czwartek, stycznia 07, 2016

Herbowe opowieści... - odc. 4 - Pomian

"Było to w starych czasach, w sto lat albo może jeszcze i mniej potem, jak litewski naród przyjął świętą Chrześcijańską wiarę, kiedy w te strony przyszła para ludzi. Niewiadomego oni byli nazwiska, niewiadomej kondycji, i to tylko można było poznać i z mówienia ich, i z ubioru, że przyszli z Polszczy" - pamiętaMY, kto i o kim tak zaczynał snuć swą opowieść? No to ździebko dalej: "Lepiej mówiąc, on zrąbywał drzewa, oprawiał kłody i budował, a ona zbierała orzechy i dzikie jabłka, gotowała rybę, doiła bawolicę, którą on rychło sobie obłaskawił, naprawiała odzież, a gdy wieczór przyszedł i on położył się pod dębem, z oszczepem i łukiem napiętym przy boku, by zawsze od dzikiego zwierza się obronić, siadała przy jego głowie śpiewając i grając na harfie. Z wysokiego domu pewno była, bo po anielsku grała i śpiewała i ręce z początku miała takie białe, by lilie. Ale krótko tego było, bo pracując ciężko, w niewygodach i niebezpieczeństwach straszliwych, prędko pociemniała na twarzy i rękach, wyrosła, zmężniała w sobie, że podobną stała się do płowej łani, której trudności i samotności leśne najmilsze". Brzmi coraz bardziej znajomo? Trochę, jak bajka? Brakuje tylko: za górami... za lasami... żyła sobie Baba z Dziadem?... I może jeszcze jeździli na taradejce?... Nie, to nie Brzechwa. Pojawia się... król: "Panował podtenczas ostatni Jagiellon, dwoma imionami: Zygmunt i August nazywany. Zapalczywy był on myśliwiec i właśnie w tej porze, kiedy mu to doniesienie zrobionym było, bawił się polowaniem w swoich knyszyńskich lasach. [...] Tymczasem [...] król jechał naprzód, oglądając się wokół i wesoło dziwiąc się wszystkiemu, co tu obaczył. Młody był podonczas i tylko co na tron swój wstąpił. [...]". Zobaczywszy ten raj wykrojony w litewskiej głuszy i poznawszy sprawców miał rzec: "Ty, starcze, wedle własnego żądania bezimiennym ostaniesz i jakeś się urodził, tak w grobie legniesz pospolitakiem. Ale żeś był bohatyrem mężnym, który tę oto ziemię dzikiej puszczy i srogim zwierzom odebrał, a zawojowawszy ją nie mieczem i krwią, ale pracą i potem, piersi jej dla mnogiego ludu otworzył, a przez to ojczyźnie bogactwa przymnażając: przeto dzieciom twoim, wnukom i prawnukom, aż do najdalszych pokoleń i samego wygaśnięcia rodu twego nadaję nazwisko od bohatyrstwa twego wywiedzione". Już wszystko jasne! Kończy się ta osobliwa nobilitacja słowy: "Oto ten ród, idący od człowieka z kondycji pospolitego urodzenia, idzie w porównanie ze szlachtą rodowitą krajową i wszystkich praw stanowi rycerskiemu odpowiednich odtąd aż do wygaśnięcia swego używać má i takowe wykonywać. Nobilituję was i nakazuję, abyście nosili nazwisko Bohatyrowiczów, a pieczętowali się klejnotem Pomian, który jest żubrzą głową na żółtym polu osadzoną, jako pierwszy rodziciel wasz pokonał żubra i z odwiecznego jego siedliska uczynił to wdzięczne i obfitością ciekące pole...".

Tak, Eliza Orzeszkowa "Nad Niemnem". Anzelm Bohatyrowicz  opowiada o Cecylii i Janie, swoich bohaterskich przodkach. O JKM Zygmuncie Auguście Jagiellończyku i nobilitacji rodu!... A "wykorzystywany przez nas" Bartosz Paprocki tak pisał w XVI w. o "Pomianie", klejnocie, jaki Monarcha (ostatni z Jagiellonów) nadała potomkom Bohatyrowiczów:

Łastek Chebda de Głabie brata rodzonego 
Zabił we wsi Lubania, człowieka zacnego,
Jaranda gnieźnieńskiego dziekana, dlatego,
Iże go upominał z wielkich zbytków jego.
Przez dekret tego króla tym go naznaczono,
Wyjęto kolce z nozdrzy, ten miecz przewleczono.
Stracił tytuł Wieniawę, jak go przedtem zwano.
Bo mu przy nowym herbie zaraz nowy dano.

"Pokrewieństwo" z Wieniawą jest widoczne nawet dla kogoś, kto zaledwie "raczkuje w temacie" rodzimej heraldyki. Dość poważną odnajduję rozbieżność "u Autorów", których "mam pod ręką", gdyż u jednego odnajduję 1306, a u drugiego 1402 rok najstarszego odnotowania "Pomiana"?* Do bardziej znanych herbownych zaliczamy m. in. generała Jana Krukowieckiego (1772-1850), raczej dwuznacznego bohatera powstania listopadowego. To jego uwiecznił w swoim dramacie "Kordian" Juliusz Słowacki.

JKM Zygmunt II August Jagiellończyk (J. Matejko - fragment)
Nie przyjmuję do wiadomości, że książka pani Elizy, to... literacki przeżytek, nudziarstwo czy inne durnoctwo. A może po prostu trzeba inaczej czytać? A może to nasza skromniejsza wiedza o realiach tamtych czasów odsuwa nas od mądrości zawartych na kartach tej mądrej powieści? Może mi łatwiej mądrzeć się, kiedy sam (po kądzieli) wywodzę się z litewskich zaścianków i wiele moich litewskich rodów (!) spotkało to, co o czy, wspominał Anzelm Bohatyrowicz: "Ale najwięcej i tak jak prawie wszyscy, siedzieliśmy w swoich zaciszkach własnymi rękami od matki naszej powszechnej chleb dobywając. Szmaty ziemi, by Chrystusowe szaty, rozdzielały się wciąż pomiędzy nami, a podczas, zrządzeniem boskim albo niedobrym charakterem ludzkim, wcale przepadały. Jednakowoż po większej części trwaliśmy przy swoich gnieździech większych czy mniejszych i dotrwaliśmy do tej pory. Teraz szlachectwo przeddziadów zdjęte z nas zostało; chłopami nazywamy się i jesteśmy... Ale o to bynajmniej. Wszyscy my kołki jednego płota i stworzenia czasowe. Bieda jedynie, że ubóstwo nasze rośnie i duszne zamroki ogarniają nas coraz większe...". Ukazy carskie odebrały szlachectwo choćby moim prapradziadom Głębockim z Trepałowa, którzy od wieków pisali się "Doliwą". Trwali w swoich zaściankach jak Dobrzyńscy (patrz Mickiewicz) lub Dęboróg (patrz Syrokomla). "Chłopami być czy panami, to za jedno; ale w bydło obrócić się, to smętnie i tęskno..." - utyskiwał Anzelm? Moich przedziadów zepchnięto ze stanu szlacheckiego do... mieszczańskiego. Chłopami nikt, kto był o zdrowych zmysłach, nie odważyłby się nazwać! I tkwi właśnie "u Orzeszkowej" (Pisarka ma chyba szczęście do mego blogu?) zdanie, które cytuję i proponuję iść jego śladem:

"GNIAZDO NASZE - WSZYSTKO NASZE... I DLA TEJ PRZYCZYNY TRZYMAMY SIĘ JEGO 
ZĘBAMI I PAZURAMI".

Niestety, wyroki historii (czytaj: 17 IX 1939 r., a później wiarołomstwo tzw. Wielkiej Trójki na Krymie w 1945 r.!) pozbawiły nas gniazd naszych...

*Górzyński S., Kochanowski J., "Herby szlachty polskiej" (Warszawa 1990), s. 123; Szymański J. "Herbarz średniowiecznego rycerstwa polskiego" (Warszawa 1993), s. 229.

3 komentarze:

  1. Mam pytanie. Czy 'ma pan' informacje na temat herbu Rogala?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiadomości o "Rogali" znajdziemy bez problemu. To jeden ze starszych, potwierdzonych historycznie herbów polskich. Najstarsze o nim wzmianki pochodzą z XIII w. Najsłynniejszym herbownym jest J. Wybicki, autor "Mazurka Dąbrowskiego". O ile odnajdzie mnie tu kolega "ze szkolnej ławy", Leszek Rogala, to go serdecznie pozdrawiam. Mam nadzieję, że zna etymologię swego nazwiska. On jest Rogala herbu własnego - tak się to zapisywało.
    Pozdrawiam z przysypanej śniegiem Bydgoszczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie ma znaczenia czy ktoś przeszedł do stanu mieszczan-rzemieślników czy włościan-rolników. W pewnym sensie nie ma nic złego w byciu mieszczaninem czy włościaninem. Maciej Boryna był bogatym kmieciem przy którym Bohatyrowicze i moi przodkowie Matyaszewicze byli ubodzy. Wszyscy i tak jesteśmy tylko ludźmi. Piszę to jako potomek drobnej szlachty zaściankowej, którego przodków w XIX wieku pisali jako mieszczan (jak mieszkali w mieście) i jako włościan (jak mieszkali na wsi). Ostatni przodek, który miał w metrykach "nobilis et milites" był moim 5 x pradziadkiem. Anzelm nie wstydził się przyznać, że ma obecnie ststus włościaka. Co w tym złego? Jakieś stereotypy widzę w tym "artykule".😀

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.