poniedziałek, kwietnia 13, 2015
Waszyngton - 14 IV 1865 - 22,15
"Jakiś głośny huk rozległ się za nimi, jakby coś wybuchło. Mary poderwała się z kolan męża. Lożę wypełniał biały dym.
Zobaczyła, że powieki Abrahama z wolna się przymykają. Mogło się zdawać, że zasypia. Czuły uśmiech przeszedł w wyraz znużenia, kiedy zachwiał się i opadł do tyłu. bujany fotel, przechylony ku niej, kiedy słodko do siebie szeptali, odskoczył w drugą stronę. Głowa Abrahama oparła się bezwładnie o ścianę za jego plecami.
Z jej piersi wydobył sie przeciągły krzyk".
Ten literacki obraz zamachu na prezydenta Abrahama Lincolna zawdzięczamy powieści Irvinga Stonea "Miłość jest wieczna / Love is Eternal". Książkę równe dwadzieścia lat temu wydało Wydawnictwo EM z Warszawy. Nie wiem czy ktoś to powtórzył. Nie spotkałem się z innym wydaniem tej powieści. Na 582 stronach poznajemy okoliczności rodzenia się związku i małżeństwa Mary Ann Todd z Abrahamem Lincolnem. Tych dwoje historia okrutnie doświadczyła. Nie tylko, że wojna secesyjna / civil war rozdzieliła ich rodziny, ale i śmierć wdzierała się do Białego Domu.
"Z kłębów dymu wyskoczył niesamowicie wyglądający uzbrojony w sztylet mężczyzna w czarnym, filcowym kapeluszu i wysokich butach z ostrogami. Wykrzyknął coś niewyraźnie i zaatakował Rathbone'a, raniąc go w ramię aż do kości. Potem wyskoczył z loży, ale zaczepił ostrogą o jedną z flag i spadł na scenę, łamiąc lewa nogą" - przybliża nam te dramatyczne chwile Stephen B. Oates w biografii "Lincoln", jaką w 1991 r. wydał Państwowy Instytut Wydawniczy (w rewelacyjnej serii "Biografii Sławnych Ludzi").
"...kula weszła przez kość potyliczną około dwóch i pół centymetra na lewo od linii pośrodkowej, tuż nad zatoką poprzeczną, która została przez nią otwarta. Następnie przebiła oponę twardą, przeszła przez lewy płat potyliczny, weszła do lewej komory bocznej i utkwiła w białej substancji mózgowej tuż ponad przednią częścią lewego ciała prążkowego" - brzmi, jak medyczna autopsja? Bo to jest fragment zapisu autentycznej autopsji skutku, jaki wywołał zamach Johna Wilkesa Bootha. Odnajdziemy go w książce, której autorami są Billy O'Reilly i Martin Dugard "Zabić Lincolna. Szokujący zamach, który zmienił Amerykę" (Wydawnictwo Pascal 2013). Był piątek 14 kwietnia 1865 r. Miejscem tragedii stał się teatr Forda w Waszyngtonie. Na zegarze 22 minut 15.
Nieprzytomnego prezydenta wyniesiono z gmachu i przeniesiono do domu Petersena przy Dziesiątej Ulicy Północno-Zachodniej pod numer 511. Raczej nie słyszał słów zrozpaczonej żony, która szeptała nad nim: "Kochany, żyj jeszcze choć przez chwilę, by do mnie przemówić, by przemówić do naszych dzieci". Jak bardzo przypominają się słowa wypowiedziane kilkadziesiąt lat później w Sarajewie przez Franciszka Ferdynanda do swojej żony Zofii... Śmierć, jak zwykle, okazała się nieprzebłagalna - odebrała to niezwykłe życie 15 kwietnia o godzinie 7,22.
Ledwo, co wygasła (wygasała) krwawa rzeź Amerykanów, w Appomattox spotkali się generałowie Lee i Grant - należało na zgliszczach budować nową historię Stanów Zjednoczonych Ameryki i zabrakło kogoś tak ważnego, jak Abraham Lincoln. "Nigdy jeszcze naród nie opłakiwał tak rozpaczliwie zmarłego przywódcy - czytamy u Stephena B. Oatesa. - Nie tylko przyjaciele Lincolna, lecz również liczni jego krytycy [...] boleli teraz nad jego śmiercią i z lekiem myśleli o losie kraju".
"Echo wystrzału, który oddał Booth, zmąciło spokój ducha Amerykanów rozsianych po wszystkich zakątkach Unii" -
Stephen B. Oates
Świetny blog. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń