sobota, stycznia 02, 2016
Pan Podbipięta...
"W tej chwili czerwona
błyskawica rozświeciła łąkę, dąb, dzikie postacie
Tatarów i olbrzymiego szlachcica. Krzyk straszliwy wstrząsnął
powietrzem i walka zawrzała w jednej chwili.
Tatarstwo rzuciło
się na pana Longina jak wilcy na jelenia i chwyciło go
żylastymi rękoma, lecz on wstrząsnął się tylko i wszyscy
napastnicy opadli tak z niego, jak dojrzały owoc opada z drzewa.
Po czym straszliwy Zerwikaptur zazgrzytał w pochwie - i wnet
rozległy się jęki, wycia, wołania o ratunek, świst
miecza, charkotanie pobitych, rżenie przerażonych koni, szczęk
łamanych szabel tatarskich. Cicha łąka zabrzmiała wszystkimi
dzikimi głosami, jakie tylko mieszczą się w ludzkich
gardzielach" - kiedy Naród wziął się za publiczne czytanie "Trylogii" i ja włączyłem się do działania. Miałbym-że stać na uboczu? Nie podobna. Dziękuję w tym miejscu Katarzynie Piątkowskiej za zaproszenie...
"Tatarzy rzucili się
jeszcze raz i drugi kupą na rycerza, ale on już oparł się
plecami o dąb, a od przodu nakrył się wichrem miecza - i
ciął straszliwie. Trupy zaczerniły mu się pod nogami - inni
cofnęli się, zdjęci paniczną trwogą.
[...]
Pan Longinus wypalił
po dwakroć z pistoletów, ale wystrzałów tych nie mogli już
dosłyszeć towarzysze w polskim okopie.
[...]
Co żyło, rzuciło
się naprzód. Krzyki umilkły. Ci, którzy nie mogli się
docisnąć, świecili atakującym. Wir ludzki kłębił się
i przewracał pod drzewem - jęki tylko wydobywały się z tego
wiru i przez długi czas nie można było nic rozpoznać.
Nareszcie krzyk przestrachu wyrwał się z piersi atakujących.
Tłum pierzchnął w jednej chwili.
Pod drzewem został
pan Longinus, a pod jego nogami kupa ciał drgających jeszcze w
agonii" - wybór mógł być dla mnie tylko jeden. Jako "wnuk Kresów" (tych wileńskich) sięgnąłem po ukochane "Ogniem i mieczem". Mogłem wziąć się "na humor", czyli cytować imć Onufrego herbu Wczele Zagłobę, ale nie... Uderzyłem w nutę heroicznej śmierci! Jak nie kochać walecznego Zerwikaptura? Tym bardziej, kiedy we własnych żyłach płynie krew "dumnych i walecznych Litwinów"!
"Widząc, że zbyt
wielki tłum przeszkadza sobie wzajem, poszło raz jeszcze
kilkunastu najśmielszych nohajców chcąc koniecznie
uchwycić żywcem wielkoluda, ale on podarł ich, jak odyniec
rozdziera zajadłe kondle. Dąb, zrośnięty z dwóch
potężnych drzew, osłaniał środkową wklęsłością
rycerza - z przodu zaś, kto się zbliżył na długość
miecza, marł nie wydawszy nawet krzyku. Nadludzka siła pana
Podbipięty zdawała się wzrastać jeszcze z każdą chwilą.
Widząc to
rozwścieczona orda spędziła Kozaków i naokół rozległy
się dzikie wołania:
- Uk! uk!...
Wówczas na widok
łuków i strzał wysypywanych z kołczanów pod nogi poznał i
pan Podbipięta, że zbliża się godzina śmierci, i
rozpoczął litanię do Najświętszej Panny.
Uczyniło się cicho.
Tłumy zatrzymały dech, oczekując, co się stanie" - śmierć pana Longinusa zawsze chwytała mnie za gardło. Spełnienie ślubu (ci, co tylko oglądali film niczego się nie dowiedzą o Anuli Borzobohatej) stało się impulsem do próby przebicia się ze Zbaraża do JKM Jana II Kazimierza Wazy. I poszedł rosły Litwin. Jak to pięknie ktoś z realizatorów filmu wymyślił, kiedy dodał "do postaci" przepięknej urody ryngraf z Matką Boską Ostrobramską! Przedni pomysł!..
"Pierwsza strzała świstnęła, gdy pan Longinus mówił: «Matko Odkupiciela!» - i obtarła mu skroń.
Druga strzała
świstnęła, gdy pan Longinus mówił: «Panno
wsławiona!» - i utkwiła mu w ramieniu.
Słowa litanii
zmieszały się ze świstem strzał.
I gdy pan Longinus
powiedział: «Gwiazdo zaranna!» - już strzały tkwiły
mu w ramionach, w boku, w nogach... Krew ze skroni zalewała mu
oczy i widział już - jak przez mgłę - łąkę, Tatarów, nie
słyszał już świstu strzał. Czuł, że słabnie, że nogi
chwieją się pod nim, głowa opada mu na piersi... na koniec
ukląkł.
Potem, na wpół już
z jękiem, powiedział pan Longinus: «Królowo
Anielska!» - i to były jego ostatnie słowa na ziemi.
Aniołowie niebiescy
wzięli jego duszę i położyli ją jako perłę jasną u nóg «Królowej Anielskiej»" - śmierć pana Podbipięty, powiecie, to tylko fikcja literacka. Ale nie dla pokolenia naszych pradziadów! Sugestia powieści sprawiała, że nie tylko łzy wyciskała (bo i mnie za gardło chwyta), ale ludziska dawali na mszę za duszę odważnego Litwina! Żart? Nie, fakt historyczny. Śmieszne? Czy ja wiem? Dzisiejsi oglądacze seriali też chwilami nie potrafię oddzielić fabularnej fikcji od rzeczywistego życia aktorów!... Nie dość na tym: przewodnicy (historycy? czy tylko amatorzy-pasjonaci?) do dziś opowiadają wycieczkom pod Zbarażem, którędy uchodził mocarny Zerwikaptur. Sam to słyszałem w TVP. A więc fikcja ma się dobrze?...
Śmierć pana Longinusa, to przykład pięknej śmierci. Henryk Sienkiewicz pisząc swój cykl "ku pokrzepieniu serc" dał przyszłym pokoleniom kilka (-naście) wzorców osobowych. Czy dobrze, to czy źle? - nie mi roztrząsać. A choć opisuje fikcyjnego bohatera, to czyż historia nasza wolna jest od podobnego heroizmu, poświęcenia się dla idei, Ojczyzny? Swoją drogą - tyle poświęcam miejsca temu wątkowi, bo chciałbym wierzyć, że wracamy do książek tej miary, co "Ogniem i mieczem", a one stają się drogą do dalszego poznawania dziejów Rzeczypospolitej Obojga Narodów!
Serca "dumnych i walecznych Litwinów" promienieją? To nie przypadek, że ten post zamieszczam 2 stycznia. Jeśli komu nie w smak tematyka "Trylogii" i Henryka Sienkiewicza, to czeka go trudnych 366 dni, bo 2016 r., to ROK SIENKIEWICZOWSKI!
Serca "dumnych i walecznych Litwinów" promienieją? To nie przypadek, że ten post zamieszczam 2 stycznia. Jeśli komu nie w smak tematyka "Trylogii" i Henryka Sienkiewicza, to czeka go trudnych 366 dni, bo 2016 r., to ROK SIENKIEWICZOWSKI!
PS: Pan Podbipięta była już bohaterem na tym blogu - w cyklu "Spotkanie z Pegazem", odc. 36.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.