wtorek, grudnia 01, 2015

Przeczytania... (90) Michel Rouche "Chlodwig król Franków" (Wydawnictwo POZNAŃSKIE)

Wiele lat temu Teodor Parnicki wspominał, że jako dziecko poznał jednego z królów frankijskich, bodajże Childeryka III. Tak go zainteresował ów, że bardzo chciał poznać Childeryka II, a potem Childeryka I. W ten oczywisty sposób historia zawładnęła wyobraźnią chłopca. I tak mu zostało? Tak, na resztę długiego życia, Moje pierwsze spotkanie z Frankami nastąpiło, kiedy brat wrócił ze szkoły i poinformował mnie, że kiedyś tam panowali jakiś Pepin Mały (Krótki) i Karol Młot (Martel). Pewnie, że na "nie wyrobionym historycznie" uczniu szkoły podstawowej wrażenie robiły owe przydomki. Alboż inaczej dziś reagują moich osobiści uczniowie? Nie. I to jest plus! Bo wychodzi na to, że coś jest jeszcze w stanie poruszyć "pokolenie komputerowe"!... Ale tym razem nie będzie przecież Karolingów! Mam przed sobą biografię Merowinga! Samego Chlodwiga (Klodwiga). Wydawnictwo Poznańskie  w swej serii biograficznej zamieściło książkę autorstwa Michela Rouchea "Chlodwig król Franków", w tłumaczeniu Katarzyny Jamroz.

Nie przesadzę, kiedy napiszę, że czekałem na biografię Chlodwiga! Król Franków był w tym szerokim kręgu, których życie / panowanie chciałem szerzej poznać. Bo do czego sprowadza się obiegowa wiedza na Jego temat? Że był? Że odegrał rolę, jak "nasz" Mieszko I, a więc ochrzcił Franków. I to raczej wszystko. O! że był Frankiem.
Od razu widać, że mamy do czynienia z książką profesjonalisty, a nie tylko pasjonata epoki (nic pasjonatom nie odmawiając)! Mamy bardzo szeroko zakrojoną  panoramę rzymsko-galijską ziem, które koniec końców podbili germańscy Frankowie! Czy szczegółowość zapisu może być nużąca? Nie sądzę. Chcąc naprawę wiedzieć skąd się wzięły w Europie plemiona germańskie, a potem Hunowie - to musimy poznać ich dzieje. Co mnie zaskoczyło? Mogę się nawet do tego przyznać: nigdy nie zwróciłem uwagi na... demograficzny aspekt upadku Imperium Rzymskiego! Czy przez lata uchodziło to mej uwadze? Czy może przespałem na wykładzie z demografii historycznej ów wątek? Nie wiem. Raptem znalazłem się jakby przed problemem rodem z XXI wieku?! Michel Rouche zwraca uwagę na wzrost dużej śmiertelności wśród młodych kobiet (w czasie połogu), powstrzymywania kobiet (przed 40-tym rokiem życia) przed zamykaniem się w klasztorach, rozwodów, liczby wolnych związków (konkubinatów), te z kolej "...bynajmniej nie skłaniały do posiadania większej liczby dzieci. Prowadziło to do oddzielenia seksualności od płodności, co jest plagą bogatych społeczeństw". Zastanowiło mnie pytanie: "Czy istniała możliwość, że armia rzymska ulegnie przed liczebną przewagą przeciwnika i zostanie zmieciona przez etniczną trąbę z głębi germańskich lasów i azjatyckich stepów?". Jest dla złaknionych poszukiwaczy skarbów wzmianka o pogrzebie Alaryka, króla Wizygotów: "Gdy umarł, Wizygoci rękami swoich więźniów zmienili bieg rzeki Busento na południu Italii. Wykopali jamę w korycie rzeki i złożyli tam ciało Alaryka wraz z wieloma bogactwami, po czym zamknęli grobowiec i przywrócili pierwotny bieg rzeki". Nic - tylko szukać i kopać. Skarby Alaryka czekają na swego H. Cartera?...
"Szły [...] za szeregami rzymskimi oddziały w skóry odziane: Got pędził na wezwanie; bał się kary z pozbawieniem żołdu, lecz nie tyle straty grosza, ile hańby obawiał się  barbarzyńca" - wartością "Chlodwiga..." jest jego "zawartość źródłowa". W podobnych sytuacjach powtarzam, że Autor odrobił za nas ciężką robotę, bo dotarł do źródeł i podzielił się z nami swymi odkryciami! Jest raczej skromny opis bitwy na Polach Katalaunijskich (to jedna z tych historycznych nazw, która rozbraja uczniów i studentów historii). Pewnie wielu zaskoczy ten zapis: "...obie armie [Rzymian i Hunów - przyp. KN] były w większości germańskie, gdyż Rzymianie byli w mniejszości w jednej, a Hunowie w drugiej. Po przewiewnych stronach barykady znaleźli się Wizygoci Teodoryka I i Ostrogoci Walamira, Teodomira i Widimera!". 
Kiedy  Michel Rouche opisuje ujmowanie władzy przez Chlodwiga uświadamia nam: "Kiedy [...] obejmował władzę, w państwie nadreńskim, którego stolicą była prawdopodobnie Kolonia, godność królewska jeszcze nie istniała - państwo to było wciąż na etapie obieralnych naczelników wojskowych [...]". Nie zapominajmy, że w 1181 r., kiedy umierał Childeryk ów miał 15 lat! Wielu z nas interesuje etymologia nazw osobowych (choć nie każdy pewnie tak to określa). Nie uszło to uwadze piszącego: "Zlatynizowany na Chlodwechus, Chlodweg, przekształcił się następnie w Hlodvicus, Lodoys, Louis (Ludwik)". Nie wiedziałem, że popularność imienia "Ludwik" zawdzięczamy samemu Karolowi Wielkiemu, który swoich synów-bliźniaków "...nazwał Ludwikiem i Chlotarem, czyli dał im imiona dwóch największych królów z dynastii Merowingów". Dalej Michel Rouche stawia nam pytanie: "Jeśli Chlodwig jest Ludwikiem I, to dlaczego nie nazywać go tym ostatnim imieniem?". I dodaje: "Owa zwyczajowa forma utrwaliła się jednak w XVIII wieku, kiedy to dokonano uczonej rekonstrukcji imienia Chlodwig, a my ją pozostawiamy, by nie zakłócać utrwalonego zwyczaju". Czy nie było w naszej historiografii w XIX w. przyjmowane, aby imię "Mieszko" pisać pod postacią "Mieczysław"? Starczy odwiedzić poznańską Katedrę, aby się o tym przekonać. I znowu jesteśmy w Poznaniu?...
Fakty, fakty - sypią się. I o ile nie podeprzemy ich kolejnymi książkami "z tematu" mogą nam uciec? Wiele możliwości nie mamy. Przed laty PIW wydał monografię, która powinna stać na naszej półce*. Podejrzewam, że z morza faktów wychwytujemy drobiazgi - np. dotyczące mariaży, relacji rodzinnych itp. Zapewne będzie problem z zapamiętaniem mnogości imion germańskich krewnych, sojuszników czy wrogów: Gunderyk, Genzeryk, Godegizel, Hermegiskl,  Huneryk, Gundobad, Godomar, Rudyger, Teuderyk czy Atanaryk! Komputer nie nadąża z podkreślaniem ich na czerwono? Z paniami było nie lepiej: Teodechilda! My czytamy to dla przyjemności. A, co ma zrobić student historii, który zbiera się do egzaminu ze średniowiecza powszechnego? Zawilsze tylko bywają koneksje... ruskie, gdzie Wsiewołod Iwanowicz gania Iwana Wsiewołodowicza!...  
"Zgodnie z prawem Burgundów cudzołożnicę, po jej uprzednim uduszeniu, wrzucano w błoto na bagnach, będących - według wierzeń pogańskich - bramę piekieł" - i Michel Rouche podaje, że odnajdowano takie zwłoki, a "W muzeum w Schlezwigu można znaleźć dowody tej archaicznej sprawiedliwości". To jest ten smaczek takich książek. Wątki antropologiczne (np. rola kobiety w rodzie, plemieniu) bezcenne. Można by na ich kanwie napisać to i owo, jak Frankowie Saliccy traktowali swoje kobiety. "Szeroka rodzina, mająca w pamięci swych wywodzących się od bogów przodków klanowych, była podstawową jednostką społeczno-polityczną" - czytamy dalej. Jak się później można dowiedzieć przechodzenie "na chrześcijaństwo" odbierało Frankom im ten boski atrybut? A samo małżeństwo? Rytuał? Jak to było? "W plemionach germańskich nadal [...] nie celebrowano zaślubin. Połączenie cielesne było równoznaczne z zawarciem małżeństwa [...]" - oto kopalnia tych perełek. One zagoszczą na dłużej - jestem tego więcej, niż pewny.
Trudno uciec od porównań: Chlodwig i Mieszko I. Choćby małżeństwo tego pierwszego z Klotyldą: "małżeństwo - podaje M. Rouche - zapoczątkowało proces nawrócenia". Znajdźmy dla własnej ciekawości fragment u Anonima tzw. Galla: "W końcu zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dąbrówka. Lecz ona odmówiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś on [na to] przystał, że porzuci ów zwyczaj pogański i przyjmie sakramenta wiary chrześcijańskiej, pani owa przybyła do Polski z wielkim orszakiem [dostojników] świeckich i duchownych, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż powoli a pilnie zaznajamiając się z obyczajem chrześcijańskim i prawami kościelnymi, wyrzekł się błędów pogaństwa i przeszedł na łono matki-Kościoła".
"Nawrócenie się i chrzest Chlodwiga były wydarzeniem, które należy wyraźnie rozróżnić: jedno było prywatnym, drugie zaś publicznym" - czytamy o znaczeniu chrztu frankijskiego króla. Ale jest jeszcze jedno porównanie, od którego nie potrafię się oderwać: Chlodwig, a Konstantyn Wielki. Czy te słowa przypisywane mężowi Klotyldy nie brzmią znajomo: "Jeżeli udzielisz mi zwycięstwa nad tymi wrogami i jeżeli doświadczę tej mocy, którą o Tobie rozgłasza lud oddany Twemu imieniu, że jej doznał, uwierzę Tobie i  w imię Twoje dam się ochrzcić". Argument o nie skutecznej pomocy "starych bogów" też padają, by na koniec mogło paść: "...gorąco pragnę Tobie uwierzyć, tylko wyrwij mnie z rąk moich nieprzyjaciół". I jak dalej czytamy swoisty komentarz Autora biografii: "Chrystus dał mu zwycięstwo; może więc zastąpić Wotana?". Swoista katechizacja Chlodwiga, to dopiero ciekawostka historyczna! Jakie wątpliwości budziły się w sercu pogańskiego Franka? Jakie stawiał pytania? Czego tyczy się taka odpowiedź: "Gdybym był tam z moimi Frankami, pomściłbym tę zniewagę". Czyli jaką? Proszę sprawdzić jaką też przemianę przeszedł w Tours 11 XI 498 r. "Chrzest był kolegialny, ale nie wszyscy biskupi mogli nań przybyć, a w szczególności Awit z Vienne" - o!... Równe 20. lat temu w katedrze w Reims odnaleziono "ogormny kompleks basenowy w podziemiach [...], kadź chrzcielną z dopływem i odpływem wody". Prawdopodobnie to baptysterium, w którym dokonano aktu chrztu?...
Prawdziwym przełomem stał się nastający fakt: "Chlodwig zrezygnował ze swej boskiej genealogii. Zrozumiał, że władza nie pochodzi od przodków. Nabrał przekonania, że władza chrześcijańskiego księcia nie bierze się z niego samego, lecz pochodzi skądinąd". Jak to ogarniał średniowieczny władca? Przyznajmy się: nawet nam trudno to ogarnąć rozumem. 
Miłośnicy militarnego rozwiązywania sporów nie będą zawiedzeni. Proszę się nie obawiać. Dwie bitwy są szczególnie potraktowane: pod Tolbiac z 496 r., w której Chlodwig zniósł wojska Alamanów; bitwa pod Vouillé z 507 r. "...na trakcie rzymskim prowadzącym do Nantes". To w tej drugiej Chlodwig własnoręcznie ubił wizygockiego króla Alaryka II! Kurhany z ciałami poległych były ponoć widoczne blisko 70. lat po tej bitwie. Szkoda, że pozbawiono nas możliwości poznania ikonografii poświęconych tym bitwom. Brak też mapy starcia pod Vouillé. Szkoda. To zubaża naszą możliwość poznania militarnych dziejów Franków w średniowieczu.
Z tego okres (507-508 r.) pochodzi jedyny zachowany list, jaki wysyłał Chlodwig! Pomyślmy, że po naszych pierwszych Piastach ostał się, jako pierwszy, dokument wystawiony przez Władysława I Hermana (1079-1102). Jest okazja zagłębić się w średniowiecznych dziejach miasta, które od 13 listopada jest na ustach całego świata: Paryża! "By dokończyć swa imitację cesarskiego ceremoniału rzymskiego [cesarz wschodniorzymski, Anastazjasz, nadał mu godność konsula - przyp. KN] udał się z Tours do Paryża. Tam umiejscowił swoją stolicę, dołączył tu do niego jego syn Teuderyk. [...] Prestiż, jakiego nadał swej stolicy, był taki, że później jego następcy, synowie i wnukowie kłócili się stale o kontrolę nad miastem". Tu mamy plan Paryża z ok. 500 r.
Czy zatrwoży nas rzeź jaką urządził Chlodwig swoim krewniakom? Zachwieje się podziw dla frankijskiego króla?  Nie znam w naszej, rodzimej historii podobnego okrucieństwa. Cud, jeżeli tylko ograniczył się do ścinania włosów i zamykania bram klasztorów za niewygodnymi krewniakami. Ale Chlodwig nie bawił się w korzystanie z prawa łaski! A może wyprzedzał czasy i rozumował, jak za kilka stuleci - oto średniowieczny Machiavelli? "Zabił on jeszcze wielu innych królów i bliskich swych krewniaków, co do których żywił uczucie niepewności, że mogliby go pozbawić królestwa, a panowanie swoje rozszerzył na całą Galię" - relacjonował Grzegorz z Tours/Georgius Florentius. Dziwi mnie, że Michel Rouche dziwi się opinii, jaką ten wyraził, pisząc: "Bóg kładł [...] codziennie jego wrogów pod jego rękę, powiększył jego królestwo, dlatego ze chodził przed Nim sprawiedliwym sercem i czynił, co było miłe w Jego oczach". Autor biografii stawia pytanie: "I w imię czego Bóg miałby godzić się na taką rzeź?". Aby zamknąć ten "krwawy epizod" warto dodać opinię pseudo-Fredegar: "Zrobił wszystko, co w jego mocy, aby nie przeżył żaden z jego krewnych mogących objąć tron, poza tymi, których sam spłodził".
"...umarł w Paryżu. Pochowano go w kościele świętych apostołów, który wraz z królową Chrodechildą sam kazał wnieść. Umarł zaś w piątym roku po bitwie pod Vouillé" - to znowu Grzegorz z Tours. Śmierć Chlodwiga I wcale nie kończy historycznej narracji.  Jest okazja poznać losy synów: Chlotara, Childeberta, Teodeberta i Teuderyka! Czytamy o śmierci małżonki królewskiej - 3 czerwca 548 r.
Stawiam biografię M. Rouche'a "Chlodwig król Franków"  obok Baldwina IV. Cieszy mnie, że pewna wydawnicza nisza zostaje zapełniana przez Wydawnictwo Poznańskie. Brawo! Chciałbym wierzyć, że pójdzie za ciosem i ukażą się biografie Karola Wielkiego czy Ottona I Wielkiego? Seria biograficzna Wydawnictwa Poznańskiego po prostu zdobyła mnie! Aż korci, by wziąć się za biografie Fryderyków?... Raz jeszcze apeluję: ikonografia! Tego nie może zabraknąć w takiej książce.

* Mam na myśli książkę Gustava Fabera "Merowingowie i Karolingowie" (Warszawa  1994)

Brak komentarzy: