czwartek, stycznia 14, 2016

Przeczytania... (109) Swietłana Aleksijewicz "Czarnobylska modlitwa. Kronika przeszłości" (Wydawnictwo CZARNE)

"Nie wiem, o czym tu opowiedzieć... O śmierci czy o miłości? A może to jest to samo... No więc o czym?" - tyle pytań, tyle wątpliwości. Stawia je (postawiona jest przed nimi) jedna z bohaterek książki Swietłany Aleksijewicz "Czarnobylska modlitwa. Kronika przeszłości", która ukazała się dzięki Wydawnictwu Czarne w serii "Reportaże", w tłumaczeniu Jerzego Czecha. Nie wiem, jak podejść do tej książki, aby słowo nie stało się banałem. Mamy przed sobą życiorysy (życia) tych osób, które przeżyły 26 kwietnia 1986 r. i których ów dzień zabił. Nie wiem czy jesteśmy w ogóle w stanie zrozumieć, co naprawdę stało tamtej wiosny. "Nazwa mojego małego, zagubionego w Europie kraju, o którym świat dotąd prawie w ogóle nie słyszał, zaczęła rozbrzmiewać we wszystkich językach, zmieniła się w diabelskie czarnobylskie laboratorium, a my, Białorusini, staliśmy się narodem Czarnobyla" - trudno chwilami oddzielić, to co opowiadają bohaterowie, a co jest śladem myśli Autorki. To znaczy - po przeczytaniu tracimy to rozróżnienie. Świat nie mógł w 1986 r. znać, jak chce tego Swietłana Aleksijewicz, "jej małego kraju", bo przecież istniał ZSRR! To, że socjalistyczna republika Białorusi była... podmiotem prawa międzynarodowego, to przecież nie oznacza, że była do 1991 r. wolnym, suwerennym państwem. Piszący to ma osobisty stosunek do ziem, o których wspomina Autora: Wilejka, Homel czy Mińsk nie są dla mnie tylko śladami na mapie! To połowa historii mojej rodziny! Chcąc odwiedzić groby swoich przodków musiałbym jechać na współczesną Białoruś! To, o czym pisze Swietłana Aleksijewicz stało się też udziałem moich krewnych:  S T R A C H ! Moje zruszczone kuzynki(Swietłana - rocznik 1959 - obecnie nauczycielka w Mińsku; i Walentyna - rocznik 1965 - obecnie lekarz w Mołodecznie) znalazły się w oku cyklonu. Ciąża Walentyny była zagrożona... Kiedy czytam teraz "Czarnobylską modlitwę..." zaczynam rozumieć jaśniej dramat, w jakie wpisano je wtedy...
ŚWIADEK 1 - "Wasia zaczął się zmieniać - codziennie przychodziłam do kogoś innego... Oparzenia wychodziły na wierzch... W ustach, na języku, na policzkach - najpierw pojawiały się się małe ranki, potem się rozrastały. Śluzówka odchodziła płatami, takie białe błonki... Kolor twarzy... kolor ciała... siny... Czerwony... Szarobrunatny... A ono jest takie całe moje, takie kochane! [...] Stolec od dwudziestu pięciu do trzydziestu razy na dobę, Z krwią i śluzem. Zaczęła mu pękać skóra na rękach, na nogach...". Proszę mi wierzyć wspomnień Ludmiły Ignatienko nie da się spokojnie czytać. Śmierć jej męża, to droga przez piekło!
ŚWIADEK 2 - "Bez Waśki bym zginęła... Pogadać sobie z nim mogłam, pojeść. Potem Waśka przepadł... Może głodne psy go zjadły? Wszystkie psy biegały głodne, dopóki nie pozdychały, koty były takie głodne, że zżerały kocięta, nie jadły latem, tylko zimą. Boże odpuść! A jedn babę szczury zagryzły. W jej własnym domu. rude szczury..." - Waśka, to kot. A relacja Zinaidy Kowalenko, jednej z tych osób, które nie opuściły Czarnobyla i okolic. Jak jej się to udało? Dlaczego żyje pośród tego... cmentarzyska?
ŚWIADEK 3 - "Czy może pani sobie wyobrazić siedem łysych dziewczynek naraz? Bo ich na sali było siedem... Nie wystarczy! Dosyć! Kiedy opowiadam, mam wrażenie - tak mi serce mówi - że dopuszczam się zdrady. Bo powinienem opisywać ją jak obcą... [...] Była malutka jak pudełko dla dużej lalki. Jak pudełko.. Chcę zaświadczyć, że moja córka umarła na Czarnobyl! Bo od nas się żąda, żebyśmy milczeli. [...] niech pani zapisze... Niech chociaż pani to napisze... Córka miała na imię Katia... Katiusza... Miała siedem lat, kiedy umarła..." - Nikołaj Kaługin o umieraniu swojej córeczki. Czy czytający całość tej relacji kochający swoją córkę ojciec jest  w stanie  udźwignąć ból Kaługina? Nie sądzę! 
ŚWIADEK 4 - "Wszyscy marzą o lekkiej śmierci. Jak na nią zasłużyć? Dusza to jedyna żywa istota. Moja kochana... A kobiety wszystkie nasze puste, kobiecość im wycięli, no, u co trzeciej. I u młodej, i u starej... Nie wszystkie zdążyły urodzić... Jak pomyślę... Wszystko minęło, jakby nic z tego nie było... [...] straszą, że nawet naszej wody pić nie wolno. Ale jakże to tak bez wody?" - Anna Badajewa, kolejna nielegalna mieszkanka strefy. 

Ludzie otwierali się przed Autorką, bo zdawali sobie sprawę, że oto jest może ostatnia i jedyna okazja, aby przekazać prawdę o sobie, śmierci bliskich, tym czym naprawdę był Czarnobyl! Ówczesna władza sowiecka i jej przywódca M. Gorbaczow (późniejszy laureat pokojowej Nagrody Nobla?) okłamywali cały świat o skutkach wybuchy. Okazali się najbardziej okrutni wobec własnego narodu, bo to ich najpierw okłamywano! Nikt z okolicznych mieszkańców nie zdawał sobie sprawy czym naprawdę jest mityczny "atom". O tym też przeczytacie w książce Swietłany Aleksijewicz, tegorocznej laureatki literackiej Nagrody Nobla! Z Jej wypowiedzi wybrałem m. in. te:
  • ...patrzę na Czarnobyl jak na początek nowej historii - jest on nie tylko wiedzą, ale przed-wiedzą, dlatego że człowiek wstąpił w spór z poprzednim wyobrażeniem o świecie.
  • ...Czarnobyl to przede wszystkim katastrofa czasu.
  • Staram się wychwytywać życie codzienne dusz.
  • Czarnobyl jest zagadką, którą jeszcze będziemy musieli rozwikłać.
  • Przeszłość nagle stała się bezużyteczna...
  • W pobliżu Czarnobyla wszyscy zaczynali filozofować. Stawali się filozofami. 
  • Nikt jeszcze się nie domyślał, że atom wojenny i pokojowy są bliźniakami.
  • Historia zawsze była historią wojen i dowódców, a wojna stanowiła miarę strachu.
  • Świat wokół nas, dotąd uległy i przyjazny, zaczął budzić strach.
Autora przyznaje w pewnym miejscu: "Długo pisałam i dopisywałam tę książkę... Prawie dwadzieścia lat...".  Sama podaje, że wielu bohaterów "Czarnobylskiej modlitwy..." już nie żyje. Tym bardziej ich głosy są ważne. Pisze o tych, którzy bez wiedzy, bez zabezpieczeń ratowali elektrownię po jej wybuchu : "Kim więc byli - bohaterami czy samobójcami? Ofiarami radzieckich idei i wychowania? Po pewnym czasie zapomina się o tym, że uratowali swój kraj. Ocalili Europę. Tylko przez moment wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby wybuchły pozostałe trzy reaktory...". Wolimy tego nawet nie robić. Dodaje: "Ci ludzie są bohaterami. bohaterami nowej historii. Porównuje się ich do bohaterów bitwy stalingradzkiej albo bitwy pod Waterloo, ale oni przecież ratowali coś większego niż własną ojczyznę, ratowali samo życie. Czas życia. Czas życia". 

ŚWIADEK 5: "Jeździliśmy do bloku, do samego reaktora. Fotografowaliśmy się... Chcieliśmy się pochwalić... Strach nas brał, ale zarazem jakaś taka ciekawość - cóż to właściwie jest? [...] Wiejska ulica... Nigdzie żywej duszy... Najpierw w domach jeszcze paliły się świata, potem wyłączyli prąd. Jedziemy, a tu ze szkoły wylatuje u przecina nam drogę dzika świnia" - relacja jednego z żołnierzy. 
ŚWIADEK 6: "Rozmawiałem z uczonymi. Jeden mówi: «Mogę ten pański śmigłowiec językiem wylizać i  nic mi nie będzie». A drugi «Ludzie, czemu wy latacie be żadnej osłony? Życie sobie skracacie? Obszywajcie się, oklejajcie!». [...] Wszyscy zaczęliśmy mieć czerwone, poparzone twarze, nie mogliśmy się golić. Lataliśmy od rana do nocy. Nie było tam nic z fantastyki. Tylko praca. I to ciężka" - wspominał jeden z pilotów. Potem dodawał o chorobach kolegów, śmierci, samobójstwach, okłamywaniu rodziny. Wielu z nich dopiero, co wróciło z Afganistanu! Chcieli zakładać rodziny, mieć dzieci, cieszyć się życiem... Nie dano im okazji do tego.
ŚWIADEK 7: "Moja dziewczynka... Nie jest taka jak wszystkie... Kiedy dorośnie zapyta mnie: «Dlaczego jestem inna?». Kiedy się urodziła... To było nie dziecko, ale żywy woreczek zaszyty ze wszystkich stron, ani jednej szparki, tylko oczka miała otwarte. W historii choroby napisali: «Dziewczynka z licznymi wadami wrodzonymi: aplazją odbytu, aplazją pochwy, aplazją lewej nerki »... [...] Takie jak ona nie żyją, ale od razu umierają. a ona nie umarła, bo ją kocham" - to poruszająca historia Łarisy Z., która przez cztery lata walczyła o... prawdę! Prawdę, że jej Katieńka jest "dzieckiem Czarnobyla", że to, jaką się urodziła nie jest skutkiem dziedziczności! Była zastraszana, poniżana, oczerniana! 
ŚWIADEK 8: "Zastanowiłem się, dlaczego o Czarnobylu mało się pisze. [...] Myśli pani, że to przypadek? To wydarzenie do tej pory jest jeszcze poza kulturą. Trauma kultury. Jedyną naszą odpowiedzią jest więc milczenie. Zasłaniamy sobie oczy jak dziec i myślimy: «Schowaliśmy się. Ominie nas to». Z przyszłości wyziera coś, co jest niedostawane do inszych uczuć. Naszych zdolności przeżywania"- Jewgienij Browkin z Homelskiego Uniwersytetu Państwowego.
ŚWIADEK 9: "Widziałem człowieka, któremu grzebano dom na jego oczach... [...] Pozostał świeżo wykopany grób... Wielki prostokąt. Pochowano jego studnię, sad... [...] Myśmy grzebali ziemię... Ścinali, zwijali ją wielkim płatami... Uprzedzałem panią... Nic bohaterskiego... [...] Rozumiem, pani to ciekawi; tych, którzy tam nie byli, zawsze ciekawi. Jeden Czarnobyl był w Mińsku, drugi - s trefie. Gdzieś w Europie - trzeci. W samej strefie zdumiewała obojętność, z jaką o niej rozmawiano" - Arkadij Filin był tzw. likwidatorem. Opowiadał, jak grzebali "ziemię w ziemi". Opowiadał "czarnobylskie dowcipy". Nie ma w tej historii patosu. opowiadający się po prostu na niego nie sili! Wpojono mu tak oczywistą prawdę: "Zwycięstwo u nas nie jest wydarzeniem, ale procesem, Życie to walki". Wręcz mówił o... bohaterskim wariactwie.

To trudna książka. Nie wiadomo czyją relacja ważniejsza i dramatyczniejsza? Po prostu tego świata nie da się ogarnąć zdrowym rozumem! Dziewczyna (Katia P.), która czuje się jako... czarnobylska hibakusza (hibakusha): "Proszę o miłość... Ale się boję... Boję się kochać...". Czego? Kogo? Przyznaje pod koniec rozmowy: "Mam wrażenie, że pani przygląda mi się tak samo jak on. Po prostu obserwuje. Zapamiętuje. Jesteśmy przedmiotem jakiegoś eksperymentu. Wszystkich ciekawimy. Nie mogę się uwolnić od tego uczucia...". I zamyka pytaniem: "Czyż to moja wina, że chcę być szczęśliwa?". Warto z tym pytaniem pozostać...
To trudna książka. Książka oskarżenie! Książka ostrzeżenie! Poruszające jest to, co Swietłana Aleksijewicz napisała o zwierzętach, jak szybko nasze człowieczeństwo zostało odarte z nauk św. Franciszka: "Co zostawało w martwej strefie po tym, jak uciekli z niej ludzie? Stare cmentarze i cmentarze zwierząt. Człowiek ratował tylko siebie, wszystkich innych zdradził. Po ewakuacji wsi wkraczały oddziały żołnierzy albo ochotników i rozstrzeliwały zwierzęta". Oto obraz Apokalipsy: "Psy uciekały na dźwięk ludzkiego głosu... I koty... Konie też nic nie rozumiały... Ani zwierzęta domowe, ani ptaki niczemu nie były winne - umierały w strasznym milczeniu"
To trudna książka. A ja jestem wdzięczny pani Swietłanie Aleksiejewicz, że dokonała tego trudu zebrania tych relacji. Czarnobyl przestaje być tylko zapisem filmu dokumentalnego. Losy tych, którzy przeżyli, widzieli, pamiętają dają nam rys świata, który pozostał po 26 czerwca 1986 r. Czytany przez mnie egzemplarz "Czarnobylskiej modlitwy. Kroniki przeszłości" (Wydawnictwa Czarne) pożyczyłem w szkolnej bibliotece. Właściwie, to... chwyciłem i nieomal uciekłem z nim. Książka jest w "ciągłym obrocie". Czytana! Dotykamy dramatu, jaki dotknął naszych Pobratymców, do końca nie wiadomo, na ile nas samych. Koleżance, która wtedy była w stanie błogosławionym lekarza proponowali (naciskali!) usunięcie płodu (dziecka). Odważna. Przeszła horror! Śniła przez miesiące ciąży, że... rodzi potwora. Za kilka dni ów Maciej skończy XXIX lat. Ile dziewcząt (kobiet) nie wytrzymało podobnej presji?... Nie chcę nawet myśleć. Czarnobyl, to nie koniec świata. Czarnobyl / Czernobyl jeszcze w XVIII w. był w granicach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Swietłana Aleksiejewicz zamyka swoją książką informacją, która powinna nas przerazić. Organizuje się wycieczki do... Czarnobyla! "Państwo myślą, że to jakieś wymysły? Ależ skąd, turystyka nuklearna cieszy się dużym powodzeniem, zwłaszcza wśród zachodnich turystów. Ludzie gonią za nowymi i mocnymi wrażeniami, które na świecie już mało gdzie się spotka. [...] Życie robi się nudne"?...

PS: Wdziera się w umysł porażająca prawda, którą Swietłana Aleksijewicz sformułowała w taki sposób: 

"NOC 26 KWIETNIA 1986... W CIĄGU JEDNEJ NOCY PRZENIEŚLIŚMY SIĘ W INNE MIEJSCE HISTORII. WYKONALIŚMY SKOK W NOWĄ RZECZYWISTOŚĆ, KTÓREJ NIE BYŁA W STANIE OGARNĄĆ NIE TYLKO NASZA WIEDZA, ALE NAWET WYOBRAŹNIA".

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.