piątek, kwietnia 15, 2016
Assassination of President A. Lincoln - 14 IV 1865 r.
"John Wilkes Booth śmiało wychodzi z cienia, ściskając w prawej dłoni deringera, a w lewej nóż. Wyciąga rękę i celuje w potylicę Abrahama Lincolna. Nikt go nie widzi. Nikt nie wie, że tam jest"* - był piątek 14 kwietnia 1865 r. W Teatrze Forda zaraz miał zostać dopisany ostatni akt dramatu, któremu historia nadała określenie "woja secesyjna / civil war". Zdawało się, że po podpisaniu 9 kwietnia tegoż roku w Appomattox w Court House przez generała Roberta E. Lee (C.S.A.) i generała Ulyssesa S. Granta aktu kapitulacji Skonfederowanych Stanów Ameryki nastąpi już tylko czas odbudowa i pojednania, to był w błędzie. Wstrząs, jaki wywołał zamach z 14 IV położył się ponurym cieniem na całej historii Stanów Zjednoczonych. Oto ten dzień, oto to miejsce, oto bohaterowie tej tragedii.
"...kula weszła przez kość potyliczną około dwóch i pół centymetra na
lewo od linii pośrodkowej, tuż nad zatoką poprzeczną, która została
przez nią otwarta. Następnie przebiła oponę twardą, przeszła przez lewy
płat potyliczny, weszła do lewej komory bocznej i utkwiła w białej
substancji mózgowej tuż ponad przednią częścią lewego ciała prążkowego" - tak brzmiał ówczesny wynik autopsji. Zaskakujące w tej dramatycznej historii jest, co innego: "Sekcja zwłok nie przyniesie jednak rozstrzygających wniosków. Ciało zostanie zbadane przez czterech różnych lekarzy. Każdy z nich wyciągnie odmienne konkluzje na temat tego, co się zdarzyło po tym, jak kulka z białego stopu o nazwie britannium utworzyła równiutki okrągły otwór w czaszce Lincolna, wbiła odłamki kości głęboko do mózgu, pokonując dokładnie dziewiętnaście centymetrów, i zatrzymała się w gęstej substancji" - nie oszczędzają nam tych szczegółów Autorzy książki, którą teraz tutaj wykorzystuję (patrz przypis).
Major Henry Reed Rathbone, który był w loży z parą prezydencką, rzucił się na zamachowca. Ten atakuje nożem! A potem rzuca się do... niefortunnej ucieczki. skok z loży? Okazuje się, że dla J. W. Bootha to wcale nie musiał być problem: "...prawa ostroga Bootha więźnie w fałdach flagi. Zamiast elegancko wylądować na scenie, aktor wali się jak kłoda. [...] Kość strzałkowa łamie się pięć centymetrów powyżej kostki na dwie równiutki części".
Publiczność w teatrze Forda nie orientuje się zupełnie w sytuacji. Obrazy migają zbyt szybko, a zapewne wiele osób (włącznie z Jamesem Fordem) było przekonanych, że to po prostu jedna z teatralnych scen? Grający na scenie Harry Hawk "...wciąż stoi pośrodku sceny. Za nic w świecie nie może zrozumieć, dlaczego ktoś w ten sposób zakłóca przedstawienie". Później to on wspominał: "Booth podniósł się na jedno kolano i zaczął machać wokół siebie tym długim nożem jak jakiś szaleniec. Jestem pewien, że właśnie wtedy usłyszałem, jak mówi: «Południe będzie wolne». [...] Nie wiedziałem, jaki czyn popełnił ani jaki cel mu przyświeca. Zrobiłem to, co zrobiłby każdy - uciekłem". W teatrze wybuchła panika!
Kolejne ciosy nożem dosięgną miały dyrygenta Williama Withersa. Miał tego pecha, że znalazł się na drodze ucieczki zamachowca. Znali się. Tego samego dnia razem pili. "...ostrze, które przeszło przez kołnierz płaszcza, przebiło kamizelkę i bieliznę, raniąc w szyję aż do żywego mięsa" - to z relacji zaatakowanego muzyka. Dużą odwagą wykazał się Jake Ritterspaugh! Jedynie prostego stolarza stać było na podjęcie pogoni?
Pierwszych oględzin dokonuje doktor Charles Leale. Bardzo młody wiekiem i stażem zawodowym, bo praktykował zaledwie od dwóch miesięcy: "...nie widzi żadnych obrażeń. [...] Domaga się lampy. Gdy patrzy na Lincolna z przodu, nie widzi na jego ciele żadnych śladów przemocy fizycznej. [...] Gdyby Leale nie wiedział, co się stało, mógłby przysiąc, że ten człowiek po prostu się zdrzemną i ocknie się lada chwila". Później odnajduje niewielki skrzep powyżej lewego ucha! Wkrótce lekarza wesprą dwaj inni doktorzy: Charles Sabin Taft i Albert King. Co ciekawe: "...są wprawdzie o wiele bardziej doświadczeni, ale podporządkowują się młodszemu koledze". Sztuczne oddychanie, które intensywnie przeprowadza Ch. Leale daje pozorne złudzenie, że może skutek zamachu to tylko poważna rana,a nie... "Poczekałem chwilkę, przyłożyłem ucho do jego klatki piersiowej i przekonałem się, że akcja serca ulega poprawie. Wyprostowałem się do pozycji klęczące [wcześniej siedział okrakiem na prezydencie - przyp. KN], potem przez kilka chwil obserwowałem prezydenta i stwierdziłem, że może samodzielnie oddychać i nie grozi mu natychmiastowa śmierć". Nie, nie dał żadnej nadziei: "To śmiertelna rana, nie ma nadziei na uratowanie".
To nie koniec dnia 14 kwietnia 1865 roku. To wszystko wydarzyło się w Teatrze Forda. Prezydent Abraham Lincoln dokonał żywota zupełnie w innym budynku. Proszę odwołać się do wykorzystanej tu książki. Na jej okładce jest cytat z Janusza Kamińskiego (efekty jego operatorskiego kunsztu możemy m. in. podziwiać w filmie "Lincoln" w reż. S. Spielberga, z rewelacyjną rolą sir Daniela Day-Lewisa):
"LINCOLN - CZŁOWIEK, KTÓRY BYŁ WIZJONEREM
DEMOKRATYCZNEJ AMERYKI. JEGO DZIAŁANIA SPRAWIŁY,
ŻE GODNOŚĆ I WOLNOŚĆ STAŁY SIĘ NORMALNOŚCIĄ KAŻDEGO".
* Wszystkie cytaty pochodzą z książki: Billy O'Reilly i Martin Dugard "Zabić Lincolna. Szokujący zamach, który zmienił Amerykę", Wydawnictwa Pascal 2013, w tłumaczeniu Krzysztofa Cierniaka.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.