niedziela, listopada 29, 2015

Noc listopadowa - 29/30 XI 1830 r. - ocena oczami Maurycego Mochnackiego...

"...nie było nikogo, co by stanął na czele wzruszonej stolicy! Zamiast tedy wysypać się tym całym różnodźwięcznym gminem rewolucyjnym na Nowy Świat, ku Alejom, ażeby tak silnym okazem zaciętości pospólstwa do reszty zgnębić carewicza, żeby go potem w tryumfie prowadzić przez miasto z rozbrojoną gwardią: insurekcja postanowiła doczekać się świtu w postawie obronnej, w nieczynności, jakby z wieszczego przeczucia, że i w dalszych kolejach swoich tylko odpornego ducha żywić w sobie będzie" - ten długi cytat jest zaczerpnięty z Maurycego Mochnackiego i jego dzieła "Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831" (PIW-Warszawa-1984). I ten i kolejne cytaty są... oskarżeniem! Bo to nie tylko głos sprzeciwu! Ale właśnie oskarżenia - za takie, a nie inne przygotowanie do zrywu sprzed 185. laty.

Kto idzie?.. Brat!.. Broń szczękła... mignęły dwa cienie...
Hasło... Odzew... i głuche zapadło milczenie...
Jak widety, czernieją słupy drzew nad drogą...
Baczność! z bliska liść suchy zachrzęściał pod nogą:
Cień trzeci... czwarty... piąty... Zmrok listopadowy
Wysrebrzył się gwiazdami... szept krótkiej rozmowy,
Trzask odwodzonych kurków... Z poza chmur ciemnicy
Odblask na młode lica padł: Akademicy!*



Pamiętacie wątek "u L. Stommy" na temat "jedności narodowej"? Zapomnijmy, że takowa kiedy bądź istniał! To kolejny (niekoniecznie zaborowy)   m i t ! Bo jak inaczej odbierać taki zapis M. Mochnackiego: "Jedna część mieszkańców kryła się przed rozruchem, którego wypadki mogły być tak wątpliwe; druga patrzyła nań z okien, z góry. Śmielsi, ciekawsi wybiegli na ulice i zbierali tysiące bajecznych wieści. W ogóle jednak miasto obróciło się zaraz w pustynię; tylko lud prosty, rzemieślnicy, szewcy, krawcy, kowale, ślusarze od razu, o co rzecz idzie, zrozumieli". I wspomina dalej o duchu insurekcji z 1794 r.! Zwracam uwagę na zwrot "tylko lud prosty", to "tylko" powinniśmy mieć na uwadze, kiedy rzucamy się do nadużywania określeń: np. "cały Naród" lub "my Polacy".

Milcz! Wybił zegar świata! W otchłań nocy czarnej
Ogniem lunęło z chmury od łuny pożarnej.
Wdali coś drga! — coś kipi! — coś grzmi! — To Warszawa!
Na niebie, jakby rzeka rozlała się krwawa,
We krwi park, we krwi gwiazdy lśniące w podobłoczach,
Sobieski — nieznajomi z piorunami w oczach
I to widmo, co obok krwawą nogą krąży:
Stary browar na Solcu zażegł Podchorąży!..
 

I znów ciemno: zgasł pożar.. ale tam... bez szmeru —
Patrz — pomyka mar szereg w stronę Belwederu...
Już pod pomnikiem pusto... już króla oblicze
Wytęża wzrok za nimi w gęstwie tajemnicze.
Idą.. cicho jak wizja... nagie drzew szkielety
Zadygocą od grozy... na mgnienie bagnety
Iskrą błysną miesięczną... I los się dokonał.
I nagle wrzask ogromny wybuchnął — i skonał...


"Popłoch bez stanowczego skutku rozpoczynał tedy sprawę na południu, w Belwederze i w koszarach nieprzyjacielskiej jazdy. Ze wszystkiego, co tu spiskowi zamierzali, nic, prawie nic, się nie udało" -  raczej nie jest to optymistyczna cenzura temu, co stało się udziałem nocy listopadowej. Wahało się wielu, nawet takich, którzy później... stali się bohaterami tegoż powstania? Przypomnę postawę generała Józefa Sowińskiego (jeszcze wtedy pułkownika) lub Franciszka Żymirskiego, którzy mogliby podzielić los tych najwyższej rangi oficerów, którzy padli od kul zrewoltowanych podchorążych.

A Warszawę czuć buntem: skroś nocne odmęty
Słychać suchy grzmot strzałów, rumaków tętenty,
Warkot bębnów na alarm, jęk ponury dzwonów,
Ostry dźwięk trąbki z koszar zerwanych szwadronów,
Palbę ręczną, jak odgłos gradowego szumu,
Niezrozumiały pomruk dalekiego tłumu
I grom, co raczej w sercu, niźli w uchu dzwoni:
„Rewolucja! Do broni! do broni! do broni!“


"Noc była ciemna; rozumieli przeto Moskale, że najmniej parę tysięcy piechoty mają za sobą, W istocie, trwoga, zamięszanie były tam tak wielkie, że najwięcej dwie kompanie zachodząc natenczas z przodu, od miasta, mogły były łatwo rozbroić tą całą jazdę i zabrać ją w niewolę. Lecz gdy Wysockiemu żadna znikąd pomoc nie przybywała, kirasjery i huzary mieli dość czasu wsiąść na konie i w porządku wyjść z swoich koszar, żeby naszych otoczyć i odciąć od miasta" - wychodzi na to, że tylko niezdecydowaniu Moskala zawdzięczano, że świt 30 listopada nie przyniósł pogromu insurgentom! I ten kolejny... cios w narodową niby-jedność: "żadna znikąd pomoc nie przybywała". Gdzie heroiczne zastępy? Nie zapominajmy, że generałowie, którzy padali tej nocy na warszawski bruk, to dawni oficerowie cesarza Napoleona! Kawalerowie Virtuti Militari i Legi Honorowej!...

Miasto śpi, Wyludnione sinieją ulice,
Pozatrzaskane furty, zgłuchłe kamienice,
Okna gmachów, jak martwe wielkoludów oczy,
Z pogaszonych latarni swąd i dym się toczy,
Bojaźń — Zdrada — Niepewność przyległy pod dachem,
Domy, jak groby, mroźnym zalatują strachem,
Z tysiąca strun życiowych nie drgnie żadna struna,
Jakby miasto wymarło od ciosu pioruna.

 

Podchorążowie idą... Widzisz w mdłej poświacie
Twarze w prochowej sadzy, junackie postacie,
Granat mundurów, płaszcze, orły na kaszkietach,
Krew czarnemi plamami schnącą na bagnetach.
Podchorążowie idą... Zew grzmi... bęben warczy,
Od murów się odbija, jako miecz od tarczy;
Za broń! za broń, kto Polak! za wolność! za prawo!
Podchorążowie idą! A ty śpisz, Warszawo!


"...nadeszła kompania 4 pułku i rozwinęła się za Arsenałem. [...] Strzelanie z obu stron trwało tylko kilka minut. Wołyńcy uciekali w największym nieładzie; potem w odległości kilkudziesięciu kroków zatrzymali się na miejscu przez chwilę o zabrawszy trupów ze sobą, na komendę cichym głosem wydaną uskutecznili w porządku dalszy odwód. Arsenał został ocalony" - jakże plastycznie M. Mochnacki opisuje wyważanie bram Arsenału, wyłamywanie krat i wreszcie: "Z okien tedy wynoszono karabiny, pałasze, pistolety". Duch w  zdobywcach rósł! Mieli broń, choć pierwotnie był problem, bo nie znaleziono skałek do broni palnej!

Z za węgłów ktoś się czai, w głębiach mrocznych sieni
Drżą słowa od jarzących gorętsze płomieni,
Czuć, że siła potężna trzyma je na smyczy,
Gdy puści, pierś rozdęta, jak bawół, zaryczy,
Gdy puści, nic nie zdzierży tej ćmy, co lawiną
Runie w miasta ulice: których spotka — zginą!
I będzie, jakby wiódł ją duch Kilińskich blady,
Stawiać zdrajcom szafoty i grzmieć z barykady!

"Zdaje się, że gdzie tyle zgromadziło się wojska, tyle orężnego narodu, gdzie tylu oficerów wydawało rozkazy, gdzie każdy dowodził, rządził, łajał, powinien by stąd wyniknąć nieład trudny do opisania, trudniejszy do ukrócenia. a jednak wcale przeciwnie się tam działo. Zdanie mędrsze, roztropniejsze w mgnieniu oka brało swój skutek, a dobra wola każdego zarząd zwierzchni dzielnie zastępowała. Insurekcja bez naczelnej głowy przed wybuchnieniem swoim [...] postawił się tu prawdziwie po mistrzowsku w pozycji odpornej i dość groźnej" - wreszcie mamy pozytyw w zapisie M. Mochnackiego? Jednak jedność i posłuch choćby pośród tych, którzy odważyli się opuścić bezpieczne domostwa i przyłączyć się do zrewoltowanego wojska!...

Do broni! głosów tysiąc powtarza to hasło.
Do broni! z okien, z sieni, z wnętrz domów zawrzasło.
Do broni! jak piosenkę śpiewają dzięwczęta.
Do broni! woła przeszłość z mogiły odklęta,
Do broni! zbór kamienic modli się prastary.
Do broni! od zbudzonej odhuknęło fary, Do broni! na wiślane gdzieś topiele goni.
Do broni! lud warszawski łańcuch rwie... do broni.
Poszli!...


Trudno o drugą podobną NOC w historii naszego państwa. Takiej drugiej po prostu nie ma! 29/30 listopada 1830 r. wpisał się na karty dziejów. Nie łudźmy się: coraz bardziej odległych. Młodzież coraz rzadziej identyfikuje się z bohaterami tych wydarzeń. Belwederczycy, P. Wysocki, M. Mochnacki - to nie herosi z "ich opowieści". Nawet "Warszawianki 1831 r." nie potrafią prawidłowo umiejscowić w czasie!... Przesadzam? Nie. Ja to po prostu wiem. Jak również to, że nie potrafię nawet jednej zwrotki powtórzyć. "Oto dziś dzień krwi i chwały..." - to dla nich żadna wartość! A przecież, jak pisał M. Mochnacki: "Ta noc była dość krwawa; była zabójczą szczególniej dla jenerałów** bądź względami carewicza***  za dawne i wierne usługi zaleconych zgrozie publicznej, bądź też przez niewczesną przezorność wahających się przystąpić do sprawy narodu". 185. rocznica powinna chyba jednak zmusić do refleksji i zadumy. 
A może to tylko ja się mylę?...

* Wykorzystano fragmenty wiersza "Noc belwederska" Artura Oppmana (Or-Ota).
** W czasie nocy listopadowej zginęli generałowie: Stanisław Potocki, Maurycy Hauke, Stanisław Trębicki, Ignacy Blum-er, Tomasz Siemiątkowski i przypadkowo Józef Nowicki.
*** Wielkie książę Konstanty Pawłowicz Romanow/Константин Павлович Романов  (de facto Holstein-Gottorp-Romanow).

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.