niedziela, listopada 08, 2015

Przeczytania... (79) Mariusz Urbanek "Wieniawa. Szwoleżer na Pegazie" (Wydawnictwo ISKRY)

To będzie zupełnie inne spojrzenie na książkę, którą musi posiąść każdy komu bliska jest historia II Rzeczypospolitej. Pan z tyłu mówi, że już ma dawniejsze wydanie? Tak, to Wydawnictwa Dolnośląskiego z karykaturą L. Jędrzejczyka z 1931 r. na okładce? Tak, Wrocław 1991 r. Ja tamto (za cenę ówczesnych 10 000 zł) też posiadłem. Nie chce mi się wierzyć, że od tamtego debiutu minęło prawie ćwierć wieku. Co to znaczy? Że jeszcze na świecie nie było mojej Córki, a jedyny syn liczył raptem trzy lata, był więc niewiele starszy niż mój wnuk Jerzyk ma obecnie.
Siłą rzeczy mając przed sobą dwa egzemplarze tej samej książki siadłem sobie, aby zrobić coś na kształt analizy porównawczej. To i owo Autor "wygładził", poprawił, dopełnił. Nie będę liczył reprodukowanych fotografii czy rysunków. W jednej i drugiej wersji jest ich sporo. Ale, ale - kto wznowił książkę Mariusza Urbanka? "Wieniawa. Szwoleżer na  Pegazie", bo o tej książce tym razem możemy w nowym kształcie cieszyć wzrok dzięki Wydawnictwu Iskry. Brawo!...
Ta książka jest potrzebna. Praktycznie nie ma już pokolenia, które zetknęło się z generałem Bolesławem Wieniawą Długoszowskim. Oglądający "Karierę Nikodema Dyzmy" już nie kojarzą pułkownika Wacława Waredy właśnie z Wieniawą. Czy po filmie J. Hoffmana "1920. Bitwa warszawska" nastąpił szturm na biblioteki, aby szukać w kogo wcielił się (i to udanie) Bogusław Linda? Tym bardziej ponowne pojawienie się tej właśnie książki uważam za strzał w dziesiątkę!
Ta książka jest potrzebna. Nie chciałbym abyście przeżywali wstyd przed własnym dzieckiem, wtedy lat 11., kiedy na Cmentarzu Rakowickim szukałem grobu Wieniawy. Wtedy, w lipcu 1999 r., zaczepiani przeze mnie na cmentarnych alejach krakowianie wzruszali ramionami i odpowiadali, jak zaprogramowani: "nie wiem". Widząc starszego jegomości byłem przekonany, że kto jak kto, ale senior musi wiedzieć! Jego odpowiedź rozbiła mnie kompletnie! Usłyszałem: "A kto to był?". "Chyba pan żartuje! - nie wytrzymałem. - To nie wie pan kim był generał Wieniawa?". "Nie!" - wzruszył ramionami i poszedł w cholerę. I pewnie byśmy nie odnaleźli grobu "ulubieńca Cezara", gdyby nie... kamieniarz, który poprawiał jakąś mogiłę. To ostatnie zaczepienie zawdzięczam jednak uporowi mego Syna (wtedy lat 11.). Kamieniarz spojrzał na nas i padło: "Jak to gdzie? W kwaterze legionowej!". Wyjaśnił, jak dojść i dotarliśmy.
Po co to wspomnienie sprzed 16. laty? Że nie ma oczywistości! Że pokolenie pamiętające "Ziemiańską" bezpowrotnie leży w grobach! Że trzeba mówić, wracać do "tamtych czasów". Ktoś się obruszy: ale czy koniecznie via postać tego hulaki i bawidamka? Tak! Właśnie poprzez żywot niezwykły generała/doktora/ambasadora/prezydenta Rzeczypospolitej Bolesława Długoszewskiego herbu Wieniawa, byłego pułkownika. Proszę mi wierzyć: niebezpiecznie kurczy się krąg ludzi (lub raczej zanika, wysycha i koniec!), którzy na dźwięk słowa "Wieniawa" widzą piękne kobiety, rącze konie, wznoszone toasty! Tak, wino, kobiety i śpiew! Dorzućmy: fantazję ułańską! Anegdoty o nim zastygły gdzieś w mrokach zapominanej historii! To niesprawiedliwe! Ja się na to nie godzę! Wieniawa Długoszowski był zbyt ciekawą postacią i bardzo złożoną, do tego jeszcze tragiczną, aby o nim zapomnieć. Ja się na to nie godzę!
I Mariusz Urbanek doskonale o tym wie! Daje nam historię człowieka z pokolenia, które dobiło się wolnej i niepodległej. "Piękny Bolek", to nie tylko wychylone hektolitry alkoholu. Kto dziś pamięta, że z wykształcenia był lekarzem, autorem wierszyków i piosenek o dość "podkasanej formie". I będę chciał tu zaraz kilka strofek przypomnieć. Bo lekkość pióra, które chwytał - naprawdę jest do pozazdroszczenia!

Siwym wczesnym rankiem
Sunie w pole brać -
Patrzcie, co za pyski!
To legion paryski,
Co chce Mocha prać!

Ten wierszyk miał powstać (jak chyba domyślamy się w Paryżu) z namowy samego Wacława Sieroszewskiego. Zresztą w obu wydaniach jest zamieszczone znane zdjęcie: Sirki i Wieniawy w legionowych mundurach. Obaj panowie ulegli urokowi jednego człowieka! "Stałem się piłsudczykiem i tak samo rozumie się, że zostanę nim do śmierci" - ta deklaracja de facto będzie przyszłego Generała kosztować życie! W 1914 r. był zaledwie Komendant - Józef Piłsudski! Z czasem stanie się Naczelnik Państwa i ukochany Marszałek! Ale w czasie Wielkiej Wojny najpierw osławiona I Brygada Legionów:

Szedł ułan raz na odpoczynek
I ryczał niby ranny lew -
Psia krew! Psia krew! Psia krew!

Bo tęsknił bardzo do dziewczynek
I czuł ich całą drogę brak -
Niech trafi szlag! Niech trafi szlag!

"Wieniawa przez swoje umiłowanie ułańskiego życia, przez swoje pragnienie wolności, niechęć do przymusu, chęć zatrzymania swej cudownej młodości przegrał - dlaczegóż tego nie powiedzieć? - swój los w polskim życiu, los, do którego wszystko go przeznaczyło [...]" - to Jan Lechoń, jeden ze skamandryckich przyjaciół! Relacje ze Słonimskim, Tuwimem, Wierzyńskim - naprawdę tego zazdroszczę. Osobiście! Ale w tym, co napisał Lechoń zapisana jest tragedia życia Generała. Prawdziwej "sieroty po Marszałku"! "Nigdy nie zapomnę wyrazu rozpaczy w oczach biednego generała Wieniawy" - taki opis zostawił adiutant Marszałka, Mieczysław Lepecki, o dniu 11 V 1935 r. A Tuwim napisał po latach:

Obrzękła z płaczu twarz Wieniawy,
Gdy na tańczącym koniu wiedzie
Pogrzeb Marszałka.

Nigdy nie doszło do realizacji serialu o Bolesławie Wieniawie Długoszowskim. Dobrze to czy źle? Czytałem o takich zamiarach "młodego" Petelskiego bodaj w 1984 r.? Film nie powstał. Może utrwaliłby tylko archetyp, o który w w "Alfabecie wspomnień" pisał Antoni Słonimski? Czy ktoś wróci do pomysłu?
A może to po prostu jest niewygodny temat. Z powodu? Bo burzyłby idylliczny obraz tych, którzy we wrześniu 1939 r. chwycili ster władzy w Paryżu? Tak, chodzi przede wszystkim o generała dywizji Władysława Sikorskiego, który patologicznie nienawidził Marszałka i ludzi z Jego otoczenia! Zmowa milczenia wokół Generała, który w tym czasie był ambasadorem polskim we Włoszech, trwa w najlepsze! Nikt nie czyta pamiętników hr. G. Ciano! A szkoda. Bardzo ciekawe polonica tam można znaleźć. Dopiero by się ludziska nadziwili, z jaką sympatią Włosi traktowali Polaków. Michał Urbanek cytuje m. in. zięcia Duce: "Ambasador polski (...) jest smutny, ale nie przybity. Twierdzi on, że wojna będzie trwała aż do ostatniego żołnierza i że będziemy mieli wiele niespodzianek. Ale kiedy i jakich?". To 6 IX, a 17 IX zapisał: "Dziś Rosjanie wkraczają do Polski (...). Wieniawa po raz pierwszy przybity; wzrok zmęczony i oczy zaczerwienione od łez". Ale proszę o jednym nie zapominać: o decyzji prezydenta Ignacego Mościckiego! "...zrezygnowałbym z urzędu, ażby Panu, którego w załączonym zarządzeniu wyznaczam na następcę Prezydenta R. P., umożliwić powołanie nowego rządu i podjęcie odpowiednich prac i akcji". Proszę zerknąć do podręczników swoich pociech (i tych z historii, i tych z wiedzy o społeczeństwie) i sprawdzić w ilu napisano, że ambasador Bolesław Wieniawa Długoszowski był de facto i de iure prezydentem Polski! Pierwszą głową państwa na uchodźstwie! Cisza! Nie ma!
Nie pamiętam, kiedy poznałem poetyckie epitafium "Ułańska jesień". Ten wiersz jest poruszający. Niskie ukłony dla pana Mariusza Urbanka, że zamieścił go w całości. Ja cytuję dwie strofy:

Więc kiedy mnie w paradzie złożą na lawecie,
Za którą smutny stanie sierota - mój koń,
Gdy wy mnie - szwoleżery - do grobu zniesiecie,
A piechury przed trumną sprezentują broń.

[...]

I wiem, że mi tam w niebie łba z karku nie zedrą,
Trochę się na mój widok skrzywi Święty Duch,
Ale się wstawią za mną Olbromski i Cedro*,
Żem był jak prawy ułan - lampart, ale zuch.

Zniszczenie Wieniawy przez premiera-Naczelnego Wodza, to fakt. Smutny koniec? Tragiczny finał. Jak pisał jeden z biografów Generała (cytuję z pamięci): zamiast lawety był foliowy worek! Potworne jest, cytowane w książce, to co powiedział o Wieniawie przyjaciel Henryk Floyar-Rajchman. Cytat otwiera ostatni rozdział: "Pytasz o Wieniawę [...]. Co uczynił? Zdradził! Zdradził! Zrozum. On, Wieniawa, człowiek najbliższy komendanta, ten jego ukochany, ten «Bolek», jego powiernik, zdradził swego woda. Porozumiał się, pogodził się  z największym wrogiem komendanta... Może największym, jakiego kiedykolwiek miał Piłsudski [...]". 1 lipca 1942 r. bohater książki Michała Urbanka popełnił samobójstwo. Czyje sumienie ten zgon obciąża? "największego wroga Komendant"! Inny przyjaciel z Legionów tak żegnał swego kompaniona:

Po nowojorski drapaczem
Krew się na bruku czerwieni,
Wspaniały rabat ułański
Śmierć rozłożył na ziemi.

[...]

Nie to jest straszne, żeś zginął,
(I nas to czeka, Kolego...)
Lecz krzyk gorącej krwi Twojej,
co woła z bruku: DLACZEGO?

"Zmarły był moim przyjacielem osobistym. Jestem pogrążony w głębokim żalu. Dusza zmarłego opuściła ciało, by połączyć się z bogiem i ukochanym Marszałkiem Piłsudskim" - konia z rzędem temu kto pozna autora tej pośmiertnej depeszy. Generał Douglas MacArthur! Tak, ten od "żabich skoków" i kapitulacji Japonii na pancerniku USS Missouri 2 IX 1945 r. Są tam też dwa inne godne powtórzenia tu zdań: "Bóg nie dopuści, by wysiłki jego i jemu podobnych spełzły na niczym. Polska zmartwychwstanie". 
Najpierw był pogrzeb w Stanach Zjednoczonych. Na ten w kraju nie było przyzwolenia pod rządami komunistów! W pierwszym wydaniu książki Mariusz Urbanek zmieścił "PS". W nowym, to dwa ostatnie, jak pisałem wyżej "wygładzone", akapity. Mogę tylko żałować, że nie widziałem tej sceny: "...kondukt żałobny otwierali ułani z Pułku Szwoleżerów, była kompania honorowa, była armatnia laweta, na której złożona została trumna, i był spowity kirem koń...".
Kończę strofą Wieniawy. O pewnym pułkowniku z Naczelnego Komitetu Narodowego, z którym mieli "na pieńku" ci wszyscy z I Brygady. Tak,wiersz z czasów legionowych:

Tam przy biurku w Piotrkowie
Siedzi pułkownik niestary,
Wokół oficerowie,
On tak począł do wiary:
Na wojence - jak przy święcie,
Gdy człek jest w departamencie,
Choć niektórzy drwi i klną cię,
Ty kpisz z tych, co gniją na froncie.

Tym pułkownikiem był Władysław Sikorski!

Książka Mariusza Urbanka "Wieniawa. Szwoleżer na  Pegazie", Wydawnictwa Iskry obowiązkowo musi stanąć koło innych o tematyce legionowej, piłsudczykowskiej. Moja stanie koło biografii Władysława Sieroszewskiego i Mamerta Stankiewicza (wszystkie też dzięki Iskrom!). Że mam teraz dwa wydania? Nic to. Jeśli doczekam trzeciego też je będę chciał włączyć do mego książkowego zbioru. Chyba nikogo nie dziwi, że w ten listopadowy czas zaproponowałem tą lekturę. Że tym razem bez drobiazgowości? Trudno. Książka M. Urbanka broni się sama. Nie mieć jej, to uszczerbek na każdym liczącym się księgozbiorze.

* Bohaterowie "Popiołów" Stefana Żeromskiego.

4 komentarze:

  1. Zmiany pomiędzy wydaniami są duże?

    Aż mi serce bije z powodu tego wznowienia 'Wieniawy'!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to naprawdę kosmetyka i stylistyka. Ale też i forma wydania! Bez porównania. Rozumiem, że znasz I wydanie. Moje rozpada się w rękach. Obecne przetrwa każde pokolenie! Edytorsko bez zastrzeżeń.

      Usuń
  2. Panie Karolu, ale na okładce jest Mariusz, i to chyba właściwe imię autora tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha mój błąd. Poprawię. Dziękuję za czujność.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.