewnętrznych. Do wielkiego wezyra paszy Ferida skierowano pismo: "Naród nie ma zaufania do nikogo z Was, poza sułtanem, więc tylko jemu może przedkładać sprawozdania i prośby. Wasz rząd jest zawadą między narodem a władcą. Jeśli będziecie trwać w tym uporze godzinę dłużej, naród osądzi, że ma pełną swobodę podjęcia każdej akcji [...]". Co z tego wynikło? No i hossa na cześć zbawcy Ojczyzny: "NIECHAJ WRÓG MIERZY SWYM SZTYLETEM W PIERŚ OJCZYZNY! JEST JUŻ TEN, KTÓRY OCALI NIESZCZĘŚLIWĄ MATKĘ!".
Wypadki przełomu lat 1919 i 1920 warte były... kata! Mustafę Kemala nie dosięgnął jednak miecz sprawiedliwości. Za to rozpoczął się okres dramatycznego poszukiwania sojusznika (czytaj: broni). Skierował swą uwagę na Rosję Sowiecką i Włochy. "Flirt z bolszewikami" (tak J. S. Łątka zatytułował jeden z rozdziałów swej opowieści) przypadł na okres dla Polski bardzo trudny: wojny z tymiż bolszewikami! No i trafimy na wypowiedź Mustafy Kemala z 14 VIII 1920 r.: "Zwyciężywszy Polskę, bolszewicy zacieśnią związki z naszym krajem i zwiększą pomoc dla nas". Sympatia do tureckiego herosa może ucierpieć w naszych oczach? Zresztą z najdziemy w książce interesujący rozdział o relacjach Mustafy Kemala z polską mniejszością w Turcji (czytaj: Adampol) i Polską. Akurat trwała kontrofensywa bolszewików, gdy Cziczerin pisał w znanym duchu sowieckiej retoryki: "Rząd radziecki wyciąga przyjacielską dłoń do wszystkich ludów świata, pozostając niezmiennie wiernym zasadzie respektowania praw każdego narodu do samostanowienia. Rząd radziecki śledzi z najwyższym zainteresowaniem bohaterską walkę narodu tureckiego o niepodległość [...]". J. S. Łątka skrupulatnie wymienia, co kryło się za wzajemnymi serdecznościami i podaje swoistą listę życzeń strony tureckiej, które obejmowały m. in.: 200 000 naboi, 5 000 000 naboi, 400 dział, 75 000 pocisków, 500 karabinów maszynowych. W przekazywaniu broni kemalistom pośredniczył Sergo Ordżonikidze. Może zaskoczyć skierowanie uwagi na Sowietów? Cel uświęca środki! Polityka - tak tłumaczone przez najbardziej zainteresowanego: "Jeśli chodzi o nasze stosunki z bolszewikami, to zawarliśmy z nimi układ o przyjaźni. Jedna z podstawowych zasad układu gwarantuje, że Rosjanie nie będą szerzyć propagandy ani dopuszczać się prowokacji w naszym kraju". Mustafie Kemalowi nie było jednak "po drodze" z bolszewizującą lewicą we własnym kraju. 28/29 I 1921 r. zamordowany został przywódca Komunistycznej Partii Turcji, Mustafa Sübhi. Na ten sam okres (wiosna 1920 r.) przypadło zbliżenie kemalistów z Włochami. Umyka nam konflikt z Grecję. Trwała cały czas wojna! 13 IX 1921 r. miał odmienić los samego Mustafy Kemala, ale przede wszystkim Turcji! "Dla Turków - wyjaśnia nam Autor książki. - zwycięstwo nad Sakaryą jest jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach narodu. [...] Inicjatywa, która [...] należała do Greków, bezpowrotnie przeszła w ręce Turków". Znowu trafiamy na opinię J. Blanco Villalta, który o tej bitwie napisał, że to było: "...jedno z największych zwycięstw militarnych w historii". Brak dopisku kogo: Turcji? Orientu? Świata? Turcja uhonorował zwycięzcę stopniem marszałka!
Zdobycie Smyrny (9 IX 1922), zakończenie wojny z Grecją i państwami dawnej ententy - miały być tylko krokami do... Tak o tym nie publicznie głosił twórca nowoczesnej Turcji: "Zwycięstwa owe przygotowały jedynie tylko grunt pod przyszłe zwycięstwa. Nie wbijamy się w pychę z powodu zwycięstw wojennych. Przygotowujemy się raczej do nowych zwycięstw nauki i gospodarki". Mądrość przebija z wypowiedzi przyszłego Atatürka. 29 X 1923 r. o godzinie 20,30 Wielkie Zgromadzenie Narodowe proklamowało Republikę Turcji / Türkiye Cumhuriyeti, a piętnaście minut później Mustafa Kemal został ogłoszony pierwszym prezydentem kraju. I rozpoczęła się walko o... europeizację Turcji. Nie wiem czy to godny Kemala komplement, ale jego posunięcia chwilami przypominają to, co wyprawiał w Rosji niejaki Piotr I (przez wielu zwany "Вели́кий"): "Panowie, trzeba było zlikwidować fez, który tkwił na głowach naszego narodu jak symbol ignorancji, zaniedbania, fanatyzmu i nienawiści do postępu i cywilizacji, i przyjąć w jego miejsce kapelusz [...]". Szczególnym problemem były jednak prawa kobiet. Chyba nie przesadzę, jeśli napiszę, że postęp "w tej materii" zapoczątkowała właśnie Turcja. Dla wielu krajów Orientu i islamskiej części basenu Morza Śródziemnego stawała się wzorem, ale i... zagrożeniem, bo naruszano odwieczne (koraniczne?) prawa. A sprawa alfabetu! Przykład szedł m. in. z ówczesnego ZSRR - nie wiedziałem. Oczywiście wola Mustafy Kemala robiła też swoje: "...dysponował władzą prawdziwie dyktatorską; opozycję religijną zastraszono i zgnębiono licznymi ciosami. [...] 25 sierpnia [1928 r. - przyp. KN] zwołał do pałacu Dolmabahçe deputowanych, ministrów i przebywających w Stambule intelektualistów. Rozdał im kartki, na których wydrukowano nowy alfabet". Trzeba było jednak odwagi, żeby zdobyć się na podobną reformę. Oto, co mówił Atatürk: "Musimy uwolnić się od tych niezrozumiałych znaków, które przez stulecia trzymały nasze umysły w żelaznym uścisku. Musicie szybko nauczyć się nowych, tureckich liter. [...] Uważajcie to za wasz patriotyczny i narodowy obowiązek".
Atatürk zmarł w czwartek 10 XI 1938 r. o godzinie 9,05. "Zwłoki Atatürka, przeniesione na ramionach jego ukochanego ludu, któremu poświęcił całe życie, zostały złożone w miejscu spoczynku [...]" - powiedział następca zmarłego, drugi prezydent Turcji, İsmet İnönü. Lud na ankarskim wzgórzu Rastepe (niech mi ktoś wyjaśni dlaczego wolna encyklopedia podaje: Anıttepe) wniósł Mauzoleum Anitkabir.
Książka Jerzy S. Łątka "Atatürk. Twórca nowoczesnej Turcji" (Wydawnictwa Poznańskiego) jest ciekawym, popularnym spojrzeniem na historię Turcji przełomu XIX i XX w. Mamy okazję śledzić przemian, które zrewoltowały, a potem unowocześniły ten islamski kraj. Bez osobowości "Ojca Turków" nie byłoby to możliwe. Ciekawe, jak odczytywana byłaby przez środowisko tureckie. Kult Atatürka jest bardzo silny. Na fali tego, co stało się kilka dni temu w Ankarze i Istambule podnoszą się głosy, czy aby współczesnym nam prezydent, Recep Tayyip Erdoğan, nie chce się wykreować na nowego "Ojca Turków", czyli... Atatürka II? Ciekawe, jak obecnie dźwięczą słowa Atatürka, które wypowiedział o tureckiej armii:
"JA SAM I NASZA WIELKA OJCZYZNA JESTEŚMY CAŁKOWICIE PRZEKONANI, ŻE ZAWSZE JESTEŚ GOTOWA BRONIĆ SŁAWY I HONORU OJCZYZNY ORAZ SPOŁECZNOŚCI TURECKIEJ PRZED WSZELKIEGO RODZAJU NIEBEZPIECZEŃSTWAMI WEWNĘTRZNYMI CZY ZEWNĘTRZNYMI".
Nie sprzeniewierzyli się idei, w którą wierzył ich Wielki Przywódca? Na to pytanie powinni sobie odpowiedzieć sami Turcy.
Super temat Panie Robercie. W tej dziedzinie mogę coś powiedzieć :) Mój mąż(partner) jest Turkiem i darzy Ataturka wielkim szacunkiem. Jego zdaniem ani ówczesny prezydent ani żaden przywódca po Ataturku nie zasługuje na porównanie do niego. Ataturk sprzeciwiał się łączenia religii z polityką, dbał o swoich ludzi i do dzisiejszego dnia dzięki niemu 23 kwietnia obchodzony jest w Turcji Dzień Dziecka, gdzie dzieci z całego świata zapraszane są na wielką ich uroczystość. Postawił na edukację najmłodszych...dokonał przełomu w Turcji:) Pozdrawiam serdecznie wraz z moją turecką rodziną :) Żaneta M.
OdpowiedzUsuń