wtorek, lutego 02, 2016

...był Beksiński

Luty to bez wątpienia miesiąc Zdzisława Beksińskiego! 24 lutego 1929 r. urodzi się w Sanoku. 21 lutego 2005 r. został brutalnie zamordowany w Warszawie. Bez wątpienia ten wstrząsający mord stał się kanwą do powstania jednego z odcinków serialu (produkcji Polsatu): "Pensjonat pod Różą". Niestety chcę Was zabrać "na Beksińskiego", kiedy Jego dzieła opuszczają Bydgoszcz. Mea culpa! Nie ulega to wątpliwości. Sądziłem, że wystawa skończyła się 31 grudnia? Nie wiem skąd ten pomysł? A tu - niespodzianka: jeszcze tydzień temu...




Trudno odczytuje się wizje malarskie, graficzne, fotograficzne Mistrza. O ile ktoś nie gustuje w tego rodzaju twórczości, to nawet wołami nie zaciągnęlibyśmy go do galerii. Bo, co to za przyjemność - wykrzywi się pan w poplamionym kapeluszu - oglądać wszystkie te koszmarności?... Ja się temu panu nie dziwię. Odbiór tej konkretnie sztuki do prostych nie należy.



Tak, można odwiedziny, tym razem  w Biurze Wystaw Artystycznych w Bydgoszczy, przypłacić nawrotem depresji lub wpaść w czarny wir głębokiego rozstroju psychicznego? Nie przestanę powtarzać, że dla mnie osobiście w twórczości Beksińskiego badzia się duch wielkiego Salvadora...




Mnie te obrazy po prostu - zachwycają! Ze współczesnych malarzy polskich nie znam drugiego takiego, który tak storpedował moja estetykę rozumienia sztuki! Nie chcę powtarzać się z tym, co już napisałem wcześniej. Wizje owszem wbijają w grunt, ale i krzyczą do nas swoją trwogą, odzierają ze złudzeń? 


Zachodzę w głowę czy skoro "kreska Beksińskiego" tak mnie zdobywa, jestem jej podległy, to czy to znaczy, że mój wewnętrzny świat jest właśnie taki? Ile z tej ponurości, trupowiatości, zgnicia, przemijania jest we mnie? Czy mój świat  wyobraźni wypełniają podobne wizje? Pewnie chwilami tak.

Muszę się do czegoś przyznać: przy całym uwielbieniu dla sztuki Beksińskiego nie mógłbym powiesić sobie Jego płótna, grafiki powiesić "nad kominkiem". Stałe patrzenie na nie chyba by mnie... zabiły. Przecież, to świat przygnębiającej Apokalipsy!...  Armagedon? Jeśli nie - to co najmniej artystyczne ostrzeżenie przed nim.


Wahałem się do jakiego cyklu zakwalifikować to pisanie: do "Smakowania Bydgoszczy" czy "Palety"? Hm... Ale doszedłem do wniosku, że twórczość Zdzisława Beksińskiego zasługuje na samodzielny wpis? Nie po raz pierwszy jest bohaterem mego blogu. 21 lutego 2014 r. opublikowałem "Beksiński - memento mori...". Tym razem mamy zapis bezpośredniego spotkania z mistrzem.




Trudno ze 135 zdjęć wybrać kilka (-naście). Niech nikogo nie zwiedzie pustka sal. Trochę musiałem się wyczekać, aby zostać sam na sam z Mistrzem. Opuszczając  BWA chciałem zrobić ostatnie zdjęcie... szatni. Widzielibyście ile osób chciało zobaczyć te niezwykłe dzieła. Chciałbym w tym miejscu podziękować dyrektorowi bydgoskiego BWA, Wacławowi Kuczmie*  - za wspaniała pomysł sprowadzenia nad Brdę tej niezwykłej wystawy! Brawooo! Bydgoszcz może być dumna. 




PS: Jeśli ktoś potraktuje moje pisania jako swoistą "musztardę po obiedzie", to przecież do wielu miast w Polsce trafią różne dzieła Zdzisława Beksińskiego. Nie ociągajmy się. Idźmy poznać je osobiście. Nawet najlepiej wydrukowany album nie odda nam osobistego kontaktu z dziełem. Ale na to nie trzeba mego pisania, które w tym momencie ociera się o banał i zbytni dydaktyzm?...


* Nie będę pisał "Wackowi", choć znamy się od lat, pracowaliśmy w jednej szkole, ba! moje osobiste dzieci chodziły na zajęcia plastyczne do pracowni przy ul. Drukarskiej.

Brak komentarzy: