wtorek, marca 10, 2015
Poczet poetów zapomnianych - Wincenty Pol - odcinek 1 "Czemum ja niewesoły"?
Piękna nasza Polska cała,
piękna, żyzna i wspaniała,
wiele krain, wiele ludów,
wiele stolic, wiele cudów,
lecz najmilsze i najzdrowsze
przecież, człeku, jest Mazowsze
piękna, żyzna i wspaniała,
wiele krain, wiele ludów,
wiele stolic, wiele cudów,
lecz najmilsze i najzdrowsze
przecież, człeku, jest Mazowsze
To niemal sztandarowa piosenka Państwowego
Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca Mazowsze im. Tadeusza
Sygietyńskiego w Karolinie. Gorzej pewnie wypadłoby z identyfikacją
autora. Ten hymn pochwalny wypłynął z serca poety, który chyba
jak żaden inny w pierwszej połowie XIX w. powinien skupić naszą
uwagę ze względu na drogę, którą przebył. W jego życiorysie
znajdziemy wszystko: chwile wielkie i podniosłe, huka armat i blask
krzyża virtuti militari, okrzyki zachwytu i ciężkie oskarżenie,
widmo pożogi i śmierci, uwielbienie współczesnych oraz miażdżącą
krytykę. Mało tego piewca piękna Mazowsza nie miał w sobie... ani
kropli polskiej krwi! Wincenty Pol, bo o nim to mowa,
przyszedł na świat w roku powstania Księstwa Warszawskiego w
Lublinie.
W domu jego rodziców bywali m. in. skrzypek Karol
Lipiński, którego wirtuozję doceniał wielki Niccolò Paganini,
syn Wolfganga Amadeusza Mozarta! W końcu szlify obycia kulturalnego
ojciec poety, Franciszek Ksawery Poll von Pollenburg, zdobywał na
dworze „księcia poetów”, biskupa Ignacego Krasickiego! Rodzina
była uzdolniona muzycznie. Rodzice, część rodzeństwa posiadło
sztukę grania na instrumentach. Co nie przeszkadzało ojcu surowo
kształtować charakter m. in. Wincentego!
Edukacja młodego Wincentego raczej zaliczałaby się do
dość krętych i nie mogłaby stanowić wzoru dla naszych
wychowanków... Kilkakrotnie zaczynał, przerywał naukę. Ta dziwna
niestabilność uczniowska mogła wynikać z powodu... braku surowej,
ojcowskiej ręki. Pani Eleonora była jednak bardziej pobłażliwa.
Co z tego, że zaczął studia filozoficzne we Lwowie, skoro poczuł
w sobie najpierw ducha prozy, a potem poezji! Swemu twórczemu
rozkojarzeniu mógł zawdzięczać, że niezadowalająca ocena z
religii przekreśliła jego marzenia o podjęciu studiów
prawniczych!
Ludwik Nabielak (1804-1883) |
Z okresu studenckiego łączyła go znajomość z
Ludwikiem Nabielakiem. Znalazł się w kręgu tajnego stowarzyszenia
Towarzystwa Zwolenników Słowiańszczyzny! Mimo pochodzenia
czuł się Polakiem! Zafascynowany odradzającym się czeskim ruchem
narodowym, ba! serbskim razem z przyjacielem Januarym Poźniakiem
zaczął uczyć się m. in. greckiego, cyrylicy i grażdanki. Zaczęli
prowadzić badania etnograficzne wśród pobliskiej ludności
chłopskiej! Trafiali dosłownie pod strzechy, zapisywali ruskie
pieśni, wsłuchiwali się w śpiewy zagrodowych lirników! Poeta
wspominał: „...jest lud, siedzący w pośrodku tych miedz
oboranych pługiem, przechowujący miejscowe podania siedzib i mogił,
pieśni i przysłowia gminne, zabytki i obrzędy idące jeszcze
pogańskiej Słowiańszczyzny”. Fascynację ziemią,
która jął poznawać zawarł w strofach:
Dnieprze!
Co płyniesz Ukrainą żyzną,
Starą
rycerzy i mogił ojczyzną,
Powiedz, kto tobie tyle wody dawa?
I
czemu w świecie ogłuchła twa sława?
Czemu tak z góry poszło tobie,
Dnieprze
Że świat o tobie zbył, co w najlepsze...
Wincenty Pol rozpoczął żmudną drogę zawodową.
Raptem tydzień wytrzymał w kancelarii w sądzie szlacheckim.
Romantyczna dusza miała przedzierzgnąć się w bezdusznego
gryzipiórka? To się nie mogło udać i się nie udało. Po tygodniu
Arktyka sądowo-manipulacyjna została zarzucona! „Co za
dziwni ludzie! – obruszał się Pol.- Pytają mnie się, czemum ja
niewesoły, jak gdyby serce było cackiem, które każdemu z
pudełeczka wyjąwszy można dać do oglądania (...). Czyliż jestem
temu winien, że mnie nikt nie chce czy nie może zrozumieć...”.
Szczęścia zawodowego szukał aż w Wilnie (bo uczuciowe
znalazł w Galicji w osobie Kornelii Olszewskiej, która dłuuugie
lata miała czekać na sakramentalne tak ukochanego, podziwiać
tylko, że wytrwała...).
Lubię
zakręty skalistej ustroni
Woń
miodową, którą lipa roni;
Ale
najcudniej świat mi się układa,
Gdzie droga Wilija w me ramiona
pada...
Nad Wilią dzięki protekcji Stanisława Rodziewicza
zaczął trafiać „na salony”. Trudno powiedzieć na ile
orientował się w panujących tam stosunkach, ale po procesie
filomatów pokazywanie się w domu rektora Wacława Pelikana czy innych
rosyjskich oficjeli nie było chyba szczęśliwym wyborem... Otrzymał
posadę lektora języka niemieckiego. Nie zarzucił swych
folklorystycznych wędrówek. Tak trafił do chaty węglarza w
puszczy, o której napisał: „Pod oknem stał stół wiecznie
nakryty, a na nim w czarce plaster miodu dla bogów i gości, chleb,
sól i pucharek”. Gospodarz podyktował mu piosenkę:
Da,
przez ciemny bór
A
na biały dwór
Cieciorka leciała...
A
mnie Bóg nie dał
Tego,
co mnie znał
Com go pokochała.
Czy wiedział, że wariacje muzyczne na temat tej pieni
grała sama Maryla Wereszczakówna Adamowi Mickiewiczowi? Jeszcze po
latach będzie wspominał Litwę:
Lud tam jeszcze nie zmieniony,
Wszystko
jeszcze jest gniazdowe,
Jak
te drogi powiatowe
Każdy
swój i każdy znany.
Wileńska idylla nie trwała zbyt długo. Wielka historia znowu pisała się w życiorys poety! Rozpoczęło się powstanie listopadowe!...
Trochę każe Autor czekać na swoje tematyczne cykle. "Poczet poetów zapomnianych" naprawdę przywraca choćby do uwagi wielkich ludzi pióra. Kiedy c.d.n?
OdpowiedzUsuń