wtorek, stycznia 05, 2016
Syzyfowy trud Moskala... - 5 stycznia 1866 r.
"Tak, tak… No, panie Wiechowski - rzekł znienacka Jaczmieniew - bardzo,
bardzo jest źle. Na takie stado dzieci - dwu czyta, a pozostali nic nie
umieją. Źle mówię zresztą, bo dosyć znaczna ilość czyta po polsku, a w
stosunku do czytających ruskie to ilość wprost kolosalna. I mnie to
nawet nie dziwi. Pan, jako Polak i katolik, prowadzisz polską
propagandę" - takie zarzuty, które mało nie poraziły gromem z jasnego nieba nauczyciela Wiechowskiego, to raczej zapomniany obrazek z "Syzyfowych prac" Stefana Żeromskiego. Ktoś powie "jest serial" i genialnie to zostało zagrane przez duet Krzysztof Tyniec i Alosza Awdiejew. Przyznaję. Ale jakoś nie pamiętam, kiedy ostatnio TVP uraczyło nas adaptacją Pawła Komorowskiego.
"Powiedziała tak… Ażem ścierpła, jak zaczęła mleć tym pyskiem!
Powiedziała tak: «Dopraszam się łaski, wielmożny naczelniku, nie chcemy
tego nauczyciela, co tu siedzi u nas we wsi». On jej na to: «Nie chcecie
tego nauczyciela, a to dlaczego?». Ona wtedy: «Nie chcemy tego pana
Wiechowskiego, bo źle uczy». «Jak to źle uczy? co wam się nie podoba?». «Nam się - ona powiada - nic nie podoba, co ta on uczy». «Tj, co ta
długo gadać - wtrąciła się zaraz stara Dulębina - wielmożny naczelniku,
nie chcemy tego nauczyciela, bo nam uczy dzieci jakichsi śpiewaniów po ruśku, na książce tylko to samo po ruśku;
cóż to za nauka taka? Dzieciska bez trzy zimy wałęsają się do tej ta
szkoły i nie umie się żadne modlić na książce, a jak które umie, to się
nie we szkole nauczyło, tylko jedno od drugiego, choć i na błoni za
bydłem. Nie wstyd to? Katolickiego śpiewania to ich nie ponaucza, tylko
jakiesi ta… a nawet gębą nie można wymówić… I jak dzieci - gadała -
zaczną we szkole śpiewać nabożnie, to ten nic, tylko się drze sam, a
znowu mądrala Michcik za nim i nie dadzą dzieciskom Pana Boga pochwalić.
Do czegóż toto podobne? A tu płać, dawaj na niego osypkę!». Dyrektor się spytał: «Często też nauczyciel tak po rusku śpiewa z
dziećmi?». «Co dzień śpiewa! - wrzasnęły wszystkie razem. - To się
przecie łatwo przekonać. Choćby i jego samego się spytać, przecie się
nie może w żywe oczy zaprzeć! Nieraz to nawet ani jednemu na książce nie
pokaże, tylko od samego rana wyśpiewują…» - trajkotała Piątkowa" - obraz ówczesnej szkoły. Druga połowa XIX wieku, zabór rosyjski, ciężar rusyfikacyjnej polityki władz szkolnych! Jeden z najcięższych skutków przegranego powstania styczniowego! Car-reformator, "oświecony" Aleksander II (na fotografii powyżej) brał m. in. w ten sposób odwet na Polakach za niepokorność! To swoiste utrwalenie "mądrości" jaką wyraził ów niby-Romanow kilka lat przed wybuchem insurekcji styczniowej: "Nie zamierzam niczego zmieniać. To, co uczynił mój ojciec [car/król Mikołaj I - przyp. KN] , było słuszne [...]. Szczęście Polski zależy od jej całkowitego złączenia się z ludem
mojego cesarstwa". No i podjęto się próby owego "złączania z ludem rosyjskim".
"- No, a cóż pan wiesz o Mickiewiczu?
Uczeń wyraźnie, jasno i bardzo szczegółowo opisał w języku rosyjskim
młodość poety, związek Promienistych, Filomatów i Filaretów,
aresztowania, uwięzienie i deportację. Wprost od tych szczegółów
najniespodzianiej zjechał z Wilna do Warszawy i już nie ku profesorowi, lecz w stronę
klasy zwrócony jął wyborną i bardzo piękną ruszczyzną z chwalebnym
uniknięciem „polonizmów” plastycznie malować napad podchorążych na
Belweder w nocy 29 listopada.
Oszołomiony belfer, pragnąc co tchu przerwać ten wykład, rzucił pytanie:
- Umiesz pan może co na pamięć?
[...]
Zygier złożył książkę, przez chwilę się namyślał i wnet zaczął mówić głosem nie donośnym, ale dźwięczącym jak szlachetny metal:
Nam strzelać nie kazano. Wstąpiłem na działo...
Usłyszawszy te wyrazy, Sztetter zerwał się na równe nogi i zaczął machać
rękami, ale Zygier nie umilkł. Jakby odepchnięty jego wzrokiem
nauczyciel siadł na swym krześle, podparł głowę rękoma i nie spuszczał
oka z szybek we drzwiach. W klasie stała się cisza. Wszystkie oczy
skierowały się na wypowiadającego „wiersze polskie”. Ten mówił równo, ze
spokojem i umiarkowaniem, ale jednocześnie z jakąś ukrytą w słowach
wewnętrzną gwałtownością, która kiedy niekiedy, w pewnych cezurach,
wymykała się między sylabami. Dziwne, niesłychane słowa przykuwały
uwagę, potężny obraz boju roztwierał się przed oczyma słuchaczów [...]" - to chyba jedna z najpiękniejszych scen w całej powieści. Zygier recytujący "Redutę Ordona"!...
Dlaczego zamieniam blog w jedno, wielkie cytatowisko z niegdysiejszej lektury szkolnej? Czy dziś jeszcze obowiązuje? Niech mnie jakiś polonista oświeci. Czemu? Bo 150. lat temu, 5 stycznia 1866 r., kat Narodu polskiego, JIM i KM Aleksander II nakazał wprowadzić do polskich gimnazjów bywszego Królestwa Polskiego język rosyjski! Ci, którzy oglądali serial P. Komorowskiego zapamiętali kreację Andrzeja Kozaka, jako nauczyciela Sztettera i to, że lekcja była prowadzona po russkomu jazyku!...
Syzyfowy trud rosyjskiego zaborcy zakończył się klęską! Ducha narodowego nie złamano! Z polskiej młodzieży moskiewskich janczarów nie wyhodowano! Walka podjęta w szkołach zaboru rosyjskiego sprawiła, że zaborczy system oświatowy koniec końców musiał ugiąć się wobec polskiej dziatwy... Powiecie: na to będzie trzeba rewolucji 1905 r.! Prawda. Ale prawdą jest, że doświadczenia z "domowego nauczania" powróci jeszcze w XX w., w czasie okupacji hitlerowskiej.
Mój wileński dziadek, Stanisław II Poźniak (1906-1989), był ostatnim w rodzinie, który chodził jeszcze do carskiej szkoły. Powtarzał często zapamiętane z tego okresu rosyjskie wierszyki. Ale i nie bez dumy opowiadał, że na lekcje języka polskiego chodził do księdza proboszcza! Nie zapominajmy, że rusyfikacja uderzyła również w polski kościół katolicki! Poniżej akt ślubu rodziców dziadka Stanisława z 1889 r. sporządzony nie po łacinie, ale właśnie rosyjsku:
150. lat temu wydano wojnę językowi polskiemu w zaborze rosyjskim. Często wypominamy Prusakom m. in. Kulturkampf, rugi pruskie i działalność Hakaty! Ale dlaczego milczymy wobec antypolskiej polityki carów?! Idylla panowała pod rosyjskim panowaniem? Moje wileńskie rodziny były bardzo pod tym względem doświadczone! Polecam ten post szczególnie... pani Magdalenie Gessler, która w jednej z "reformowanych" przez siebie restauracji "na rosyjską modłę" kazała przyozdobić ściany portretami niby-Romanowów. Tak, Polakożercy nad dymiącym talerzem?... Warto, aby pani M. G. chociaż przypomniała sobie treść "Syzyfowych prac" S. Żeromskiego - może uniknie podobnych kompromitacji... A to jest doskonały przykład, jak głęboka jest ignorancja i niewiedza! Dlatego trzeba przypominać, przypominać, przypominać...
Aż się chce krzyknąć: na Moskala! Yaga
OdpowiedzUsuń