piątek, lutego 13, 2015

Smakowanie Bydgoszczy (16) - Drzewa miłości... / Valentine's Day

Srożą się już miny w tylnym rzędzie? "Komercja!", "Amerykanizacja!", "A tfu! paskudztwo jedno!" - zapewne z wielu ust spłynie. Hm... A ja zapytam: a co w tym złego? Bo interes się kręci? A czyż od dziecka nas nie uczą, że lepiej dawać, niż brać? To jest okazja, aby dać dowody swego uczucia - bez względu na wiek, płeć, orientację seksualną... Radujmy się, bo lada dzień 14 marca* (oj! pomyłka! pewnie, że chodzi o 14 LUTEGO) w naszym kalendarzu. Święty Walenty - do dzieła! A, że do tego wplecie się pogański Amor, Afrodyta czy Wenus? Dajmy się wprzęgnąć w ich rydwany!
Zabieram ciekawskich na kolejny spacer. Przyznaję się bez bicia: kadry, które tu zamieszczam wykonałem w wakacje roku minionego. Tyle razy mijałem te drzewa. Raz odpuściłem sobie pośpiech powrotu do cywilizacji i zafundowałem sobie dłuższy postój - właśnie przy nich. Znajdziemy je wzdłuż Kanału Bydgoskiego - mojej ulubionej trasy rowerowej. Stąd widać mego welocypeda marki "Ukraina / Украи́на".


Usłyszę - "barbarzyńcy!"? Że drzew niszczą nad Brdą? Eee... Alboż to nikt z nas nie wycinał inicjałów ukochanej na szkolnej ławce, tej parkowej, drewnianej ekierce, ścianie kamienicy, ba! we własnym sercu? Kiedy w ogóle zwróciłem uwagę na te wyznania miłości kryjące się w imionach, inicjałach, wykrojonych serduchach - ucieszyłem się? Widać naród u nas poetycki, z duszą, czuły i po prostu zakochany. Jedni wolą pójść na łatwiznę i przypomną na mostach Wyspy Młyńskiej kłódki. A tu - o!... 


Okaleczanie drzew? Prawda. Ale wolę taką formę wyrazu swego uniesienie, ekstazy uczuć, niż machnięcie sprayem po fasadzie bloku, że On kocha Ją... To rzeczywiście barbarzyństwo. Te drzewa można przez kilkanaście (-dziesiąt?) po prostu czytać. Zachodzimy wtedy w głowę kim jest ONA, że ON porwał się z kozikiem na takie wyznanie. Przecież to pokolenie XXI w! - a oni sięgają po taką formę swego zachwytu? Brawooo! 


A może są wśród Czytników tego blogu... Autorzy tych wyznań? Odwagi - ujawnijcie się. Swoją drogą ciekawe ile z tych miłości przetrwało próbę czasu?...

4 komentarze:

  1. Ujawniam się, jako ta co w szkolnych latach, rysowała serca przebite strzałą Amora patykiem na piasku i na kartce w zeszycie. Nie oburzam się na wycięte na korze drzewa wyznania miłosne, bo wyrosłam na takich obrazkach, nie przeszkadzają miejsca obwieszone kłódkami, ani sprayowe napisy, bo ważniejsze dla mnie przeslanie nimi "zapisane "Miłość na wieczność, po grób, na zawsze" i uśmiecham się, i wzruszam ramionami na takie Walentynkowe wyznania, miłe to dla oka obrazki. W treści wpisu zauważam pomyłkę w podanej przez Ciebie dacie walentynkowego Święta Zakochanych. Och! Karolu i mi marzec bliższy, bo wiosnę zapowiadający. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj!oj!oj! Biegnę poprawić. Czekam już na bociany i eksplozję Wiosny! Jak to dobrze, że Naród u nas czujny BB.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nigdy nie byłam aż na tyle romantyczna.....a szkoda...
    Nazbierałeś tych dowodów na dozgonną miłość, przynajmniej w pozostawionym śladzie...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.