poniedziałek, października 12, 2015

12 X 1943 r. - niechciana rocznica

Smutne. Ta cisza. Nad tamtymi grobami. Nad losem tych, co przeszli morderczy szlak - aż do Berlina. Trudno jednoznacznie ocenić tego, który rzucił do walki nieprzygotowanego żołnierza. Tak, wczoraj jeszcze zesłańca, katorżnika, "polskiego bandytę"! Kiedy ma się w pamięci wspomnienia rotmistrza Narcyza Łopianowskiego, to Zygmunta Berlinga należałoby postawić przed sądem wojennym! Proszę poszukać, co pisał o nim Józef Czapski. Żadna z tych relacji nie przynosi dumy pamięci tego oficera (?). Zdegradowany przez generała Wł. Andersa pozostał "na nieludzkiej ziemi" i za zgodą Stalina rozpoczął formowanie 1 Dywizji Piechoty. Aż dziw, że za patrona wzięto sobie Naczelnika. Tadeusz Kościuszko, syn kresowej ziemi chyba nie pasował do sowieckiego myślenia choćby o kształcie nowej (ludowej?) Polski. Ojcowizna bohatera "dwóch Narodów" pozostała po białoruskiej stronie... Jak wiele innych miast, miasteczek, zaścianków, okolic szlacheckich, wsi.

W Internecie znajdziecie wiele relacji byłych "berlingowców"/"kościuszkowców".  Oto dwie z nich. Lecha Galicy wspomina o pobycie w Sielcach nad Oką: "Mundury my mieliśmy liche, ale mundury z podobnymi do polskich emblematami. A także wielu było wojennych uczitieli, którzy wcisnęli się w rodzime mundury i nie znawszy języka polskiego Polaków udawali, aby wyszkolić chłopsko-robotniczą armię do walki z Germańcem. No i tak było. I co zrobić. Przygotowywali się my do wojowania za rodinu.Wszystkiego nijak nie opiszesz, a działy się sprawy zastanawiająco dziwne: znikali ludzie, którym nie podobał się orzeł bez korony i głośno o tym mówili i inni mówiący to, co myślą. To i ja milczałem, bo przecież do boju o Polskę czas się zbliżał i chciałem dożyć tej walki, a potem zginąć lub lepiej ucałować ojczystą ziemię".


To wspomnienie z pola bitwy Edwarda Toczka:  "Z ogromnym trudem pokonaliśmy Miereję. Wbrew informacjom Gordowa, rzeka miała muliste dno, czołgi i armaty ppanc. ugrzęzły. Pozbawieni osłony czołgów i dział ppanc. ruszyliśmy do ataku na niemieckie pozycje. Ta błędna informacja o stanie rzeki okazała się katastrofalna w skutkach, nasz atak bez ciężkiego sprzętu został poważnie osłabiony. Nie mieliśmy też możliwości obrony przed niemieckimi czołgami. Zdobyliśmy pierwszą transzeję i parliśmy dalej w głąb obrony nieprzyjaciela. Zajęliśmy już teren na głębokości 1-2 km". 


Propaganda komunistyczna uczyniła z krwawej październikowej rzezi z 1943 r. symbol, kamień węgielny przyjaźni polsko-sowieckiej. Łagiernicy wplątani zostali w... historię? A może histerię? Teraz słyszymy, że to "janczarowie Berlinga", "podpora komunistycznego zniewolenia", "propagandowy sukces Stalina". Prosty żołnierz nie pytał o komunizm - szedł ku Polsce, chciał o nią walczyć, nie wierzył, że nie wróci do polskiej Wilejki, Jazłowca, Brześcia czy Grodna. Obarczanie Ich odpowiedzialnością za to, kto nimi dowodził i kim był naprawdę uważam za duże nadużycie. Obrażamy dobre imię tych, którzy "z ałtajskiego kraju" poszli w bój... Gorzej: poniewieramy daniną krwi, jaką złożyli ci, którzy polegli pod wsiami Trygubowo i Połzuchy. Tam walczył m. in. Edward Flis: "Padamy i podnosimy się znowu. Już nie myślę o śmierci. Jest mi wszystko jedno, co będzie. Wystrzeliłem dwa bębny amunicji; został tylko jeden – 72 naboje". 

PS: W mojej rodzinie był też jeden żołnierz "spod Lenino" - najpierw,za Wielkiej Wojny, służył u cara Mikołaja II, później zdobywał Wilno w 1920 r., Sybirak, by na koniec znaleźć się w 1 D.P.! Nie wiem, co myślał były podwładny generała L. Żeligowskiego, kiedy stykał się z wczorajszym oprawcą, Moskalem.

2 komentarze:

  1. A oni się komunie dziwili, że przemilczali Monte Cassino i takie różne tam. Rzygać się chce, kiedy znowu ktoś gdzieś dzieli krew polską na lepszą i gorszą. Sybirak, to Sybirak, a nie jakiś komuch. Dobrze, że o tym piszesz, bo to naprawdę bolące, że milczą o Lenino, a gloryfikują inne bitwy. Popieprzona ta nasza historia. Gratuluję, że jest jeszcze kroś kto pamięta.

    OdpowiedzUsuń