sobota, lutego 13, 2016

Herbowe opowieści... - odc. 11 - Wieniawa

Prze książęciem morawskim, gdy wyjechał w łowy,
Rycerz Łastek ukazał mocej znak takowy,
Popadł żubra żywego, ujął go za rogi,
Odwiódłszy go do chrostu niedaleko drogi,
Wyrwał gałąź dębową, w nozdrza ją wraziwszy,
Oddał zaraz książęciu. Gdy go dal inszemu,
Zwierz się miotał ogormny i był silen jemu.
Wołać począł ratunku; Łastek, wyskoczywszy,
Broni, co miał przy sobie, ochotnie dobywszy,
Uciął głowę żubrowi. Pan, widząc godnego,
Uczynił go przedniejszym sługą dworu swego,
Wiele zamków, miast i wsi, pustyń wiele dano
I w tym znakiem na wieczne czasy piętnowano.


Oczywiście, że Bartosz Paprocki. Norma tej serii. Tym razem herb, który łatwo "wpada w oko". Pewnie, można go pomylić z "bliźniaczym" Pomianem. Ale po dzisiejszym spotkaniu/opowieści raczej TO nam nie grozi. Panie i Panowie:  W I E N I A W A !
Chyba jeszcze nie wzmiankowałem o herbie, który miałby tyle  różnych "odmian" nazewniczych: Bavolina Caput, Bawola Głowa, Bawoł, Caput Bawola, Caput Bubalum, Pierścina, Pierstynia, Wieniawa, Ząbrza Głowa, Zubrza Głowa. Niemal każdy napisany z tych wyrazów został przez komputer automatycznie podpisany czerwonym wężykiem!


Autorzy*, na których pracach się wspieram różnią się, co do dat zachowania najstarszych pieczęci herbowych z Wieniawą: 1302-1315 i 1382. To dość duża, choć "w obrębie" jednego stulecia, rozbieżność. Nie ma jej w odniesieniu do najstarszego zapisu źródłowego: 1398.
Występowanie Wieniawy, to ziemia kaliska, krakowska, łęczycka, poznańska, sandomierska, lubelska i Księstwo Oświęcimskie? Ciekawe, że tak niewielki "zasięg" występowania klejnotu było na Śląsku (np. wrocławskim czy świdnickim?).

Bolesław Wieniawa Długoszowski - okres Legionów
Jakie pierwsze maMY skojarzenie na dźwięk słowa: WIENIAWA? Pewnie, jak wielu miłośników II Rzeczypospolitej - generał Bolesław Wieniawa Długoszowski (1881-1942). Tak, to bohater m. in. "przerabianej" przez nas w "Przeczytaniach..." książki M. Urbanka "Wieniawa. Szwoleżer na Pegazie"**. To generalskie strofy:

A śmierci się nie boję - bo mi śmierć nie dziwna
Nie siałem na nią Bogu nigdy nudnych skarg
Więc kiedy z śmieszną kosą stanie przy mnie sztywna
W dwu słowach zakończymy nasz ostatni targ. 
[...]
A potem mnie wysoko złożą na lawecie
Za trumną stanie biedny sierota mój koń
I wy mnie szwoleżerzy do grobu zniesiecie
A piechota w paradzie sprezentuje broń. 

Jestem pod urokiem tego wiersza. 22 lipca (cóż za... ironia historii) minie 135. rocznica urodzin Autora. Proszę wtedy szukać w "Spotkaniach z Pegazem..." całości tego utworu.  Wrócę na pewno do niego.

Jan Długosz przy pracy
Spośród zacnych, zasłużonych Wieniawczyków znajdujemy przede wszystkim największego kronikarza polskiego średniowiecza - tak, Jana Długosza (1415-1480). Autor m. in. "Roczników, czyli kronik sławnego Królestwa Polskiego / Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae" lub "Sztandarów wojsk krzyżackich z Prus / Banderia Prutenorum"  niestety przysłużył się do... "wykoślawienia" obrazu choćby JKM Władysława II Jagiełły (1386-1434) oraz przebiegu bitwy pod Grunwaldem (1410). Trudno jednak odmówić, by "Roczniki..." były tylko kompilacją dawnych kronik, a zarazem bezwartościową paplaniną sekretarza biskupa Zbigniewa z Oleśnicy (Oleśnickiego). Jan Długosz pozostawił po prostu monumentalne dzieło! Kwestionować się tego nie ważę. Gro nas nauczycieli sięga po ten czy inny zapis z Długoszowskich dzieł: "Zapowiedziano nagle dwóch heroldów, z których jeden, króla rzymskiego, miał w herbie czarnego orła na złotym polu, a drugi księcia szczecińskiego czerwonego gryfa na białym polu. Wystąpili oni z wojsk wrogów niosąc w rękach gołe miecze, bez pochew, chronieni przed zniewagami przez rycerzy polskich i domagali się stawienia przed oblicze króla. Wysłał ich do króla Władysława mistrz pruski Ulryk z nader dumnym posłaniem, aby skłonić go do podjęcia niezwłocznie bitwy i stanięcia w szeregach do walki [...]".

Collegium Maius - Kraków - płyta fundacyjna J. Długosza
Kolejny Wieniawczyk nie powinien przynosić chluby swemu rodowi i swemu herbowi, atoli przyczynił się do podniesienia go do rangi herbu państwowego, gdyż pojawił się na tarczy Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Proszę uważnie prześledzić treść listu, który tu kładę: "Gwałt zadany przez wojska saskie w Wielkopolsce tam, którzy znajdują się pod protekcją W. K. Mości utrata mych dóbr nie dotyka mnie tak, jak zniewaga, którą wolno im wyrządzać bezkarnie... Ufam w Bogu, że dopomoże mi w tak słusznym zamierzeniu , jeżeli W. K. Mość zechcesz użyczyć mi łaski, o który najpokorniej proszę, bym nie musiał gnuśnieć bezczynnie, gdy moje królestwo ginie, ani też być królem od parady, który nie myli o zasłużonej pomście. [...] Ponieważ jednak opieram się na orężu W. K. Mości, nie chciałbym przedsięwziąć niczego, jeżeli nie zezwolisz w swej dobroci wojskom szwedzkim, by mi towarzyszyły" - któż to w tak wiernopoddańczym tonie skrobał podobnie uniżoną obrzydliwość? JKM Stanisław Leszczyński (1705–1709 oraz 1733–1736), narzucony przez Szweda (czytaj: JKM Karola XII) monarcha! Chyba nie muszę nikogo przekonywać, jaka przepaść dzieliła obu Królów. Nie macie wrażenia, że to wasal (sługa - brzmi mocniej i dobitniej?) pisze do swego suzerena (seniora)?! W liście tym znajdziemy i takie zdanie: "Pochlebiam sobie iż dostąpię tej łaski W. K. Mości, który interesujesz się tak życzliwie czcią tego narodu, spokojnością tego królestwa i utrzymaniem mojej osoby"***. Ten eks-wojewoda poznański, wnuk bohatera spod Wiednia (1683 r.), hetmana wlk. koronnego S. Jabłonowskiego raczej nie zdał egzaminu w czasie wojny północnej! Szwedzkie bagnety, po wygnaniu prawowitego JKM Augusta II  Wettyna, usadziły na polskim tronie marionetkę, kukiełkę. Czy Wieniawa nie spłonął wstydem? A może dobrze, że pozostał żółty...

JKM Stanisław Leszczyński herbu Wieniawa
O ile doszukujemy się  w nazwisku Henryka Wieniawskiego (1835-1880) rdzenia "Wieniawa", to możemy zabrnąć w... ślepą uliczkę. Genialny skrzypek pochodził z rodziny tzw. przechrztów żydowskich. Ród pochodził z lubelskiej miejscowości Wieniawa i stąd przyjęcie takiego w brzmieniu nazwiska. Co oczywiście nie oznacza, że nie było szlacheckiego rodu Wieniawskich. Był chociażby ormiański ród Torosowiczów-Wieniawskich herbu Wieniawa. Ślady herbowych Wieniawskich znajdziemy w ziemi przemyskiej, gdzie m. in dzierżyli urzędy podczaszego przemyskiego, podstarosty przemyskiego, stolnika przemyskiego.
Ze zrozumiałych względów herb Wieniawa jest składową złożonego herbu miasta Leszna, z którego wywodziła się moja wielkopolska familia Pieczyńskich, z których praprapraprapradziad Michał (ok. 1730 - ?) osiadł był w II połowie XVIII w. w Środzie Wielkopolskiej, dając kolej linii średzkiej tego rodu, z którego ma praprababka Franciszka Grzybowska (1848-1927). 




* W tym celu wracamy do poprzednich odcinków cyklu
** Urbanek M., Wieniawa. Szwoleżer na Pegazie. Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2015
*** cytat za Feldman J., Stanisław Leszczyński, Warszawa 1984, s. 63-64

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.