środa, stycznia 06, 2016
Przeczytania... (106) Andrzej Chwalba "Samobójstwo Europy. Wielka wojna 1914-1918" (Wydawnictwo LITERACKIE)
"W Polsce historia pierwszej wojny światowej, inaczej niż historia drugiej wojny, przez długie lata nie budziła większych emocji historyków. [...] Dla polskich badaczy, ale i dla czytelników, wojna lat 1914-1918 nie była wojną polską, lecz starciem obcych państw i imperiów. Polacy w żołnierskich szynelach walczyli w niej i umierali nie za swoje sprawy. [...] Najczęściej analizowano zatem polski wysiłek zbrojny i działania dyplomatyczne, które doprowadziły do szczęśliwego 11 listopada 1918 roku" - tak we wstępie (choć tak tego nie nazwano) pt. "Wielka wojna czy pierwsza wojna światowa?" podaje prof. Andrzej Chwalba. autor monografii "Samobójstwo Europy. Wielka wojna 1914-1918" (Wydawnictwo Literackie). Rzecz jasna przypomina nam, jakie pozycje mieliśmy dostępne, z najważniejszą prof. Janusza Pajewskiego (1907-2003), dzięki którym mogliśmy choć zbliżyć się do tematu. Sam mając w rodzinie uczestników wielkiej wojny (walczących za Kaisera i Cara!) bardzo ubolewałem, że niewiele mogłem przeczytać "z rodzimych historyków". Kwestia polska w latach 1914-1918, jak pamiętamy, też była traktowana "po macoszemu". W końcu wielu z nas pamięta doskonale, jak przekonywano nam, że "jutrzenka swobody" zapłonęła nad Narodem dzięki głównie rewolty bolszewickiej Lenina w Rosji!...
Na szczęście mamy za sobą 2014 r.! I z racji przypadającej wtedy setnej rocznicy wybuchu wielkiej wojny nastąpił istny wysyp książek na temat tego krwawego konfliktu. Gdyby mi ktoś stawiał pytanie"wielka wojna czy pierwsza wojna światowa?", to uczciwie odpowiedziałbym, że używam obu nazw, choć na pamięć "pokolenia pradziadów" przychylam się jednak ku "wielkiej wojnie". Dotykając "kwestii polskiej" cytowałbym m. in. wiersze E. Słońskiego, J. Mączki czy L. Staffa. Prof. Andrzej Chwalba nie ma... czasu na podobne "poetyckie odskoczenie"? Dla mnie te strofy są równie ważne, jak "Litania pielgrzymstwa polskiego" A. Mickiewicza czy słowa pieśni "Pierwszej Brygady"".
Na szczęście mamy za sobą 2014 r.! I z racji przypadającej wtedy setnej rocznicy wybuchu wielkiej wojny nastąpił istny wysyp książek na temat tego krwawego konfliktu. Gdyby mi ktoś stawiał pytanie"wielka wojna czy pierwsza wojna światowa?", to uczciwie odpowiedziałbym, że używam obu nazw, choć na pamięć "pokolenia pradziadów" przychylam się jednak ku "wielkiej wojnie". Dotykając "kwestii polskiej" cytowałbym m. in. wiersze E. Słońskiego, J. Mączki czy L. Staffa. Prof. Andrzej Chwalba nie ma... czasu na podobne "poetyckie odskoczenie"? Dla mnie te strofy są równie ważne, jak "Litania pielgrzymstwa polskiego" A. Mickiewicza czy słowa pieśni "Pierwszej Brygady"".
Wreszcie, po latach (ciągle bym odnosił się do zasłużonej pracy prof. J. Pajewskiego, która rzecz jasna stoi na mojej półce; wielu zaiste pamięta gawędy telewizyjne z tym wybitnym historykiem) mamy rzetelny rys dziejów wielkiej wojny (1914-1918). Na przeszło sześciuset stronach mamy rzetelny zapis, jak doszło do bezprzykładnego samobójstwa Europy! Nie ukrywam, że zaimponował mi... tytuł. Świetnie rzucone dwa słowa! Tak powinno być: wyrazisty tytuł skupia naszą uwagę od pierwszego ujrzenia książki. Obawiam się zawsze, że kiedy piszę o ilości stron, to część potencjalnych czytelników robi zwrot w tył! Błąd! Zawsze błąd! Bo książka, którą mamy przed sobą należy do tego gatunku (a nie jest bez znaczenia, że to współ-dzieło Wydawnictwa Literackiego, bo przecież bez Jego zaangażowania książka zostałaby skryptem "dla zainteresowanych" lub zapomnianym maszynopisem?), które po przeczytaniu wyciskają z nas: więcej! dalej!...
Moje pisanie o książkach staje się pewnym... schematem? Bo znowu będzie o ikonografii? I bardzo dobrze. Mnogość zdjęć, to naprawdę wartość dodana! Kto tego nie rozumie naprawdę czyni krzywdę wydawanym przez siebie książkom! Tu Wydawca (zawsze mnie zastanawia na ile Autor ma wpływ na dobór fotografii?) stanął na wysokości zadania. Gdybym miał wybierać z tego ogromu choć kilka, które robią na mnie wrażenie? Dramat wojny ukazują m. in trzy z nich: "Bitwa pod Passchendaele, 1 sierpnia 1917. Sanitariusze wynoszą rannego z pola bitwy", "Atak piechoty na froncie zachodnim. Żołnierz aliancki bez maski gazowej upada zatruty gazem bojowym, 1918 rok", "Martwy amerykański żołnierz w zasiekach drutu kolczastego, front zachodni, 1917 rok". Życie "poza linią frontu" doskonale oddają, m. in. "Kobiety pracujące w amerykańskiej fabryce uzbrojenia, ok. 1917 roku", "Paryż, grupa kobiet i dziewcząt pozuje przy leju po niemieckiej bombie, kwiecień 1918 roku", "Charlie Chaplin zachęca mieszkańców Nowego jorku do wykupywania pożyczki wojennej, 1918 rok". Każda z nich ma inny wymiar. Każda jest drobiną tej strasznej, samobójczej wojny. Każda jest spojrzeniem na inny obraz europejskiej tragedii lat 1914-1918.
Ci, którzy czytali (również wznowiona przy okazji sarajewskiej rocznicy przez Wydawnictwo Literackie) powieść Ludwiga Windera* pamiętają literacki opis zamachu z Sarajewie. Do dziś staram się czytać go swoim uczniom na lekcjach historii. Dlaczego to wtrącenie? Bo na szczęście Andrzej Chwalba nie odarł nas z... ludzkiego (osobistego) wymiaru zamachu z 28 czerwca 1914 r. i padają słowa wypowiedziane przez konającego Franciszka Ferdynanda: "Zosiu, Zosiu, nie umieraj. Żyj dla naszych dzieci". Mną zawsze one wstrząsają! Jest też "odwołanie się" do Jaroslava Haška! Proszę na tym blogu odnaleźć mój zapis sprzed równo trzech lat (3 stycznia 2013 r.) - znajdziecie dokładnie (słowo w słowo) ten sam zapis z "Przygód dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej". Trudno pisać historię w oderwaniu od literatury? Ale, jak sądzę, jest to też zachęta, aby po przeczytaniu książki A. Chwalby sięgnąć choćby po te dwie powieści. Zresztą obie swego czasu wzbudziły wiele kontrowersji... Szkoda, że nie znajdziemy w "Samobójstwie Europy" żadnej fotografii ofiar zamachu. Jest ogromna fotka wykonana na ulicach Sarajewa, jako "pokłosie antyserbskich demonstracji". No, ale cóż nie można mieć wszystkiego?... Za zbyteczne uważam porównywanie mocy silnika samochodu "Gräf & Stift" do rodzimego (produkowanego w PRL-u) Mikrusa? Co ma udowadniać podobne, nietrafione zestawianie obu marek? Równie dobrze można by pokazać oba samochody?... Za to nie znajdziemy słownej reakcji za zabójstwo synowca JCM Franciszka Józefa I.
"...Europie spieszno do wojny. W pierwszej kolejności zaś monarchii habsburskiej. Rząd w Wiedniu mógł wszak dalej opłakiwać zmarłego i nie podejmować żadnych kroków przeciwko Serbii, którą oskarżał o przygotowanie zamachu, ale mógł też żądać satysfakcji, gdyż atak ten godził w autorytet monarchii. Wiedeń wybrał drugą możliwością, licząc na szybką i zwycięską wojnę" - i ten cytat "z Autora" powinien nam zostać, jako rozumienie tego szaleństwa, jakie ogarnęło europejskie dwory latem 1914 r. Czy to znaczy, że zamach w Sarajewie nie musiał nieść z sobą morderczego pędu, jaki zawładnął decydentami politycznymi tamtego czasu? O! to jedno z wielu pytań, na które znajdziemy odpowiedź w "Samobójstwie Europy...".
"Dla Belgów niemiecka inwazja była bolesną niespodzianką. Belgia czuła się bezpieczna, gdyż posiadała gwarancje neutralności głównych mocarstw Europy" - dlaczego akurat to zdanie przypominam, a nie kreślę plastyczny opis bitwy nad Marną? Bo jestem zdanie (i mam tego potwierdzenie na każdej lekcji, na które zaczynam omawiać przebieg działań wojennych AD 1914), że Belgia niemal znika w ferworze wymieniania kto komu i w jakim czasie wypowiadał wojnę! Szkoda, że nie możemy spojrzeć w oczy tak uwielbianemu przez Belgów królowi, jakim był Albert I, na szczęście możemy powtórzyć za JKM zdanie: "Moza jest drogocennym naszyjnikiem, a Namur jego perłą". O nim samym Autor cytuje samego Pierwszego Lorda Admiralicji, Winstona Churchilla: "Postawa króla i królowej [tj. Elżbiety von Wittelsbach, bratanicy słynnej cesarzowej Sissi - przyp. KN] podczas tych tragicznych dni była nadzwyczajna. Widok tego poważnego, skupionego króla-żołnierza, jak przewodniczy obradom rządu, jak dodaje ducha żołnierzom i dowódcom i mimo że otaczają go ruiny kraju, głowę trzyma wysoko, zachowując niezmącony majestat, na zawsze wrył mi się w serce".
Jest okazja, aby zweryfikować pewną obiegową wiedzę. Kiedy myślimy "bitwa nad Marną" kojarzymy francuskie zwycięstwo głównie z ówczesnym generałem J. Joffrem. Nie sądzę, aby w naszym pojmowaniu tej bitwy utrwalił się J. Gallieni. To do niego należy sformułowanie takiego rozkazu: "Do ataku za wszelką cenę! Niemcy są u kresu wytrzymałości [...]! Zwycięstwo będzie udziałem tej strony, która przetrzyma drugą". I to on, a nie Joffre, był pomysłodawcą zmobilizowania paryskich taksówek (i nie tylko!), aby użyć ich do transportu wojsk nad Marnę! Ciekawe jest wykorzystanie niemieckich opinii po przegranej bitwie, choćby tej autorstwa samego Helmutha von Moltkego: "Francuskie élan vital ["pęd życiowy"- przyp. KN], w chwili gdy już zupełnie wygasło, wybuchło od nowa potężnymi płomieniami".
"Odpowiednikiem bitwy nad Marną i pod Ypres na froncie zachodnim była na froncie wschodnim bitwa pod Tannenbergiem" - stwierdza A. Chwalba. I dalej uświadamia nam (zresztą to postawa znana we wszystkich walczących ze sob armiach), jak bardzo walczący wierzyli w swą "szczęśliwą gwiazdę". Nikt nie był w stanie przewidzieć, że ten konflikt potrwa wiele, długich lat! "Rosyjscy oficerowie byli naładowani optymizmem, Niektórzy spośród nich, idąc na front, chcieli zabrać ze sobą mundury galowe na paradę zwycięstwa na berlińskiej Unter den Linden [...]". A tu armia generała A. Samsonowa dostała sromotne lanie! Trudno się dziwić, skoro wielu wyższych rangi oficerów rosyjskich zawdzięczało generalskie epolety nie tyle talentom dowódczym, co dworskim zasługom... Poznajemy więc klęskę niekompetencji wobec niemieckiej machiny wojennej? Jest okazja zobaczenia zwycięzców na frontowej fotografii: P. von Hindenburg i E. Ludendorff "na stanowisku dowodzenia pod Tannenbergiem"!... Ten pierwszy jest tu cytowany: "Bitwa została wygrana. Wielu ją wygrało, ale gdyby została przegrana, wówczas tylko ja jeden bym ją przegrał". Identycznie rozumował przyszyły marszałek J. Joffre, kiedy pisał o Marnie: "Kto jest zwycięzcą w bitwie nad Marną, nie wiem, wiem tylko kto by ponosił odpowiedzialność, gdybyśmy bitwę przegrali. Ja bym ponosił odpowiedzialność". Tego cytatu próżno szukać w "Samobójstwie Europy...". Po raz kolejny uświadamiamy sobie: zwycięstwo ma wielu ojców, klęska jest sierotą.
Proszę się nie obawiać: nie mam ambicji, aby przepisać tu każdą bitwę (nawet z tych największych), ale chcę zwrócić uwagę, że Autor pozwala nam na nie spojrzeć oczami obu walczących stron. Ograniczona w objętości monografia nie jest w stanie nauczyć nas wszystkiego "na dany temat". Na pewno dla nas Polaków, Europejczyków nieomal egzotycznym pozostaje front blisko-wschodni czy afrykański! Na pewno nasza wiedza na ten temat jest znikoma lub bliska zeru! Jest okazja zerknąć na mapy. Dla miłośnika I wojny światowej nazwa "Gallipoli" jest tak samo znana jak Somma czy Verdun! Ale ilu z nas słyszało o... bitwie pod Sarıkamış? No to nie ma rady - szukamy na jej temat na kartach książki prof. A. Chwalby i możemy zaskakiwać znajomków pytaniami: "kto wygrał w bitwie pod Sarıkamış?". Ich zaskoczenie będzie bezcennym doświadczeniem. Zapewniam. Proszę znaleźć też w Internecie, reprodukowane w książce zdjęcie cesarza Wilhelma II z Enverem Paszą, i dołączyć je do pytania.
"W oczach [...] tkwiło przerażenie przerażenie przed niepojętym, Świszczące zatrute oddechy mówiły o niezmiernej męce konających. Niebieskie wargi, niebieskie to, co wcześniej w oku było białe, w kącikach ust żółta piana. I nieopisana groza na twarzy" - to relacja niemieckiego oficera Maxa Wilda. Skutek ataku gazowego! Skąd? Spod Bolimowa koło Skierniewic, gdzie 31 V 1915 r. jego dowództwo użyło "264 ton ciekłego chloru, który wypuścili z 12 tysięcy butli". Nie wiedziałem, że ten morderczy atak osobiście nadzorował i obserwował Fritz Haber! Przyszły laureat Nagrody Nobla i współtwórca cyklonu B!... Warto chyba zapamiętać słowa księżnej Marii Lubomirskiej (żona Zdzisława członka Rady Regencyjnej): "CO ZA BARBARIA WSPARTA PRZEZ NAUKĘ".
Warto, wczytując się ferwor walki, pochylić się nad losem... zwykłego cywila? Zmilitaryzowane myślenie większości szczególnie panów nie dostrzega, jakie społeczne skutki na ówczesne społeczeństwo miało owo w Europie wojowanie. Szczególnie w odniesieniu do kobiet: "To, że kobiety stawały się w latach wojny coraz bardziej aktywne społecznie (często z konieczności), miało bezpośredni wpływ na zmianę ich pozycji w rodzinie, państwie, samorządzie, w życiu obywatelskim i politycznym". Proszę zwrócić uwagę jak panie nabywały praw wyborczych. A kobiety (dziewczyny) w wojsku? Swoją drogą ciekawe jestem ile pań zdaje sprawę, jak bardzo wielka wojna zmieniła w położeniu naszych przodkiń. Bo jak dalej czytamy u A. Chwalbego: "...pewna część kobiet wyzwoliła się od ograniczeń ze strony domu, ojca, męża, rodziny, nabierając pewności siebie. zmieniać się zaczęły ich wyobrażenia o rolach społecznych, rosło przekonanie o kobiecych prawach i możliwościach, zwiększała się aktywność w dążeniu do ułożenia sobie życia w pojedynkę". Tej lawiny podobnego myślenie już nie dało się zatrzymać...
A co ze "sprawą polską"? To trzeba uważnie przeczytać wstępny rozdział "Wielka wojna czy pierwsza wojna światowa". Tam stoi jak nic: "Polskie wątki są w tej książce obecne o tyle, o ile były ważną i integralną częścią wojny z perspektywy powszechnej. Zresztą dzięki temu lepiej zrozumiemy nasz polski los, nasze wysiłki militarne i dyplomatyczne oraz miejsce Polski w Europie w 1918 roku i później. Natomiast szczegółowo ujęte polskie dzieje z lat 1914-1918 wymagają odrębnego opracowania". Sprawa jest jasna? Na otarcie łez mamy duże zdjęcie: "Józef Piłsudski ze sztabem po zajęciu Kielc, sierpień 1914 roku".
Profesor Andrzej Chwalba napisał bardzo cenną książkę. "Samobójstwo Europy. Wielka wojna 1914-1918", to poruszająca panorama światowego konfliktu. Jak założył sobie Autor starał się pokazać, jak ówczesny świat sam spychał się w otchłań samobójstwa! Że z tego mordu narodów wybuchła niepodległa Polska? Zacytuję ukochanego Wieszcza:
* "Następca tronu. Powieść o Franciszku Ferdynandzie" , pierwsze jej wydanie Wydawnictwo Literackie, Kraków 1990 r., w tłum. Ireneusz Maślarz, s. 544
Moje pisanie o książkach staje się pewnym... schematem? Bo znowu będzie o ikonografii? I bardzo dobrze. Mnogość zdjęć, to naprawdę wartość dodana! Kto tego nie rozumie naprawdę czyni krzywdę wydawanym przez siebie książkom! Tu Wydawca (zawsze mnie zastanawia na ile Autor ma wpływ na dobór fotografii?) stanął na wysokości zadania. Gdybym miał wybierać z tego ogromu choć kilka, które robią na mnie wrażenie? Dramat wojny ukazują m. in trzy z nich: "Bitwa pod Passchendaele, 1 sierpnia 1917. Sanitariusze wynoszą rannego z pola bitwy", "Atak piechoty na froncie zachodnim. Żołnierz aliancki bez maski gazowej upada zatruty gazem bojowym, 1918 rok", "Martwy amerykański żołnierz w zasiekach drutu kolczastego, front zachodni, 1917 rok". Życie "poza linią frontu" doskonale oddają, m. in. "Kobiety pracujące w amerykańskiej fabryce uzbrojenia, ok. 1917 roku", "Paryż, grupa kobiet i dziewcząt pozuje przy leju po niemieckiej bombie, kwiecień 1918 roku", "Charlie Chaplin zachęca mieszkańców Nowego jorku do wykupywania pożyczki wojennej, 1918 rok". Każda z nich ma inny wymiar. Każda jest drobiną tej strasznej, samobójczej wojny. Każda jest spojrzeniem na inny obraz europejskiej tragedii lat 1914-1918.
Ci, którzy czytali (również wznowiona przy okazji sarajewskiej rocznicy przez Wydawnictwo Literackie) powieść Ludwiga Windera* pamiętają literacki opis zamachu z Sarajewie. Do dziś staram się czytać go swoim uczniom na lekcjach historii. Dlaczego to wtrącenie? Bo na szczęście Andrzej Chwalba nie odarł nas z... ludzkiego (osobistego) wymiaru zamachu z 28 czerwca 1914 r. i padają słowa wypowiedziane przez konającego Franciszka Ferdynanda: "Zosiu, Zosiu, nie umieraj. Żyj dla naszych dzieci". Mną zawsze one wstrząsają! Jest też "odwołanie się" do Jaroslava Haška! Proszę na tym blogu odnaleźć mój zapis sprzed równo trzech lat (3 stycznia 2013 r.) - znajdziecie dokładnie (słowo w słowo) ten sam zapis z "Przygód dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej". Trudno pisać historię w oderwaniu od literatury? Ale, jak sądzę, jest to też zachęta, aby po przeczytaniu książki A. Chwalby sięgnąć choćby po te dwie powieści. Zresztą obie swego czasu wzbudziły wiele kontrowersji... Szkoda, że nie znajdziemy w "Samobójstwie Europy" żadnej fotografii ofiar zamachu. Jest ogromna fotka wykonana na ulicach Sarajewa, jako "pokłosie antyserbskich demonstracji". No, ale cóż nie można mieć wszystkiego?... Za zbyteczne uważam porównywanie mocy silnika samochodu "Gräf & Stift" do rodzimego (produkowanego w PRL-u) Mikrusa? Co ma udowadniać podobne, nietrafione zestawianie obu marek? Równie dobrze można by pokazać oba samochody?... Za to nie znajdziemy słownej reakcji za zabójstwo synowca JCM Franciszka Józefa I.
"...Europie spieszno do wojny. W pierwszej kolejności zaś monarchii habsburskiej. Rząd w Wiedniu mógł wszak dalej opłakiwać zmarłego i nie podejmować żadnych kroków przeciwko Serbii, którą oskarżał o przygotowanie zamachu, ale mógł też żądać satysfakcji, gdyż atak ten godził w autorytet monarchii. Wiedeń wybrał drugą możliwością, licząc na szybką i zwycięską wojnę" - i ten cytat "z Autora" powinien nam zostać, jako rozumienie tego szaleństwa, jakie ogarnęło europejskie dwory latem 1914 r. Czy to znaczy, że zamach w Sarajewie nie musiał nieść z sobą morderczego pędu, jaki zawładnął decydentami politycznymi tamtego czasu? O! to jedno z wielu pytań, na które znajdziemy odpowiedź w "Samobójstwie Europy...".
"Dla Belgów niemiecka inwazja była bolesną niespodzianką. Belgia czuła się bezpieczna, gdyż posiadała gwarancje neutralności głównych mocarstw Europy" - dlaczego akurat to zdanie przypominam, a nie kreślę plastyczny opis bitwy nad Marną? Bo jestem zdanie (i mam tego potwierdzenie na każdej lekcji, na które zaczynam omawiać przebieg działań wojennych AD 1914), że Belgia niemal znika w ferworze wymieniania kto komu i w jakim czasie wypowiadał wojnę! Szkoda, że nie możemy spojrzeć w oczy tak uwielbianemu przez Belgów królowi, jakim był Albert I, na szczęście możemy powtórzyć za JKM zdanie: "Moza jest drogocennym naszyjnikiem, a Namur jego perłą". O nim samym Autor cytuje samego Pierwszego Lorda Admiralicji, Winstona Churchilla: "Postawa króla i królowej [tj. Elżbiety von Wittelsbach, bratanicy słynnej cesarzowej Sissi - przyp. KN] podczas tych tragicznych dni była nadzwyczajna. Widok tego poważnego, skupionego króla-żołnierza, jak przewodniczy obradom rządu, jak dodaje ducha żołnierzom i dowódcom i mimo że otaczają go ruiny kraju, głowę trzyma wysoko, zachowując niezmącony majestat, na zawsze wrył mi się w serce".
Jest okazja, aby zweryfikować pewną obiegową wiedzę. Kiedy myślimy "bitwa nad Marną" kojarzymy francuskie zwycięstwo głównie z ówczesnym generałem J. Joffrem. Nie sądzę, aby w naszym pojmowaniu tej bitwy utrwalił się J. Gallieni. To do niego należy sformułowanie takiego rozkazu: "Do ataku za wszelką cenę! Niemcy są u kresu wytrzymałości [...]! Zwycięstwo będzie udziałem tej strony, która przetrzyma drugą". I to on, a nie Joffre, był pomysłodawcą zmobilizowania paryskich taksówek (i nie tylko!), aby użyć ich do transportu wojsk nad Marnę! Ciekawe jest wykorzystanie niemieckich opinii po przegranej bitwie, choćby tej autorstwa samego Helmutha von Moltkego: "Francuskie élan vital ["pęd życiowy"- przyp. KN], w chwili gdy już zupełnie wygasło, wybuchło od nowa potężnymi płomieniami".
"Odpowiednikiem bitwy nad Marną i pod Ypres na froncie zachodnim była na froncie wschodnim bitwa pod Tannenbergiem" - stwierdza A. Chwalba. I dalej uświadamia nam (zresztą to postawa znana we wszystkich walczących ze sob armiach), jak bardzo walczący wierzyli w swą "szczęśliwą gwiazdę". Nikt nie był w stanie przewidzieć, że ten konflikt potrwa wiele, długich lat! "Rosyjscy oficerowie byli naładowani optymizmem, Niektórzy spośród nich, idąc na front, chcieli zabrać ze sobą mundury galowe na paradę zwycięstwa na berlińskiej Unter den Linden [...]". A tu armia generała A. Samsonowa dostała sromotne lanie! Trudno się dziwić, skoro wielu wyższych rangi oficerów rosyjskich zawdzięczało generalskie epolety nie tyle talentom dowódczym, co dworskim zasługom... Poznajemy więc klęskę niekompetencji wobec niemieckiej machiny wojennej? Jest okazja zobaczenia zwycięzców na frontowej fotografii: P. von Hindenburg i E. Ludendorff "na stanowisku dowodzenia pod Tannenbergiem"!... Ten pierwszy jest tu cytowany: "Bitwa została wygrana. Wielu ją wygrało, ale gdyby została przegrana, wówczas tylko ja jeden bym ją przegrał". Identycznie rozumował przyszyły marszałek J. Joffre, kiedy pisał o Marnie: "Kto jest zwycięzcą w bitwie nad Marną, nie wiem, wiem tylko kto by ponosił odpowiedzialność, gdybyśmy bitwę przegrali. Ja bym ponosił odpowiedzialność". Tego cytatu próżno szukać w "Samobójstwie Europy...". Po raz kolejny uświadamiamy sobie: zwycięstwo ma wielu ojców, klęska jest sierotą.
Proszę się nie obawiać: nie mam ambicji, aby przepisać tu każdą bitwę (nawet z tych największych), ale chcę zwrócić uwagę, że Autor pozwala nam na nie spojrzeć oczami obu walczących stron. Ograniczona w objętości monografia nie jest w stanie nauczyć nas wszystkiego "na dany temat". Na pewno dla nas Polaków, Europejczyków nieomal egzotycznym pozostaje front blisko-wschodni czy afrykański! Na pewno nasza wiedza na ten temat jest znikoma lub bliska zeru! Jest okazja zerknąć na mapy. Dla miłośnika I wojny światowej nazwa "Gallipoli" jest tak samo znana jak Somma czy Verdun! Ale ilu z nas słyszało o... bitwie pod Sarıkamış? No to nie ma rady - szukamy na jej temat na kartach książki prof. A. Chwalby i możemy zaskakiwać znajomków pytaniami: "kto wygrał w bitwie pod Sarıkamış?". Ich zaskoczenie będzie bezcennym doświadczeniem. Zapewniam. Proszę znaleźć też w Internecie, reprodukowane w książce zdjęcie cesarza Wilhelma II z Enverem Paszą, i dołączyć je do pytania.
"W oczach [...] tkwiło przerażenie przerażenie przed niepojętym, Świszczące zatrute oddechy mówiły o niezmiernej męce konających. Niebieskie wargi, niebieskie to, co wcześniej w oku było białe, w kącikach ust żółta piana. I nieopisana groza na twarzy" - to relacja niemieckiego oficera Maxa Wilda. Skutek ataku gazowego! Skąd? Spod Bolimowa koło Skierniewic, gdzie 31 V 1915 r. jego dowództwo użyło "264 ton ciekłego chloru, który wypuścili z 12 tysięcy butli". Nie wiedziałem, że ten morderczy atak osobiście nadzorował i obserwował Fritz Haber! Przyszły laureat Nagrody Nobla i współtwórca cyklonu B!... Warto chyba zapamiętać słowa księżnej Marii Lubomirskiej (żona Zdzisława członka Rady Regencyjnej): "CO ZA BARBARIA WSPARTA PRZEZ NAUKĘ".
Warto, wczytując się ferwor walki, pochylić się nad losem... zwykłego cywila? Zmilitaryzowane myślenie większości szczególnie panów nie dostrzega, jakie społeczne skutki na ówczesne społeczeństwo miało owo w Europie wojowanie. Szczególnie w odniesieniu do kobiet: "To, że kobiety stawały się w latach wojny coraz bardziej aktywne społecznie (często z konieczności), miało bezpośredni wpływ na zmianę ich pozycji w rodzinie, państwie, samorządzie, w życiu obywatelskim i politycznym". Proszę zwrócić uwagę jak panie nabywały praw wyborczych. A kobiety (dziewczyny) w wojsku? Swoją drogą ciekawe jestem ile pań zdaje sprawę, jak bardzo wielka wojna zmieniła w położeniu naszych przodkiń. Bo jak dalej czytamy u A. Chwalbego: "...pewna część kobiet wyzwoliła się od ograniczeń ze strony domu, ojca, męża, rodziny, nabierając pewności siebie. zmieniać się zaczęły ich wyobrażenia o rolach społecznych, rosło przekonanie o kobiecych prawach i możliwościach, zwiększała się aktywność w dążeniu do ułożenia sobie życia w pojedynkę". Tej lawiny podobnego myślenie już nie dało się zatrzymać...
A co ze "sprawą polską"? To trzeba uważnie przeczytać wstępny rozdział "Wielka wojna czy pierwsza wojna światowa". Tam stoi jak nic: "Polskie wątki są w tej książce obecne o tyle, o ile były ważną i integralną częścią wojny z perspektywy powszechnej. Zresztą dzięki temu lepiej zrozumiemy nasz polski los, nasze wysiłki militarne i dyplomatyczne oraz miejsce Polski w Europie w 1918 roku i później. Natomiast szczegółowo ujęte polskie dzieje z lat 1914-1918 wymagają odrębnego opracowania". Sprawa jest jasna? Na otarcie łez mamy duże zdjęcie: "Józef Piłsudski ze sztabem po zajęciu Kielc, sierpień 1914 roku".
Profesor Andrzej Chwalba napisał bardzo cenną książkę. "Samobójstwo Europy. Wielka wojna 1914-1918", to poruszająca panorama światowego konfliktu. Jak założył sobie Autor starał się pokazać, jak ówczesny świat sam spychał się w otchłań samobójstwa! Że z tego mordu narodów wybuchła niepodległa Polska? Zacytuję ukochanego Wieszcza:
O wojnę powszechną za wolność ludów,
Prosimy Cię, Panie.
O broń i orły narodowe,
Prosimy Cię, Panie.
O śmierć szczęśliwą na polu bitwy,
Prosimy Cię, Panie.
O grób dla kości naszych w ziemi naszej,
Prosimy Cię, Panie.
To jest przede wszystkim doskonale napisana książka. To się po prostu bardzo dobrze czyta. Nie jest przegadana, przeładowana faktografią, naszpikowana statystyką. Nie przesadzę pisząc, że zadowoli gusta wielu miłośników epoki! Kiedy czytałem o dobroczynności i pomocy społecznej przypomniał mi się pewien amerykański program: "Gwiazdy lombardu / Pawn Stars". Rick Harrison miał okazję kupić lalkę czy kukiełkę, jaką sprzedawano wśród Polonii w celu pozyskania funduszy do walki o niepodległość Polski! Wspomniał wtedy m. in. o zaborach i I. J. Paderewskim! I tu znajdziemy wzmiankę o genialnym polskim pianiście i kompozytorze! Tej książki nie powinno się wypuszczać z rąk! Nie wyobrażam sobie, aby mogło jej zabraknąć w księgozbiorze kogokolwiek, komu bliska jest tematyka wojennych losów Europy. Jeśli nasze zainteresowanie I wojną światową (ja jednak pozostanę przy terminie: wielka wojna) jest nikłe (?), to na pewno książka profesora Andrzeja Chwalby "Samobójstwo Europy. Wielka wojna 1914-1918" powinna taka nastawienie zmienić. Nie dość na tym - Wydawnictwo Literackie sprawiło, że dzięki Niemu możemy jeszcze bardziej wniknąć w temat... Chciejmy tylko poszukać książek, których autorami są Ryszard Kaczmarek oraz Theo Aronson. Na pewno nie zawiedziemy się na naszym wyborze. Zapewniam!
* "Następca tronu. Powieść o Franciszku Ferdynandzie" , pierwsze jej wydanie Wydawnictwo Literackie, Kraków 1990 r., w tłum. Ireneusz Maślarz, s. 544
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.